UKRAIŃSKI HOMOSOWIETIKUS

Obrazek posta

24 lutego 2022 roku rozpoczęła się pełnoskalowa inwazja Rosji na Ukrainę. Przed tą datą olbrzymia liczba ekspertów z całego świata próbowała ocenić, jakie są szanse Ukrainy na przeżycie takiego ataku. Ktoś dawał Ukrainie dni, ktoś tygodnie, a ktoś nawet kilka miesięcy. Absolutna większość nie miała racji. Dlaczego? Czy dlatego, że wszyscy są złymi ekspertami? Wcale nie, po prostu nawet dobry ekspert nie będzie mógł zrobić trafnej analizy posiadając niepełną informację. Większość analityków zwyczajnie niewiele się interesowała Ukrainą, traktując ją jako pewien dodatek do Rosji. Dla budowania swoich ocen wykorzystywali suche liczby zestawiając rozmiar gospodarek, terytorium, ludność, zestawiając liczbę żołnierzy i sprzętu w obu armiach. Porównywali budżety wojskowe z corocznych statystyk Globalfirepower. Ale jak się okazało, te liczby są niewiele warte, bo nie mówią nic o jakości dowodzenia, wyszkoleniu, organizacji, łączności, logistyce ... i w końcu o motywacji i morale żołnierzy. Bez głębszej wiedzy o stanie Rosji i Ukrainy jako państw ocenić wartość obu armii okazało się zadaniem zbyt trudnym.

Ale nawet, jeżeli któryś z ekspertów posiadał taką informację, to nawet z tą wiedzą byłaby to jedynie połowa niezbędnych danych do prawidłowej oceny ukraińskich szans na przetrwanie. Bo wynik wojny długoterminowej zależy już nie tyle od samej armii, ale od stanu państwa i postawy społeczeństwa. Od jego determinacji, cierpliwości, nieugiętego poparcia dla wojska i samego państwa. I już ta dziedzina, trzeba powiedzieć wprost, dla 99% ekspertów z całego świata była zupełnie nieznanym terenem. Stąd nie trzeba się dziwić, że się pomylili. Niestety, muszę przyznać, że na Zachodzie nawet teraz spora liczba analityków, którzy siebie uważają za tzw."realistów", w swoich ocenach Ukrainy do dziś woli korzystać ze stereotypów sprzed 10 - 15 lat ignorując te zmiany, które mają miejsce wewnątrz ukraińskiego społeczeństwa. Tylko w ten sposób ich teorie otrzymują pewne usprawiedliwienie, zamiast być tym czym są w rzeczywistości. Czyli zwykłą XIX-wieczną koncepcją imperialnego podziału światu.

Dzisiaj spróbuję wypełnić tę lukę i wyjaśnić proces mentalnej ewolucji Ukraińca od momentu odzyskania niepodległości do naszych czasów. I jako dobry przykład takiej wewnętrznej mentalnej przemiany posłuży nam znana bardzo osoba - prezydent Ukrainy Wołodymyr Zeleński.

HOMOSOWIETIKUS UKRAIŃSKI, MODEL 1991.

Zacznijmy od początku. To czego wielu nawet w Polsce nie rozumie, to fakt, że Ukraińcy w odróżnieniu od Polaków, czy powiedzmy Litwinów, otrzymali swoją niepodległość po zakończeniu epoki komunizmu nie w wyniku szczerego dążenia do wolności. Oczywiście, na Ukrainie istniała grupa ludzi, która bezkompromisowo sprzeciwiała się totalitarnemu systemowi. Dysydenci, narodowcy. Ale w roku 1991 stanowili oni absolutną mniejszość w ramach społeczeństwa. Ukraiński Ruch Narodowy kierowany przez dysydenta i obrońcę praw człowieka Wiaczesława Czornowiła nie miał ogólnonarodowego poparcia. Sam Czornowił zginął w bardzo niejasnych okolicznościach w r 1999 i tak nie stał się ukraińskim Vaclavem Havelem. Narodowy Ruch w wyborach 1994 zdobył jedynie 20 miejsc na 338 w Radzie Najwyższej. 5 razy mniej niż komuniści.

