Dzień dobry, nazywam się Tomasz Majeran i w maju 2012 roku znalazłem w polskiej Wikipedii szokujące informacje o "oportunistycznym wszystkożercy", czyli borsuku europejskim. Nie wiedziałem, co z tym zrobić, więc założyłem fanpage prześmiewczo nawiązujący do słynnej książki Sigmunda Freuda, żeby podzielić się tym znaleziskiem z innymi. Intuicja i doświadczenie podpowiadały mi, że na borsuku się nie skończy i że Wikipedia to niewyczerpane źródło, no właśnie, cierpień i przyjemności. Lolkontentu, jednym słowem.
Nie myliłem się. Szybko okazało się, że moje podśmiechujki z radosnej twórczości wikipedystów znalazły szerokie grono odbiorców. Przez ponad 10 lat starałem się dokumentować raczej mniej chwalebne strony internetowej encyklopedii, punktować absurdy, czasami wskazywać manipulacje. Kilka razy udawało się też - przy pomocy samych cytatów! - komentować bieżące wydarzenia. W tym zbożnym dziele wspierali mnie swoimi wrzutkami - rzadkimi, ale zawsze najwyższej jakości - pisarze Klara Nowakowska i Piotr Czerski. Chcę im tutaj podziękować. Od wiosny 2023 roku stronę znowu prowadzę sam, więc śmiało można postawić się w roli "dziada bolońskiego" i kierować krytyczne uwagi, ale wyłącznie pod moim adresem.
Często w komentarzach pod postami na fanpage'u spotykałem się z sugestiami, że zamiast cytować nieporadności i przeinaczenia, powinienem sam zabrać się za edytowanie Wikipedii, bo "przecież każdy może to robić". Trudno o większe nieporozumienie. Fanpage "Wikipedia jako źródło cierpień (i wielu przyjemności)" nigdy nie miał być przyjemną listą do raportowania błędów. Chodziło raczej o notoryczne kwestionowanie autorytetu internetowej encyklopedii. Nie wiem, czy to się udało. Bilans jest raczej niekorzystny i chyba bardziej przyczyniałem się do jego obrony niż kwestionowania - zbyt często zdarzało się bowiem, że w wyniku publikacji na fejsie wikipedyści zmieniali treść haseł i usuwali lolkontent. Oni nazywali to "poprawianiem". Niech im będzie.
To było wczoraj.
Dzisiaj sytuacja wygląda tak, że w obliczu brutalnej wojny na Ukrainie najpierw zupełnie straciłem ochotę do prowadzenia strony z wesołą zawartością. Potem jednak pomyślałem, że może uda się przekuć te wszystkie legendarne zasięgi (niemal 14 tys. obserwujących) w coś konstruktywnego, a mianowicie w pomoc humanitarną dla Ukrainy. Przez dwa miesiące regularnie ekperymentowałem z linkami do aukcji charytatywnych, zrzutek. Próbowałem całego tego social-mediowego mambo-dżambo, robiłem testy A/B, raz umieszczałem linki w obszernych komentarzach, innym razem bezpośrednio w postach, kiedy indziej jeszcze wrzucałem memy. W efekcie po dwóch miesiącach wytężonych starań na apel odpowiedziało 20 osób, które wsparły Ukrainę na łączną kwotę 1005 złotych. I mam wrażenie, że to już był maks.
Nie mówię, że to mało. To więcej niż zero złotych. Ale z mojego punktu widzenia wygląda to tak, że znacznie bardziej pomógłbym Ukrainie, gdybym w tym czasie zatrudnił się w dyskoncie i potem po prostu zrobił przelew. Poza tym ciągłe bombardowanie publiczności prośbami o wsparcie w pewnym momencie jest askuteczne i raczej odstręcza od słusznej sprawy. I najważniejsze - ten model uniemożliwiał planowanie postów, co czyniło go makabrycznie czasochłonnym. Fanpage w dotychczasowym kształcie stracił dla mnie rację bytu.
Dlaczego Patronite?
Bo 1005 złotych to w przybliżeniu tyle, ile 20 osób uzbiera przez rok składając się miesięcznie po 6 złotych. Po odliczeniu podatków, prowizji itd. Stąd limit osób dla pierwszego progu - tysiak rocznie to nie jest jakiś wielki szał, ale przynajmniej zapewnia elementarne poczucie sensu. Bez tego ciężko cokolwiek robić.
Nie robię praktycznego rozróżnienia między progami celowo - dla jednej osoby 10 złotych miesięcznie to istotny wydatek, dla innej 50 będzie praktycznie niezauważalne. Dlatego wszyscy Patroni i Patronki mają prawo do takich samych imiennych podziękowań na fanpage'u. No i najważniejsze - CO NAJMNIEJ POŁOWA środków pozyskanych tutaj trafi na cel charytatywny. Dopóki trwa wojna w Ukrainie, będzie to cel bezpośrednio związany z pomocą humanitarną dla zaatakowanego państwa. Przelewy będą dokumentowane na stronach Patronite.
Tyle mogę bezpiecznie zadeklarować w mojej obecnej sytuacji finansowej. Drugą połowę zostawiam na pokrycie prowizji, podatków itd., być może na odpalenie strony WWW dokumentującej znaleziska w Wikipedii. Jeśli coś się w tej kwestii zmieni, Patroni zostaną poinformowani z wyprzedzeniem, aby mogli zadecydować, czy i w jakim zakresie chcą mnie dalej wspierać.