Green Velo. Cześć 2. Końskie – Kielce.

Obrazek posta

Analizując trasę doszliśmy do wniosku, że pomiędzy Końskimi a Sielpią Wielką nie ma nic ciekawego. Na dodatek obawialiśmy się wszędobylskiego ruchu samochodowego na wojewódzkiej 728-ce. Postanowiliśmy przejechać się przez las Babia Góra i minąć ciekawie brzmiące miejscowości Niebo i Piekło. Przy tej drugiej zlokalizowane są Skałki Piekło, więc warto rozważyć szlak niebieski jadący tylko trochę naokoło w kierunku Jeziora Sielpińskiego. Dodatkowo jadąc tamtędy ma się przez większość czasu drogę tylko dla siebie. Kierowcy wybierają drogę wojewódzką, a co za tym idzie ta w kierunku Nieba jest mało uczęszczana. Minusem tej sytuacji jest fakt, że asfalt w wielu miejscach jest mocno zaniedbany, a czasami wręcz prawie go nie ma. Mijając rajsko brzmiącą miejscowość wjeżdża się na ubitą, acz mocno pofałdowaną drogę gruntową. Ma się wrażenie, że faktycznie droga prowadzi do piekła.

Jezioro Sielpińskie

Zbliżając się do jeziora wiedzieliśmy, że będziemy musieli przymusowo pauzować ze względu na pogodę. Całe szczęście widoki były w miarę przyjemne. Sielpia Wielka to największa miejscowość wypoczynkowa w województwie, co widać przekraczając granice miasteczka. Można śmiało powiedzieć, że jest to taka Solina, choć biorąc pod uwagę wielkość zalewu jeszcze jej do niej daleko. Nie brakuje tutaj wczasowiczów z dmuchanymi materacami, Januszy w beemkach z których dudni muzyka klubowa. My ulokowaliśmy się na MOR-ze i czekaliśmy aż pogoda poprawi się na tyle, by możliwa była jazda bez obawy o zamoknięcie.

W kierunku Kielc

Wykorzystując „okno pogodowe”, ruszyliśmy w kierunku Kielc. Region okazał się dosyć górzysty, co odczuły nasze nierozjeżdżone jeszcze ciała. Po wielu wzniesieniach i zjazdach dotarliśmy do Oblęgorka. Cóż zobaczyć można w tej miejscowości spytacie? Otóż na wzgórzu niedaleko głównej drogi znajduje się dawna posiadłość wybitnego polskiego pisarza i noblisty, Henryka Sienkiewicza. W pałacyku znajduje się jego muzeum biograficzne ukazujące jego gabinet, salon, jadalnię, sypialnię czy palarnię. Ekspozycja zawiera wiele cennych pamiątek po pisarzu oraz rodzinne fotografie. Cały kompleks znajduje się w środku pięknego parku tuż przy Rezerwacie Barania Góra i stadninie koni.

Traf chciał, że kiedy podjechaliśmy pod muzeum, te akurat kilka minut wcześniej się zamknęło. Wiedzieliśmy, że zatrzymamy się w Kielcach na dłużej, dlatego planowaliśmy tam wrócić jeszcze w kolejnych dniach. Kiedy tak siedzieliśmy pod pałacykiem zbierając siły na kolejne kilometry pozostałe do potencjalnego miejsca noclegu, podjechała rowerzystka. Rozmawiając dowiedzieliśmy się, że również podróżuje po okolicy zwiedzając co ciekawsze miejsca. Za przewodnika robi jej znajomy, który mieszka w Kielcach i lada moment się zjawi. Długo nie czekaliśmy. Po chwili w bramie wjazdowej do pałacu zjawił się wyczekiwany przewodnik. Okazał się na tyle pomocny, że wskazał nam – w jego mniemaniu – najlepsze pole namiotowe, ale także najtańsze pod Kielcami. Mieściło się tuż przy torze wyścigowym. Uznaliśmy, że ta nietypowa lokalizacja jest nam przeznaczona. Nowo poznani rowerzyści zaoferowali nam pomoc w dojechaniu na camping.

