Mamazin #13

Obrazek posta

Patchworki powstają z miłości, którą poprzedził rozpad. Trzeba ogromu dojrzałości i odpowiedzialności, by dźwignąć z partnerem/ką konstelację z: nie swoimi dziećmi, nie swoimi byłymi, nie swoją przeszłością zaglądającą czasem w nasze tu i teraz.

W patchworku będziesz mamą, albo/i macochą. A może będziesz tylko ze swoim dzieckiem, ale to ono będzie w nowej rodzinie, którą zbuduje twój/oja ex. Dziecko zyska macochę. To dobrze, kiedy dziecko zyskuje. To dobrze zauważyć, jak blisko siebie jesteśmy my: mamy i macochy. Tym lepiej wiedzieć, kto i co między nami stoi. 

W patchworkach i relacjach między domami łatwo o błędy. Te błędy kosztują czasem związek. Te błędy niemal zawsze zadają dziecku ból. Dlatego Mamazin od początku jest dla mam i dla macoch, bo wiemy, jak potrzebne są rozmowy między nami. Jak wiele zależy od naszych intencji, komunikacji, relacji. 

Dziś zapraszam Was do rozmowy z Martą Kądzielą, psycholożką, mamą, macochą. Mam nadzieję, że stanie się pomostem do większej między nami mamami i macochami otwartości.

Jeśli czujecie, że to ważne, by przyjrzeć się naszym relacjom, naszym przekonaniom, odciąć się od bajek, stereotypów, spojrzeć na siebie uczciwie, to zapraszamy Was do dzielenia się swoimi refleksjami i doświadczeniami. Będziemy je tu publikować i próbować złapać nas wszystkie w rozmowie. Nikt tego za nas nie załatwi ;) 

Dobrej lektury, 

Paulina Filipowicz

Ty też możesz być czyjąś 

Znajdźmy jakieś stabilne, bezpieczne miejsce dla konstelacji mama –macocha.
Uczyńmy założenie, że w tej rozmowie mówimy o kobietach, które mają dobre intencje. Zależy im na tym, żeby nie skrzywdzić dziecka. I, choć pewnie dla wielu z pań, które będą czytać naszą rozmowę, perspektywa macochy jest trudna do przyjęcia to… nigdy nie wiadomo, kiedy samodzielna mama stanie się czyjąś macochą. Warto mieć to na uwadze.

Pomiędzy mamami, a macochami stoi coś więcej niż tylko dziecko. Facet?

Powiedziałabym, że między nimi jest nie tylko facet, ale też zawiedzione marzenia, zawiedzione plany, ambicje, urazy, wściekłość.

W gabinecie zauważyłam, że zdarza się tak, że nawet jeśli macocha nie miała nic wspólnego z rozstaniem pary rodzicielskiej, to i tak słyszę, że to ona jest oskarżana o rozwalenie małżeństwa. Żal, wściekłość i frustracja po rozstaniu potrzebuje ujścia i wtedy zdarza się, że nowa partnerka exa jest kondensatorem tej frustracji.

Często spotykam się też z tym, że kobieta, która sama zdecydowała o zakończeniu relacji, później gdy się okazuje, że jej były facet jest szczęśliwy w nowym związku, nagle chce go odzyskać. Przecież to miał być jej facet do końca życia, chociaż ona była już w międzyczasie z kimś innym. Jednak było w niej takie oczekiwanie, że tamten będzie czekać. A on nie czekał, wszedł w nową relację i zaczyna się inna historia i trzeba to dźwignąć.

Byłe partnerki widzą kolejną partnerkę ex, jako tę kobietę, która posiadła coś, czego nie chciały stracić, nawet jeśli nigdy tego tak naprawdę nie miały. Nagle włącza się taka idealizacja byłych. 

W moim gabinecie często spotykam osoby, które po rozstaniu zadręczają się zastanawianiem „jak mu teraz jest?”, „Co ona teraz z nim robi?” itd. Na jakimś etapie można powiedzieć, że to taki element żałoby za szczęściem, które miało być. Ale gdy trwa to zbyt długo, staje się rozdrapywaniem rany, której nie pozwalamy się zabliźnić.  To utrudnia, o ile nie uniemożliwia zamknięcie przeszłości i otwarcie nowych drzwi. Ja na swój użytek nazywam takie osoby „niedorozstanymi”. Rozstanie jest zakończone wtedy, gdy to co dzieje się z exem nie budzi już dużych emocji. Kiedy on średnio nas obchodzi, poza rolą taty naszego dziecka.