Powiedzmy sobie szczerze bez owijania w bawełnę, w chwili odzyskania przez Ukrainę niepodległości, społeczeństwo w tym kraju miało absolutnie sowiecką mentalność. Związek Radziecki w dużym stopniu rozpadł się za sprawą zmian w społeczeństwie rosyjskim, które było trzonem państwa, a nie poprzez dążenia Ukraińców czy innych narodów do niepodległości. Pod koniec istnienia ZSRR trzymający władzę w Kijowie komuniści byli o wiele bardziej konserwatywni niż ich koledzy w Moskwie. W Kijowie rozpędzano demonstracje i prześladowano działaczy opozycyjnych nawet wtedy, kiedy w Moskwie można było już swobodnie wychodzić na ulicę. Powstaje pytanie, dlaczego w takim razie Rada Najwyższa komunistycznej Ukrainy kontrolowana przez komunistów głosowała za ogłoszeniem niepodległości kraju? Nie dlatego wcale, że nagle stali się ukraińskimi patriotami. W dużym uproszczeniu: oddzieleniem się chcieli ratować się od demokratycznego chaosu w Moskwie, gdzie zamach stanu armii i konserwatywnych komunistów się nie powiódł. Oni wtedy bardziej myśleli o zbudowaniu małego ZSRR w ramach Ukrainy niż nowego demokratycznego kraju. Nawet oficjalną flagę dla niepodległego kraju proponowali najpierw czerwono-niebieską komunistyczną, a nie tradycyjną żółto-niebieską.

Z innej strony społeczeństwo przecież w ogólnokrajowym referendum grudniu 1991 roku absolutną większością opowiedziała się za niepodległością. Nawet większość mieszkańców Donbasu i Krymu była za oderwaniem się od Moskwy. Jednocześnie ci sami ludzie na początku tego samego 1991 roku w innym referendum opowiedzieli się za zachowaniem ZSRR w ramach zreformowanego Sojuszu. Jak to połączyć? W rzeczywistości nie ma sprzeczności między tymi dwoma głosowaniami. Po prostu trzeba rozumieć, jaka była motywacja tych, którzy głosowali wtedy za niepodległością. Wspólnota Niepodległych Państw, którą zamierzano założyć w miejsce ZSRR, była powszechnie rozumiana jako nowy sojusz, w którym Ukraina jednak będzie miała już zupełnie inne położenie i wagę. Kijów już nie musiałby, w takim stopniu jak wcześniej, dzielić się bogactwami Ukrainy dla wzmocnienia Moskwy. Ludzi przekonywano, że ich sytuacja życiowa z tego powodu natychmiast się poprawi. Co miało duże znaczenie ze względu na głębokiegi kryzys gospodarczy w ZSRR.

Czym się charakteryzowała ta mentalność sowiecka? Ukraina o wiele dłużej niż Polska czy kraje Bałtyckie żyła w systemie komunistycznym i doznała o wiele większych zmian w strukturze społeczeństwa. Głębokie blizny po tych zmianach widać do teraz. Przede wszystkim masowe represje i okrutna kolektywizacja zupełnie zrujnowały tradycyjny układ życiowy Ukraińców. Tradycyjna wieś i prywatne gospodarstwa domowe wszystko to zostało wymordowane, wymazane, zagłodzone, przesiedlone ... Miliony ofiar sztucznego głodu - to demoralizowało i zarazem pacyfikowało kraj. Głód i rozpacz we wsi sprzyjał przyspieszonej industrializacji i urbanizacji. Zrujnowane zostały więzi pomiędzy pokoleniami i pamięć rodzinna. Procesy te pogłębiło spustoszenie, które przyniosła Druga Wojna Światowa. W wyniku tego wszystkiego powstało społeczeństwo zupełnie oduczone od prywatnej inicjatywy i tradycji prywatnego gospodarstwa. Społeczeństwo wymieszane i oderwane od korzeni, nie pamiętające często, skąd pochodzi i kim byli jego przodkowie. Społeczeństwo zdemoralizowane i bierne politycznie, niezdolne do samoorganizacji. Pamięć o korzeniach zamieniły radzieckie mity propagandowe.

