Przeciwko „W trójkącie” i innym filmom rzekomo krytykującym kapitalizm

Obrazek posta

Titanic tonie, bogaci przeżywają, ale na wyspie są bezradni. Nie potrafią rozpalić ogniska. Nie umieją złowić ryby.  Boją się ciemności.

W kinie zgasły światła. Widzowie zajęli miejsca.

Zanim rozpocznie się seans, zostaniecie pochwaleni, że dobrze wybraliście. Zamiast oglądania rolek z kotami, klikania durnych newsów i oglądania Netfliksa do kolacji, wy poszliście do kina. Wybraliście głęboookie doświadczenie. Lektor podkreśla, co na nie się składa: wspaniały dźwięk stereo, wygodne fotele premium i obraz o rozdzielczości niemal 4K.

Siedzę w drugim rzędzie i robi mi się dziwnie. Dzięki, kapitanie Obvious. Edgar Morin, francuski filozof, dawno temu pisał, ze kino to kolektywna maszyna snu. Zamyka obcych ludzi w wygodnym pudełku. Robi się ciemno. A w ciemności można śnić najskrytsze marzenia. Takie, o których balibyśmy się komukolwiek powiedzieć. Kino na to pozwala. Na chwilę można założyć skórę psychopaty z „American Psycho” (2000), znaleźć księcia z bajki albo odwalić kradzież stulecia. Kino daje tę opcję. Fantazjowania, o rzeczach o których może nawet nikomu nie mówiliście. O takich, które nigdy się nie spełnią.

O końcu ery kapitalizmu.

Poszłam do kina na „W Trójkącie” (2022) Rubena Östlunda. Opowieść o obleśnie bogatych ludziach na łódce, tym jednym procencie, który żyje zupełnie odklejony od pozostałych dziewięćdziesięciu dziewięciu procent. Za 20 złotych. Warstwa wizualna momentami przypomina teledysk Rammsteina. Mocne sceny defekacji i rzygania, dla podbicia efektu. Rozmowy pijanego kapitana-marksisty z rosyjskim bogaczem, sprzedawcą gówna. O czym? A o niczym w zasadzie. Takie przerzucanie się cytatami z Noama Chomsky’ego i Marksa. Łatwo googlowalne cytaty. Dopiero potem zaczyna się wreszcie coś dziać.

Titanic tonie, a bogaci przeżywają. Są na wyspie kompletnie bezradni. Nie potrafią rozpalić ogniska. Nie umieją złowić ryby. I jeszcze boją się ciemności, krzyków dzikich zwierząt. To nie jest "Władca much", bo nikt tu nie ginie. Ale tak, są to dzieci. Widzimy jasno „W trójkącie”, że bogaci ludzie pozbawieni bogactwa, stają się upośledzeni. Nie umieją przetrwać. Przetrwać potrafi wyłącznie kobieta myjąca ich kible. To ona wyznacza nowe zasady. Czy ta scena sprawiła ci przyjemność?

Mi tak. W końcu zapłaciłam za złudne poczucie sprawiedliwości. Na świecie w ciągu 2,5 godziny seansu nic się nie zmieniło. Dalej jest chujowo. Ci, którzy na co dzień myją kible, wyjdą z kina zadowoleni. Mniej sfrustrowani tym, że mają w robocie chujową umowę, a firma ich rucha, ale reżyser z Cannes walnął „ohydnych miliarderów” w ryj. Te same efekty dają nam takie seriale jak "Sukcesja", "Biały Lotos" oraz głośny film "Nowy Porządek".

Naszym zadaniem jest jedynie kupić bilet/subskrypcję (xD), jak pisze Mark Fisher: człowiek szuka „rozwiązań nie w procesach politycznych, lecz w produktach”.

Nie wszyscy krytycy są jednak zachwyceni produkcją:

„The Guardian” wskazuje na „kartoflane stereotypy” w obrazie Östlunda, które pochodzą sprzed dekad – z „Wielkiego żarcia” (1973), „Sensu życia według Monty Pythona” (1983), a nawet z „Niezastąpionego kamerdynera” (1957). Peter Bradshaw kwituje: „To kolejny z tych filmów, który opowie ci o tym, co już wiesz, nie wykorzystując zbyt wiele humoru ani oryginalności.”

„Misternie skonstruowane, meandrujące fabuły „W Trójkącie" i "The Square" [to także pan Östlund] mają rzekomo obnażać hipokryzję i sprzeczności współczesnego życia, a okazują się pomnikami stawianymi wyłącznie sobie, sprytną reklamą status quo.” – pisze A.O. Scott w „The New York Times”.

Takie kino nie robi ani krytyki, ani rewolucji. Ono po prostu zarabia na nas pieniądze. 
Idziemy na film, który wykonuje za nas pewien gest buntu, ale oczywiście nic on nie zmienia. Hajs wpada dalej do miliarderów. W tym przypadku jest to m.in. wytwórnia Imperative Entertainment, zarządzana przez The Friedkin Group, konsorcjum prowadzone przez miliardera Dan Friedkina, właściciela i prezesa włoskiego klubu piłkarskiego AS Roma. Jego ojciec dorobił się na dystrybucji samochodów Toyota w USA. Dan właśnie dołączył do nowego trendu w Hollywood. Do zarabiania na krytyce.

 

Pisałam na podstawie:

A.O. Scott, ‘Triangle of Sadness’ Review: Don’t Worry, Be Happy, "The New York Times", Oct. 19, 2022,

Peter Bradshaw, Triangle of Sadness review – heavy-handed satire on the super-rich loses its shape, "The Guardian", 25 Oct 2022, 

Edgar Morin, Kino i wyobraźnia, tłum. Marcin Czerwiński, Warszawa, 1958.

kino triangleofsadness Ruben Östlund bogaci krytyka

Zobacz również

O magii Nowego Roku. Czytam Nietzschego i niesławną „Złotą Gałąź”
Ten krążek z 1970 r. uratował masę wielorybów
Historia żeglarki, która jako pierwsza opłynęła Ziemię

Komentarze (5)

Trwa ładowanie...