Czyli wszystko zaczyna się od zamykania.

Skoro się rozstaliśmy, ja muszę przyjąć do wiadomości, że nasz związek już nie istnieje. Muszę się z tego otrzepać.

Często ten nowy związek, po czasie żałoby i uporządkowaniu spraw, jest takim domknięciem drzwi. To strasznie trudne i wymaga dużego dystansu, samoświadomości i dojrzałości, żeby przyjąć sytuację z jej konsekwencjami i przestać walczyć. Iść na przód zamykając drzwi. Jeżeli cały czas patrzę wstecz na to, co mi nie wyszło, no to żyję tylko i wyłącznie frustracją. Szarpię się ze sobą, z exem, jego partnerką, czyli w ostatecznie krzywdzę dziecko.

Napisałaś w wiadomości taką świetną rzecz, że szczęściem jest, jeśli nasze dziecko jest kochane przez więcej osób. Zgadzam się z tym całkowicie, ale żeby tu dojść, trzeba przyjąć, że dziecko nie jest naszą własnością. 

Tak, bo gdy moje dziecko polubi inną kobietę, pojawia się zazdrość. Jeżeli jestem mamą i widzę zdjęcie, na którym inna kobieta trzyma w ramionach moje roześmiane dziecko, to mogę poczuć zazdrość. Ale warto sobie w tym momencie sobie powiedzieć: ”OK, śmieje się, czyli dobrze się bawi. Jest ubrane, roześmiane, brzuch pełen. Jest pod dobrą opieką.”. Można się ucieszyć, jak wtedy, gdy nasze dziecko przywiązuje się do przedszkolanki. Przecież cieszę się, jeżeli moje dziecko z radością idzie do przedszkola. 

W momencie, gdy mama uznaje dziecko za swoją własność, to nie będzie chciała nawet dać mu spróbować stworzyć relacji z drugą stroną. 

Z daleka widok jest pełniejszy i można zobaczyć, że to wsparcie. Moja znajoma jest oddaną, troskliwą macochą dla syna innej kobiety. Opiekuje się tym dzieckiem, kiedy jego mama nie może się nim zająć, a tata wyjechał do pracy. 

To jest bardzo istotna rzecz i wynika z czystej matematyki. Jeżeli moje dziecko ma dwoje wspierających rodziców, to fajnie. Ale jeżeli miałoby ich dwoje plus kawałek, czy dwoje plus dwa kawałki, to ja mam wtedy pomoc. Jak muszę iść do szpitala, wyciąć sobie wyrostek robaczkowy, to wiem, że dziecko jest zadbane, ma bezpieczeństwo i troskę. Tylko to wszystko musi być dobrze omówione. Żeby nie było tak, że w jednym domu mówimy czarne, a w drugim białe. Musi być jasność kto ma w patchworku jaką rolę, że mama i tata mają najwięcej do powiedzenia.

To duże zadanie w macierzyństwie, wypuścić dziecko w świat i uwierzyć, że o nas nie zapomni. Jak często słyszysz ten lęk w gabinecie w kontekście patchworków?

Bardzo często. Pytam wtedy mamę: ”Skąd przyszło Pani do głowy, że ktokolwiek mógłby zastąpić mamę pani dziecku?” Mama jest najważniejsza, bo jest mamą. Kropka. Nie ma nikogo takiego jak mama. Choćby macocha stanęła na rzęsach i klaskała uszami, to nie będzie mamą, bo mama jest jedna. To też powtarzam w czasie konsultacji macochom. Nie rywalizuj z mamą. Nie masz prawa powiedzieć złego słowa na mamę do dziecka. Choćby cię język świerzbił i nawet jeśli nie znosisz tej mamy z całego serca, przy dziecku trzymaj buzię na kłódkę. Dlatego, że dziecko to jest pół mamy, pół taty. Macocha jest na dodatek. Jeśli mówisz coś złego o mamie, krzywdzisz dziecko.

Czego jeszcze boją się mamy?

