Mało jest równie ważnych umiejętności ogrodniczych jak zbiór własnych nasion. Tymczasem, umiejętność ta powoli zanika, gdyż wielu woli kupić nasiona niż je zbierać samemu. W konsekwencji nie tylko wspieramy korporacje, które starają się ograniczyć wolny obrót tym, co stworzyła natura, ale również przyczyniamy się do utraty bioróżnorodności poprzez zanik odmian lokalnych. Poznajmy więc podstawy zbierania własnych nasion i postarajmy się wykorzystać tą wiedzę jak najszybciej.
Choć piszę „jak najszybciej”, to odradzam pośpiech. Najpierw powinniśmy zastanowić się, jakich roślin nasiona są dla nas na tyle wartościowe, aby je zbierać i po co będziemy to robić. Inaczej bowiem będziemy zbierać nasiona konkretnej rzadkiej odmiany ogórka w naszym ogrodzie, a zupełnie inaczej nasiona polnych ziół aby przy ich użyciu wysiać sobie kwietną łąkę. Te drugie po prostu zbieramy, gdy je znajdziemy w okolicy, w stanie dojrzałym, i albo od razu wysiewamy, albo suszymy aby przechować do dnia użycia – proste (choć są wyjątki, o których poniżej). Dużo bardziej skomplikowane jest zbieranie nasion z rzadkich odmian naszych warzyw, i tym się teraz zajmiemy.
Gorąco zachęcam do tego, aby proces zbioru nasion zacząć …. zimą, poprzedzająca sezon, kiedy nasiona będziemy chcieli zbierać. Gdy już zaplanujemy sobie jakie chcemy zbierać nasiona, przysiądźmy fałdów i dowiedzmy się podstawowych informacji, takich jak:
- po jakim czasie od siewu nasiona rośliny są gotowe do zbioru (owoce dojrzałe)
- jakiego rodzaju nasiona ma dana roślina i jak wyglądają
- jak poznać, że nasiona są gotowe do zbioru
- jak je zbierać, jakim zabiegom poddawać, jak przechowywać
- jak sprawić, aby wykiełkowały
Dużo tej wiedzy, prawda? Tak naprawdę, to nie jest to zbyt trudne, bo w przypadku wielu roślin procesy są podobne. Ale, aby sobie życie uprościć – nie róbmy kolekcji (chyba, że akurat mamy takie hobby). Zbierajmy nasiona tych roślin, które lubimy jeść i uprawiać. Po co nam na przykład nasiona wężymordu, skoro go ani nie siejemy, ani nie używamy w kuchni? Tym sposobem, nie spędzimy życia na studiowaniu specyfiki setek gatunków (chyba, że akurat mamy takie hobby).
O ile nie masz zaplecza, ani wsparcia innych ogrodników i dopiero zaczynasz, doskonałym pomysłem jest zachowanie nasion z warzyw i owoców kupionych u lokalnego rolnika, a dokładnie z tych, które Ci smakowały i masz chęć je uprawiać. Upewnij się jednak czy nie jest to odmiana krzyżówkowa (wrócimy do tego jeszcze), i zachowuj nasiona odmian ustalonych, czyli takich, które z pokolenia na pokolenie przenoszą cechy rodziców (często nazywane są one starymi odmianami, ale ta nazwa bywa myląca).
We własnym ogrodzie masz wolną wolę – zbierasz nasiona wedle własnego uznania, ale pozwól, że coś Ci poradzę. Bez sensu jest zbierać nasiona dokładnie wszystkiego, szczególnie w sytuacji, gdy Twoje „moce przerobowe” są ograniczone, a doba ma tylko 24 godziny. W pierwszej kolejności zbieraj nasiona roślin unikalnych i rzadkich, których łatwo się nie kupi, albo wręcz nie ma żadnych szans aby je nabyć. Czy takie istnieją? Oczywiście! Są to rośliny, które są odmianą lokalną, którą sam wyhodowałeś w swoim ogrodzie.
