Newsletter #18
Hej:)
No to ten, teges.
Artykuł o grach:
Kilmer, E., Spangler, J., Kilmer, J. (2023).
Therapeutically applied Minecraft groups with neurodivergent youth.
F1000Research, 12 (216).
Link do artykułu
Kiedy szykowałem artykuł pod to wydanie newslettera uśmiechnąłem się trochę pod nosem, widząc ten opracowany przez zespół Kilmera. W tym roku trafiła mi się wyjątkowo niemiła sytuacja w szkolnym gabinecie, która skończyła się zniesławianiem mnie w okolicy, ponieważ zasugerowałem rodzicowi, że granie w Minecrafta jest korzystne z perspektywy potrzeb społecznych, ich neuroatypowego syna, na co mamy konkretne badania.
No i jednym z nich jest właśnie to powyższe.
Celem Minecraft owych grup terapeutycznych jest wsparcie zaangażowana społecznego, poczucia pewności siebie członków oraz kompetencji interpersonalnych wśród młodych osób. Środowisko wirtualne gry wideo ma szczególne właściwości sprzyjające temu rodzajowi interwencji – wspólne przygody są angażujące, budują poczucie pracy nad wspólnym celem, a dodatkowo nie są obarczone wysokim ryzykiem. W razie nieprzyjemności można wyjść z serwera i więcej z niego nie korzystać.
W cytowanej pracy badacze nakreślają teoretyczne podstawy działania takiej grupy oraz wskazują na terapeutyczne zastosowanie Minecrafta w warunkach realnej praktyki, ze wskazaniami na pewne kwestie, które należy mieć szczególnie na uwadze.
Co ważne, w tekście znajduje się opis przypadków, w których zastosowano to podejście.
Przykładowym zastosowaniem jest tzw. maze swap, czyli aktywność, w której jedna grupa musi wybudować labirynt, który druga grupa ma za zadanie pokonać. Jak wskazują badacze, tego rodzaju zadanie skupia się na rozwijaniu komunikacji, wspólnego działania oraz przyjmowania czyjejś perspektywy.
Po resztę przykładów – zapraszam do tekstu.
Praktyczna wskazówka: Praktyczne wskazówki w jaki sposób można wykorzystać Minecrafta do prowadzenia grupy terapeutycznej dla osób neuroatypowych.
Artykuł metodologiczny:
Roth, C., Koenitz, H. (2016). Evaluating the user experience of interactive digital narrative. W: AltMM '16: Proceedings of the 1st International Workshop on Multimedia Alternate Realities, s. 31 - 36. http://dx.doi.org/10.1145/2983298.2983302
W listach piszecie – Piotrek, szefie, a co ja mam zrobić, jak chcę zająć się badaniem doświadczeń związanych z narracjami cyfrowymi?
No to mam paper dla Was.
Po pierwsze, co zawsze ważne, aby podkreślać we własnym pracach, to w przypadku sfery cyfrowej/wirtualnej jest to jakościowo inne doświadczenie od narracji poprzez medium książki, czy też filmu. Najbardziej jaskrawym tego powodem jest kwestia interaktywności, szczególnie w kontekście gier wideo. Trudno o inny nośnik narracyjny, w którym nasze poczynania mogą na tyle dużo namieszać w prezentowanej narracji.
Co też sami cytowani badacze podkreślają na początku swojego tekstu.
Tekst jest też ciekawy, ponieważ pokazuję jak badacze połączyli dwa podejścia: bardziej abstrakcyjne Janet Murray, ze swoim, jak piszą, bardziej osadzonym w empirii.
Nie omińcie też fragmentu na temat terminologii. Jest on ważny, ponieważ przypadki obszarów badawczych, które zazębiają się z różnymi dyscyplinami nauk, mają to do siebie, że z terminami i ich definicją bywa różnie, a co warto mieć na uwadze.
Skrajać, sam toolbox, jak nazywają go autorzy składa się z dwunastu wymiarów:
- Usability,
- Effectance,
- Autonomy,
- Flow,
- Presence,
- Role-Identification,
- Curiosity,
- Suspense,
- Believability,
- Eudaimonic
- Appreciation,
- Affect,
- Enjoyment.
