Bardzo wiele osób marzy o tym, aby wyprowadzić się z bloku do swojego własnego domku na przedmieściach, na wsi, w lesie czy w górach. Szukają więc działek, siedlisk, gospodarstw, nieruchomości takich, aby przypadły im do gustu i na które ich stać. A jak to wygląda w permakulturze? Jakie kryteria są najważniejsze dla osób, których celem jest głównie samowystarczalność na własnej ziemi? Jakie cechy powinna mieć idealna działka permakulturowa?
Bardzo wiele osób dokonuje zakupu pod wpływem impulsu. Wszyscy znamy opowieści o zakochaniu się w jakimś miejscu od pierwszego wejrzenia, o zachłyśnięciu się widokiem po wejściu na szczyt wzgórza, o cudownym klimacie starej chaty. Wszystko to są zaiste ważne powody, ale w podejściu permakulturowym przy wyborze nieruchomości bierzemy pod uwagę kilkanaście równie ważnych, a może ważniejszych kryteriów.
Permapomyłka :(
Pierwsza i najważniejsza sprawa, zanim w ogóle zacznie się szukać swojego nowego miejsca na Ziemi, to określić dokładnie cele, jakie zamierzamy tam realizować.
Chwilowe zauroczenia potrafią przeradzać się w trudny związek, gdy proza życia ujawnia się wraz z upływem czasu. Dociera do nas ewidentna prawda, że zakupiliśmy nieruchomość która wprawdzie nadal nas zachwyca, ale gdzie realizacja naszych celów jest utrudniona lub wręcz niemożliwa. Nie myśląc o celach wcześniej, albo myśląc „kupmy, a później jakoś to będzie”, często strzelamy sobie w kolano. Przykładowo, wraz z upływem czasu może się okazać, że działka jest zbyt mała do realizacji naszych celów, lub przeciwnie, na tyle za duża, że nie jesteśmy w stanie wkładać w nią tyle pracy, ile ona wymaga. Może być tak, że stopniowo coraz bardziej zaczyna doskwierać nam samotność i uczucie zagubienia, ale może też martwić nas zbyt liczne i nieodpowiednie sąsiedztwo.
Z kim tu się napić kawy w długie zimowe wieczory?
Zdefiniowany cel jest jak filtr w wyszukiwarce – chcąc kupić buty rozmiaru 45, nie chcemy zwykle oglądać butów w tym rozmiarze niedostępnych, prawda? Podobnie i przy szukaniu domu czy działki – im bardziej precyzyjnie określimy kryteria, jakie musi ona spełniać, tym nasze poszukiwania będą bardziej precyzyjne. Co więcej, podwyższa to znacząco szansę, że będziemy w stanie zrealizować w wybranym miejscu naszą wizję przyszłości.
Spójrzmy przykładowo na rozmiar działki – zupełnie inny będzie odpowiedni dla osoby, której celem jest posiadanie małego, kameralnego ogródka, a zupełnie inny dla kogoś, kto kocha konie i pragnie mieć ich hodowlę połączoną ze szkołą jazdy. Ba, inną optymalną powierzchnię będzie miało gospodarstwo akwakulturowe hodujące głównie karpia, a inną pstrąga. Zupełnie inny teren wystarczy miłośnikowi roślin tropikalnych czy orchidei, a inny pasjonatowi zrównoważonego leśnictwa. I co najważniejsze może – czy działka ma być dla nas głównie sanktuarium i domem, czy też celem naszym jest się z niej w pełni wyżywić i utrzymać lub prowadzić inną działalność gospodarczą?
Czy takiej wielkości ogród nas wyżywi?
Jeżeli obserwujesz ogłoszenia i grupy sprzedaży działek, siedlisk i ziemi ornej, wiesz na pewno, jak często pojawiają się wpisy „sprzedajemy, bo działka jest dla nas za mała, a chcemy rozwijać naszą hodowlę”, na równi z „sprzedajemy, gdyż nie jesteśmy w stanie dbać o działkę tak, jak byśmy chcieli, jest dla nas po prostu za duża”. Precyzyjne określenie celów, wręcz wyliczenie, jakiej powierzchni potrzebujemy do realizacji każdego z nich, jest doskonałym początkiem na drodze do poszukiwania i wyboru właściwej nieruchomości.