Widzisz, gdy zbierasz nasiona z własnych roślin, i czynisz to świadomie, selekcjonując zbiór wedle jakiejś cechy, z każdym następnym pokoleniem uzyskujesz rośliny odrobinę lepiej przystosowane do Twoich lokalnych warunków, a cecha pod względem której selekcjonujesz, uwydatnia się. W efekcie, uzyskujesz nasiona takie, jakich nigdzie nie kupisz za żadne pieniądze – znające Twoją glebę, pogodę i Twój styl uprawy. Zbioru takich nasion szkoda zaniedbać.
Skoro już przy tym jesteśmy – pod względem jakich cech warto selekcjonować rośliny? No cóż, znowu wszystko zależy od Ciebie. Nasiona komercyjne selekcjonuje się zwykle pod kątem wysokich plonów, jednoczesnego plonowania i trwałości w transporcie i sprzedaży. Ty możesz zmienić te kryteria i pobierać nasiona z roślin / owoców najsmaczniejszych, najwcześniej dojrzewających, największych, unikalnych (innych od wszystkich). Decyzja należy do Ciebie.
Bardzo ważną sprawą, o jakiej musisz wiedzieć i zrozumieć, jest krzyżowanie się odmian. Dwie kwestie są tu kluczowe. Pierwsza, to zbiór nasion z roślin będących krzyżówkami, druga to utrzymanie czystości odmian.
W handlu bardzo często dostępne są nasiona oznaczone symbolem F1. Symbol ten oznacza, że nasiona są pierwszym pokoleniem pochodzącym od dwóch różnych rodziców. Każdy z nich wnosi do tego związku jakieś korzystne cechy – jeden może zwiększać plony, drugi dawać odporność na choroby. I świetnie, ale gdy rośliny z takich nasion wydadzą własne nasiona, nie warto ich zbierać. Pomijając kwestie „praw autorskich” (niektóre odmiany są prawem chronione i jak zbierzesz nasiona to może dosięgnąć Cię surowa ręka sprawiedliwości korporacyjnej), to następne pokolenie jakie z tych nasion wychowasz, może nie powtórzyć cech poprzedniego i uzyskasz rośliny „od Sasa do Lasa”. Krótko podsumowując – nie zbieraj nasion z odmian F1.
Druga kwestia, to krzyżowanie się roślin w Twoim ogrodzie. Są rośliny, które bardzo łatwo krzyżują się w obrębie odmian. O ile czasami jest to pożądane (gdy jesteśmy doświadczonymi hodowcami i pracujemy nad uzyskaniem nowych wartościowych odmian), o tyle może być naszą zmorą, a nawet może być groźne dla zdrowia i życia, gdy jesteśmy zwykłymi ogrodnikami, którzy pragną tylko dobrych plonów i zdrowej żywności z własnego ogrodu. Wyobraźcie sobie Państwo, że uprawiacie kilka odmian cukinii i z najładniejszych zbieracie nasiona. Sadzicie je w następnym roku i uzyskujecie ładne owoce. Zabieracie je do kuchni i gotujecie leczo. Wasza potrawa wydaje Wam się ekstremalnie gorzka, ale to przecież zdrowa cukinia z Waszego ogrodu, żal wyrzucić … słodzicie więc mocno i zjadacie do końca. Po kilku godzinach lądujecie w szpitalu, a w ekstremalnej sytuacji pukacie do bram niebios … To nie są żadne wymysły, takie przypadki mają miejsce co kilka lat, a winę za to ponosi … (poza nieudolnym ogrodnikiem i łakomym konsumentem) … kukurbitacyna. Ten związek chemiczny został praktycznie wyeliminowany z uprawnych odmian cukinii, ale na nasze nieszczęście objawia się czasami w owocach pochodzących z nasion, których rodzice byli różnych odmian i skrzyżowali się ze sobą. Zwróćcie na to uwagę i zapamiętajcie – aby taki efekt wystąpił, dwie odmiany musza się skrzyżować, owoc dojrzeć i wydać nasiona. My musimy te nasiona zebrać i wysiać w następnym roku. Dopiero wtedy efekt krzyżówki się ujawni. Nie widać go w tym sezonie w którym odmiany się skrzyżowały. Dlatego też, gdy dostajemy lub kupujemy nasiona, niosą one ze sobą informację zeszłoroczną. Siejąc je, ufamy, że zostały wyhodowane i zebrane prawidłowo, ale czasami tak nie jest. Dlatego też … próbujmy cukinie zanim wrzucimy je do garnka i nie jedzmy gorzkich cukinii ….
