Zmagania i metamorfozy kobiety. Édouard Louis. Przekład: Joanna Polachowska. Wydawnictwo Pauza, Warszawa 2022.
Teza (zdecydowanie) lepsza od wykonania. Tytuł lepszy od treści.
Édouard Louis, ceniony i lubiany pisarz, opublikował coś, co nawet trudno nazwać rozprawą. To zadziwiające słabe, a wręcz szkodliwe pisanie.
Skróty myślowe nadmuchane. Ogólniki zatrważające.
Édouard Louis ma trzydzieści lat. Wiek nie ma znaczenia? To jak wytłumaczyć powierzchowność, skrótowość i nadętość?
Gdyby tekst zatytułować „list”, to miałbym przekonanie o konieczności wydania tych kilkudziesięciu stronic.
Biadolę, zatem może dziwić konkluzja: - Dobrze, że ta książka się ukazała.
Pisarz znowu pisze o sobie, ale okazuje się, że socjolog z niego żaden. Bardzo to miałkie, a z drugiej strony bardzo osobiste.
Miał być pomnik Kobiety, a jest znowu laurka dla… samego siebie.
Édouard Louis to dobry pisarz. Każdemu zdarzają się potknięcia.
Napisał, wydał. Książka ukazała się w kilku przekładach. Jest to reklamowane z nadęciem, z pompą. Niepotrzebnie.
Dużym nadużyciem jest pisanie, że „książka odczytywana w kontekście nie tylko francuskiej, ale i zachodnioeuropejskiej polityki w bolesny sposób uwidacznia, jak prawdziwe są wciąż społeczne podziały – a Louis mówi o tym wyraźnie i głośno”.
Bolesne obrazy. Ekshibicjonizm. Traumę trzeba wygadać, wypisać.
Oczywiście, że fabuła się broni – obroni, ale na pewno więcej mogłem się spodziewać po autorze świetnej „Historii przemocy”.
Nie żałuję, że przeczytałem. Ale oczekiwania były inne.
Dysonans poznawczy jest spory. Autor już (niemal) na wstępie wygłasza mowę obrończą w sprawie „takiego” pisania. Gdy pisarz pragnienie rozgrzeszenia, to nic dobrego z tego nie będzie. I nie jest.
A pisze tak:
„Mówiono mi, że literatura nigdy nie powinna starać się wyjaśniać rzeczywistości, tylko ją ilustrować, a ja piszę, żeby wyjaśnić i zrozumieć życie mojej matki.
Mówiono mi, że literatura nigdy nie powinna się powtarzać, a ja chcę spisywać tylko tę samą historię, wciąż i na okrągło, wracać do niej, dopóki nie pozwoli mi ujrzeć fragmentów jej prawdy, drążyć szczelinę za szczeliną tak długo, aż to, co ukrywa się pod spodem, zacznie wyciekać na zewnątrz.
Mówiono mi, że literatura nigdy nie powinna stanowić uzewnętrznienia uczuć osobistych, a ja piszę tylko po to, by wydobyć sentymenty, których nie potrafi wyrazić ciało.
Mówiono mi, że literatura nie powinna nigdy przypominać manifestu politycznego, a ja już ostrzę każde z moich zdań, tak jak ostrzy się nóż.
Bo teraz wiem, że to, co nazywają literaturą, tworzono dotychczas przeciwko postaciom takim jak ona i ich życiu. Odtąd już wiem, że pisać o niej i o jej życiu to pisać wbrew literaturze”.
Fotografia. Od autoportretu nastoletniej matki to się zaczyna. Czyli błaho. Papierowo.
A dalej porwane powidoki. Każda scena mogłaby być ukazana inaczej, bo z takiego pisania wcale nie metamorfoza kobiety „uderza”, lecz zmiana, która zachodziła w pisarzu. On nie docenia (przecenia) przemiany kobiety, lecz znowu własną.
Czy dlatego pojawia się zdanie: „Pierwsze strony tej opowieści mogłyby nosić tytuł: »Walka syna o to, by nie stać się synem«”?
Jestem pewien, że o jednym dniu „matki” wielu „synów” mówi więcej codziennie, niż francuski autor, podsumowując jej całe życie.
I ta maniera czasu przeszłego. Drażniąca maniera.