Położenie geograficzne i klimat są niezwykle istotne, warto więc je dogłębnie przeanalizować. Czasami, różnica dosłownie kilkuset metrów drastycznie zmienia warunki w jakich przyjdzie nam gospodarować. Bycie po północnej lub po południowej stronie grzbietu górskiego, na skraju lasu czy w lesie, przed czy za wałem przeciwpowodziowym, to tylko niektóre przykłady.
Ogromne różnice opadów na małej Teneryfie.
Wysokość nad poziomem morza potrafi zmienić wszystko – im wyżej, tym potrafi być zimniej. Odległość od morza – odwrotnie. Im bliżej morza, tym klimat jest łagodniejszy. Niech mają to w pamięci ci, którzy planują osiedlać się na wyspach. Taka Teneryfa na przykład, posiada co najmniej dziewięć stref przyrodniczo-klimatycznych, czyli o wiele więcej niż Polska. W klasyfikacji klimatów Köppen-Geiger ma stref pięć (Polska ma dwie) - od klimatu tropikalnego, przez suchy, po śródziemnomorski - od niemal całkowitego braku opadów, po ponad metr deszczu rocznie, od czystego błękitnego nieba, po niemal ciągłe zachmurzenie – wszystko znajdziemy na jednej małej wyspie, którą w jeden dzień można objechać dookoła autem (linia brzegowa wyspy ma niecałe 350 kilometrów). Teide, najwyższy szczyt Teneryfy, o wysokości ponad 3700 metrów, co czyni go najwyższą górą w … Hiszpanii, potrafi być cały w śniegach, podczas gdy nad morzem w okolicy San Andres dojrzewają mango i cytrusy.
W Polsce aż takich spektakularnych różnic nie znajdziemy, niemniej jednak, gdy porównamy różnicę długości sezonu ogrodniczego to okaże się, że waha się ona od 190 dni na Mazurach do ponad 220 dni na Dolnym Śląsku, ale w polskich górach może to być zaledwie 100-150 dni. Wszystko to może mieć niebagatelny wpływ na realizację naszych celów, prawda? Ot, choćby jeśli planujemy prowadzić winnicę ….
Jednym z najważniejszych czynników powiązanych z klimatem są opady i możliwość gromadzenia wody. Jak zawsze powtarza swą mantrę Geoff Lawton – Woda, Drogi, Budynki – to trzy podstawowe elementy decydujące o przydatności działki do permakulturowych celów. Zajmijmy więc się teraz wodą.
Gdy wszędzie wokół płasko ....
Jeśli chodzi o duże działki – gospodarstwa, farmy, siedliska, dla projektanta permakultury nie ma nic ważniejszego niż potencjał chwytania i przechowywania wody w krajobrazie, w stawach - im wyżej położonych, tym lepiej. Służyć ma to temu, aby móc zastosować nawadnianie grawitacyjne w każdym punkcie działki, bez prądu czy pomp. Dlatego też, zwracamy pilnie uwagę na ukształtowanie terenu. Teren bardzo stromy daje wprawdzie możliwość magazynowania wody wyżej w krajobrazie, ale im bardziej rośnie nachylenie, tym bardziej rosną koszty oraz stopień trudności. Z kolei teren bardzo płaski nie oferuje różnicy wysokości, musimy tam budować wieże ciśnień i pompować do nich wodę, na przykład wiatrakiem. Z tych przyczyn ulubionym krajobrazem projektanta permakultury są łagodne wzgórza poprzecinane dolinami, gdzie w punkcie położonym mniej więcej w połowie wysokości wzniesienia można zbudować groblę i wykopać staw. Działki, gdzie można po jednej z poziomic poprowadzić rów konturowy, łączący kilka stawów, ustanawiając w ten sposób najwyżej położoną linię referencyjną, względem której usytuujemy wszystkie inne elementy.
"Staw Emeryta"
Warto w tym miejscu wspomnieć o tak zwanej „Retirement Dam” czyli koncepcji działki, na której otoczona wzgórzami mała dolina u swego wylotu zwęża się znacząco. Zbudowanie w tym zwężeniu grobli, bardzo małym kosztem, sprawia, że powyżej niej tworzy się rozległy staw, zwany właśnie „Stawem Emeryta”, gdyż taka właśnie działka uznawana jest przez wielu za miejsce idealne do tego, aby osiąść w nim na stare lata. Powstałe dzięki budowie takiej grobli warunki wodne, ukształtowanie terenu i mikroklimaty wokół pozwalają na zaprojektowanie i założenie siedliska zaspokajającego wszystkie nasze potrzeby, przy niewielkich kosztach i nakładach pracy.
