Już w piątym słowie policyjnej roty czai się pułapka. Tak. Jesteś obywatelem Rzeczypospolitej Polskiej, ale uwierz mi, że nie jesteś ŚWIADOM podejmowanych obowiązków policjanta.
Oglądałeś filmy, słuchałeś opowieści, czytałeś fora i grupy dyskusyjne. Być może masz nawet w rodzinie kogoś kto spędził swoje życie w mundurze.
No…
To wszystko jest jak książki o jeździe rowerem. Poradniki mówiące o tym jak układać stopy na pedałach, jak dobrać wysokość siodełka i kierownicy. Pełne wzniosłości opisy jak to jedziesz „w pięknych okolicznościach przyrody, a wiatr smaga ci twarz promeniami wiatru, słońca i wolności”.
Tyle, że najpierw sam musisz na ten rower wsiąść. Kilka razy się wywalisz. Zrobisz sobie na kolanie liszaja asfaltowego. Pęknie ci guma. Wjedziesz w kałużę bez błotnika. Ktoś ci wymusi pierwszeństwo. Nawdychasz się ołowiu ulicznego. Pełen zakres możliwości.
Ale faktycznie jest frajda.
Dokładnie tak samo jest ze służbą w Policji. Musisz tego sam doświadczyć. Życie pisze takie scenariusze, że nawet Vega mówi: no błagam to musi być ściema, tego nie nakręcę.
I to się nazywa strzał w pisarskie kolano. Po co niby masz czytać dalej skoro i tak zakładam, że nie zrozumiesz?
To moje katharsis, próba oczyszczenia duszy z rzeczy, których ty nigdy byś tam nie wpuścił.
To zaproszenie na emocjonalny rollercoaster.
Nie wiem co przyniosą dalsze karty tej opowieści. Moje palce same wystukują kolejne wyrazy prosto z tego co gdzieś we mnie drzemie. Z tego co sam przeżyłem albo obserwowałem z bliska. Z opowieści ludzi, których znam i im wierzę. W poczuciu, że może jeden czytelnik zrozumie dlaczego po 16 latach służby w dalszym ciągu jestem dumny z bycia Psem.
cdn.
Trwa ładowanie...