Sowiecka mentalność to też pewien model stosunków między obywatelem a państwem. Obywatel przyzwyczaja się we wszystkim polegać na państwie. Nie tylko w pytaniach o organizację życia społecznego, kultury, gospodarki ... ale i w sprawach prostych. Za twój blok mieszkalny i ulicę odpowiada państwo. Za kwiatki na podwórku. Za windę w bloku. Za remont grzejnika w mieszkaniu. Zmiana systemu z komunistycznego na demokratyczny i kapitalistyczny tych ludzi zupełnie zaskoczyła. Nie byli do niej przygotowani. I to swoją drogą jest główna przyczyna pojawienia się oligarchatu na Ukrainie. W tym zagubionym społeczeństwie mała grupa ludzi związanych z elitami sowieckimi była gotowa na nadejście zmian. Bez żadnej kontroli i sprzeciwu społeczeństwa mieli wolną rękę w zdobywaniu przemysłu i zasobów kraju za bezcen. System sowiecki w ten sposób utorował drogę do powstania systemu oligarchicznego, jak na Ukrainie, tak i w innych państwach regionu.

Oprócz tego ZSRR przyzwyczaiła Ukraińców uważać ukraińskie za wtórne i prowincjonalne. Polityka rusyfikacji w ZSRR była bardziej wyrafinowana niż w Imperium Rosyjskim. Polegała przede wszystkim na marginalizacji ukraińskiego języka i kultury. Każdy na Ukrainie ukraińskiego się uczył, ale całe pokolenia wyrosły ze świadomością, że wysoka kultura może istnieć tylko po rosyjsku. Rozwój kariery w partii czy przemyśle był możliwy tylko za sprawą znajomości rosyjskiego. Poważna prasa możliwa tylko po rosyjsku. O stosunkach międzynarodowych, o światowej modzie, o nauce pisało się po rosyjsku. O problemach w rolnictwie albo działalności lokalnej grupy śpiewającej piosenki ludowe - po ukraińsku. Dla sowieckiego człowieka prawdziwa stolica zawsze była w Moskwie. Tam otwierały się dla niego nowe życiowe horyzonty i możliwości rozwoju. Tam była wysoka jakość życia, tam dostępne były deficytowe towary. Moi dziadkowie latali samolotem do Moskwy z Ukrainy tylko po to, by kupić garnitur czy porządny płaszcz.

Pod koniec XX i na początku XXI wieku już w niepodległej Ukrainie nadal funkcjonowała ta sama mentalność. Nie istniała ukraińska telewizja czy prasa. Dominowały rosyjska kultura, muzyka, radio. W latach 1994 - 1995 miała miejsce pierwsza całkiem poważna próba oderwania Krymu od Ukrainy. Kto z was o tym pamięta? Zakładam, że niewielu nawet w gronie eksperckim. Proszę sobie wyobrazić, że i w ukraińskim społeczeństwie mało się wie o tamtych wydarzeniach. Tak się dzieje, kiedy twój kraj nie ma własnej przestrzeni informacyjnej, a obywatele dowiadują się o najważniejszych wydarzeniach z kanałów telewizyjnych innego kraju, jak to było na Ukrainie w pierwszych latach niepodległości.

NOWA TOŻSAMOŚĆ UKRAIŃSKA

Błędem byłoby mówić, że Ukraińcy w tej chwili budują swoją tożsamość narodową. Lepszym określeniem byłoby - odbudowują swoją tożsamość albo budują ją na nowo. Bo tożsamość narodowa ukraińska już się wykształciła pod koniec XIX wieku i wynikiem tego procesu był zryw narodowy i powstanie Ukraińskiej Republiki 1917 - 1920. Rosjanie tego, jak się wydaje, zupełnie nie oczekiwali i dlatego nowa reinkarnacja ich państwa czyli komunistyczne imperium czerwone, bardzo dużo wysiłków zainwestowało w zatarcie tej tożsamości i podmianę jej na imitację. Na ukraińskość tożsamość radziecką. Ukraińcy zwyczajnie mieli pecha i okres państwowości był zbyt krótki na początku XX wieku, żeby tożsamość narodowa mogła w pełni się wykrystalizować. I wydawało by się po katastrofach wieku XX jest już po sprawie. Ona się nie odbuduje. Na szczęście okazało się, że jest inaczej. Ukraina tym razem miała te 30 lat niepodległego bytu, którego tak potrzebowała. Wyrosły nowe pokolenia już mniej związane mentalnie z ZSRR. Miały one możliwość poznać ukraińską telewizję, ukraińskie kino, ukraińską muzykę, ukraińską historię, pisaną przez ukraińskich a nie rosyjskich historyków.