Dom w punkcie kluczowym?
Jednym z najczęstszych z punktu widzenia permakultury błędów jest posadowienie domu na szczycie wzgórza, dla pięknych widoków. Niestety, do takiego domu nie możemy doprowadzić wody grawitacyjnie, nawet woda deszczowa z jego własnego dachu nie będzie miała wystarczającego ciśnienia aby wygodnie z niej korzystać na co dzień bez pomocy pomp. Co więcej, pozycja ta zwiększa ekspozycję na wiatr oraz ryzyko pożarowe. Rośnie też koszt budowy i utrzymania drogi dojazdowej do domu. Druga z kolei nieoptymalna lokalizacja, to samo dno doliny, u podstawy wzgórz, gdzie zawsze spływa zimne powietrze, a niejednokrotnie bywa, że teren jest zalewowy. Ideałem więc jest działka (lub umiejscowienie domu) w tak zwanym pasie termicznym, w połowie wysokości wzgórz, tuż poniżej omawianej niedawno lokalizacji pierwszego stawu i pierwszych rowów konturowych. Dzięki temu możemy dom i przydomowe uprawy zaopatrywać w wodę grawitacyjnie, jak również zoptymalizować koszty jego ogrzewania. Miejsce takie najłatwiej poznać po tym, że profil wzgórza zmienia się z wypukłego na wklęsły – jest to tak zwany punkt kluczowy, o którym już wcześniej wspomniałem – idealne miejsce na staw, a poniżej na dom i ogród. Idealne miejsca, to tak zwane pozycje strukturalne i jest ich więcej – idąc dalej w dół, gdzie zwykle teren się wypłaszcza, napotykamy idealne miejsca na akwakulturę, uprawy główne i pastwiska. Warto to wszystko widzieć oczami wyobraźni przed podjęciem decyzji o zakupie – spojrzenie w stylu „tu na razie jest ściernisko, ale będzie San Francisco” bywa tu niezwykle pomocne.
Czy tak to miało być?
Woda zawsze utrzymuje poziom, i w stawie, i w rowie konturowym. Wiemy też, że linie poziome w terenie, czyli biegnące najbardziej w poprzek stoku, najskuteczniej eliminują erozję gleby i pacyfikują spływ wody. Dlatego też, zwracamy wielką uwagę na to, jak na oglądanej działce przebiegają drogi. Ideałem jest, gdy są poziome, poprowadzone po liniach konturowych, lub gdy biegną dokładnie po krawędziach wzniesień. Gdy deszcz pada na drogę poprowadzoną po grzbiecie wzgórza, połowa spływa łagodnie do doliny po lewej, a połowa do doliny po prawej, szczególnie gdy pochylimy nawierzchnię drogi o 2% w lewo i w prawo od jej osi. Droga taka nie będzie rozmywana, zalewana czy zasypywana przez osuwiska, przez co koszty jej budowy i utrzymania będą najmniejsze. Ideałem jest poprowadzenie drogi powyżej rowu konturowego i równolegle do niego. Gdy w niższej części działki ustalimy kolejną linię rowów konturowych, dodamy drogę oraz drogi łączące, idące po grzbietach wzgórz, automatycznie uzyskamy siatkę dzielącą teren w sposób najbardziej naturalny i funkcjonalny.
Dojazd zimą to kwestia wielkiej wagi.
Oczywiście, to wszystko dotyczy większych działek, a co z tymi małymi? Tu jest nieco inaczej. Bardzo dużo uwagi powinniśmy poświęcić Słońcu i roślinności.