To oczywiście przykład ekstremalny, ale pouczający. Zdecydowanie częściej zależy nam po prostu na tym, aby co roku mieć plony o jednakowych cechach i dlatego powinniśmy zapobiegać niekontrolowanemu krzyżowaniu się odmian.
Najprostszą metodą byłaby uprawa tylko jednej odmiany, ale niestety, nie mamy wpływu na to, jakie odmiany uprawiają nasi sąsiedzi. A dla niektórych roślin dystans nie stanowi problemu, gdyż ich pyłek przenoszą owady zapylające, w tym pszczoły. A promień lotu pszczoły od ula wynosić może nawet kilka kilometrów ….
Na szczęście, pszczoły działają „inaczej”, czyli nie przenoszą pyłku na aż tak wielkie odległości. Przyjmuje się, że dla najbardziej narażonych na krzyżowanie roślin, a należą do nich dyniowate i kapustne, dystans pomiędzy odmianą z której chcemy zbierać nasiona, a innymi, w zależności od warunków terenowych i odmian, powinien wynosić od 250 do 800 metrów. Ale to i tak bardzo dużo dla na przykład ogródków działkowych. W takiej sytuacji pozostaje nam zabezpieczenie kwiatów żeńskich przed dostępem owadów zapylających i ich ręczne zapylanie. Kwiaty żeńskie zwykle zabezpieczamy papierowymi torebkami, a zapylamy albo pędzelkiem, przenosząc pyłek z pręcika kwiatu męskiego na znamię słupka kwiatu żeńskiego, albo w przypadku większych kwiatów (jak kwiaty dyń), urywając kwiat męski i dotykając jego pręcikami do znamienia słupka kwiatu żeńskiego. Natychmiast po zapyleniu kwiat żeński znowu zabezpieczamy.
Musimy pamiętać, że łatwo krzyżują się między sobą odmiany, a trudniej gatunki. O ile ogórki krzyżują się pomiędzy sobą łatwo, bo niemal wszystkie uprawiane należą do tego samego gatunku, Cucumis sativus, o tyle w przypadku dyń sprawa wygląda inaczej. Mamy cztery główne gatunki dyń uprawiane w naszych ogrodach, a w ramach każdego gatunku wiele odmian. Gatunki się ze sobą nie krzyżują, ale odmiany robią to bardzo łatwo. Jeżeli więc mamy ogród w głuszy i nikt w pobliżu nie uprawia dyń, możemy z powodzeniem posadzić po jednej odmianie z każdego gatunku i zbierać nasiona bez obawy powstania krzyżówek. Jeżeli jednak chcielibyśmy posadzić trzy odmiany dyni olbrzymiej (Cucurbita maxima) i zbierać z nich nasiona do siewu w kolejnych latach, musielibyśmy zabezpieczać kwiaty żeńskie i ręcznie je zapylać. Idąc dalej tym tropem, dynia makaronowa (Cucurbita pepo) skrzyżuje się z cukinią i dynią żołędziową (ten sam gatunek, inne odmiany), ale nie z dynią Butternut (Cucurbita moshata). Podobnie, kalafior skrzyżuje się z brukselką (Brassica oleracea), ale nie z jarmużem (Brassica napus). Z tego powodu tak ważny jest etap o którym wspomniałem na początku – zacznij od poznania roślin, z których chcesz zbierać nasiona.
Kolejna ważna informacja jaką powinniśmy uzyskać to taka, ile roślin musimy mieć, aby uzyskać dobre nasiona. I znowu, mamy tu dwa zagadnienia – pierwsze to nasiona porządnie zapylone, druga to nasiona zabezpieczające zróżnicowanie genetyczne populacji.