"Oni mają więcej pieniędzy i przekupują moje dziecko”. I to jest tak: dziecko się mega ucieszy, jak dostanie super zabawkę, czy buty, ale choćby je obsypali brokatem to i tak mama będzie mamą. Po co zabraniać się bawić tą zabawką czy ją obrzydzać?  A jeśli kusi nas, żeby tak robić, zniszczyć dziecku przyjemność, tylko dlatego, że pochodzi od taty, to warto się zastanowić, dlaczego czuje się tak niepewnie w swoim macierzyństwie, że się do tego posuwam. To już jest temat na terapię.

Mama jest jedna i najważniejsza. I nikt jej nie zastąpi. Macocha może starać się mieć swoje miejsce w życiu dziecka. Miejsce macochowe. To nie jest wyścig.

Lubię tę koncepcję o większej ilości troskliwych, życzliwych, a czasem kochających dorosłych w życiu dziecka. Macocha moich dzieci wniosła w ich życie rzeczy, które są ani moje ani ich taty, więc by ich nie dostali, gdyby nie ona. To samo jest ze strony mojego partnera, wnosi w ich życie coś, czego ani ja ani ich ojciec byśmy nie wnieśli.

Dokładnie. Mówiąc żartem: czysta matematyka i wartości dodane. Cieszmy się, jeśli po rozpadzie rodziny, co jest dla dziecka trudne, w jego życiu mogą pojawić się inne życzliwe osoby: przyszywane czy przyrodnie rodzeństwo, z którym się można bawić, czy bonusowi dziadkowie. Natomiast, żeby to się udało, to wszystko musi wyjść od biologicznych rodziców i potencjalnych rodziców bonusowych, którzy dogadają się między sobą.

Znowu możemy powiedzieć, że dziecko ma szczęście, jak ma obok dojrzałych dorosłych. Na grupach o patchworkach pełno jest niechęci macoch do pasierbów, albo frustracji, bo czują niechęć dziecka.

W patchworku wszyscy muszą swoje ego schować do szafy.
Jeżeli mamy sytuację, dość częstą, że dziecko nienawidzi macochy, bo słusznie albo niesłusznie wini ją za rozpad małżeństwa rodziców, bywa nastawiane przez mamę czy jej bliskich, potrafi zachowywać się okropnie. Ale to nigdy nie jest wina tego dziecka. Ono spotkało się z sytuacją, która je przerosła. Za relacje z dzieckiem w 100% zawsze odpowiada dorosły.

Zdarza się, że macocha nie jest w stanie tego dźwignąć, bo jest tylko albo aż człowiekiem. Czasem odchodzi, czasem walczy, czasem się miota. Jeśli do tego pan tata, osoba, która łączy te dwa osobne byty: dziecko i macochę, i to on jest odpowiedzialny za to, żeby te dwie strony się jakoś dogadały, jeżeli pan Tata nie umie ich wspierać, czarno widzę szanse tego patchworku.

W relacji macocha - dziecko, to ty macocho jesteś odpowiedzialna, żeby sobie poukładać w głowie, że to jest dziecko i walka z nim jest fatalnym pomysłem, z góry skazanym na katastrofę. Trzeba jakoś dogadać się i nauczyć funkcjonować, choć może być cholernie trudno.  Jeśli macocha nie ma siły, nie chce zrobić tej pracy, być może patchwork nie jest dla niej.

Jestem pewna, że życie w patchworkach nie jest łatwe i nie jest dla wszystkich. Szkoda, że na samym początku tak mało osób zdaje sobie z tego sprawę. Większość macoch jakie znam, wchodziło w układ z dzieciatym facetem z niefrasobliwym „jakoś to będzie”…

Podpowiesz coś na trudny moment macochom?

Na szczęście z czasem się zmieniamy, dojrzewamy, dzieci rosną… dziecko, które nie akceptowało partnera rodzica, zaczyna rozumieć więcej, widzi że rodzic jest szczęśliwy, „mięknie”. Zdarzało mi się proponować macochom dawanie „kroku do tyłu” w bardzo napiętej sytuacji z pasierbem. Czas i cierpliwość w takim układzie to złoto.

Są takie partnerki ojców po rozstaniach, które mają pomysł być z nim blisko, ale jednocześnie stronić od jego dziecka, znasz?

