WIDEOESEJ: W pełni zautomatyzowany luksusowy gejowski kosmiczny komunizm

Obrazek posta

LINK DO MATERIAŁU NA YOUTUBE: https://youtu.be/hxhwHRCEAdo

W pełni zautomatyzowany luksusowy gejowski kosmiczny komunizm to jedna z najpiękniejszych fraz, jakie dane mi było usłyszeć w całym moim życiu. I mówię to całkowicie poważnie. Przede wszystkim brzmi absolutnie fantastycznie, dzięki czemu wypowiada się ją z przyjemnością i jej pozorna nonsensowność i absurdalność odruchowo wywołują uśmiech na twarzy. Przynajmniej u mnie. Na poziomie semantycznym fraza „W pełni zautomatyzowany luksusowy gejowski kosmiczny komunizm” jest bardzo mocno upakowana znaczeniami, a te znaczenia interesująco się ze sobą łączą albo są ze sobą skontrastowane i żeby to dokładnie odpakować, potrzebujemy całego wideoeseju. I tym będziemy się dzisiaj zajmować. Tak, to jest poziom, na którym schodzimy – internetowy memy sprzed kilku lat. Zaczynaliśmy od Derridy i Hegla, a kończymy na politycznej i kulturowej analizie shitpostingu.

No dobrze, w tym konkretnym przypadku nie jest to wyłącznie shitposting. Fraza „w pełni zautomatyzowany luksusowy komunizm” narodziła się dziesiątego listopada dwa tysiące czternastego roku, za sprawą brytyjskiego dziennikarza Aarona Bastaniego. Tego właśnie dnia Bastani opublikował na lewicowym publicystycznym kanale Novara Media krótki materiał zatytułowany „Fully Automated Luxury Communism!” w którym pokrótce nakreślił ideę stojącą za tą frazą. Slogan ten szybko zaczął żyć własnym życiem, najpierw w lewicowej części brytyjskiego Internetu, potem rozlał się na cały świat i rozwinął się w doskonale nam już znany Fully Automated Luxury Gay Space Communism, czyli w pełni zautomatyzowany luksusowy gejowski kosmiczny komunizm zgodnie z założeniem – słusznym założeniem – że jeśli doda się do czegoś „kosmiczny” to to coś robi się fajniejsze, a jeśli doda się do tego „gejowski” to robi się jeszcze fajniejsze.

Pięć lat później Bastani rozwinął tę ideę w książce pod tytułem „Fully Automated Luxury Communism: A Manifesto”. Jak jednak widać po jej tytule, nie zdecydował się włączyć do swoich rozważań ani kosmosu ani gejostwa. Według mnie niesłusznie, bo oba komponenty fantastycznie dopełniają ten postulat i będę się kłócił, że bez nich w pełni zautomatyzowany luksusowy gejowski kosmiczny komunizm nie ma aż tak mocnej siły przebicia, ale do tego dojdziemy w swoim czasie. W każdym razie, Bastani podzielił rozwój cywilizacji ludzkiej na kilka etapów powiązanych z rozwojem technologii służącej do wytwarzania dóbr. Najpierw mieliśmy więc społeczności łowiecko-zbierackie, które potem rozwinęły agrokulturę – czyli uprawę ziemi i hodowlę zwierzyny – które z kolei rozwinęły przemysł, aż w końcu doszliśmy do ery automatyzacji, w której znajdujemy się obecnie.

To bardzo uproszczona i dość europocentryczna wizja rozwoju cywilizacyjnego, ale ja osobiście będę upierał się, że w tym kontekście to uproszczenie ma sens, bo pomaga nam zrozumieć jak zmieniała się polityka dystrybucji tych pozyskanych lub wytworzonych dóbr w zależności od tego, jak się te dobra wytwarzało i pozyskiwało. Bastani stawia tezę, że obecny model produkcji dóbr wymaga nowego sposobu ich dystrybucji – że kapitalizm jest przeżytkiem ery przemysłowej i operowanie za pomocą kapitalistycznej logiki na tym etapie jest, albo niedługo stanie się, nieefektywne, więc potrzebujemy czegoś lepiej przystosowanego do naszych obecnych możliwości. W przeciwnym wypadku będziemy marnowali potencjał automatyzacji i generowali za jej pomocą jedynie problemy, zamiast rozwiązań.