Gdy posadzimy jeden krzak pomidora danej odmiany, potrząśniemy kwiatami i nastąpi samozapylenie – uzyskamy owoce, z których będziemy mogli pobrać nasiona do dalszej uprawy. Gdy posadzimy jeden egzemplarz kukurydzy, nic z tego nie będzie, gdyż kukurydza jest wiatropylna i aby wszystkie nasiona w kolbie były zapylone (albo choćby ich większość) w pobliżu muszą rosnąć inne egzemplarze kukurydzy. Absolutne minimum to 10 roślin aby uzyskać dobry rezultat.
Aby utrzymać zróżnicowanie genetyczne w ramach odmiany i nie prowadzić do jej degeneracji, musimy zbierać nasiona z więcej niż jednej rośliny. Oczywiście jak zawsze w przyrodzie, gatunki różnią się między sobą w tym zakresie. Mając na przykład odmianę pomidora Carbon, aby podtrzymać jej cechy zbierzemy nasiona z 5-10 roślin, natomiast aby dopełnić tego obowiązku wobec odmiany Calabrese brokuła, musimy zebrać nasiona z 20-50 roślin.
Ale to jeszcze nie wszystko. Aby zachować zróżnicowanie genetyczne gatunku, powinniśmy zebrać nasiona z ponad 80 egzemplarzy brokuła i ponad 20 egzemplarzy pomidora. Czy my w ogóle mamy tyle egzemplarzy jednej odmiany? Jeśli nie, nie przejmujmy się. Jak zawsze podkreślam – pracujemy z tym, co mamy. Tak długo, jak zbieramy nasiona na własny użytek i ich nie sprzedajemy, róbmy co w naszej mocy aby robić to jak najlepiej, ale nie rezygnujemy z tego, gdy nie możemy działać perfekcyjnie. Musiałem jednak opisać tu, jak powinno się to robić „zgodnie z regułami sztuki” , choć sam często odchodzę od nich, zbierając nasiona na własny użytek z tego co akurat rośnie w moim ogrodzie. Brak trzymania się procedur rekompensuje fakt, że wielu z nas to czyni, a więc nasza wspólna pula genetyczna zawarta w nasionach naszych roślin ma się całkiem dobrze.
W zbieraniu nasion bardzo ważny jest termin zbioru, a w przypadku naszych jednorocznych roślin jadalnych często zależy on od tego, kiedy je posiejemy wiosną. Szczególną uwagę należy tu zwrócić na rośliny o bardzo długim okresie wegetacji. Jeżeli posiejemy je za późno, ich owoce mogą nie zdążyć dojrzeć w trakcie sezonu wegetacyjnego i nie uzyskamy dojrzałych nasion. Przykładem mogą być stare odmiany ostrych papryk z Meksyku czy Peru, które czasami potrzebują aż 200 dni od siewu do dojrzałości, a żadne miejsce w Polsce (pod chmurką) nie dysponuje tak długim sezonem. W takim przypadku należy odpowiednio wcześnie przygotować rozsadę lub zdecydować się na uprawę w szklarni.
Pamiętaj również, że nie wszystkie rośliny w Twoim ogrodzie są jednoroczne. Aby zebrać nasiona buraka, marchwi, cebuli, rzepy czy pora, oraz roślin kapustnych takich jak brokuł, jarmuż czy brukselka, musisz te rośliny pozostawić na grządce do następnego roku aby wydały nasiona.