Znam takie układy. To trudne organizacyjnie, bo ciężko mijać się w domu bez słowa, to psuje atmosferę. Choć znam też pary, które żyją na dwa domy i tak im dobrze. Wtedy gdy dzieci są u ojca, macocha jest u siebie i nie ma z nimi żadnego kontaktu. Życie pisze najróżniejsze scenariusze, o ile wszyscy są usatysfakcjonowani, wszystkie są dobre.

Przystawmy znowu soczewkę na duet: matka –macocha. Co jest niezbędne między nami?

Jest takie hasło: Nie musimy się lubić, ale musimy się szanować.

Nie wolno nam nadawać dziecku na siebie nawzajem, żadnego przewracania oczami. Powinnyśmy trzymać taką wspólną intencję, żeby dziecko czuło się bezpieczne w obu relacjach. 

Co to konkretnie oznacza?

Na przykład: Jeśli skonfliktowana z ojcem matka nie chce puścić dziecka na wakacje za granicę, to macocha nie powinna przy dziecku wściekać się, że nie pojedzie przez to nad ciepłe morze, tylko powiedzieć: „w tym roku pojedziemy na super wakacje w Polsce”. Pewnie będzie czuła złość, ale nie ma sensu manifestować tej złości przy pasierbie.

W drugą stronę: Nawet jeśli matka uważa, że ojciec płaci na dziecko zbyt mało, a jego nowa rodzina żyje w luksusie, niech występuje o wyższe alimenty do sądu, albo dyskutuje z nim samym, ale niech nie włącza w to dziecka. A jeśli mama i macocha mają potrzebę sobie powiedzieć coś niemiłego, to niech to mówią, ale w cztery oczy. Dziecko chronimy. Bez końca.

Mam wrażenie, że wszystkim nam przydałaby się szkoła.

Jest świetny film z lat 90, który polecam wszystkim macochom i mamom dzieci, które mają, lub będą miały macochę. W rolach głownych Julia Roberts i Susan Sarandon, tytuł oryginalny: „Stepmom”. I teraz się uśmiejesz, polski tytuł: „Mamuśka”, ta-dam! Słowo „macocha” dla dystrybutora było nie do przeskoczenia. Genialny film! Susan Sarandon, gra rozwódkę, która została z dwójką dzieci, z nastolatką i z kilkuletnim chłopcem. Jest jej były mąż, Ed Harris, który się związał z dużo młodszą, ekstra fotografką, którą gra właśnie Julia Roberts. I pojawia się dramat  - uwaga spoiler!! - cała rodzina musi się przygotować do tego, że macocha musi przejąć obowiązki mamy. Jaki to jest dobry film! Pokazuje, że obie te kobiety chcą dobrze dla dzieci. Czasem im wychodzi, czasem nie wychodzi, ale finał zmusza je do tego, że muszą współpracować. Najpiękniejsza jest ich finałowa rozmowa, będziesz beczeć jak bóbr. Ta rozmowa jest właśnie o tym, że w rodzinie, w patchworku, trzeba schować ego do szafy. To film o miłości macierzyńskiej, ale i o miłości macoszyńskiej. Tak. Szczerze wierzę, że istnieje także takie uczucie, choć miewa słodko – gorzki smak.

Czym jest konflikt lojalnościowy dla dziecka?

Tragedią. Jeśli rodzice włączają dziecko w sprawy rozstania, pokazują dokumenty sądowe, zwierzają się jak to zostali skrzywdzeni przez drugiego, krzywdzą córkę czy syna. Jeśli dziecko usłyszy „no widzisz, tata nas zdradzał”, to ono nie przestaje lubić tylko tego tatę, ale i siebie samo. Wie, że jest w połowie tatą. Tatę kocha i nagle jest rozdarte między miłością do swojego taty, a nienawiścią, bo skrzywdził ukochaną mamę. Przecież mamę też kocha.

Przeczytałam gdzieś takie zdanie, które szalenie lubię, że dzieci mają ogromne umiejętności przystosowawcze. Całe życie dziecka, cały rozwój to jest przystosowanie się do coraz szerszego świata.

Najpierw się uczymy, jako niemowlę, żyć we własnym łóżku, później we własnym pokoju, we własnym mieszkaniu, w przedszkolu i tak dalej. Dlatego dzieci mają kolosalne umiejętności przystosowawcze. Traumę z rozwodu robią rodzice. Do dwóch pokoi w dwóch mieszkaniach można się przyzwyczaić. Do awantur, nastawiania przeciwko ukochanej osobie, do manipulowania uczuciami dziecko się nie przyzwyczai.