No i teraz parę słów o Wołodimirze Zeleńskim, który nam posłuży za przykład zmian w ukraińskich umysłach.

Kiedy w roku 2019 został prezydentem w Ukrainie, słyszałem w Polsce sporo komentarzy, jak to dobrze, że taki młody człowiek niezwiązany ze starymi elitami wygrał wybory. Jak to zaprezentuje nową jakość ukraińskiej polityki, bo już nie ma w sobie postsowieckiej mentalności. To były absolutnie nietrafne komentarze dalekie od ukraińskich realiów. Bo Zeleński to jest przykład osoby z absolutnie sowiecką mentalnością. Osoba, która właśnie nawet teraz jest jeszcze ciągle w procesie pozbywania się jej. Zacznijmy od pytania, jak Zeleński stał się znanym kabareciarzem? Korzenie jego kariery sięgają absolutnie radzieckiej struktury o nazwie KWN. Jest to pewna radziecka organizacja zrzeszająca kabarety z całego Sojuszu. Radzieckie służby wykorzystywały ją do trzymania nastrojów wśród młodzieży pod kontrolą, bo dobrze wiedzieli, iż satyra i śmiech mogą być potężną bronią. KWN to było współzawodnictwo kabaretów z różnych republik radzieckich, gdzie żartowali sobie o realiach życia w ZSRR, ale w pewnych określonych przez służby granicach oczywiście. Po rozpadzie ZSRR ta struktura pozostała bez zmian i tak samo, jak wcześniej, zrzeszała uczestników ze wszystkich poradzieckich państw. W Rosji istnieje do dziś. To tam Zeleński zaczynał swoja karierę w latach 90. Tam zorganizował swoją ekipę, swój kabaret pod nazwą "Kwartał 95". Działalność jego kabaretu od razu była wycelowana nie tylko na rynek ukraiński, ale i rosyjski. Tak jak każdy sowiecki mentalnie człowiek Zeleński widział dla swojej ekipy rozwój na wschodzie w wielkiej stolicy - w Moskwie. Miał bardzo szerokie i bardzo dobre kontakty wśród rosyjskich elit kultury, biznesu, wśród celebrytów. Trzeba wprost powiedzieć, że to był jego świat. To było jego koło znajomych i kolegów. Poprzez pryzmat współpracy z rosyjską telewizją, sztuką, kinem, Zeleński postrzegał i przyszłość kultury ukraińskiej. Działalność swego kabaretu rozszerzył i założył przedsiębiorstwo mediowe produkujące dla telewizji filmy, seriale, programy rozrywkowe. W latach 2010 - 2011 Zeleński kierował największym i zarazem najbardziej prorosyjskim kanałem telewizyjnym w kraju o nazwie Inter. Ten kanał należał do jednego z najbogatszych ukraińskich oligarchów, Dmytro Firtasza. Zeleński też rozwijał swoją karierę aktorską. Grał we własnych filmach, jak i produkcjach rosyjskich. Jego Kwartał 95 produkował sporo filmów dla widza rosyjskiego. Zazwyczaj lekkie romantyczne komedie. W roku 2011 Zeleński zagrał w roli głównej rosyjskiego filmu Biurowy Romans. Nasze Czasy, będącego współczesną wersją kultowego radzieckiego filmu Biurowy Romans. Zagrał w nim typowego moskiewskiego pracownika biurowego. A w roku 2012, czyli jedynie dekadę temu, możemy obserwować Zeleńskiego na imprezie noworocznej rosyjskiej telewizyjnej jedynki. Gdzie pokazał się w towarzystwie Sołowjowa, Gazmanowa i wielu wielu innych kluczowych postaci rosyjskiej kultury i propagandy, którzy teraz wzywają do zrujnowania i podbicia Ukrainy. I te postacie swoich poglądów nie zmieniły od tamtych lat. Zawsze mieli takie same. Zmienił się raczej Zeleński. To wszystko, co opisałem wyżej, nie musi was dziwić. Jak bardzo wiele ludzi na Ukrainie, Zeleński żył w ramach sowieckiej mentalności, którą opisałem wyżej. Gdzie Kijów był tylko pomostem otwierającym drogę do prawdziwej stolicy - Moskwy. To, co Kwartał 95 tworzył w języku ukraińskim dla Ukraińców, tradycyjnie było dość prymitywne i wtórne.

