Airsoft, a Rodzina...

Obrazek posta

Czołem!

Drugi post i już taki dosyć ciężki temat.

Airsoft VS Rodzina czy Airosft i Rodzina?

Otóż, muszę przyznać, że jestem szczęściarzem i mam kochającą super żone oraz ślicznego, dwumiesięcznego synka. Lecz nie gram od wczoraj.

W sumie moja kariera w tym sporcie trwa jakieś dziesięć lat. Od młodzieńczej zajawki i nawalania ze sprężynowych pistolecików, w czasach gdzie na napęd elektryczny repliki mógł sobie pozwolić naprawdę ktoś bogaty, po dzisiejsze czasy, gdzie człowiek stara się nadążać za nowinkami.

Moja żona była już ze mną jak postanowiłem wrócić czynnie do tego sportu. Jak każdy ze szczupłym budżetem, mieszkając w wynajmowanej kawalerce, kupiłem pierwszy karabin elektryczny. Z czasem nakład czasu oraz pieniędzy na to szedł większy, takie początki, skromne, nauczyły mnie iż na hobby powinien być osobny budżet. Dzisiaj to już staram się pokrywać inwestycje z środków, które udaje mi się uzyskać ze serwisu, sprzedaży replik itd.

Ale do meritum. Żona jakby dojrzewała wraz ze mną w tym sporcie. Kiedy coraz bardziej ewoluowałem, ona miała jakby czas przetrawić to. Oczywiście nie było to takie kolorowe. Kłótnie, zgrzyty wiadomo były i to nie raz dosyć ostre. Trzeba się dotrzeć. Później był etap: Po co Ci kolejny karabin itd. Przeszliśmy przez to jakoś. Ciągle są foszki, jakieś dogryzania, ale nie ma już cichych dni ani nic z tych rzeczy. Żona widzi, że to już styl mojego życia, na co dzień też, że robię coś dobrego również tym sportem wraz z moim teamem. Trzeba było to jakoś z mojej strony również pogodzić. Jedna, dwie strzelanki w miesiącu. Nie zawsze się udawało, bo wypadał to jakiś event czy coś i tego airosftu było więcej. Ale takie jest życie, nie jest idealne.

A co gdy pojawiło się dziecko?

Otóż wiem doskonale, że przez całą ciąże, obawiała się moja żona, że zostanie z małym sama. Rozumiałem ją mimo iż od początku miałem postanowienie, synek się rodzi, robię półtora roku przerwy. Powiedziałem tylko iż na Świąteczną Rozpierduche, duży event, duża rozgrywka pod Jarocinem, jadę tradycyjnie. Taka tradycja nie tylko moja. 

Jasio się urodził i skończyłem z jeżdżeniem na strzelanki. Oczywiście, raz się skusiłem. Blisko, 4km od domu, pięć godzin tylko, od 7 do 12. Za dwa tygodnie jest ŚR10 i tak naprawdę to będzie moja ostatnia strzelanka.

Oczywiście, w weekend czasami znikam na dwie godzinki do garażu gdzie mam warsztacik i składnice sprzętu. Naprawiam repliki, tuninguje itd. Brudzę łapy i jakby tak staram się z tym poobcować. 

Nie miejmy moi mili złudzeń. Życie to umiejętność użwania kompromisu w odpowiedni sposób. A syn sam się nie wychowa. Po to ma obojga rodziców. I oni powinni przy nim być. 
A jak u Was to jest w starciu Rodziny z hobby?
Do miłego!

Zobacz również

Instagram & Youtube
Polacy na tle światowym.
Zmiana celu.

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...