Jeśli mówimy o mamie zdradzonej, porzuconej, to schowanie ego do szafy wymaga prawdziwego bohaterstwa. Bo cierpi, bo została skrzywdzona i kusi, żeby się mścić, ale macierzyństwo to jest stałe poświęcenie. Od pierwszego momentu.

Mamy często piszą, ze ojcowie wciągają dzieci w każdą kolejną znajomość z kolejną kobietą, myląc kochanki z macochami. Trudno im z tym i tu nie ma się co dziwić, bo po co dziecku takie sytuacje?

To jest kwestia bardzo konkretnej rozmowy z mężczyzną. Nawet jak go bardzo nie lubimy, siadamy z nim przy stole i mówimy: „Kochasz swoje dziecko, prawda? Nie chcesz mu robić kaszy z mózgu, to nie pokazuj mu swojej kolejnej laski. Nie chcę, żeby nasze dziecko miało taki model związku.” To jest ważna sprawa, bo dziecko w oparciu o to, co rodzice mu pokażą, będzie wiązało się w przyszłości, więc proste pytanie: chcesz, żeby twoje dziecko zmieniało partnera co dwa tygodnie?

Wiem, że z dojrzałością panów bywa czasem bardzo źle. Jedyna rzecz, jaką możemy zrobić, to prosić, żeby właśnie oszczędzali tego dziecku. Próbować się dogadać, może pójść do psychologa, żeby mu to wytłumaczył. Często kiedy ludzie się rozstają, są już w takim amoku, że nie słuchają tego, co mówi druga strona, tylko każde słowo interpretują jako atak, czasem warto podpowiedzieć, żeby zapytał kogoś bezstronnego dlaczego i przed czym chcemy chronić dziecko. Podrywka pierwsza, piąta, piętnasta to nie jest macocha. To nie jest osoba dla dziecka, tylko dla taty.

A kim jest macocha?

Macocha to jest ktoś, kto chce się zaangażować w związek z tatą, ale i związek z dzieckiem. Według mnie macochą jesteś wtedy, kiedy dobrowolnie przyjmujesz jakąś część odpowiedzialności za obce ci dziecko. Wycierasz zakatarzony nos. Kiedy przyklejasz plastry na rozbite kolana. Kiedy zaczynasz wychowywać i mówisz, że naczynia same nie chodzą do zlewu, tylko prosisz o wstawienie ich do zmywarki. Żeby była jasność, z punktu widzenia macochy, nie jest to proste. To turbo wyzwanie zacząć wychowywać, bo znacznie wygodniej jest być miłą ciocią, która robi wszystko, żeby dziecko ją lubiło. Macochy mają taką tendencję do wycofywania się, pozwalania na wszystko, ale ile można tak znosić?! U mnie też się skończyło interwencją, miałam szczęście znaleźć cudowną terapeutkę, która mi zadała proste pytanie: „Dlaczego twierdzisz, że nie twoją rolą jest wychowywanie tego dziecka?”.

Bo nie wiem jak. Bo nie mam narzędzi do tego dziecka. Bo od tego są rodzice...

Dziecko wychowują otaczający je dorośli. Ty też masz do tego pełne prawo macocho. 

Jeżeli wszystko jest fajnie i spotykamy się raz na dwa tygodnie, pójdziemy razem na lody, a później „pa znikam”, to to jeszcze, moim zdaniem nie jest się macochą.

Kiedy i jak poznawać dziecko z partnerem/partnerką?

Oboje rodziców bardzo zawsze uczulam na to, żeby przedstawiali dzieciom nowe drugie połowy, dopiero wtedy, gdy są pewni, że to ktoś, kto będzie w ich życiu na dłużej. Dla ludzi, którzy są (powiem brutalnie) w „fazie testów”, nie warto burzyć spokoju naszego dziecka. Jeśli dopuszczamy kogoś do naszego największego skarbu, ryzykujemy, że dziecko się przywiąże, powinniśmy być pewni tego człowieka, prawda?