Sytuacja zaczęła się zmieniać dopiero po roku 2014. Produkować kino dla Rosji stało się czymś godnym potępienia na Ukrainie. Zeleński zaczął nawoływać swoich kolegów wśród rosyjskich celebrytów do wyrażenia swojego sprzeciwu wobec polityki Putina. To jest zawsze pierwszy etap dla takiej osoby. Najpierw pojawiają się poglądy w stylu: Rosjanie dobrzy, a Putin zły. Zeleński publicznie poparł ukraińską armię i na ogół wykazał się formalnie pozycją patriotyczną. Ale zarazem zawsze starannie omijał wprost oskarżenia Rosji jako kraju za atak na Ukrainę. Wszystko w imię pozostawienia sobie okienka dla odbudowy stosunków z Rosją po zakończeniu wojny i dla powrotu na rosyjski rynek oczywiście. Zeleński mocno krytykował poprzedniego prezydenta Poroszenkę i wyśmiewał go. Wielu Ukraińców zbulwersowały jego żarciki z wydarzeń na Majdanie w r. 2014, z procesu tworzenia ukraińskiej cerkwi narodowej (tak tak, ten sam człowiek, który teraz popiera proces konsolidacji ukraińskiej cerkwi prawosławnej, jeszcze 5 lat temu ostro się śmiał z niej). W końcu wyśmiewał samą Ukrainę i jej politykę podczas występu w mieście Jurmała ledwie 5 lat temu. Jeżeli ktoś nie wie, to jest łotewskie miasteczko nad morzem Bałtyckim, które jest tradycyjną Mekką dla rosyjskich turystów i też rosyjskojęzycznych mieszkańców krajów bałtyckich. Inaczej mówiąc świadomie w dość wulgarny sposób wyśmiewał swój kraj podczas występu dla głównie rosyjskiego widza. I to są rzeczy, które dla wielu Ukraińców tak mocno się wryły w pamięć, że do dziś nie mogą tego mu wybaczyć.

Ale generalnie jego postawa po roku 2014 składa się w jedną całość. Zeleński jawnie dystansuje się od Rosji, ale jednocześnie jawnie ma nadzieje na odbudowę "braterskich" stosunków w przyszłości. Jego Kwartał 95 zaczyna produkcję słynnego serialu Sługa Ludu, gdzie Zeleński gra prezydenta Ukrainy. Nie będę opowiadał całej historii i przygód głównego bohatera, ale trzeba powiedzieć wprost, że serial oczywiście był swoistym programem Zeleńskiego ukazującego jego własne poglądy polityczne. Serial ma wiele wątków. Wyśmiewa ukraińskich oligarchów, innych kluczowych polityków, nacjonalistów, pokazuje rozpad kraju na drobne księstewka. Ale jednocześnie nie ma w nim ani jednego słowa o Rosji jako agresorze i przyczynie tego, że niektóre ukraińskie regiony zostały od Ukrainy oderwane. Rosja w tej narracji po prostu nie istnieje.

Podczas kampanii wyborczej Zeleński idzie tą samą drogą. Oskarża prezydenta Poroszenkę o sztuczne kontynuowanie wojny i brak gotowości do zawarcia pokoju. Oskarża go o czerpanie korzyści z tej wojny. Nie atakuje ani Rosji ani Putina. Mówi, że jako nowy prezydent będzie w stanie dogadać się z Putinem na zasadzie kompromisu. Z drugiej strony dużo mówi o odbudowie integralności terytorialnej Ukrainy. Taka niejednoznaczna postawa pozwala Zeleńskiemu zebrać głosy części wyborców z pozycją patriotyczną, tą, która była nastawiona krytycznie do Poroszenki i również tych, którzy tkwili w tej sowieckiej mentalności i nie byli gotowi przyznać, że Rosja jest źródłem wojny na Ukrainie. Stąd tak zdecydowany wynik. Zeleński przeszedł w jakimś sensie tę samą drogę, co i Poroszenko 5 lat wcześniej. Ten tak samo wygrał wybory z wielką przewagą zbierając głosy ludzi o bardzo różnych poglądach, bo był uważany za polityka neutralnego.