Jak już wspomniałem, fraza W pełni zautomatyzowany luksusowy gejowski kosmiczny komunizm (naprawdę, uwielbiam wypowiadać ją na głos. jeszcze raz zatem: w pełni zautomatyzowany luksusowy gejowski kosmiczny komunizm. Pięknie) jest bardzo mocno napakowana znaczeniami i ideami, które są ze sobą powiązane i wpływają na siebie nawzajem. Dlatego postanowiłem omówić każdą część tej frazy oddzielnie, by poświęcić jej należytą uwagę, dogłębnie ją przerobić i pokazać, w jaki sposób łączy się z pozostałymi.

Rozdział pierwszy: W pełni zautomatyzowany…

Automatyzacja to proces polegający na redukowaniu potrzeby ludzkiej pracy. Jeśli krawcowa musi uszyć koszulę jedynie za pomocą nożyczek, igły i nici, zajmie jej to bardzo wiele czasu. Jeśli damy jej maszynę do szycia, wszystko pójdzie znacznie szybciej. Jeśli kupimy zautomatyzowaną fabrykę produkującą ubrania, cały proces zostanie przyspieszony jeszcze bardziej i praca sporej części krawcowych stanie się niepotrzebna, bo do obsługi fabryki, która wyprodukuje, powiedzmy, tysiąc koszul miesięcznie, potrzeba znacznie mniej osób niż gdyby tę pracę miałoby się wykonać ręcznie. To z kolei ogranicza konieczność ludzkiej harówki. Automatyzacja już teraz redukuje sporą część pracy fizycznej, ale również i umysłowej, takiej jak księgowość i archiwizacja.

Pełna automatyzacja jest ideałem. Sytuacją, w której nikt nie musi wykonywać żadnej pracy, ponieważ procesy automatyzacji są tak wydajne, że każde z nas ma dostęp do darmowych środków do życia, takich jak jedzenie, mieszkanie, woda pitna, ubrania… I w momencie, w którym dojdziemy do sytuacji, gdy ludzka praca jest niepotrzebna, będziemy mogli w spokoju zająć się ciekawszymi rzeczami, takimi jak rozwijanie się, wymyślanie nowych wynalazków, prowadzenie badań naukowych, tworzenie sztuki, spędzanie czasu z rodziną i przyjaciółmi, podróżowanie po świecie i generalnie cieszenie się życiem.

Czy pełna automatyzacja jest możliwa? Osobiście jestem sceptyczny. Wydaje mi się, że zawsze będzie potrzebny przynajmniej minimalny nadzór żywego, myślącego człowieka, na wypadek gdyby nastąpiła jakaś nieprzewidziana sytuacja, która będzie wymagała mniejszych albo większych korekt. Tym niemniej, na pewno postępujący proces automatyzacji pracy na właściwie wszystkich polach doprowadzi w końcu do znaczącej redukcji potrzeby ludzkiej pracy. Mówiąc „znaczącej” mam tu na myśli taką, że praca większości ludzi żyjących na naszej planecie nie będzie potrzebna, by zapewnić wszystkim zasoby potrzebne d przetrwania. Pytanie tylko, co wtedy?

Odpowiedź zależy od tego, jaki system ekonomiczno-społeczny przyjmiemy. W kapitalizmie sprzedajemy naszą ludzką pracę, by zarabiać pieniądze, za pomocą których jesteśmy w stanie przetrwać – kupować rzeczy, których potrzebujemy, by żyć. W tej sytuacji, im dalej postąpi automatyzacja, tym nasza praca będzie coraz mniej warta, a zatem będziemy musieli pracować więcej, by zarobić na przeżycie, a i samo znalezienie pracy będzie coraz trudniejsze, bo będzie jej mniej do wykonania. A zatem dojdzie do paradoksalnej sytuacji, gdy technologia, która w teorii mogłaby nas przynajmniej częściowo uwolnić od potrzeby pracy, samym swoim istnieniem budzi zagrożenie dla naszego przetrwania. O to właśnie chodzi Bastaniemu, gdy twierdzi, że kapitalizm jest nieefektywnym sposobem dystrybucji dóbr w świecie postępującej automatyzacji.