Dojrzałe nasiona możemy umownie podzielić na „suche” i „mokre”. Te pierwsze schną wraz z kwiatem czy strąkiem na roślinie i bardzo łatwo je zbierać właśnie w takim stanie. Nasiona z kwiatów czy kwiatostanów wytrząsamy do wiaderka, a z suchych strąków łuskamy. Nasiona „mokre” znajdują się głównie w owocach, takich jak pomidory, ogórki czy melony i trzeba je z tych owoców wydobyć. Najlepiej czynić to, gdy owoc osiągnął już pełną dojrzałość, a nawet przejrzał. Nasiona niektórych roślin (na przykład pomidora) posiadają galaretowatą otoczkę mającą na celu spowalniać kiełkowanie nasion. Aby się jej pozbyć, umieszczam nasiona w wodzie, w temperaturze pokojowej, na około 2 doby. Wody powinno być niewiele, tylko tyle, aby nasiona były nią przykryte. W warunkach takich zaczyna się fermentacja galaretowatej osłonki, dzięki czemu łatwo ją usunąć na sitku pod strumieniem zimnej wody. Tak pozyskane nasiona suszę następnie, rozkładając je pojedynczą warstwą na powierzchni, do której się nie przyklejają, na przykład na talerzyku (mała ilość) lub szybie. Odszedłem od stosowania papierowych ręczników i podobnych materiałów, gdyż często nasion nie sposób od nich całkowicie oddzielić. W mojej opinii jest to wadą, ale jak zwykle nie zawsze. Jeżeli chcesz na przykład przygotować sobie nasiona na taśmie, to możesz od razu przyklejać je klejem z mąki do pasków papiery toaletowego czy papierowego ręcznika i dopiero wtedy suszyć. Paski możesz podpisać i gdy wyschną, będą gotowe do natychmiastowego użycia na grządkach na wiosnę. Ja z reguły zachowuję większe ilości nasion (na wymianę i prezenty dla innych ogrodników), wolę je mieć w formie „sypkiej”, gdzie każde nasionko jest czyste i oddzielone od innych.
Susząc nasiona pamiętaj, że większość z nich zamiera w temperaturze powyżej 37 stopni Celsiusza, nie susz ich więc na rozgrzanej masce auta, ani w piekarniku. Małe nasiona zwykle wysychają w przewiewie w przeciągu 2-3 dni (warunkiem jest aby nie leżały grubą warstwą), większe nasiona potrzebują więcej czasu. W przypadku niektórych przyroda wykonuje pracę za nas, susząc jak to już pisałem strąki fasoli, jednakże po wyłuskaniu z nich nasion dajmy im minimum dwa tygodnie na doschnięcie, zanim schowamy je do magazynu. Nasiona grochu czy fasoli są duże i bogate w białko, mają więc w sobie dużo wody, a co za tym idzie, tendencję do psucia się i pleśnienia.
Zebrane nasiona przechowujemy w szczelnie zamkniętych pojemnikach, w zależności od liczby nasion, stosuję ich całą gamę – od małych woreczków strunowych, po duże słoje po sportowych odżywkach. Ważne jest, aby do pojemników trafiały nasiona całkowicie suche, inaczej będą nam pleśnieć. Są tacy, którzy przechowują nasiona wyłącznie w papierowych torebkach, twierdząc, że dzięki temu one oddychają. Być może, ale szkodniki nasion nie mają respektu dla takiej formy przechowywania i ja nie zostawiam nasion na pastwę myszy, zabezpieczam je solidniej.
Niezwykle istotnym jest, aby każdą partię nasion podpisać, podając nazwę gatunku i odmiany, datę (rok) zbioru i inne ważne informacje jeżeli są przydatne. Na opakowaniach nasion moich pomidorów znajdziesz adnotacje takie jak „największy”, „najwcześniejszy”, „odporny” – odnoszą się one do kryteriów selekcji, o których pisałem powyżej.
Jeżeli Twoja kolekcja nasion jest malutka, można ją przechowywać w pojemniku w lodówce, nasiona utrzymają wtedy dłużej zdolność do kiełkowania. Za przykład niech świeci Ci Globalny Bank Nasion znajdujący się na norweskim archipelagu Svalbard, na wyspie Spitsbergen. Został on zbudowany w celu bezpiecznego przechowywania nasion roślin jadalnych z całego świata. Bank ulokowany jest w tunelu wydrążonym w wiecznej zmarzlinie. Nasiona są przechowywane w zamkniętych trójwarstwowych opakowaniach foliowych, a następnie umieszczane w plastikowych pojemnikach na metalowych regałach. Magazyny są utrzymywane w temperaturze -18 ° C. Niska temperatura i ograniczony dostęp tlenu zapewniają niską aktywność metaboliczną nasion i opóźniają starzenie.