Powierzchowność nie jest złą cechą literatury, ale dlaczego książkę opatrzono tak „wielkim” tytułem?!
Francuzi są znani z pisania o sobie, dla siebie, pod siebie. Ale jeśli na sztandarze zawieszono tak znamienne słowa, jak „zmagania i metamorfoza”, to sprawa zdawałaby się poważna, a jest rozpisana źle.
Flauberta i Zoli w tych kilku stronach nie szukałem, ale miałem nadzieję na powagę. Bo poważne słowa nie muszą wcale oznaczać, że ktoś z nas nie szydzi…
Édouard Louis się nie zmienił. Jego pisanie jest nadal osobliwe, ale wcześniej rola matki w jego książkach „coś” znaczyła, teraz jest tylko i aż „wypełniaczem” kilku zapisanych stron.
Édouard Louis zasługuje na uwagę. Szkoda, że obrazkach, które opisał, jest takim megalomanem. Na pewno znajdą się czytelniczki i czytelnicy, których takie „gadanie” przekonuje. Mnie towarzyszy rozczarowanie.
Brak niuansów. Brak pokuty i żalu za grzechy. Powierzchowność wszechogarniająca.
A przecież Édouard Louis, pisząc wciąż o sobie, mógłby (a nawet powinien) tej książki nie publikować. To szkicownik, notatnik. Pourywane, naderwane strzępy.
Zmagania to ciąg synonimów (prostych): usiłować, kłócić się, biedzić, borykać się, borykać, walczyć, spierać, próbować, mocować, spierać się.
Podobnie rzecz się ma z metamorfozą. Nie będę cytował słownika, ale jestem zdziwiony, że autor idzie na skróty, a tym samym sprowadza swoje pisanie na manowce. Na złą drogę.
Do przestrzeni publicznej trafił taki przekaz:
„Francuski autor odchodzi od znanych i wcześniej badanych tematów, by zaprezentować czytelnikom czuły, podnoszący na duchu portret swojej matki i pokazać, że zmiana jest zawsze możliwa, nawet pomimo ekonomicznych i społecznych przeciwności. Łącząc elementy autobiograficzne z analizą socjologiczną, Louis opowiada o tym, że przez większość życia matka żyła w biedzie, w obu swoich związkach małżeńskich była tłamszona, upokarzana i doświadczała męskiej przemocy. Wydawało się, że taka egzystencja nie ma końca, że nigdy nie znikną dominacja jednej płci i ograniczenia klasowe uniemożliwiające kobiecie godne funkcjonowanie. Jednak w wieku czterdziestu pięciu lat Monique zbuntowała się przeciwko tej beznadziejnej sytuacji, uciekła i krok po kroku od nowa zbudowała swoją wolność, o czym Édouard opowiada z dumą. Oto historia tej metamorfozy, a także po części historia syna, który przeszedł podobną przemianę, ucząc się żyć inaczej niż jego rodzice”.
Trele-morele. Wszystko można sprzedać. Nie wszystko należy sprzedawać.
Liczę, że nowa powieść będzie lepsza. Głębsza. Zasadniczo przemyślana.
* Édouard Louis,
właściwie Eddy Bellegueule, pochodzi z północnej Francji. Jego pierwsza autobiograficzna powieść En finir avec Eddy Bellegueule (Koniec z Eddym, wydanie polskie z 2019 roku) odniosła niebywały sukces: autor w wieku 22 lat otrzymał pierwszą w życiu nominację do Nagrody Goncourtów, jednej z najbardziej prestiżowych nagród literackich na świecie, a debiutancka powieść sprzedała się we Francji w nakładzie ponad 300 tysięcy egzemplarzy i została opublikowana za granicą w 25 językach.
Od tego czasu Louis napisał cztery kolejne osnute na faktach powieści: wydaną we Francji w 2016 roku Historię przemocy (polskie wydanie z 2018 roku), Kto zabił mojego ojca (polskie wydanie z 2021 roku), Combats et métamorphoses d’une femme (polskie wydanie z 2022 roku), oraz najnowszą Changer: méthode (po polsku ukaże się w 2023 roku).
Twórczość Louisa przekłada z francuskiego dla Pauzy Joanna Polachowska.
5/10
Trwa ładowanie...