Pamiętniczek Ani, 23 lutego, 56 dni do wyprawy
Konstancja Markiewicz była osobą niezwykle dzielną. Gdyby ktoś mnie zapytał, dlaczego wyruszam jej śladami, to pewnie odpowiedziałbym, że dla przygody, ale kolejnym powodem jest próba zbliżenia się do postaci, której nie złamał nawet wyrok śmierci. Wyprawa wynajętymi samochodami z Dublina nad irlandzkie wybrzeże to jedno. Drugie, to znalezienie odpowiedzi na egzystencjalne pytania. O bohaterce Irlandii pisałam już na WP. Zasłynęła ze spektakularnego oporu wobec Anglików i udziału w Powstaniu Wielkanocnym 1913 roku.
Od mojego pobytu na Dolnym Śląsku tęsknię za wrażeniami związanymi z przyrodą. Tajemniczą i magiczną. Dlatego nie mogę się doczekać, aż pojadę do domu rodzinnego Konstancji w irlandzkim hrabstwie Sligo. Tak opisywał drogę prowadzącą do Lissadell House brat mojej prababci, a jej mąż: “Promienie słońca lśnią na powierzchni Atlantyku jak drobinki opału, ametystu i szmaragdu. Ocean jest tak jasny, że traci się widoczność”. Są jeszcze klify i góra Knocknarea.
Ojciec Constance zajmował się badaniem Arktyki. Polował też na białe niedźwiedzie i rekiny, o czym pisał w swoich książkach. Nie był zawodowym polarnikiem, tylko bogatym właścicielem ziemskim, który mógł sobie pozwolić na dalekie podróże. Był też wytrawnym żeglarzem. W 1851 wyruszył na Arktykę w ramach poszukiwań członka wyprawy zaginionego w obecnym obwodzie archangielskim.
Zarówno Henry Gore- Booth, jak i jego syn, baronet Josselyn byli przystojni. Wiem o tym nie tylko z publikacji. Kiedyś miałam zdjęcia części rodziny Gore-Boothów, ale je zgubiłam, podobnie jak inną pamiątkę po Konstancji. Teraz kuzyni z Krakowa się dowiedzą, jak się obchodzę z suwenirami. Pod tym względem jestem gorsza niż Rewolucja Październikowa.
Z krakowską rodziną spotkam się w Dublin Castle. To właśnie na zamku wicekróla w stolicy Irlandii odbędzie się wernisaż obrazów Kazimierza Markiewicza. Po okresie paryskim ¨ Casi¨ zamieszkał z Constance w Dublinie i tam dalej malował portrety na zamówienie. Na wystawie będzie kilka znajomych obrazów. Nie wymyśliłam sobie żadnego nadzwyczajnego stroju na tę okazję. Po prostu ubieram się na czarno. Do minimalistycznej bluzy nawiązującej odrobinę do dziewiętnastego wieku zakładam kolczyki z jabłek.
Konstancja Markiewicz była osobą niezwykle dzielną. Gdyby ktoś mnie zapytał, dlaczego wyruszam jej śladami, to pewnie odpowiedziałbym, że dla przygody, ale kolejnym powodem jest próba zbliżenia się do postaci, której nie złamał nawet wyrok śmierci. Wyprawa wynajętymi samochodami z Dublina nad irlandzkie wybrzeże to jedno. Drugie, to znalezienie odpowiedzi na egzystencjalne pytania. O bohaterce Irlandii pisałam już na WP. Zasłynęła ze spektakularnego oporu wobec Anglików i udziału w Powstaniu Wielkanocnym 1913 roku.
Chętnie grzebię się w przeszłości. Na przykład odtwarzam stare przepisy kulinarne. Dżem morelowo- dyniowy George Sand wyszedł świetnie. Teraz czytam książkę o wiktoriańskiej kuchni. Znalazłam w niej przepis na galaretkę jabłkową Karolowej Darwinowej. Poza tym dowiedziałam się, że wojny napoleońskie w Europie kontynentalnej odcięły Wielką Brytanię od dostaw kukurydzy. Cześć jednego z rozdziałów jest poświęcona Irlandii. Dokładnie chodzi o okres Wielkiego Głodu, który zdziesiątkował jej mieszkańców w latach 1845-1852. Anglia bynajmniej nie pomogła Irlandczykom w obliczu tej ogromnej tragedii.
Bezpośrednią przyczyną głodu w Irlandii była zaraza ziemniaczana. Jakbyśmy to dzisiaj powiedzieli, podstawą diety Irlandczyków były ziemniaki. Kiedy przestały nadawać się do jedzenia z powodu bakterii, a zgodnie czatem gpt - lęgu, większość z nich zaczęła głodować. Trudno współczesnemu Europejczykowi wyobrazić sobie, jak to jest być całkowicie zależnym od ziemniaków i nie mieć innej opcji, ale tak było w przypadku Irlandczyków. W dziewiętnastym wieku jedli naprawdę skromnie. Inaczej niż ich angielscy panowie.
Klasa panująca żyje w innych realiach. Pamiętajcie co powiedziała Maria Antonina, kiedy ludzie zaczęli wołać, że nie mają chleba? “To niech jedzą bułki”. Inna sprawa, że zamiast jej tłumaczyć, że bułek też nie ma, zaprowadzili ją na gilotynę. I wtedy przekonała się, co to znaczy nie mieć wyboru. Ale dość tych dywagacji. Do później.
Trwa ładowanie...