W związku z Covid-19 od czwartku przyszło mi się mierzyć z utratą pracy, czyli utratą dochodów, po raz drugi w tym roku. Pomimo, iż jest to tymczasowa sytuacja odbija się ona bardzo mocno na życiu codziennym trenera fitness i ćwiczeń siłowych, którym jestem. Odczuwamy jeszcze skutki pierwszej fali, po której każdy z nas samodzielnie próbuje się podnieść i udźwignąć (nie mamy wsparcia od rządu). I trafia nas kolejna, która totalnie niszczy nasze życie. Jeżeli restrykcje wejdą w życie, dajmy na to, że na 8 tygodni, to naprawdę nie będzie już czego otwierać.
Właśnie z tego powodu przyszło mi do głowy wiele myśli. Pomijając nerwy, stres i inne tego typu emocje przejdźmy do spojrzenia na chłodno. Książki psychologiczne mówią: zawsze jest drugie wyjście. Mają rację, ale nie zawsze drugie wyjście jest usłane różami. Ciężko pogodzić się z tym, że życie wywraca się do góry nogami, a to co do tej pory było na porządku dziennym musi odejść w niepamięć. Wytrwałość to w tym momencie najcenniejsza cecha.
Wytrwale pozostaję przy swoim i widzę (jak zawsze) plusy. Bądźmy szczerzy, że nie są to plusy, dzięki którym powiem: "O, dobrze się stało", ale plusy, które otwierają te drugie drzwi. Otwierają też umysł na różnego rodzaju scenariusze. W kryzysowym momencie, mimo że tracisz bardzo dużo, twoja kreatywność działa na pełnych obrotach. To walka o przetrwanie. Analizujesz i trzymasz się życia. Potrafisz przewartościować DOSŁOWNIE rzeczy ważne i ważniejsze.
Nie będę wchodziła w szczegóły, ale tak o to największym plusem sytuacji jest czas. Czas na poukładanie siebie. Czas, który w 90% poświęcę na pisanie, a w zasadzie kończenie drugiej powieści. Dlaczego 90%? Umówmy się, że za 10% pomysłów chcę jakoś żyć, zarabiać, myśleć o przyszłości i uczyć się. Nie wiem, czy też tak macie, ale mnie najbardziej motywuje złość. Kiedy ktoś mi coś odbiera, coś niweczy pstryknięciem palców, a ja nie mam nad tym kontroli, wtedy w ramach zemsty mogłabym napisać, ale nie. W ramach dbania o własne zdrowie psychiczne i fizyczne biorę się w garść i działam na pełnych obrotach. Nie wiem doprawdy skąd się bierze nagle tyle energii, ale w pewnym sensie lubię to uczucie.
Żeby dłużej nie zanudzać i żeby przede wszystkim zachęcić was do realnego wsparcia mojej osoby odkrywam przed wami kolejny fragment "(H)Eleny". Fragment o kumulacji chyba dobrze się wgryza w temat powyżej. Urwany dość szybko, aby nie zdradzać za wiele ;) Jako patron możecie otrzymać znacznie więcej, a tekst poniżej to tylko przedsmak. Smacznego :)))
"(H)Elena"
...
Obudził ją o ósmej rozsuwając energicznie zasłony, za którymi ukazywała swe uroki jesień zasypująca liśćmi ogród. Zakryła głowę kołdrą. - Masz zamiar wstać?
Nie – Usłyszał spod kołdry.
- Przyniosłem wodę z sokiem z cytryny i tabletkę przeciw... - Przerwała mu zrywając się spod kołdry i biegnąc do łazienki. Nie było jej co najmniej dziesięć minut. Czekał na nią na fotelu popijając americano. Wróciła człapiąc nogami. Miała szarą twarz, podkrążone oczy, rozczochrane włosy, rozciągnięty T-shrt i leginsy. - Dlaczego ja zawsze tak mam? - Nie patrzyła na niego. Zebrała niezdarnie włosy w kucyk i usiadła na łóżku zgarbiona szukając czegoś w portfelu.
Co masz zawsze?
Kumulację.
Co?
Okres mam kurwa... i kaca – Wyciągnęła z portfela jakiś proszek i wsypała go do szklanki z wodą i cytryną. Wypiła całość duszkiem i jęknęła żałośnie.
Współczuję. Mam dobre i złe wieści.
Ja tej nocy spałam, a ty przynosisz mi jakieś wieści? Jak to jest do cholery możliwe?
Mam ludzi.
Spierdalaj – Zwinęła się w kłębek na łóżku.
Dobra jest taka, że Michał już nie przypomni ci swojego wizerunku... - Leżąc tyłem do niego otworzyła szeroko oczy. Wczorajszy dzień i noc zdarzyły się naprawdę. Michał nie żyje...
Trwa ładowanie...