Jeśli jednak masz wiele nasion, to dobrym miejscem będzie chłodna piwnica lub ziemianka. Przed umieszczeniem tam nasion, warto je jednak nieco uporządkować. Zapewne metod porządkowania jest tyle, ile ogrodniczek i ogrodników. Dwie metody jednak wydają się szczególnie uzasadnione.
Pierwsza jest dosyć oczywista – w osobnych pojemnikach lub torebkach trzymamy nasiona wszystkich odmian danego gatunku. Ja mam na przykład osobny pojemnik, w którym spoczywają nasiona różnych odmian pomidorów, każda w swoim małym woreczku strunowym. Drugi pojemnik w taki sam sposób przechowuje nasiona papryk.
Druga metoda nie jest już taka intuicyjna, ale niezwykle pomocna – to przechowywanie nasion w pojemnikach opisanych datami siewu. Można być tu bardziej lub mniej precyzyjnym. Ja mam na przykład pojemnik opisany „Maj 1-2”, który zawiera podstawowe nasiona, które wysiewam w pierwszym i drugim tygodniu maja”. Obok niego stoi pojemnik z opisem „Maj 3-4”, a dalej „Czerwiec 1-2”, domyślacie się zapewne, co to oznacza.
Powyższe pojemniki to pojemniki indywidualne, niewielkiej wielkości. Umieszczam je wszystkie w większym pojemniku zbiorczym, typu Curver (moje mają 45 litrów pojemności), ze szczelnie zamykaną pokrywą, a pojemnik ten zanoszę do piwnicy. Tym sposobem, wszystkie nasiona mam w jednym miejscu i mogę je łatwo wraz z całym pojemnikiem wynieść z piwnicy do domu czy ogrodu. Zwykle jednak, aby nie narażać wszystkich nasion na zmiany temperatury i wilgotności, wyjmuję z pojemnika zbiorczego te mniejsze pudełka, które akurat są mi potrzebne.
Jak zwykle, jest jeden wyjątek. Raz w roku robię przegląd nasion, z reguły na przełomie lutego i marca, kiedy to odbywają się wymiany nasion. Przygotowuję nasiona do wymiany i rozdania, a przy okazji wyjmuję z pojemnika te, które mają już swoje lata. Musicie bowiem pamiętać, że nasiona z czasem tracą swoją zdolność kiełkowania, jedne szybciej, drugie wolniej. Nasiona cebuli czy pietruszki potrafią stracić zdolność kiełkowania już po roku, nie przetrzymuję ich więc dłużej niż 1-2 sezony. Z kolei nasiona melona czy pomidora potrafią kiełkować po upływie 5-10 lat, trzymam więc je dłużej.
Co robić z nasionami „przeterminowanymi”? Ja wysiewam je po prostu w leśnym ogrodzie, a czasem nawet na skraju lasu. W efekcie, dochowałem się już leśnych pomidorów czy sałaty z pod gruszy. Podobnie postępuję z kupionymi nasionami, których termin ważności mija. Trzymam je w osobnym pojemniku, posortowane tak samo, jak te z moich zbiorów. Przy okazji przeglądu decyduję, czy nasiona danej rośliny lub odmiany ponownie zakupić.
Nasiona z własnego zbioru, podobnie jak i nasiona otrzymane od innych ogrodników warto na długo przed początkiem sezonu sprawdzić pod względem siły kiełkowania. Poważny test polega zwykle na próbie kiełkowania stu nasion lub wielokrotności tej liczby, łatwo wtedy policzyć, jaki procent nasion nam wykiełkował. My jednak możemy robić testy na znacznie mniejszej liczbie, choćby na pięciu nasionach. Umieszczamy je w pojemniku, na którego dnie jest papierowy ręcznik lub bibuła i odrobina wody. Nasiona, w zależności od gatunku i odmiany, mogą kiełkować po kilku lub nawet kilkudziesięciu dniach. Powinniśmy wiedzieć czego się spodziewać, aby przedwcześnie nie uznać eksperymentu za nieudany. Przykładowo, papryka słodka kiełkuje zwykle w 4-5 dni, natomiast najostrzejsze odmiany potrafią się ociągać nawet do czterech tygodni.