Od siebie dodam jeszcze, że omawiam ten temat głębiej w moim wideoeseju pod tytułem „Praca bez sensu”, który również możecie obejrzeć na moim kanale. Do czego zresztą gorąco zachęcam.

Rozdział drugi: …luksusowy…

Luksus jest w tym kontekście bardzo prowokacyjnym postulatem. Słowo to pochodzi z łaciny i oznacza zbytek oraz przepych. Semantycznie, luksus jest szerokim określeniem wszystkich rzeczy, których właściwie nie potrzebujemy, ale ich posiadanie i użytkowanie przynosi nam komfort. Czasami jest to stosunkowo zrozumiały, praktyczny komfort. Jeśli chcę usiąść, wystarczy mi krzesło z Ikei. Ale jeśli mam do wyboru krzesło z Ikei i fantastycznie wyprofilowany, skórzany fotel… cóż, czemu nie miałbym usiąść na tym drugim? Jest wygodniejszy i łatwiej się w nim zrelaksować.

Z pojęciem luksusu często kojarzy się inne pojęcie, czyli „rozrzutność”. Rozrzutność oznacza przeznaczanie pieniędzy i zasobów na rzeczy, których nie potrzebujemy i czynimy to tylko i wyłącznie po to, by zademonstrować nasza zamożność i pozycję społeczną – że możemy pozwolić sobie na całkowite, stuprocentowe marnotrawstwo bez uszczerbku dla naszego poziomu życia. Według mnie rozrzutność to coś innego niż luksus, więc chcę zasygnalizować tę różnicę, by uniknąć ewentualnych nieporozumień. Luksus, choć często kosztowny i z definicji ekskluzywny, przynosi jednak jakieś znaczące korzyści dla osoby korzystającej z tego luksusu.

Wydaje mi się, że warto przywołać w tym miejscu inny slogan, czyli „socjalizm dla bogatych, kapitalizm dla biednych.” Jest to fraza przypisywana powszechnie Martinowi Lutherowi Kingowi i często przywoływana przez lewicowych ekonomistów i intelektualistów pokroju Noama Chomsky’ego albo Deana Bakera. Jest to krytyka wolnorynkowego kapitalizmu, w którym państwo z reguły dostarcza mnóstwo przywilejów ekonomicznych i społecznych… ale nie zwykłym obywatelom, tylko korporacjom i dużym przedsiębiorstwom. To jest właśnie socjalizm dla bogatych – niskie podatki, podmiotowe traktowanie, finansowa poduszka w przypadku kryzysu lub bankructwa… ale nie dla pana, panie Areczku, tylko za zarządu. Dla pana jest natomiast kapitalizm, pensja pod stołem i umowa o dzieło. To jest właśnie ten socjalizm dla bogatych – luksusowy i często nonsensownie rozrzutny… na koszt biednych.

Bastani upiera się zatem, że ten luksus bezpieczeństwa ekonomicznego i społecznego, w tym momencie zawłaszczony przez garstkę najbogatszych, powinien być dostępny publicznie. Dla każdej osoby. Słowo luksus czyni interesujący kontrast ze słowem komunizm, który w powszechnej świadomości kojarzy się z głodem, nędzą, niewygodą i brakiem nawet tych najbardziej podstawowych zasobów, nie wspominając już o towarach luksusowych. Ciekawie rozbraja to słowo i szybko komunikuje, że jakikolwiek komunizm na myśli Bastani, albo ktokolwiek identyfikuje się z tym sloganem, nie jest to ten komunizm, o którym czytamy w podręcznikach do historii.

O tym jednak porozmawiamy odrobinę później.

Rozdział trzeci: …gejowski…

Już na samym wstępie muszę zaznaczyć, że słowo gejowski bardzo często zastępowane jest w tym sloganie znacznie szerszym określeniem „queerowy”. I, jeśli mam być szczery, również preferuję ten termin. Dla niezorientowanych – queer to termin-parasol określający gejów, lesbijki, osoby biseksualne, panseksualne, aseksualne oraz osoby transpłciowe i generalnie wszystkich ludzi, którzy nie są heteroseksualni i cispłciowi. Cis to słowo oznaczające „nie-trans”.  Queer był początkowo obelgą, jednak z czasem osoby określane w taki sposób przejęły to słowo i same zaczęły tak o sobie mówić, rozbrajając jego obraźliwe znaczenie, choć starsze osoby LGBT w USA i innych krajach anglojęzycznych nadal czasami uznają je za obraźliwe. Do Polski dotarło ono mniej więcej na początku dwudziestego pierwszego wieku, już bez tego semantycznego bagażu, jako stosunkowo neutralne określenie osób nieheteroseksualnych i transpłciowych.

