Zatem dołączyłem do tych, którzy obejrzeli już “Elvisa” Baza Luhrmanna. Do kina szedłem jak kiedyś do kościoła. Z nabożną wzniosłością (serio, właśnie w takim nastroju chadzałem do kościoła). Nabożny nastrój w tym wypadku wynikał z następujących powodów. "(...) Po pierwsze Luhrmann to jeden z moich ulubionych hollywoodzikich reżyserów. Po drugie, Elvis Aaron Presley z jakiegoś powodu odegrał w moim życiu istotną rolę. Presleyem zainteresowałem się jako dziecko. Nie potrafię przypomnieć sobie dlaczego. Zbierałem jego płyty. Kolekcjonowałem zdjęcia. Udawałem, że nim jestem i koncertowałem obficie we własnym pokoju zmuszając moją młodszą siostrę do oglądania moich występów. Tak, to była forma przemocy. Nie, nie miałem o tym pojęcia. Całość tekstu na https://patronite.pl/marcinzegadlo