Po co robimy takie testy? Po to, aby nie być zaskoczonym wiosną, że z własnych nasion nic nam nie wykiełkowało. A szczególnie, że nie wykiełkowało nam nic z nasion z wymiany. Moje doświadczenie wskazuje, że wiele osób nie umie zbierać własnych nasion i niestety zabijają je poprzez zbyt wczesny zbiór, suszenie w zbyt wysokiej temperaturze lub zbyt długie przechowywanie. Warto więc na długo przed siewem przetestować, czy takie nasiona kiełkują, czy też nie.
Powinniśmy też pamiętać, że inaczej zachowują się nasiona naszych warzyw, a zupełnie inaczej nasiona roślin łąkowych, drzew i krzewów o których wspomniałem powyżej. O ile te pierwsze z reguły kiełkują bez specjalnych ceregieli, o tyle wiele z tych drugich wymaga specjalnych zabiegów, aby wykiełkować. Najwięcej z nich wymaga symulacji okresu zimowego, czyli tak zwanej zimnej stratyfikacji - nasiona muszą spędzić kilka dni, tygodni lub miesięcy w chłodzie, aby móc wyrwać się z uśpienia. Nasiona z jabłka ze sklepu zaczną kiełkować zwykle po 2-3 miesiącach w lodówce, o ile zamkniemy je tam owinięte w wilgotny ręcznik. Inne z kolei nasiona mają tak grube skorupki, że trzeba je uszkodzić, aby wykiełkowały. Zabieg ten nazywamy skaryfikacją i z reguły wykonujemy go albo zarysowując powierzchnię nasion papierem ściernym lub pilniczkiem, albo nacinając skorupkę nasienną cążkami z boku, tam, gdzie dwie połowy okrywy się łączą. Tak na przykład przyspieszamy kiełkowanie glediczji czy orzecha. Zbierając nasiona dzikich roślin na łąkę kwietną możemy wysiać je jesienią, ale na tyle późno, aby nie zdążyły wykiełkować. Proces stratyfikacji zajdzie wtedy zimą naturalnie i odpadnie nam konieczność przetrzymywania nasion w lodówce. Z moich obserwacji wynika, że nawet jeśli rośliny wykiełkują jesienią, to małe siewki świetnie znoszą zimę, to nie są przecież nasze delikatne sałaty, a rośliny przystosowane do tego, aby samemu o siebie dbać.
Jak wspomniałem powyżej w podpisie pod jednym ze zdjęć, warto też mieć "Własny Strategiczny Bank Kupnych Nasion", na wszelki wypadek. Zresztą, zbiór własnych nasion nie wyklucza stosowania kupnych i jak pisałem na początku, nie zawsze mamy czas na to, aby zbierać własne nasiona absolutnie wszystkiego, co uprawiamy w naszych ogrodach. Jedyną rekomendacją, jakiej chciałbym tu udzielić jest trzymanie nasion własnych i nasion kupnych osobno po to, aby przypadkowo nie przenosić patogenów pomiędzy tymi zbiorami. Nie wspomniałem o tym wcześniej, bo wydawało mi się to oczywiste, ale może jednak wspomnę na koniec - nie zbieramy nasion z roślin chorych, na przykład z pomidorów porażonych zarazą ziemniaczaną, gdyż zarodniki grzybów ją powodujących mogą przetrwać na nasionach i zniweczyć nasz przyszły plon.
Mam nadzieję, że informacje zawarte w tym artykule zachęcą Cię do zbioru własnych nasion i pomogą robić to dobrze. Trzymam kciuki za udane zbiory!
Artykuł powstał dzięki wsparciu udzielonemu za pośrednictwem witryny https://patronite.pl/Permisie
Patroni Artykułu:
Mariusz
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Dziękuję!
Trwa ładowanie...