Czołem! Chcemy Was poinformować, że wraz z drukiem nowej książki z suttami (1 części Majjhima Nikāyi) chcemy także dodrukować tysiąc egzemplarzy „Dobre pytania, dobre odpowiedzi” oraz tysiąc „Z każdym oddechem”. Ponieważ dostaliśmy ostatnio hojną darowiznę na cele statutowe, więc wydamy wszystko właśnie na dodruki książek, których od jakiegoś czasu brakuje. Informujemy Was jedynie o tej dobrej nowinie :)
Pamiętajcie, że książki są za darmo i zostaną darmowe, póki Fundacja istnieje. Ktoś może spytać: dlaczego są darmowe i jak to możliwe? Darmowe są dlatego, że staramy się nie sprzedawać Dhammy, która jest bezcenna. Książki są w formie cyfrowej, za darmo do ściągnięcia oraz na papierze, wysyłane bez opłat do chętnych. Po pierwsze, nie chcemy krytykować innych wydawnictw, fundacji, które zarabiają na wydawaniu książek, wspieramy niektóre, na pewno też życzymy im wszystkiego co najlepsze. Ale też nie jest niczym dziwnym, że istnieją NGO, które wydają książki za darmo, w ramach daru Dhammy. Żeby nie szukać daleko, polecam przyjrzeć się działalności The Corporate Body of The Buddha Educational Foundation (http://www.budaedu.org/) z Tajwanu, która swego czasy wysłała kontener (sic!) wydrukowanych książek z polską wersją Dhammapady w przekładzie Beckera, wszystko za darmo. W pewnym momencie Fundacja Theravada odziedziczyła pozostałości tego pięknego daru w postaci kilkuset już tylko książek (nie mamy ich już na stanie). Takie rzeczy dzieją się nie tylko w Tajwanie ale też w innych państwach jak Malezja ale też Tajlandia, Sri Lanka czy Birma. Fundowanie druku książek przez buddystów nie jest niczym nowym ani dziwnym. Ponoć było tak już w starożytnych czasach. Nie jest więc tak, że ten, kto dostanie książkę za darmo nie będzie jej szanował. Każdy może kupić książkę i też nie będzie jej szanował, więc to nie kwestia ile kto wyda na książkę, ale co w niej jest. Jeśli ktoś przeczyta to, co w środku i uzna, że to coś dobrego, będzie szanował tę książkę, a jeśli nie, nie będzie. Książki mogą być za darmo, dobro można dawać bezinteresownie, więc będziecie się musieli przyzwyczaić do tego nowego modelu ekonomicznego z nami (przypomina się historia, którą opowiada Ajahn Brahm, o pewnej Polce która przez telefon pytała się usilnie ile kosztują jego mowy Dhammy!).
Pytanie: kto to finansuje? Odpowiedź: Wy. To znaczy, nie mamy żadnych poważnych grantów (oprócz ostatnio z Khyentse, na tłumaczenia i druk książek z suttami), więc jesteśmy w 100% zależni od Was. Ale nigdy nie żebraliśmy o pieniądze, teraz też tak nie robimy. Nie chcemy Waszych pieniędzy (czy kiedykolwiek jakakolwiek fundacja tak powiedziała?). To nie jest handel wymienny. Dostajecie książki - użyjcie ich do wyzwolenia siebie, tyle, nie jesteście nam nic winni. Jeśli faktycznie nie macie środków, to właśnie dla takich osób są te książki. Szybka historia z prac Fundacji. Napisała raz do Fundacji starsza pani, nie będę wymieniał danych, która w bardzo smutnych słowach pisała o tym, że nie ma pieniędzy, jedyne wolne środki, które ma to 5 PLN, które przesłała na konto. Pytała czy mogłaby dostać jakąkolwiek książkę. Wysłaliśmy jej natychmiast wszystkie nasze pozycje, nawet osobiste zaskórniaki książkowe Prezesa, tak nas chwyciło za serce. Więc przenigdy nie sprzeniewierzymy tych pięciu złotych! Każda złotówka się dla nas liczy, każda jest wydawana tylko na najpotrzebniejsze sprawy i wydatki. Póki co, mamy osoby, które nam wierzą, i wierzą w misję jaką staramy się na ziemiach polskich stworzyć, mianowicie, przekazać dobrą Dhammę ludziom tu żyjącym. Tyle. Tylko to się liczy. Oby z setek, a nawet tysięcy książek, choć jedna pomogła potrzebującej istocie. Być może dzięki temu będzie mniej cierpienia na tym świecie. Być może słowa spowodują, że ktoś zacznie dobrze praktykować i z uspokojeniem umysłu osiągnie to, co należy osiągnąć - to ideał. Pamiętajcie, że wszystko co robimy, robimy dla Was. Gdyby chodziło tylko o nas, nasze prywatne szczęście i dobrostan, na pewno inaczej wszystko by się potoczyło...