Jak już wspomniałem, słowo „gejowski” nie pojawiło się w pierwotnej wersji sloganu Bastaniego, ja jednak będę upierał się, że jest tam ono kluczowe. Że, według mnie, nie da się mieć w pełni automatyzowanego luksusowego kosmicznego komunizmu, który nie będzie gejowski, queerowy czy też ogólnie – równościowy.

Czemu? Ponieważ zmagania osób LGBT w walce o równe prawa, które zaczęły się w drugiej połowie dwudziestego wieku i trwają do dnia dzisiejszego są empirycznym dowodem na to, że realna, rzeczywista zmiana świata na lepsze jest możliwa. Od zamieszek Stonewall w tysiąc dziewięćset sześćdziesiątym dziewiątym roku, poprzez działania licznych ruchów społecznych na całym świecie, aktywiści i aktywistki walczą o postęp w dostępie do równych praw. I odnoszą sukcesy.

Nie zawsze i nie wszędzie, ale odnoszą. Zmieniają świat na lepsze. Nawet w naszym kraju poparcie społeczne dla takich postulatów jak małżeństwa jednopłciowe czy adopcja dzieci przez pary homoseksualne rośnie z każdym rokiem. A rządy wyjątkowo nieżyczliwej tym postulatom partii Prawa i Sprawiedliwości nie zdołały odwrócić tego procesu, ani nawet go zatrzymać. I ten proces nie jest rezultatem jakiegoś naturalnego łagodnienia natury ludzkiej czy biorącej się znikąd społecznej ewolucji, ale efektem ciężkiej pracy, potu i, aż nazbyt często, krwi osób walczących o ten lepszy świat. To efekt żmudnej edukacji, wolontariatu, aktywizmu społecznego i kooperacji osób często o skrajnie różnych poglądach połączonych jednym, wspólnym celem.

Walka o prawa dla nieuprzywilejowanych mniejszości – symbolizowanych w tym miejscu przez osoby LGBT – jest nieodłącznie powiązana z walką o lepszy świat dla wszystkich. Osoby należące do nieuprzywilejowanych mniejszości częściej narażone są na bezdomność, trudności ze znalezieniem pracy, utrudniony dostęp do opieki medycznej, brak stabilnej sytuacji ekonomicznej i zabezpieczeń społecznych. A zatem częściej mają doświadczenia z wadliwie działającym systemem i są bardziej zmotywowane, by go zmienić – bo bardzo często gra toczy się o ich życie. Dosłownie.

Istnieje też drugi powód. Nie da się ukryć, że w dwudziestym wieku historycznie radykalne lewicowe idee ekonomiczne często przechwytywane były przez obyczajowych konserwatystów, tradycjonalistów albo po prostu potworów w ludzkiej skórze, którym niespecjalnie zależało na dobru mniejszości. Właściwie to wręcz przeciwnie. Historycznie komunizm od samego początku miał bardzo skomplikowany stosunek do praw mniejszości seksualnych, mnóstwo zależało od kontekstu czasu i miejsca. Dlatego tak ważne jest, by w pełni zautomatyzowany luksusowy kosmiczny komunizm był gejowski, a także i transpłciowy, niepełnosprawny i neuroatypowy. To nie tylko pas bezpieczeństwa, ale przede wszystkim etyczne minimum i zejście poniżej tego minimum dyskwalifikuje wszystkie nasze starania.

