Avatar użytkownika

Mateusz Nocek

Opcja wsparcia finansowego jest niedostępna!

O autorze

Mateusz Nocek, tak się nazywam. Jestem muzykiem i pisarzem. Muzyka to mój excalibur, a pisarstwo jest moją pridwen. To moje święte narzędzia, które od lat przy sobie noszę, dzięki którym, gdy w codzienności tej upadam, zawsze się podnoszę.

     Dlaczego ktoś miałby mnie wspierać? Już kiedyś brałem udział w podobnej zbiórce, gdzie wydawać by się mogło ci, od których miałem nadzieję dostać "motywującego kopa", zniechęcali mnie twierdząc, że to 'żebractwo'. "Zarób sobie, nie będziesz się musiał prosić" - mówili. Na szczęście zmieniłem otoczenie i ludzi, na takich, którzy wznoszą, a nie takich, którzy nie mają odwagi żyć.
     Wówczas Dobrzy Ludzie z całego kraju dokładali swoje cegiełki, abym mógł wydać 2 książki, w jednym roku. A później? Tak, ZAROBIŁEM SE, i wydałem 3 książki własnym sumptem. Następnie pod swoje skrzydła wzięły mnie wydawnictwa, i tak obecnie jestem po 9 książkach. Wszystko pędzi, a wraz z pędzącym pociągiem zmian, nasz do tego stosunek zmienia się.
     Dlatego postanowiłem postawić na NIEZALEŻNOŚĆ, i tym samym WSPÓŁPRACĘ z WAMI, z LUDŹMI, bo zapomniałem, jaka to frajda i przyjemność, gdy nie dość, że widzisz, czujesz i wiesz, że ktoś popiera i docenia to, co robisz, (a głównie dzięki temu wzrastasz) to jeszcze jeśli chce, może w tym uczestniczyć i współtworzyć dane dzieło. Zamierzam w tym roku wydać "5" książek. Przystał mi na to Pan Bóg, i rzekł, że mi obiecuje tych planów nie skreślać. Zamierzam również tak, jak pisarstwem, zająć się muzyką, bo zamiast się z nią namiętnie kochać, non stop się kłócimy.
     Czasem mam wrażenie, że zbyt wiele sobie na głowę wziąłem, ale dam radę. To jest ten czas! Skąd to wiem? Bo to czuję, jeśli Cię to zaintrygowało poniżej wszystko wyjaśniam. Kimkolwiek jesteś, DZIĘKUJĘ, w imieniu mojej pracy, zaangażowania, odwagi i talentu.



Jeśli poświęcisz na całość 5-10 min swojego cennego czasu, to z pewnością dowiesz się, czy jestem wart choćby złotówki, czy nie. Twój wybór. Zawsze to powinien być nasz suwerenny wybór, prosto z bijącego pięknem serca.


   Urodziłem się w Podkarpackim Trójmieście. W przedsionku Beskidu Niskiego. Schyłkiem lata, początkiem jesieni, gdzie zodiakalna Panna odebrała poród, by mnie ochrzcić żywiołem ziemi. Staram się być miłośnikiem życia, chłonąc je, pracować nad sobą, tworzyć i uczyć się, tak, by to wszystko przypominało mi o schowanych po kieszeniach synonimach człowieczeństwa. Piszę o życiu, miłości i śmierci. O wnętrzu człowieka, jego radościach i bolączkach, bziku, słabościach i pokusach. O kobietach, pożądaniu, Bogu i tym drugim. O sobie samym.



     Od najmłodszych lat podszyty dźwiękiem. Najpierw była muzyka i to z nią przebywałem, jak z opiekunką, której nigdy nie miałem. A gdy zacząłem dorastać, w tej opiekunce zobaczyłem kochankę. Gdy odchodziła, płakałem, bo myślałem, że na zawsze. Ale zawsze wracała i za każdym razem w innej kobiecej postaci. Ten sam rytm bicia serca, ale co rusz inna intensywność, ze zmienną nutką pożądania. Innym razem, to ja jej wykrzykiwałem: "mam dość, idź stąd i nie wracaj więcej!". Też wracała. I tak jest do dziś, aż z mego serca zrobiła sobie dom. Później nastało wielkie pisarstwo. I tak żyjemy w tym romantycznym biseksualnym trójkącie, we mnie te dwie muzy, Erato i Aojde.
 