I druga ważna rzecz, nie ściemnijmy dziecku wymyślając jakieś przypadkowe preteksty do spotkania. Warto powiedzieć po prostu „Słuchaj, pojawił się w moim życiu ktoś ważny.”. I porozmawiać, odpowiedzieć na pytania dziecka.

- No a kto to jest?
- Kolega z pracy, ma na imię Adam, jest brunetem i lubi ogórki kiszone.
- No a co z tatą? A co ze mną?
Odpowiadamy szczerze, językiem dostosowanym do wieku dziecka oczywiście. I bez zbędnych szczegółów. Nasz syn czy córka nie powinien być naszym powiernikiem od spraw sercowych. Od tego są przyjaciółki.

I mówimy: słuchaj, jeżeli będziesz chciał kiedyś poznać Adama, to daj mi znać.

Warto dać dziecku czas na oswojenie się z sytuacją, przetrawienie jej. I zwykle potem jest tak, że jak dziecko enty raz widzi mamę idącą na spotkanie z jej „Adamem”, pyta:

- A czy ja mogę iść z wami?

- Oczywiście, następnym razem cię zabierzemy.

Warto dać dziecku dojrzeć do tego momentu. No i oczywiście tej drugiej stronie też.

Powinnyśmy informować naszego byłego partnera, o tym, że wprowadzamy do życia dziecka swoją obecną połówkę?

Ja uważam, że tak. Żeby uniknąć nieporozumień. Rodzic ma prawo wiedzieć z kim jego dziecko spędza czas.

Jeżeli mówimy o rodzinie, która walczy, rodzicach, którzy ze sobą nie rozmawiają, to wiadomo, że jak w amerykańskim serialu, wszystko zostanie wykorzystane przeciwko tobie. Ale jeżeli udaje się nam rozstać, zostawiając nienawiść trochę z tyłu i na płaszczyźnie dziecka rozmawiać ze sobą po ludzku, no to warto się umówić na kawę i powiedzieć: „Słuchaj, jest Adam. Pewnie za niedługo chciałabym, żeby poznał naszą córkę. Dziecko będzie z nim bezpieczne”. I dodajemy: „Ja cię nie proszę o pozwolenie, tylko nie chcę, żebyś był zaskoczony.”

A potem nie nadawać. Nie wrzucać dziecka w poczucie winy i konflikt. Zatoczyłyśmy pierwsze koło, ale czuję, że potrzeba nam dużo rozmów.

Bardzo chętnie. Wiesz, jako nastolatka miałam „macocha”, taką zabawną funkcję wymyśliłam dla partnera mojej mamy, bo słowo „ojczym” wydawało mi się okropne. Byliśmy zżyci i bardzo zaprzyjaźnieni. Jeżeli jestem dobrą macochą, a mam nadzieję, że mój pasierb tak by o mnie powiedział, to także dzięki niemu. Bo on mi pokazał, jak można schować ego i wspierać z „drugiego szeregu”. Nigdy w życiu nie usłyszałam od niego złego słowa o moim tacie. Przeciwnie, zawsze mówił o nim z dużym szacunkiem. Co myślał, to myślał, ale mnie przed tym chronił. To było dla mnie ogromnie dużo.

*

Marta Kądzielapsycholożka i dziennikarka. Prywatnie mama przedszkolaczki, macocha licealisty i "nieżona" ich taty.

*

Ta rozmowa nie ma korekty. Powstała, żebyś nie czuła się sama. Jeśli wiesz komu ją podesłać, nie zwlekaj. Jeśli chciałabyś opowiedzieć o swoim doświadczeniu, podzielić się refleksją, napisz do mnie: mamyporozstaniach@gmail.com 

*

Już jesienią w Czułym Punkcie na Saskiej Kępie, startujemy z patchworkową grupą wsparcia, i spotkaniami wymiany mam i macoch. Zapisz się do naszej bazy, by nie umknęły Ci informacje o zapisach. 

 

Jeśli chciałabyś docenić naszą pracę, a tym samym wesprzeć działania na rzecz naszej społeczności, zostań Matronką Mamazinu. Progi wpłat znajdziesz w naszym profilu. Dziękujemy. 

 

 

#macierzyństwo #macocha #mamasingielka #mamazin #rozmowymatekporozstaniach #rozwód #rozstanie #samodzielnamama #samotnamama

Zobacz również

Zaproszenie dla Patronek
Mamazin #14
Mamazin #15

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...