Rozdział czwarty: …kosmiczny…

Istnieje wyraźna relacja między eksploracją kosmosu przez mieszkańców i mieszkanki naszej planety, a sytuacją ekonomiczną na świecie. Kosmiczny wyścig zbrojeń czasów Zimnej Wojny, gdy USA i Związek Radziecki próbowały osiągnąć kolejne kamienie milowe był okresem, w którym Zachód cieszył się bezprecedensowo stabilną sytuacją ekonomiczną. Wspominałem już o tym w jednym z moich poprzednich materiałów – wysokie progresywne podatki dla najbogatszych oraz silne związki zawodowe w USA i krajach Europy Zachodniej dały solidny ekonomiczny fundament, na którym można było z jednej strony zadbać o finansowe bezpieczeństwo obywateli, z drugiej, finansować takie przedsięwzięcia jak wysłanie misji załogowej na Księżyc. Eksploracja kosmosu wyraźnie wyhamowała w kolejnych dekadach dwudziestego wieku i za taki stan rzeczy tylko częściowo odpowiada dojście do granic obecnego rozwoju technologii. Znacznie większym problemem jest fakt, że od lat siedemdziesiątych finansowanie programów kosmicznych ze środków publicznych jest coraz mniejsze. Ten aspekt rozwoju technologicznego stał się powszechnie uznany za niepotrzebny, nieefektywny i generujący zbędne wydatki.

Istnieją dwie perspektywy patrzenia na eksplorację kosmosu. Ja na własne potrzeby nazywam je „humanistyczną” i „kapitalistyczną”. Humanistyczna perspektywa interpretuje kosmos jako nieskończone spektrum możliwości, wyzwanie dla ludzkiej ciekawości. Niezależnie od tego, ile uda nam się osiągnąć, jak wiele odkryć i zbadać, zawsze pozostanie jeszcze coś więcej. Zawsze będzie motywacja do rozwoju, do ewolucji, która nie pozwoli cywilizacji ludzkiej zgnuśnieć. Perspektywa kapitalistyczna patrzy w gwiazdy i widzi w nich nie zagadkę do rozwiązania, ale nieograniczone źródło zasobów. Miliarderzy pokroju Jeffa Bezosa i Elona Muska już od dawna patrzą w gwiazdy, dla nich kosmos jest bowiem potencjalnie nieograniczonym polem eksploatacji oraz drogą ucieczki przed konsekwencjami ekologicznego zdewastowania naszej planety. Kapitalizm operuje na założeniu nieskończonego wzrostu pojmowanego jako pomnażanie bogactwa. Eksplorowanie kosmosu za pomocą tego założenia sprawi tylko, że będziemy robić kolejnym planetom to samo, co robimy naszej – eksploatować je do cna i zostawiać w stanie ekologicznego zdewastowania, by powtórzyć ten proces gdzieś indziej. I to dlatego musimy odbić kosmos kapitalistom.

Rozdział piąty: …komunizm.

Znany też jako „jezu, komunizm”. W teorii chodzi o system ekonomiczno-społeczny, w którym środki produkcji – czyli rzeczy, za pomocą których tworzymy rzeczy potrzebne do życia – znajdowały się w rękach klasy robotniczej, a zatem ludzi, którzy tworzą te rzeczy. W praktyce dwudziestowieczne eksperymenty z komunizmem na ogół kończyły się mniejszą lub większą katastrofą, a kilka z nich zmieniło się w zupełnie niekomunistyczne, autorytarne zamordyzmy tak brutalne i agresywne, że na długo zniechęciło to większość osób do kolejnych prób.

Od kilkunastu lat jednak w dyskursie politycznym i społecznym pojawiają się coraz bardziej śmiałe propozycje rozważenia nawet jeśli nie pełnego komunizmu, to przynajmniej jakichś bardziej zdecydowanych form polityk socjalistycznych. Głównie tego typu rozmowy toczą się w krajach ogólnie pojmowanego Zachodu, które nie miały bezpośrednich złych doświadczeń z zabawami z komunizmem oraz wśród młodych ludzi, którzy zdążyli już boleśnie doświadczyć na własnej skórze najgorszych konsekwencji kapitalizmu i zdają sobie sprawę, że jeśli nic się w tym przypadku nie zmieni, to będzie wyłącznie coraz gorzej.

Nie wszyscy lewicowcy zgadzają się co do tego, jaki konkretnie powinien być ten nowy system ekonomiczno-społeczny, który stawi czoła wyzwaniom ery automatyzacji, dlatego człon „komunizm” w haśle „w pełni zautomatyzowany luksusowy gejowski kosmiczny komunizm” często zastępowany jest innymi terminami, jak na przykład anarchizm albo socjalizm. Idea jest jednak w gruncie rzeczy zbliżona – chodzi o stworzenie takiej sytuacji, w której priorytetem jest zadbanie o dobrostan wszystkich osób, nie o pomnażanie monetarnych zysków poszczególnych jednostek.