Na małej działce nasłonecznienie bywa kluczowe – nie możemy bowiem często optymalnie realizować niektórych swoich celów, jeśli cała powierzchnia działki przez większość dnia jest w cieniu. Chcemy, aby nasz warzywnik miał tych 6-8 godzin słońca na dobę, a gdy dookoła są wyższe budynki lub wysokie drzewa, może to być niemożliwe. Roślinność zbyt bujna na małych działkach – ogromne, stare drzewa lub wręcz las, mogą być piękne, ale niepraktyczne. Na działce dużej z kolei, im więcej cienia i roślinności, tym lepiej – zawsze wygospodarować możemy sobie bardziej słoneczny fragment, natomiast ogromnych nakładów wymaga często zapobieżenie pustynnieniu dużych obszarów roślinności pozbawionych.
Stare drzewa to zwykle głęboki cień - chcemy go, czy nie?
Bywają jednak sytuacje, gdy trzeba spojrzeć na roślinność inaczej – popatrz na powyżej zamieszczony rysunek pokazujący opady na Teneryfie i połącz to z informacją o jej klimacie. Jasno wyłania się tu obraz zróżnicowania pod względem ryzyka pożaru. Tam, gdzie opady mizerne, i klimat śródziemnomorski, roślinność zwiększać będzie ryzyko pożaru, natomiast tam, gdzie klimat tropikalny i opady obfite, roślinność takie ryzyko zmniejszy.
Niezbyt dobre sąsiedztwo ....
Pożar jest tylko jednym z możliwych zagrożeń, bywają tez inne – powodzie i podtopienia, lawiny i osunięcia ziemi, skażenia i zadymienia, dryft pestycydów, trzęsienia ziemi, wybuchy wulkanów, czy też wandalizm – warto zrobić dobry wywiad i dowiedzieć się, co się działo w bliższej i dalszej okolicy w dalekiej i niedawnej przeszłości. Specyficznym dość zagrożeniem dla niektórych naszych celów mogą być też na przykład rośliny – uznawane za inwazyjne i trudne do pozbycia się, albo niebezpieczne dla nas i naszych zwierząt. Moi dawni sąsiedzi zdecydowali się sprzedać swoje mazowieckie siedlisko, gdyż ich syn nie był w stanie w nim funkcjonować, z uwagi na alergię, która ustąpiła jak ręka odjął w nowym siedlisku na Warmii. Dobrze jest podejmować świadomie decyzję, czy chcemy żyć wśród takich zagrożeń, będąc na to przygotowanymi, czy nie.
Alergeny potrafią wygnać gospodarza z domu ....
Skoro jesteśmy przy roślinności, to w naszym idealnym dla dużych działek krajobrazie – w paśmie łagodnych wzgórz – warto zwrócić uwagę na to, czy ich szczyty są zalesione. Las tamże to zarówno lepszy klimat poniżej, w okolicy naszego domu, jak i żyzność spływająca z góry do naszych upraw.
Roślinność sama w sobie stanowić może cenny zasób, ale również może kłócić się z naszymi celami. Wie o tym każdy, kto próbował uprawiać warzywa na działkach leśnych – sukcesja ekologiczna jest nieubłagana i uparcie pragnie zamienić nasze grządki w las. Leśne warzywnictwo nie jest niemożliwe, ale należy liczyć się z większymi nakładami pracy.
Wróćmy jednak do ostatniego elementu naszej trójki – Wody, Dróg i Budynków. W naszych realiach to z reguły wartość budynków ma kluczowe znaczenie dla ceny działki, chyba że albo budynków nie ma, albo ich stan jest fatalny i nadają się głównie do rozbiórki. Z permakulturowego punktu widzenia bardziej chyba komfortowa jest sytuacja, gdy nasza przyszła siedziba jeszcze nie istnieje, ale jakieś zabudowania mogące dać tymczasowe lokum na czas budowy są jednak przydatne. Przyczyna jest prosta – zdecydowana większość zastanych domów nie jest optymalna jeśli chodzi o usytuowanie, położenie względem Słońca, pasywne wykorzystanie energii słonecznej do ogrzewania pomieszczeń i wody, nie posiada zrównoważonych systemów zagospodarowania odpadów (np. toalet kompostowych czy systemów wykorzystania wody szarej oraz zbierania deszczówki). Wszystko to projektant permakulturowy potrafi zwykle wymyślić lepiej, niż zastał. Należy więc zadać sobie fundamentalne pytanie – czy wolę modernizować zastane (godzę się kupić działkę z zastanym budynkiem), czy też wolę zaczynać od zera (szukam działki z miejscem na dom, który powstanie dokładnie według mojej koncepcji). W zdecydowanej większości przypadków, w długofalowej perspektywie, łatwiej, taniej i szybciej jest zbudować dom nowy, niż modernizować istniejący. Ale, czasami jednak chcemy ocalić „stary dom z duszą” i mieszkać w nim z duchami poprzednich mieszkańców. Nie ma nic złego w tej decyzji o ile jest świadoma i wiemy, z czym się ona wiąże.