Nocleg przy torze wyścigowym

W czasach świetności tor był porównywalny z tym w Poznaniu. Ile w tym prawdy, nie wiemy – specjalistami nie jesteśmy. Niemniej, tor nadal jest wykorzystywany. Kiedy tam byliśmy ćwiczyli na nim rajdowcy, a także amatorzy, którzy postanowili spróbować swoich sił w tym ekstremalnym sporcie. Przez cały pobyt na campingu „Moto-Raj” (link do strony campingu) słychać było wytłumione przez drzewa odgłosy ryczących silników. W najmniejszym jednak stopniu nie przeszkadzały nam. Jakby nie patrzeć na campingu przebywaliśmy jedynie rano i późnym popołudniem, kiedy wracaliśmy z poszczególnych atrakcji. Stanowczo polecamy tą miejscówkę. Wydawałoby się, że jest bardzo daleko od Kielc. Pieszo, rzeczywiście – dotarcie do miasta byłoby problematyczne. Posiadając rowery lub jakikolwiek środek transportu dociera się do centrum w miarę szybko.

Jaskinia Raj i Centrum Neadertalczyka

Kolejnego dnia wybraliśmy się do Jaskini Raj koło Chęcin (lub bardziej koło Nowin na drodze 762). Trzeba przyznać, że jest ona bardzo ładna. Według przewodników, jest najpiękniejsza w regionie. Dla turystów przygotowano 180-metrową trasę, przy której wejściu odtworzono obozowisko rodziny neardertalskiej. W dalszych częściach podziwiać można choćby salę Stalaktytową, w której różnokolorowe światła wydobywają z mroku tysiące stalaktytów, stalagmitów i stalagnatów. Byliśmy nieco zawiedzeni długością trasy. W porównaniu do gruzińskiej Jaskini Prometeusza, ta wydała się nam mikroskopijna. Niemniej, nie można odmówić jej niezwykłej rzeźby.
W pobliżu Jaskini znajduje się Centrum Neadertalczyka. Zobaczyć w nim można między innymi replikę mamuta naturalnych rozmiarów, multimedialne prezentacje czy repliki czaszek ludzi pierwotnych. Wrażenie robią też inscenizacje polowań i życia codziennego naszych przodków. Wszystko poprzetykane jest dużą ilością ciekawostek czy informacji. Można stamtąd wynieść potężną dawkę wiedzy, jeśli rzeczywiście skupi się człowiek na tym co ma przed sobą.

Zamek w Chęcinach

Nieco na południe od Jaskini Raj znajduje się miejscowość Chęciny. To tam mieści się niewielkie miasteczko, a ponad nim góruje gotycki zamek z około 1295 roku. Warto się tam wybrać choćby ze względu na liczne atrakcje, które czekają na gości. Można wejść na wysoką basztę z której rozciąga się wspaniała panorama, wybić monetę pamiątkową, strzelić z łuku czy sprawdzić powiązanie swojego nazwiska rodem szlacheckim. Wszystko to w niemal bajkowej atmosferze, o którą dbają animatorzy przebrani w stroje z epoki. Na turystów czekają zabawy i konkursy, które mają również walor edukacyjny. Nam trafił się akurat pokaz sztuki strzeleckiej. A któż inny jak ja, mając tak zobowiązujące nazwisko, mógł wziąć udział w tej lekcji. Przypadło mi zadanie trzymania przedziwnej broni, której nazwy rzecz jasna nie spamiętałem i pilnowaniem, by bębenki w uszach mi nie pękły. Animator podpalił proch i po sekundzie zamkiem wstrząsnął wybuch. Z prowizorycznej lufy wydobył się wraz z dymem popiół pozostały po upchanej makulaturze.

Po tej niezwykle wymagającej próbie udaliśmy się w stronę campingu.

Odpoczynek… na rowerze

Wbrew wcześniejszym ustaleniom, dzień kolejny wcale nie upłynął nam na odpoczynku. Postanowiliśmy odwiedzić pałacyk Sienkiewicza, który poprzednio był zamknięty. Choć jego twórczość poznana w czasach szkolnych nie przypadła nam do gustu, a sama postać kojarzyła się negatywnie, to zwiedzanie jego posiadłości ociepliło nasze stosunki. Szczególnie miło wspominamy sekretne pomieszczenie za niezwykłą ścianą (z poukrywanymi gablotkami), gdzie mieściła się ekspozycja poświęcona podróżom pisarza.