Podejrzewam, że ta część osób oglądających mój kanał, która posiada neoliberalne albo nawet konserwatywne poglądy na gospodarkę odczuwa w tym momencie pewien dyskomfort i zastanawia się, czy to koniecznie musi być komunizm albo inna podobna polityka ekonomiczna? Czy nie dałoby się trochę zreformować albo przekształcić kapitalizmu w coś, co też będzie w pełni zautomatyzowane, luksusowe, kosmiczne i gejowskie?

Odpowiedź na to pytanie brzmi: Eee… nie, niespecjalnie. Kapitalizm z założenia wymaga bowiem ograniczania dostępnych zasobów potrzebnych do przetrwania, by w ten sposób motywować ludzi do pracy. Nawet jeśli w praktyce tych zasobów jesteśmy w stanie wyprodukować – i często nawet produkujemy – tyle, by starczyło dla wszystkich i jeszcze trochę zostało. To właśnie z tego powodu dochodzi do takich sytuacji jak liczba zdatnych do zamieszkania pustostanów przewyższająca liczbę osób bezdomnych w wielu dużych miastach w USA i Europie albo niszczenie idealnie nadających się do noszenia ubrań z edycji limitowanych, by w ten sposób zachować ich ekskluzywność i przez to wysoką rynkową wartość.

Jedną z popularniejszych propozycji rozwiązania tego impasu w ramach kapitalizmu jest idea tak zwanego bezwarunkowego dochodu gwarantowanego. W praktyce chodzi o coś w rodzaju emerytury wypłacanej wszystkich obywatelom państwa przez całe życie. W teorii miałoby to doprowadzić do sytuacji, w której każda osoba byłaby w stanie zadbać o swoje podstawowe potrzeby życiowe bez konieczności pracy, a jeśli miałaby jakieś większe ambicje, na przykład udać się na wycieczkę dookoła świata albo zbudować zamek, mogłaby dodatkowo pójść do pracy i w ten sposób odłożyć na taki kaprys.

To sprawiłoby, że zmniejszyłyby się nierówności ekonomiczne, ponieważ bezwarunkowy dochód gwarantowany przysługiwałby wszystkim o obywatelom państwa, sytuacja na rynku znacząco by się poprawiła. Pracownicy nie baliby się odchodzić z toksycznych prac, więc zatrudniający musieliby zacieklej o nich walczyć lepszymi warunkami zatrudnienia i wyższymi płacami oraz zredukowałoby to liczbę patologicznych firm, form zatrudnienia i niepotrzebnych zawodów.

I, muszę się Wam zwierzyć z tego, że gorsza część mojej natury chciałaby zobaczyć reakcję polskich liberałów na Twitterze gdyby rząd wprowadził bezwarunkowy dochód gwarantowany. Z pewnością byłoby to niezwykle zabawne. Wyobraźcie sobie tę histerię, rozdzieranie szat i dramatyczne okładki Newsweeka… Osobiście jestem jednak sceptykiem idei bezwarunkowego dochodu gwarantowanego, ale z zupełnie innych powodów niż wspomniani liberałowie.

Na dobrą sprawę nie wiemy, jak skończyłoby się wprowadzenie bezwarunkowego dochodu gwarantowanego w praktyce. Do tej pory żadne państwo tego nie próbowało. Przeprowadzono co prawda kilka eksperymentów na stosunkowo niewielką skalę i wyniki prezentują się całkiem obiecująco, ale jedną rzeczą jest okresowy eksperyment społeczny przeprowadzony w ściśle kontrolowanych warunkach na kilkuset osobach, a czymś innym – zupełnie innym – jest zrobienie tego samego permanentnie i na skalę całego państwa.

Przede wszystkim najbardziej prawdopodobny scenariusz jest taki, w kapitalistycznym systemie ekonomicznym tego typu reforma skończyłaby się po prostu podniesieniem cen wszystkiego. Osoba wynajmująca wam mieszkanie podniosłaby wam czynsz, ponieważ teraz stać was na płacenie więcej, wasz dostawca Internetu, prądu i gazu postąpiłby dokładnie tak samo, ceny na sklepowych półkach poszybowałyby w górę i w rezultacie nie zmieniłoby się nic – a jeśli już, to na gorsze.

