O wymuszonej bezduszności.

To trudny temat, który od dawna spędza mi sen z powiek. Mimo, że w sumie już to racjonalnie przepracowałam w głowie i wiem, że nie powinien. 

Każdy prowadzący jakikolwiek popularny fanpage to zna. Coraz więcej osób pisze do nas z prośbą o udostępnienie ich crowdfundingu. Zrzutka, pomagam i tak dalej - portale, na których ludzie są zmuszeni do zbierania pieniędzy, bo zawiodła ich służba zdrowia. Na walkę z rakiem, na rehabilitację żeby mógł znów chodzić, na operację serca. Gdy chodzi o dziecka - serduszka. Oczka, nóżki, rączki. Wzruszające historie, łamiące serce tytuły, zdjęcia. 

Często takie osoby piszą do mnie po kilka razy, zaczynają wiadomości od "Proszę nie ignoruj!". 

Ludzie zbierają też na odbudowanie swoich domostw po pożarach, na operację zwierząt domowych, dzikich, ratunek koni hodowlanych, utrzymanie tych uratowanych z ferm. Proszą też o przekazanie przedmiotów na coraz bardziej popularne bazarki charytatywne. O obietnicę narysowania obrazka za darmo dla osoby, która wygra.

A ja? Odmawiam. Nie mam wyjścia.

Wiecie, ile takich próśb dostaję tygodniowo? Od 0 do 10. Gdybym miała udostępniać i godzić się na wszystkie, to moja strona byłaby głównie udostępnieniami zbiórek, a ja jadłabym piach, rysując wyłącznie charytatywnie i opłacając wysyłki i druk gadżetów na "bazarki". Ostatnio głośno też zrobiło się o sprawie kobiety, która pod pretekstem bazarków zwyczajnie wyłudzała rzeczy, a następnie je sprzedawała. Od tego czasu my, rysownicy, jesteśmy jeszcze bardziej ostrożni i niechętni. Bo na produkcję gadżetów wykładamy z własnej kieszeni, lub robi to dla nas firma zewnętrzna. W pierwszym przypadku ponosimy koszt wytworzenia, który stanowi większość ceny produktu, w drugiej - w ogóle nie mamy produktów w rękach zanim powędrują do was. 

Niektórzy powiedzą - to udostępnij tylko jedną co jakiś czas. No tak, ale jak ją wybrać? Jak mam powiedzieć zdesperowanej matce umierającego dziecka, że ważniejsza dla mnie była odbudowa schroniska? Nie mam serca ani siły dokonywać takich wyborów i borykać się z ich konsekwencjami, zwłaszcza, że spowoduje to natychmiast napływ kolejnych osób. Już po przekazaniu rzeczy na kilka bazarków widzę taką tendencję. A ja przekazałam moje osobiste rzeczy, których więcej po prostu nie mam. Myślę nad systemowym rozwiązaniem od strony producenta gadżetów, ale to i tak na pewno nie zaspokoi wszystkich potrzeb. 

Z tego powodu angażuję się wyłącznie w akcje, które sama wybiorę. Realnie staram się umiejscawiać je w harmonogramie pracy, bo często po prostu nie mogę sobie na nie pozwolić. Uciszam też sumienie rysując obrazki zaangażowane społecznie, dotyczące np. dobrobytu wszystkich zwierząt. Jedną z opcji jest też ta wskazana w Patronite - za pewien próg można wybrać fundację, dla której zrobię obrazek. I ja wtedy kontaktuję się z nimi i pytam czego potrzebują. 

Ot, taki aspekt rysowniczej pracy, który pewnie nie przyszedłby wam do głowy jako realny problem. Jestem ciekawa waszych przemyśleń!

blog

Zobacz również

O tym, jak zacząć rysować.
Kalendarz - wszystkie ilustracje
Szkic słodzików

Komentarze (6)

Trwa ładowanie...