Mieliśmy nic. Poza wiarą, nadzieją, że się uda, że ryzyko jest warte podjęcia działania tu i teraz.. że trzeba służyć pasjami i talentami dla Boga, od tak po prostu, z miłości dla Kościoła. Że marzenia spełnia się konkretnym czynem, począwszy od koślawych, nieporadnych kroczków, które wiodą ku rozległej, przepastnej dolinie spełnienia jako człowiek, katolik, rodzic, małżonek i wreszcie twórca.