Zniknąłęm na dwa miesiące. I przepraszam Was za to najmocniej.
Oczywiście wszyscy widzowie obserwujący na bieżąco poczynania arhn.eu dobrze wiedzą, gdzie byłem i co robiłem, ale nie jest to pod żadnym pozorem usprawiedliwienie dla faktu, że siedziałem przez ten czas bardzo cicho.
Działo się. Bardzo dużo.
Za nami premiera "Zagrajmy jeszcze raz", które już w okienku premierowym stało się PIERWSZYM POLSKIM BESTSELLEREM w kategorii książek o grach. Bije w ten sposób na głowę legendarne "Bajty polskie", "Wybuchające beczki" a nawet popularne przedruki zagranicznych książek pokroju "Krew, pot i piksele".
Co ważniejsze -- również recenzje są niezwykle pozytywne, co napawa mnie wielką satysfakcją. Jako debiutant spodziewałem się, że moje "dzieło" może zostać dość sromotnie zjechane. Krytyka się oczywiście pojawia -- ale jest słuszna i będzie mogła stanowić wspaniałą podstawę dla dalszego rozwoju. Cieszy mnie natomiast, że zdecydowana większość czytelników jest z lektury zadowolona. Wspaniale!
Jeżeli sami mieliście już okazję przeczytać, zachęcam do zostawienia oceny w portalu LubimyCzytać!
Nie ukrywam, że sukces ten wziął mnie mocno z zaskoczenia. Spodziewałem się tysiąca, może trzech tysięcy sprzedanych egzemplarzy. A tu nagle chłop musi podpisywać 7000 książek, a od tego czasu sprzedało się ich kolejnych kilka tysięcy.
Podpisywanie książek zajęło mi 23 godziny rozłożone na 2 dni pracy czterech osób.
Będę szczery -- nie spodziewałem się, że książka to tyle pracy. I nie chodzi mi tu o proces pisania, ten aspekt był dla mnie oczywisty. Mówię o wszystkim wokół. Korekta autorska, zatwierdzanie makiet, konferencje z wydawnictwem, wydarzenia i spotkania autorskie, realizowanie próśb czytelników, odpowiadanie na wiadomości, zbieranie papierologii do ogarnięcia licencji na wszystkie zdjęcia i grafiki wykorzystane w druku, uzyskiwanie zgód na wykorzystane wypowiedzi, wizerunków i tak dalej. Nie wspominając przy tym o całej marketingowej otoczce, która też musi być częścią całego tego przedsięwzięcia.
A to przecież nie wszystko. Kilka tygodni wcześniej do sprzedaży trafiło też inne dzieło, tym razem zbiorcze. "Magazyn arhn.eu" powstał przy współpracy z CD-Action i również okazał się wielkim sukcesem. Jego premiera odbyła się na tegorocznym PGA, gdzie nasza redakcja dzielnie podpisywała ten owoc dwóch lat starań parudziesięciu osób (złożyliśmy wtedy autografy na prawie 500 egzemplarzach!). Mieliśmy nawet swój epizod na głównej scenie, gdzie legendarny Mateusz Witczak wziął nas na spytki. Widzowie wypełnili praktycznie całą scenę!
Fot. Daniel Sobczak - Fotka i pamiątka
Między tymi dwoma wydarzeniami, które zeżarły dziesiątki godzin w samych podróżach po całym kraju, a pewnie setki w ogóle, starałem się jednocześnie utrzymywać aktywne działanie redakcji -- co udało się tylko częściowo. Liczba publikowanych w tym czasie materiałów spadła, ale nie zmalała (mam nadzieję) ich jakość. Na kanale zobaczyć można było recenzję PlayStation 5 Pro, felieton z postarankiem o Magii Małego Okienka, czy tradycyjny materiał Halloweenowy. A gdy teraz będę miał więcej czasu, by faktycznie posiedzieć na miejscu dłużej niż przez pięć minut, mamy ambicje dokończyć kilka innych dużych projektów.
Historia Half-Life 2 Palara wisiałaby już na naszym kanale, gdyby Valve niespodziewanie nie opublikowało godzin dodatkowej zawartości na temat jej powstawania - uzupełniony o nowe informacje materiał jest już bliski ukończenia.
Film o Need for Speed: Underground jest już na ostatniej prostej przed metą, a poza tym łypią na mnie dwie gry Retro, które ostatnio często chodzą mi po głowie.
Nie wspominając o tym, że w tym roku do sprzedaży trafiło znów tyle wspaniałych gier, że najwyraźniej 2025 znów trzeba będzie zacząć przeglądem tytułów "na które zabrakło nam czasu".
A przede mną jeszcze nagranie audiobooka, dokończenie Time Warpa Nintendo DS, nareszcie dopięcie filmu dokumentalnego o Mario Forever (choć tu niestety wciąż czekam na kontakt z kluczowymi osobami) i wiele, wiele innych projektów.
Dziękuję więc, że w tym pracowitym okresie trzymaliście się z nami. Przyznaję sam przed sobą -- w 2024 wziąłem na swoje barki zbyt wiele. I jestem wycieńczony. Na ten moment marzę tylko o ciepłym kakałku i kilku dniach wolnego -- dobrze, że za kilka dni święta.
Nie wspomniałem jeszcze nawet o tym, że poza wspomnianymi wyżej pożeraczami czasu, zacząłem również uczyć na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu i szukać sposobów na poukładanie arhnowej działalności pobrexitowo, w wyniku czego uwiłem sobie wypadowe gniazdko w Polsce (wraz z kilkudniową tułaczką świń morskich promem przez Holandię), by łatwiej koordynować te wszystkie działalności lokalnie. Jakoś tak się wszystko zbiło w tym samym, jesiennym okienku. Ale teraz, gdy "najgorsze" już za nami, może być tylko lepiej, prawda?!
Trwa ładowanie...