Kolejny etapem w życiu Zeleńskiego są lata jego prezydentury przed wojną. Próbuje na różne sposoby zrealizować swoje obietnice. Jest otwarty na rozmowy pokojowe, wprowadza jednostronnie zawieszenie broni, ogłasza program otwarcia się Ukrainy dla bardziej uproszczonego ruchu cywili przez linię frontu itd. Jednak szybko się okazuje, że Rosja nie jest zainteresowana żadnymi rozmowami pokojowymi i kompromisami. Putin domaga się kapitulacji. Rosja nie ustępuje ani o krok. Sytuacja się zaostrza. Kiedy Putin rozumie, że Zeleński nie jest gotowy przystąpić na rosyjskie warunki, zaczynają się groźby. Koncentracja wojsk na granicy, ultimatum, w końcu inwazja. Dla Zeleńskiego te 2 lata stały się bolesnym zderzeniem się z rzeczywistością. Nie Majdan roku 2014, bo Zeleński bardzo dobrze dogadywał się z panującym wtedy mafijnym reżimem, nie rok 2014, który on traktował jako tymczasową kłótnię bliskich narodów, a bezpośrednie zderzenie się z rosyjskimi elitami i w końcu rosyjską armią, dążącą do jego fizycznej likwidacji.

Pamiętam ten moment, kiedy ja sam w swoich osobistych rozmyślaniach doszedłem do wniosku, że dla Ukrainy nie istnieje inne państwo, które by zagrażało samemu jego istnieniu, poza Rosją. To był rok 2004. W tym roku, ja, rosyjskojęzyczny zwykły chłopak z Donbasu doszedłem do tych wniosków. To był moment kiedy w pełni zrzekłem się sowieckiego sposobu postrzegania rzeczywistości. Al byłem raczej wyjątkiem. Gdyby takich ludzi jak ja na Ukrainie było wtedy więcej, to być może nie byłoby i wojny. Samo dojście do władzy Zeleńskiego, głosowanie Ukraińców na opcję "zakończenia wojny na zasadzie kompromisu", to samo w sobie mogło mocno się przyczynić do uznania przez Kreml, że ukraińskie społeczeństwo jest gotowe się poddać, jest zmęczone, jest zniechęcone. A więc, że wojna będzie szybka i łatwa. Ale nie osądzam ani Zeleńskiego, ani tych, którzy głosowali na niego za ich stan umysłów. Bo dobrze rozumiem, że podobne zmiany potrzebują czasu. Cudów nie ma w takich sprawach. To jest trudny i ciężki proces. I pod tym względem prezydent Ukrainy jest tutaj świetnym przykładem tego, co się dzieje teraz w głowach milionów jego wczorajszych wyborców. Są tacy sami jak on i 10 lat temu oglądali noworoczną imprezę na rosyjskiej Jedynce i śmiali się z mało zabawnych żartów postsowieckiego kabareciarza z KWNu. A w roku 2023 ci sami ludzie uważają tego kabareciarza za bohatera swojego kraju, bo odważył się stawić czoła okrutnej inwazji ze strony tych, których jeszcze niedawno uważali za dobrych sąsiedów. To jest jeden z najważniejszych momentów w historii Ukrainy. Moment, w którym miliony, przedtem tylko formalnych obywateli Ukrainy, dołączyło mentalnie do grona Ukraińców.

Szkoda tylko, że ceną takich głębokich zmian musi być śmierć tysięcy tych samych ludzi i cierpienie kolejnych milionów.

Zobacz również

Haubice .. amerykańskie, polskie, francuskie.
STOSUNKI PREZYDENTA ZELEŃSKIEGO Z OLIGARCHĄ KOŁOMOJSKIM
Leopardy a wizerunek Niemiec.

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...