Podaruj znajomemu subskrypcję Autora Mundification w formie kuponu podarunkowego.
Zobacz jak działają kuponyKto raz wybrał się na kilkusetkilometrową pieszą wędrówkę, ten nigdy nie zapomni poczucia wolności, jakiego wtedy doświadczył!!! Mi wystarczył znacznie krótszy odcinek, by załapać bakcyla włóczęgostwa ;) Całe moje podróżnicze życie podróżowałem głównie tradycyjnie - samolotami, pociągami i autobusami. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że kiedyś nie tylko będę szedł kilkaset kilometrów na piechotę, ale że będzie mi to sprawiać niesamowitą frajdę!!!
Wszystko zmieniło się w czasie mojego backpackingu po Peru, gdy wybrałem się na samodzielnie zorganizowany kilkudniowy samotny trekking do Machu Picchu, przez położoną na wysokości 4629 m n.p.m. Przełęcz Salkantay!!! Jak ja się wtedy nakląłem :D Ale już dzień po zakończeniu mojej wędrówki wiedziałem, że to nie koniec! Przeciwnie, coś się zaczynało!!! Nie tylko odkryłem nowy wspaniały sposób podróżowania, ale też zakochałem się w Andach, ich historii i mieszkańcach.
Po powrocie do Europy próbowałem łączyć stary i nowy sposób podróżowania. Bezskutecznie!!! Nogi nie przestawały mnie swędzieć ;) Więc zacząłem chodzić po Europie. Ale nie po górach - europejskie góry są nudne. Za to historia naszego kontynentu jest tak fascynująca, że w którą stronę by się nie skierować wszędzie natkniemy się na coś interesującego. A gdzie znajdziemy więcej historii niż we Włoszech! Wędrówka w poprzek Włoch przez Abruzję i Lacjum od Adriatyku do Morza Tyrreńskiego lub wśród winnic Sycylii z północy na południe wyspy to czysta magia.
Moje włoskie wędrówki uświadomiły mi, że kilkaset kilometrów to już jednak za mało. Postanowiłem wybrać się do Santiago de Compostela. 1000 kilometrów najsłynniejszym pielgrzymkowym szlakiem w Europie utwierdziło mnie w przekonaniu, że moje przyszłe ścieżki nie wiodą typowymi górskimi szalkami. Fascynują mnie trakty historyczne. Ale nie koniecznie w towarzystwie innych wędrowców. Moje camino wiodło starożytną drogą Via de la Plata. Nie tylko wybrałem jedną z mniej popularnych tras do Santiago, ale też zdecydowałem się na wędrówkę w sierpniu - w szczycie hiszpańskiego lata, gdy mało kto przemierza pustkowia Andaluzji i Estremadury!!! Może i było gorąco jak w piekle, ale za to pusto. To było wspaniałe przeżycie - tylko droga, historia i ja!
Wędrując szlakami Europy cały czas rozmyślałem nad kolejnymi przygodami. Analizowałem istniejące trasy w poszukiwaniu takich, które spełniały by wszystkie moje oczekiwania: z bogatym tłem historycznym, ciekawymi krajobrazami i w niezbyt nowoczesnych krajach, ale jednak z wystarczającym poziomem infrastruktury by od czasu do czasu skorzystać z dobrodziejstw cywilizacji ;) Rozważałem Turcję, Maroko, Iran i Indie. W każdym z tych krajów coś mi jednak nie pasowało.
I wtedy spojrzałem na kontynent, który nie kojarzy się zbytnio z pieszymi szlakami długodystansowymi. Moją uwagę przykuła Ameryka Południowa!!! Wystarczyło jedno popołudnie przeszukiwania internetu, by wiedzieć, że to jest to!!! W Ameryce Południowej jest wszystko: fascynująca historia cywilizacji prekolumbijskich, niesamowite przygody konkwistadorów i malownicze, choć okrutne, czasy kolonialne. Są niesamowite Andy - najdłuższy łańcuch górski na świecie, idealne tło do trekkingu życia. A zatrzymane w czasie i ukryte wśród andyjskich szczytów wioski i miasteczka, zapewnią odpowiednią logistykę w casie marszu.