Modernizować, czy budować od nowa?
Podobny audyt powinien dotyczyć wszystkich innych budynków oraz mediów. Mając na uwadze permakulturową zasadę, że każdą funkcję powinno pełnić wiele elementów, zwróćmy uwagę na wszystkie potencjalne źródła wody, szczególnie na małych działkach. Jeżeli bowiem jedynym źródłem wody jest wodociąg, a z jakichś powodów niemożliwy jest zbiór deszczówki, to może okazać się któregoś dnia, że albo z kranu nic nie leci, albo woda nie nadaje się do picia. W dzisiejszych czasach niezwykle ważne jest upewnienie się, że mamy dobry dostęp do Internetu i że w najbliższym czasie sytuacja ta nie ulegnie zmianie. Czasami inwestycje nazywanie pięknie „modernizacjami” odcinają dostęp do sieci na długie miesiące lub pogarszają jego jakość tak, że potrzeba anielskiej cierpliwości aby wysłać choćby email.
Ogrodzenia są ważne.
Bardzo ważną kwestią przy niektórych celach jakie pragniemy realizować jest długość, jakość i stan ogrodzeń. Bardzo często ogrodzenia posadowione są geometrycznie, w sposób który nie harmonizuje z naturalną rzeźbą terenu. Na dużych działkach permakulturowe ogrodzenia zwykle podążają za liniami konturowymi, grzbietami wzgórz czy dnem dolin, lepszy więc często jest dla nas teren niepodzielony istniejącymi ogrodzeniami. Na małych działkach z kolei, niejednokrotnie najlepiej byłoby, gdyby były one w całości ogrodzone – umożliwia nam to natychmiastowe rozpoczęcie nasadzeń bez obawy że zostaną zniszczone przez dziką zwierzynę.
Kolejny istotny temat to gleba. Bill Mollison powiedział wprawdzie „dajcie mi skałę pośrodku oceanu, a w parę lat zrobię z niej żyzny ogród”, ale nie każdy „lubi się kopać z koniem”. Istnieje kolosalna różnica pomiędzy zakładaniem ogrodu na glebie klasy dobrej i beznadziejnej. Manifestuje się ona nakładem pracy i zasobów w pierwszych latach prowadzenia ogrodu. Przekształcając żyzne pastwisko dla owiec w warzywnik, Charles Dowding kładzie na trawę karton, na to 15 centymetrów kompostu i już niedługo sadzi rozsady i zbiera piękne warzywa. Tymczasem piszący te słowa musi położyć minimum 30 centymetrów materii organicznej na swój mazowiecki piasek klasy VIz aby mu cokolwiek przyzwoicie rosło. I musi to uzupełniać co roku warstwą 5-10 centymetrów, podczas gdy Charles daje połowę tego. Jeżeli więc chcemy szybkich rezultatów, nie bagatelizujmy jakości gleby, mimo tego że potrafimy szybko tą jakość poprawiać.
Żyzność gleby nie stanowi problemu dla Charlesa Dowdinga.