Jak widzicie, jest tego sporo.
W tekście znajdziecie dokładny opis tychże.
Praktyczna wskazówka: 12 różnych wymiarów do opisu doświadczania narracji interaktywnych.
Książka na ten tydzień:
Rolls, G. (2011).
Najciekawsze przypadki w psychologii.
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego
źródło: wuj.pl
Swego czasu złapałem się na tym, że jak jestem gdzieś w księgarni, czy innym empiku, to dużo mniej ekscytująco patrzę na podręczniki akademickie z cyklu wyrwane z sylabusa.
Na początku swojej psychologicznej ścieżki tak miałem. O, psychologia poznawcza. Kurde bele, osobowość. O, psychologia dziecka, no to bierzemy. I pamiętam, że je czytałem od deski do deski i miałem takie poczucie, że głowa puchnie od wiedzy i przez to będę lepszym psychologiem.
Nie mam już czegoś takiego.
Przez pracę akademicką, no i przez przemaglowanie wielu cegieł pod wykłady, takie tytuły zaczęły mi się kojarzyć po prostu z pracą jako taką. W niektórych widać nieścisłości, inne, nieszczególnie aktualizowane pomimo dodruków zniechęcają.
Ale takie książki jak ta powyżej to nie.
Te zawsze są dla mnie trochę taką zagadką. Czy przypomni mi się coś, co mieliśmy na początku studiów, a czego już nie pamiętam? Czy rozwieje to jakieś moje wspomnienia, które są mylne z perspektywy dzisiejszej wiedzy?
Może znajdę coś, co mnie zwyczajnie zaciekawi? Albo będę mógł wskazać na zadanie i powiedzieć sobie w myślach: „bro, bullshit” i sobie dopowiedzieć cytowania, które są bardziej współczesne i mówią co innego, niż każe myśleć druk.
Ale ta książka się przed tym broni. Chociażby przypadek Kitty Genovese, którego każdy z absolwentów psychologii dobrze zna, ale może nie wiedzieć, że cała sprawa wyglądała trochę inaczej, niż przyszło nam ją poznać w trakcie wywiadu.
Mocno polecam, tak dla osób, które ciekawią się psychologią, myślą o jej studiowaniu, tych, co już studiują i dla tych, co swoje prace magisterskie obronili już dawno, dawno temu
W co gram: Project Zomboid
Coś nie jestem w stanie wziąć się za nowe tytuły. Fakt też, że w PZ szło mi generalnie kiepsko i dopiero teraz wziąłem się bardziej „na poważnie”.
Miałem swój najdłuższy run w życiu – mój protagonista przetrwał całe 14 dni, mając po drodze liczne przygody.
Po pierwsze miałem na celu zbudowanie faktycznie jakieś bazy. Po raz pierwszy udało mi się odpalić dostawczaka, do którego ładowałem wszystko, co znalazłem do tej pory. Podjeżdżałem pod markety i po dach wrzucałem puszki z jedzeniem, planując już na zimę. Założyłem, że nie dam rady ogarnąć bieżącej wody, więc zbierałem wszystkie butelki i pojemniki, garnki i cokolwiek, do czego przelewałem wodę z działającej jeszcze kanalizacji.
Nawet jak piszę te słowa, to już mi się roi w głowie, że następne podejście będę rozgrywał na zasadzie obozu w lesie. Namiot, zbieranie deszczówki, przeczesywanie lasu, sporadyczne wypady do miasta.
Ale wracając. Moja przygoda z bazą skończyła się w momencie, w którym strawił ją pożar łącznie z większością rzeczy, które w niej zostawiłem.
Bo widzicie, wpadłem na taki pomysł. Zrobiłem pułapkę z jednego z okolicznych domów. Włączyłem na full piekarnik, ustawiłem zegarki i dałem na najgłośniejsze ustawienia telewizję, aby ściągnąć tam okoliczne zombiaki. Idealna pułapka, ogień strawi wszystko, prawda?
Prawda.