Więc nie, najprawdopodobniej nie da się mieć w pełni zautomatyzowanego luksusowego gejowskiego kosmicznego kapitalizmu, ponieważ cała ta idea jest niekompatybilna z kapitalizmem u samych jego podstawowych założeń. Potrzebujemy czegoś radykalnie innego.

I pewnie część z Was się nawet zgadza, ale nadal ma wątpliwości czy druga próba wprowadzenia komunizmu nie skończy się dokładnie tak samo jak pierwsza. Bastani twierdzi, że nie, ponieważ przez te dziesięciolecia, które minęły w międzyczasie zmienił się sposób produkcji i pozyskiwania dóbr, więc potrzebujemy innego pomysłu na ich racjonalną dystrybucję. W epoce przemysłowej, gdy problemem była ograniczona ilość potrzebnych do przetrwania zasobów, kapitalizm miał rację bytu, ponieważ opierał się na założeniu, że nie wystarczy dla wszystkich, więc należy zorganizować społeczeństwo licząc się z tym niedostatkiem. Komunizm zatem wyprzedził swoje czasy.

W erze zautomatyzowanej produkcji masowej, w której żyjemy obecnie, kapitalizm coraz częściej musi sztucznie kreować ten niedostatek. Wcześniej podałem kilka przykładów, jak niszczenie całkowicie nadających się do użytkowania ubrań albo produktów spożywczych przez produkujące je firmy, ale wydaje mi się, że najlepszym przykładem są modne ostatnio NFT, które mają tworzyć iluzję niedostatku produktów cyfrowych – czyli z założenia takich, które w praktyce można powielać w nieskończoność przy niemal nieistniejącym wysiłku.

Ten sposób myślenia zdradza limity kapitalizmu jako systemu ekonomiczno-społecznego. Bo o ile sprawdza się on w sytuacjach niedostatku, o tyle w momencie, gdy ten niedostatek zostaje wyeliminowany kapitalizm zamiast zmienić priorytety i przestawić się na równomierną dystrybucję zasobu, którego wystarczyłoby dla wszystkich, na ogół sztucznie wymusza niedostatek, by nadal móc zarabiać. Co jest antyproduktywne i uwłaczające gatunkowi ludzkiemu. Nie po to cały czas rozwijamy technologię, przemysł i logistykę, by potem marnotrawić zasoby w momencie, gdy to marnotrawienie jest opłacalne dla nielicznej grupy najbogatszych ludzi.

Potrzebny nam lepszy plan. I nawet jeśli w pełni zautomatyzowany luksusowy gejowski kosmiczny komunizm nie jest tym planem, to na pewno jest ciekawym punktem wyjścia dla dalszych dyskusji.

*

Książka Bastaniego jest… cóż, w porządku. Według mnie cierpi na syndrom felietonu rozdmuchanego i napompowanego watą słowną do rozmiarów książki, bo książki są bardziej dochodowe niż artykuły. W żadnym wypadku nie oznacza to, że jest zupełnie pozbawiona wartości. Nadal jest to interesująca i w wielu miejscach prowokacyjna lektura, która dostarcza wielu interesujących argumentów, o których tu nie wspomniałem oraz niemało materiału do przemyśleń. Choć osobiście mimo wszystko uważam, że to powinien być felieton.

 

 

Bibligrafia:

Novara Media - Fully Automated Luxury Communism!

https://youtu.be/dmQ-BZ3eWxM

Aaron Bastani, Fully Automated Luxury Communism: A Manifesto

https://www.versobooks.com/books/3156-fully-automated-luxury-communism

Know Your Meme, Fully Automated Luxury Gay Space Communism

https://knowyourmeme.com/memes/cultures/fully-automated-luxury-gay-space-communism

 

WIDEOESEJ

Zobacz również

Depresja Klimatyczna | 100 Months
WIDEOESEJ: Problemy ze słonecznym optymizmem | Solarpunk
Miniwideoesej dla Patronów: Citizen Sleeper

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...