Szybka historia Fundacji: Dawno temu, bo zdaje się w 2012 roku dwóch Fundatorów spotkało się na odosobnieniu medytacyjnym. Jeden był romantykiem-idealistą, pełnym projektów i pomysłów, drugi był realistą, otwartym na pomysły, które umiejętnie sprowadzał na ziemię. Zdecydowali się coś stworzyć, jakąś reprezentację dla theravādy w Polsce, by wreszcie coś ruszyło, by móc dzielić się wczesnymi naukami Przebudzonego, dawać ludziom ukojenie naukami Dhammy. Zdecydowali się zbudować fundację, która była najlepszą reprezentacją względem ich wymagań. W 2013 zaczęła się batalia z potworem biurokracji. Dwaj śmiałkowie ponieśli klęskę dwa razy, dopiero za trzecim razem udało im się poprawnie zarejestrować Fundację. Potwór był pokonany, tak sądzili. Nasi bohaterowie zaczęli pracę, czasem żmudną i wymagającą. Sami wspierali finansowo Fundację, sami pracowali za darmo na jej rzecz, nie oczekując nigdy niczego w zamian, wierząc, że poprawiają sobie tym puññę (zasługi) i kamma-vipāke (owoc kammy). W 2014 roku wydali 4 tytuły, książki były darmowe, wszyscy wokół pukali się w czoło, ale dwóch kompanów szło w zaparte. Z roku na rok było nieco lepiej, choć książek wydawali już mniej. W 2016 idealista-romantyk zdecydował się założyć po raz drugi mnisie szaty. Przestrzegał najsurowszej Vinayi, trenowany na buddyjskiego prawnika (w kwestiach prawa vinayicznego) i wytrzymał rok. W tym samym czasie, nasz drugi bohater, pozostał jako gospodarz, utrzymując rodzinę, dzieci. Romantyk musiał nieco odreagować jeszcze, wróciwszy do stanu świeckiego, podróżował po świecie, robiąc filmy dokumentalne (Kambodża, Australia, etc) by wreszcie wrócić do Polski i zająć się tym co należy.
W żadnym momencie historii o Fundacji nie było i nie będzie personalnych korzyści dla zmieniających się dwóch prezesów-założycieli. Gdyby to zależało od obecnego prezesa (idealisty-romantyka), zaszyłby się w lasach i uprawiał swoje warzywa, czytając i medytując w wolnej chwili. Fundacja Theravada jest po prawdzie bardzo biedna, niczego nie posiada oprócz książek i stron internetowych. Grupy medytacyjne w miastach Polski są oddzielnymi, samodzielnymi jednostkami, są pod egidą Fundacji, ale oprócz wysyłki książek centrala nic innego nie imputuje ani nie chce. Te poszczególne miasta same ledwo się utrzymują, wynajmując miejsca do cotygodniowych medytacji, ale centrala też jest gotowa ich wspomóc, co ciągle im przypomina, także teraz. Na szczęście osoby odpowiedzialne za grupy lokalne mają podobne podejście: robić pomału, skromnie, czyniąc tylko dobro, bez oczekiwania niczego w zamian. Robimy swoje, mamy swoje ideały, zapisane we wczesnych tekstach kanonu pāḷijskiego. W dalekich planach jest stworzenie klasztoru dla mnichów (bhikkhów). Ale zanim do tego dojdzie, struktura planów przypomina piramidę, gdzie klasztor jest czubkiem piramidy, uwieńczeniem prac u podstaw. Wcześniej powinny być przynajmniej dwa albo i więcej ośrodków medytacyjnych theravādyjskich. A jeszcze wcześniej, powinny powstać ośrodki miejskie, księgarnio-kawiarnie z salą medytacyjną, w większych miastach Polski, w których prowadzone byłyby siedzenia, ale wyciszona sala medytacyjna byłaby dostępna przez cały czas, tak by każdy w każdej chwili mógł przyjść, by w ciszy i bez przeszkód, w przyjaznym środowisku usiąść do praktyki. A jeszcze wcześniej powinny być grupy medytacyjne, mnóstwo dobrych książek, filmów i artykułów o Dhammie, dostępnych bez przeszkód, za darmo. Według tego planu jesteśmy dopiero na początku budowy tej piramidy, a podstawa jest bardzo duża, więc może wydawać się, że idzie bardzo powoli. Jest to praca u podstaw, pozytywizm można rzec, romantyzm jeszcze tli się w sercu, ale życie pokazuje, że nic co nagle i szybko nie przetrwa długo. A my chcemy by ta piramida trochę postała.
Możecie też spytać o ekologię. Jak to fundacja wydaje książki na papierze, przyczyniając się do niszczenia lasów? Tak, zdajemy sobie z tego sprawę, promujemy wersje cyfrowe, ale też z doświadczenia wiemy, że ludzie wolą czytać na papierze. Na szczęście nasza drukarnia używa technologii ekologicznych, więc nadal jest to papier, ale nie jest aż tak zły. Oczywiście najlepiej jakby wszyscy czytali tylko cyfrowo. Musimy jednak liczyć się z osobami, które czytają tylko na papierze, a jest ich dużo. Wiemy, że zasoby światowe się kończą, że trzeba oszczędzać, właśnie dlatego z drukiem książek z suttami, dodatkowy dodruk i przede wszystkim transport oszczędzą nieco paliwa. Przy okazji - mieliśmy nie ogłaszać zwiększenia nakładu o dwa tytuły z dodrukiem, nie chcemy się tym chwalić, ale pewne uwarunkowania spowodowały, że musieliśmy wyjaśnić pewne oczywiste oczywistości, przynajmniej dla nas oczywiste. Mamy nadzieję, że teraz wszystko jest jasne, jak działa Fundacja, jakie intencje mają kierujący nią, oraz jakie są plany związane z rozwojem theravādy w Polsce.
Reasumując: nie chcemy od Was niczego, oprócz tego byście czytali nasze darmowe książki i praktykowali, korzystali z tego dobrodziejstwa, że macie tę możliwość, bycia człowiekiem, w tak dobrych czasach, że Dhamma sama jest Wam dawana. Jedyne co powinniście zrobić to zrozumieć Naukę Błogosławionego i wykorzystać ją w swoim wyzwoleniu się z cierpienia - czego Wam życzymy!
Trwa ładowanie...