"Szpital Uniwersytecki przypomina o zbliżającej się wizycie w Poradni Onkologicznej"

Obrazek posta

Piję kawę, patrzę przez okno na zieleń drzew, słucham szumu wiatru i śpiewu ptaków. Biorę głęboki oddech i zatracam się w tej cudownej chwili, myśląc o spacerze wzdłuż morza i o gofrze z polewą toffi... Ach, jak pięknie! Mogłabym tak zawsze!

I wtedy, nagle, pojawia się myśl. Ta jedna myśl, która każdy uśmiech zamienia w grymas. "Szpital Uniwersytecki przypomina o zbliżającej się wizycie, w dniu 28-07, w Poradni Onkologicznej". I w tej chwili, cały czar pryska. Przed oczami pojawia się szereg obrazów ze szpitalnych korytarzy, napięcia przechodzą całe ciało, przypominając o głęboko ukrytych traumach.
Ciało pamięta.
I ja też pamiętam.

Marzę o tym, by ten grymas zmienił się w delikatny, nieśmiały uśmiech, wraz z myślą "to wszystko już za mną", ale przecież wiem, że przez bliżej nieokreślony czas, raz na 28 dni będę wybierać stylówkę na wizytę w szpitalu. Ten szałowy anturaż, który dodaje mi pewności siebie i koloruje wspomnienia ze szpitalnych korytarzy.

W oddali głośno szczeka pies. Otwieram oczy.
Piję kawę, patrzę przez okno na zieleń drzew, słucham szumu wiatru i śpiewu ptaków. Biorę głęboki oddech i głośno recytuję "to tylko jeden dzień na onkologii, a dzięki niemu ile jeszcze dni przede mną!" Zbieram się na spacer wzdłuż morza.

onkologia wakacje życie z chorobą paskudnaa

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...