Ale nie wziąłem pod uwagę jak szybko i jak daleko może się przemieszczać. Po trzech dniach niekontrolowanego pożaru doszedł on do mojej bazy, która była oddalona całkiem sporo od tego domku-pułapki. Zgarnąłem co mogłem i postanowiłem, że zrobię nową bazę na stacji benzynowej. Idealne rozwiązanie, bo stacja ma piętro, już dużo rzeczy na stanie plus dostępne paliwo.
Nie wiem, co było gorsze. Horda zombiaków, która wyskoczyła po którymś z moich powrotów ciężarówką, ogień, który pojawił się nagle ze strony lasu, czy rozdarta szyja, która nie chciała się goić.
Finalnie zabrałem co mogłem i ruszyłem przed siebie. Jechałem i jechałem, po drodze, zatrzymując się w pojedynczych domkach, gdzieś na obrzeżach miasta. Brałem, co uznałem za wartościowe, w tym generator i ruszałem dalej. Finalnie rozbiłem się w środku ziemi niczyjej i musiałem uciekać w las przed zombiakami.
Szedłem tak przez cały dzień. Mój protagonista co chwila potrzebował złapać oddech. Myślałem, że przyjdzie mi po prostu paść na środku lasu, ale doczłapałem się do jakiegoś ośrodka wypoczynkowego. Oczyściłem z zombiaków, nie było ich zbyt wielu.
Ale generalnie ośrodek okazał się relatywnie pusty i bez zasobów. Jedyne, co się przydało, to łóżko, na którym mój bohater mógł się wyspać. Moja maczeta, która służyła mi wiernie, rozsypała się w mak, a nóż stanowił dużo słabszą formę obronby. Prowizoryczna włócznia nadal nie umywała się nawet do mojej pierwotnej broni.
Szukałem innego miejsca, ale to też sprowadziło się do długiej, morderczej wyprawy przez głuszę. Nie miałem czym rozpalić ogniska, musiałem spać na ziemi i wykańczać resztkę jedzenia, które miałem w plecaku.
O ironii, idąc tak wyszedłem do miejsca, od którego cała ta przygoda się zaczęła. Niedożywiony, zmęczony, z bólami kończyn i wyczerpany rozszarpany zostałem przez nadchodzących ze wszystkich stron zombiaków, kończąc ten najfajniejszy run PZ, jaki miałem do tej pory
Co obejrzałem, a czym chcę się podzielić: How Bluey Shows Behavioral Psychology Perfectly (Exploring Extreme Behavior Changes)
Zostajemy w tematyce animacji.
Bluey nie muszę przedstawiać żadnemu rodzicowi. Jest z humorem, z ciepłem, z powagą i jest edukacyjnie. Dla krasnali o tym, jak być dzieckiem – mierzyć się z trudnościami, pierwszymi konfliktami społecznymi, rozeznaniem się w swoich uczuciach.
Dla rodziców – jak być dostatecznie dobrym rodzicem. Bandżi nie zawsze wszystko robi dobrze, Chilli też ma swoje momenty, kiedy potrzebuje, aby ją zostawić, chociaż na 10 minut.
Powyższy film, to taki wstęp do kanału, który w świetny sposób pokazuje trochę to, co ja dzięki grom – psychologię. A tutaj mamy do czynienia z psychologią dziecka.
Serial, jak i autor tego eseju świetnie opisał ten moment, kiedy sposób myślenia dziecka jest totalnie podyktowany zasadami i ich przestrzeganiem.
Sprawdźcie koniecznie
A tu linki jeśli sądzicie, że ktoś inny chętnie wsparłby i skorzystał z mojej działalności, możecie mu je przesłać.
Patronite:
https://patronite.pl/register?patron_referral_id=bavmSGlNdfeWJiDS
Suppi:
https://suppi.pl/psychologiagierwideo
A tu miejsca gdzie jeszcze możesz mnie znaleźć:
- YouTube: Psychologia Gier Wideo
- TikTok: @psychologia.gier.wideo
- LinkedIn: Piotr Klimczyk
- ResearchGate: Profil Piotra Klimczyka
- Instagram: @psychologia_gier_wideo
Trwa ładowanie...