Okazało się nawet, że przez Andy jednak wiedzie jakiś historyczny szlak pieszy!!! I to nie jeden szlak, a cała sieć szlaków. Qhapaq Ñan - monumentalna, licząca 40 000 kilometrów, sieć starożytnych inkaskich dróg. Setki lat, które minęły od hiszpańskiego podboju sprawiły, że inkaskie drogi w dużej mierze uległy zniszczeniu i popadły w zapomnienie, ale wędrując ich pozostałościami nadal czuć ducha Imperium Inków unoszącego się nad andyjskimi przełęczami i dolinami! Czegóż chcieć więcej!!!
Szlak Qhapaq Ñan zaczyna się w Kolumbii, następnie wiedzie przez Ekwador, Peru, Boliwię i Argentynę, by zakończyć się w Chile. Ja postanowiłem nieco zmodyfikować moją trasę. Skoro i tak w grę wchodzą tysiące kilometrów marszu przez większą część Ameryki Południowej, dlaczego nie przejść całej? Chcę zacząć na przylądku Punta Gallinas w Kolumbii - najbardziej na północ wysuniętym punkcie kontynentalnej Ameryki Południowej, a skończyć na przylądku Punta Froward w Chile - najdalszym punkcie na południu! Bagatela - minimum 11 000 kilometrów! Półtora-dwa lata wędrówki!!!
Logistyka takiego przedsięwzięcia to wyzwanie samo w sobie. Zwłaszcza na dalekim południu kontynentu. Bez porządnego sprzętu biwakowego się nie obędzie. Głównie planuję nocować pod namiotem, a co trzy-cztery dni zatrzymać się w jakimś pensjonacie czy motelu, by zregenerować się w normalnym łóżku, wziąć ciepły prysznic, zrobić pranie i naładować sprzęt elektroniczny. Wyżywienie to też będzie mieszanka jedzenia w przydrożnych knajpkach i samodzielnego gotowania na szlaku. Zróżnicowanie form noclegów i posiłków nie tylko pozwoli obniżyć koszty całej wyprawy, ale przede wszystkim zapobiegnie wypaleniu na skutek rutyny i monotonii na szlaku.
Oprócz zabezpieczenia dodatkowego finansowania, praktycznie jestem gotowy! Prawie cały niezbędny ekwipunek już posiadam. Jedynie moja garderoba wymaga pewnego uzupełnienia po stratach jakie poniosła w trakcie Camino ;)
Tak właściwie, to jeśli chciałbym wystartować jeszcze w tym roku, to wręcz powinienem się spieszyć! Chcąc wbić się w najlepszy czas na wędrówkę po Andach, powiniennem wyruszyć najpóźniej w połowie kwietnia. Dłuższa zwłoka zaowocuje porą deszczową w środkowych Andach i zimą w Patagonii!
Oczywistym jest, że nie wyruszam w trasę z pustym portfelem ;) Ale niestety, przy tak monumentalnym przedsięwzięciu i niemal pewnych nieprzewidzianych wydatkach, muszę Was prosić o wsparcie. Tak, tak! Wiem, jeśli chcę realizować te swoje zwariowane fanaberie, to powinienem sam sobie na nie zarobić. Wszystko racja ;) Ale skoro doczytaliście aż do tego miejsca, to całkiem możliwe, że tak nie myślicie i rozważacie dołączenie do grona moich Patronów.
Co dostaniecie w zamian?
Całą moją wyprawę będę relacjonował na Instagramie w formie codziennych stories (o ile będzie zasięg ;) ). Nauczyłem się już nie przynudzać ;) Obiecuję żadnych łańcuszków, gadającej bez końca mojej głowy (właściwie to gadania nie będzie wcale, tylko napisy ;) ), żadnych pseudofilozofii jak to podróż zmienia życie i nudnych wykładów z historii!!! Tylko czysta przygoda. Filmy i zdjęcia z wędrówki: zagubione w Andach wioski i miasteczka, zapomniane inkaskie ruiny, niezdobyte szczyty i groźne przełęcze. A to wszystko okraszone sporą dawką mojego cyniczno-sarkastycznego poczucia humoru ;)
No i oczywiście dostaniecie wszystkie bonusy wynikające z progu wsparcia, który wybierzecie!!!
Chcielibyśmy Cię poinformować o ryzykach, związanych z Twoim zaangażowaniem finansowym. Przekazując środki na realizację pasji Twojego ulubionego Twórcy prosimy, abyś wziął/wzięła pod uwagę kilka kwestii.