Dla wielu z nas, którzy chcą żyć w sposób jak najbardziej niezależny, niezwykle istotne będzie sprawdzenie lokalnych przepisów i uregulowań – od miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego po zasady korzystania z zasobów naturalnych w okolicy, takich jak na przykład zbieranie grzybów czy połów ryb. Czasami dopiero po fakcie dowiadujemy się, że czegoś nie było nam wolno i musimy ponieść konsekwencje swej niewiedzy. Przykładowo, rozbiórki budynków posadowionych za blisko czegoś, od czego powinniśmy zachować należny odstęp bywają kosztowne. Możemy też na przykład którejś nocy usłyszeć strzały na swojej ziemi, gdyż jest ona terenem łowieckim jakiegoś koła, a myśliwi mają prawo polować tam bez zgody właściciela. Z drugiej strony, to ja mogę być tym, który chce się trudnić wędkarstwem, łowiectwem czy zbieractwem grzybów lub ziół – czy w najbliższej okolicy są takie możliwości, czy też raczej wszystkie tereny są prywatne, a właściciele nie akceptują obcych na swoim terenie? Jakie ograniczenia narzucają nam obszary chronione – Natura 2000, parki krajobrazowe czy rezerwaty z którymi graniczymy? Może na działce znajduje się stanowisko archeologiczne i nie wolno nam nawet w pewnych miejscach wbić łopaty bez uzyskania zezwolenia? Jaka infrastruktura kryje się pod ziemią lub przechodzi nad jej powierzchnią, kto i na jakich zasadach może zażądać dostępu do niej?
Istotny element sąsiedztwa.
Podobnie sprawa wygląda jeśli chodzi o sąsiedztwo – obecne i przyszłe. Nie tak dawno widziałem piękną nieruchomość na obrzeżach Trójmiasta wystawioną na sprzedaż w atrakcyjnej cenie. Zbyt atrakcyjnej. Spojrzałem więc na miejscowe plany zagospodarowania i okazało się, że obecnie istniejąca w oddaleniu kilometra kopalnia kruszywa ma zamiar powiększyć swój obszar aż do płotu sprzedawanej działki. Nie wiem, czy chciałbym mieć za sąsiada taką inwestycję.
No właśnie, sąsiedzi – to temat rzeka, bo nie dotyczy tylko tych z za płotu, ale również tych w najbliższej wsi, gminie, powiecie. Czasami dając jeden krok, przez granicę do innej gminy, można się znaleźć w innym świecie. W jednej marazm i „im mniej się u nas dzieje, tym lepiej”, w drugiej prężnie działające stowarzyszenia lokalne, samorządy i inne organizacje. W dzisiejszych czasach naprawdę warto sprawdzać, gdzie istnieją lepsze możliwości realizacji swoich celów przy wsparciu lokalnej społeczności i władz, niż (znowu) „kopać się z koniem” niechęci do zmian i biurokracji. Ponadto, dla osób pragnących żyć permakulturowo, istotne może być istnienie w najbliższej okolicy targowisk z lokalnymi produktami, lokalnych wymian nasion, szkółek drzew i krzewów czy choćby źródeł kompostu, zrębek, siana czy słomy.
Wielkie rozczarowania przeżywają ludzie z miasta, gdy wiosną budzi ich smród wylewanej na sąsiednie pola gnojowicy, a ich nasadzenia niszczy dryft herbicydów, dlatego też analiza bliższego i dalszego sąsiedztwa to czynnik niezwykle istotny przy podejmowaniu decyzji o zakupie działki.
Uwielbiam zapach gnojowicy o poranku ....
Na koniec, bardzo istotne kwestie, które każdy chyba zna, więc o nich krótko – dokładny audyt prawny (czy kupujemy od właściciela i czy ma on prawo sprzedać), finansowy (czy nieruchomość nie jest zadłużona) i zdroworozsądkowy (czy nas na ten zakup stać, pamiętając, że zakup to dopiero początek, a nie koniec wydatków).
Las powyżej, dolina poniżej - dobre miejsce aby się osiedlić.
Ze swojego doświadczenia mogę powiedzieć, że zdecydowanie łatwiej, szybciej i taniej jest dobierać działkę do swoich wizji i celów niż realizować takowe na działce do nich niepasującej, lub co gorsza, dopiero je na takiej działce tworzyć. To ostatnie przypomina rozbieranie zepsutej maszyny na czynniki pierwsze i kombinowanie, co z tych wszystkich części można złożyć. Ma to swój urok, ale trzeba to lubić, mieć na to czas, chęci i środki. Zaczynając od zera i poszukując oraz wybierając działkę, siedlisko czy gospodarstwo wedle przedstawionych powyżej kryteriów można zdecydowanie łatwiej i szybciej osiągnąć permakulturowy „efekt WOW”, czego każdemu życzę.
Artykuł powstał dzięki wsparciu udzielonemu za pośrednictwem witryny https://patronite.pl/Permisie
Patroni Artykułu:
Mariusz
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Dziękuję!
Trwa ładowanie...