Miałam kiedyś ukochaną babcię

Obrazek posta

Miałam kiedyś ukochaną babcię. To nie była babunia, która mówi "ciu, ciu, ciu", gotuje zupki, piecze ciasteczka i bawi się w chowanego. Była lepsza! Prawdopodobnie w ogóle nie umiała gotować albo przynajmniej jej się nie chciało. I miała to w dupie. W ogóle mieściła tam mnóstwo rzeczy, choć wtedy jeszcze nie rozumiałam, jak wiele w tej dziedzinie mogę się od niej nauczyć. Raczej lgnęłam do tego intuicyjnie.

Babcia (ludowo zwana małą babcią) była nieprawdopodobnie mądrą osobą. Umarła w wieku 91 lat i do ostatka umysł miała ostry jak brzytwa. Do umysłu dołączono jej również cięty język i ogromne poczucie humoru. Uczyła mnie francuskiego i jak rżnąć w karciochy. Wznosiła się na wyżyny przygotowując czasami malinowy deserek, którego nie potrafię odtworzyć, choć przepis musiał być bardzo prosty, bo inaczej musiałaby stać przy garach, a jak wiemy - nie stała. I bardzo, BARDZO dużo ze mną rozmawiała.

O wszystkim.

Była niezwykle tolerancyjną osobą. Nie - jak na owe czasy, nie. Po prostu szanowała ludzi z ich problemami, innością, małostkami. Okropnie za nią tęsknię, mimo że w marcu upłyną już 24 lata bez babci. Niesamowicie mi żal przerwanej na zawsze rozmowy.

Nie miałam nawet jednego jej zdjęcia. Pojechałam do cioci, powiedziałam jej o tym i mam 4! Oto jedno z nich - pamietam, jak babcia mi je kiedyś pokazała i powiedziała, że to jej ukochana fotografia. Na biało tata. Teraz to też moje ukochane zdjęcie.

#codziennadawkałoterloo #donoszeuprzejmie #miłość #Łoterloo

Zobacz również

Źli ludzie krzywdzą kotki
Tajne info
Wykwalifikowany personel

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...