Spod pałacyku postanowiliśmy odwiedzić Dąb Bartek. Wydał się nam na tyle blisko położony, że żal było marnować innego dnia na dojechanie specjalnie do niego. Podróż była wbrew pozorom dosyć męcząca. W dużej mierze przebiegała przez dosyć ruchliwą drogę. Niemniej, trasa jest dosyć malownicza. Zjeżdżając z drogi 74 dojeżdża się do Samsonowa, gdzie znajdują się ruiny zakładu wielkopiecowego. Wokół tych pozostałości można odbyć podobno zabawę w podchody z rozwiązywaniem zagadek. Jednak nie wchodziliśmy w szczegóły. Celem był Bartek.
Jadąc dalej za Samsonów wjeżdża się na odcinek drogi przykryty dachem koron wysokich drzew. Sceneria jest bardzo piękna. W pewnym momencie, po lewej stronie wyłania się przepastna czasza korony jednego z najbardziej znanego drzewa w Polsce – Dębu Bartek.

Wrażenie potęgi jednak szybko mija, kiedy widzi się dziesiątki metrów lin, przęseł czy podpór, które pomagają drzewu trzymać pion. Wielokrotne pożary mocno nadgryzły postać Dębu. Teraz przywodzi na myśl bardziej schorowanego staruszka, niż króla w drzewnej hierarchii. W naszym mniemaniu lepsze byłoby przyzwolenie, by drzewo w końcu się przewróciło. Dzięki temu stałoby się miejscem powstania kolejnych pokoleń różnych istnień. A tak, co roku wykonuje się mu wątpliwej skuteczności lifting, wypełniając go trocinami i substancjami chemicznymi. Jednak, jakby krzywo nie patrzeć na te zabiegi, pozwalają rzeszom turystów przyjeżdżać w to miejsce i podziwiać bądź co bądź najstarszy dąb w Polsce.

Kielce

Kolejny poranek minął nam na przeprowadzce. Postanowiliśmy nocować w Kielcach, by móc bez problemu zwiedzić to piękne miasto. Nim jednak wybraliśmy docelowe miejsce spoczynku, zwiedziliśmy zespół jaskiń Kadzielnia. Jest to podziemna trasa turystyczna zlokalizowana w rezerwacie Kadzielnia, miejscu dawnego kamieniołomu. Pod ziemią można podziwiać jaskinie: Odkrywców, Prochownię i Szczelinę.

Niestety nie udało się nam ostatecznie zwiedzić Centrum Geoedukacji. Pierwszy wolny termin był dostępny dopiero na 12:00 dnia następnego. Nie wiedzieliśmy, czy będziemy jeszcze w Kielcach do tego czasu. Udaliśmy się więc do Pałacu Biskupów Krakowskich, najlepiej zachowanej wczesnobarokowej rezydencji pałacowej z XVII w. w Polsce. Dziś mieści się w nim Muzeum Narodowe, a ekspozycja obejmuje liczne dzieła sztuki.

Po wyjściu z pałacu dopadła nas potężna burza. Schroniliśmy się przed nią wśród arkad Muzeum. I już mieliśmy tam nocować, kiedy w oko wpadła nam oferta schroniska młodzieżowego przy Zespole Placówek Oświatowych. Szczęśliwi, mając perspektywę spania na normalnym łóżku w ciepełku poczekaliśmy na odpowiedni moment i mijając burzowe chmury pognaliśmy w kierunku schroniska. Te okazało się bardzo fajne. Wyremontowane pokoje z telewizorem, dobrze zaopatrzona kuchnia i wygodne prysznice – tego po czterech dniach rowerowych eskapad potrzebowaliśmy.

Tutaj kończymy tą część relacji z wyprawy po Green Velo. Mam nadzieję, że się podobała. Kolejna część już pojutrze – obserwujcie EkstraMisję na Facebooku, gdzie z pewnością pojawi się informacja o publikacji. Zostawcie lajki i komentarze. Dzięki nim wiem, że artykuły się Wam podobają. Podzielcie się tekstem ze znajomymi. Być może skuszą się na przejażdżkę Green Velo.

Możecie wesprzeć EkstraMisję i naszą kolejną wyprawę kupując gadżety w sklepie lub decydując się na objęcie patronatem bloga dzięki platformie Patronite. Szczegóły w linkach.

Zobacz również

Rowerem przez 13 krajów. Nowa wyprawa EkstraMisji.
Green Velo. Część 3. Ciekoty – Sandomierz.
Green Velo. Część 4. Sandomierz – Rzeszów

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...