     Jestem samoukiem, ale nigdy nie uznałem, że to moje hobby, tak jak wmawiali mi to inni. Byłem i jestem zdania, że to moja miłość i życie. Od lat kształcę swój warsztat w tych dwóch jakże pięknych kierunkach, pod łaskawym okiem życia i jego wysłanników w postaci ludzi, którzy swoją mądrością starali się mi pomóc, abym na egzaminie, który to los, co jakiś czas nam robi, popełnił jak najmniej błędów. Jednak młody człowiek, nie mający mentalnego wsparcia, żadnej pomocy w postaci silnego ramienia mówiącego: "dasz radę", ma tylko swoją wiarę i chęci, i miłość do robienia tego, co kocha. I z tymi narzędziami idzie w życie za wewnętrznym głosem pragnienia doświadczenia, tych dla niego nowych ścieżek.

W tym miejscu powinna być zewnętrzna treść

Aby zobaczyć treść musisz zmienić ustawienia polityki prywatności


    

 

Wiem, że odejdę z tego świata jako muzyk i pisarz, czy jako jeszcze ktoś? Wziętym aktorem już nie będę, pewnie przygody z filmem byłyby fajne, to jednak sam wiem, że związanie się z aktorstwem, nie współgra całkowicie z moją osobowością.
     Gdy miałem lat 16, myślałem już poważnie o studiach aktorskich. Słuchałem jednak ludzi, których nie powinienem. "Nie dostaniesz się". "Gdzie Ty, tam...?". "Daj sobie spokój". Słyszałem to na każdym kroku, podejmując temat. Na forach internetowych czytałem: "na 100 osób są 3 miejsca". Wtedy poczułem smutek i rezygnację. Dziś pewny siebie poszedłbym na te studia ze słowami w sercu: ja będę tworzył tę trójkę. Poruszę ten wątek w kolejnej powieści, rozbudowując go. 


     Przez lata, żyłem tak, aby nie popełnić błędu. Błąd jest ludzki. Jestem w fazie wieku Chrystusowego i też uważam, że wszystko jest zapisane i czujesz, że to jest ten czas, na który czekałeś, by poruszyć to, zrobić tamto, ukazać się w taki czy inny sposób. Dziś otwieram się na błąd, żeby choćby tkwił mi nieraz, jak kamyczek w bucie, dojść do wyznaczonych sobie celów, by jak najwięcej dla tej sztuki stworzyć. 
     Ktoś mógłby zapytać, (choć jeszcze nigdy nie otrzymałem takiego pytania): "dlaczego tak się uzewnętrzniasz? To wszystko nie jest, aż za bardzo szczere?".
     To nie manipulacja, to autentyczność, bo w dążeniu do wyznaczonego wewnętrznego celu, nie możesz udawać, bo w końcu ktoś ciągnie ci maskę. Nie można cały czas być w roli, a wręcz napisałbym, trzeba nieustannie dążyć do bycia sobą.


     Niemniej zrozumienie kim się jest i w pełni pojęcie świadomości, do czego się zostało powołanym to klucz, który otwiera jedne drzwi, a za progiem pasje, które patrzą na ciebie. Skąd wiedzieć, że to na moim przykładzie, muzyka i pisarstwo? A nie np. aktorstwo? Podróże czy malarstwo?
     Bo gdy gram i śpiewam, czuję się błogo. Czuję, jak przepływają przeze mnie wszystkie piękne emocje, jak pomyślę, że stworzyłem i zagrałem cudną melodię na pianinie, (gdzie jeszcze 4 lata temu mogłem o tym pomarzyć, zresztą, jak całe życie) a następnie powstał utwór, którego słuchając ktoś ma ciarki, to czuję jakbym zbawiał świat.
     Gdy piszę i jestem po kilku rozdziałach, spoglądając wstecz na połowę książki, którą wydobyłem z wnętrza, czuję ogromną radość i mam gęsią skórkę z poczuciem zbawiania świata. Wiem już, że swojego na pewno. Chodzi o to, abyś Ty to samo poczuł, sięgając po moją twórczość.

W tym miejscu powinna być zewnętrzna treść

Aby zobaczyć treść musisz zmienić ustawienia polityki prywatności