[Recenzje] Biblioteczka, regał 2: „Czerwone drzewo” i „Drzemiący w piaskach”

Obrazek posta

Po kiepskim „Eksperymencie” Grzegorza Kopca w naszym kierowniczym klubie książkowym trafiły się dwie naprawdę dobre pozycje – „Drzemiący w piaskach” Toma Hollanda i „Czerwone drzewo” Caitlin R. Kiernan – choć nie wszyscy członkowie się ze mną w tej kwestii zgodzili.

 

Przeczytałam dwie powieści Caitlin R. Kiernan – „Tonącą dziewczynę” i „Czerwone drzewo” – a ostatnio po kawałku smakuję antologię „The Very Best of Caitlin R. Kiernan”. I myślę, że uczucia, jakie żywię wobec jej twórczości, muszą przypominać emocje tych, którzy oświadczają się dwa miesiące po pierwszej randce i pragną ogłosić całemu światu, że oto znaleźli kogoś na zawsze i nikt nigdy nie będzie już bliżej ani bardziej. Po dwóch powieściach i paru opowiadaniach mogę powiedzieć, że znalazłam swoją ulubioną autorkę – a jeśli nie ulubioną, bo przecież jest jeszcze Junji Ito ze wspaniałymi fabułkami wyrażonym poprzez inne medium, to bez dwóch zdań kogoś z pierwszej trójki. Kocham w warsztacie Kiernan wszystko. To, jak wspaniale buduje opisy mówiące o osobach więcej niż o miejscach, jak prowadzi dialogi, które są odpowiednio inteligentne, niejednoznaczne i wielowątkowe, jak potrafi być w tym samym zdaniu poetycka i wulgarna, a przede wszystkim – jak pisze powieści grozy wymykające się ramom tradycyjnego książkowego horroru. To liryczna, dziwaczna, oniryczna, przepięknie napisana fikcja, od której nie sposób się oderwać do późnych godzin nocnych i robi się to w ostatniej chwili, kiedy tzw. prawdziwe życie upomina się o uwagę, dobijając się drzwiami i oknami. Ci, którzy śledzą prozę Kiernan od dawna, zauważą oczywiście, że autorka ponownie sięga w „Czerwonym drzewie” po motywy wykorzystane w „Tonącej dziewczynie” (która została napisana jako druga, ale wydano ją w Polsce jako pierwszą) – pierwszoosobową perspektywę i stylizację na dziennik, sny, subiektywną percepcję wydarzeń, zaburzenia psychiczne, likantropię i wiele, wiele innych. Jej opowieść o pisarce mieszkającej w cieniu olbrzymiego, nieprzyjaznego dębu nie wywarła na mnie aż takiego wrażenia jak „Tonąca dziewczyna”, którą ukończyłam jako pierwszą, ale i tak czytając, miałam poczucie, że Kiernan pisze dokładnie to, co pragnę czytać, a przede wszystkim – że pisze tak, jak sama chciałabym pisać. Niesamowicie utalentowana postać. A jeśli ktoś uważa, że jest ona mistrzynią jednej sztuczki, odsyłam do wspomnianej antologii po haust kapitalnej grozy na otrzeźwienie.

 

Gdyby powieść Hollanda nie została wybrana przez klub, w życiu bym się na nią nie skusiła – i dużo bym straciła. Coś, co na pierwszy rzut oka wygląda jak książka przygodowa o archeologu odkrywającym tajemnice egipskich grobowców, okazuje się wielowarstwową powieścią szkatułkową, przypominającą (w jednej sekcji bardzo, bardzo mocno) arabskie „Baśnie tysiąca i jednej nocy”. Łączą się tu historia starożytnego Egiptu, tamtejszy folklor i upiorne tajemnice władców pogrzebanych setki lat temu. Są tu inkantacje, które tubylcy boją się wypowiadać, skruszone, przysypane kurzem reliefy, pachnące starością manuskrypty, pradawne istoty i klątwy („Śmierć na szybkich skrzydłach dosięgnie tego, kto naruszy grób faraona”). Nie jest to jednak w żadnym razie powieść grozy – raczej pełna ludzkiej i boskiej tragedii historia o potędze, nieśmiertelności i tajemnicy, której nigdy nie powinien poznać żaden śmiertelnik. I w przeciwieństwie do tak wielu fabuł, w których autorzy sugerują niewypowiedziane, straszliwe sekrety i nabudowują napięcie, by potem czytelników rozczarować, opowieść przedstawiona w „Drzemiącym w piaskach” faktycznie skrywa pod poszewką coś godnego tego miana. Holland splótł reinterpretację historii i mitologii ze staroegipską magią, obietnicami pustynnych bóstw i uwarzył z tego wszystkiego mieszankę, która uderza do głowy – a wątek Lilat („Czy myślałeś o Lilat Wielkiej, Innej? Należy się jej bać. Zaprawdę, Lilat jest wielka wśród bogów”) od października siedzi mi w głowie. Do klimatu Heaven's Vault, który tak mi powieść Hollanda przypomina, brakuje w „Drzemiącym w piaskach” jedynie nauki pradawnego języka. Od rzeźby do manuskryptu, od manuskryptu do opowiadanej przez wiele nocy opowieści mędrca, od opowieści mędrca do tajemnicy skrytej w świątyni Amona i z powrotem – i 250 stron zapisanych drobnym, pamiętającym końcówkę lat 90. druczkiem pęka nie wiadomo kiedy.

recenzja artykuł

Zobacz również

2021: Grudzień
2022: Styczeń
Kompilacja klipów z grudnia 2021 – przedpremierowo!

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...