Herb Prawdzic ma długą historię, którą rody z naszych okolic chętnie się szczyciły. Jak wszem już wiadomo, z resztą nie od dziś fakt ten jest nam znany, że o „piaar” już dawno dawno temu dbano i starano się przedstawić początki w jak najlepszym świetle.
Takie agencje typu Kadłubek i spółka, czy też jednoosobowa działalność gospodarcza Długosz smarowały pod zamówienie różnych familii, co większe farmazony. Więc i nasz Kuryer Dworski wpisał się w ten nurt dziejowy i postanowił podkręcić to i owo na temat legendy kilku rodzin z naszej okolicy. O ile wyżej wymienieni mieli sponsorów, to my, że tak powiem robimy to pro bono.
Ale dość dyrdymał i przejdźmy do meritum….Otwórzcie dzieciątka książkę na stronie 74 i cóż tam też mamy?
Herb Prawdzic miał swoją genezę w czasach cesarstwa rzymskiego, którego konsul w Afryce rządy sprawując za niewolnika wziął patrycjusza z miasta Aleksandrii. Uwięziwszy go w lochach za wiarę chrześcijańską wystawić miał na arenę przeciwko lwom głodnym. Na trybunach zebrał się tłum wielki, by krwawą oczy sycić rozrywką, sprzedawcy popcornu rekordową sprzedażą pochwalić się mogli. Rozwodniony riesling też schodził całkiem, całkiem. Nie wiadomo tylko, czemu kebab nie bardzo się sprzedawał? Może klientela obawiała się, że to pozostałości po tanich jatkach zebranych z areny….Na ucho wam powiem, że niewiele się w tej też materii mylili. Bukmacherzy walki nie chcieli obstawiać, gdyż wynik był jakby już dawno ustawiony. Przed walką oficjalne odbyło się ważenie, na którym niezbicie było widać duża dysproporcję między walczącymi.
Spiker ze środka areny wydarł się na ile sił mu w piersi stało….
W narożniku błękitnym oto do niedawna patrycjusz Android wagi lekko śmiesznej, wzrostu niewielkiego. Jako pacyfista z broni zrezygnował, za swą wiarą ma się chronić i nią dzielnie lwy po kudłatych łbach walić.
W narożniku czerwonym lew z pustyni egipskiej. Wagi słusznej, poza skalą ciężarków, a więc tylko na oko mogę tylko zgadywać, że jakieś dziesięciokrotnie cięższym będący od swego przeciwnika.
Nagrodą w walce wieczoru będzie wolność dla Androida lub lwa nazwijmy go Lucjanem. Sponsorem transmisji jest skład cegieł na słońcu wypalanych. Cena przystępna, duże upusty jak też rabaty. Dowóz w obrębie trzech stajań.
A teeeeeeeraz szanowna puuuuuuubliko, czas na odrobinę krwawego befsztyku. Ja się już ze sceny zmywam i tylko zawołam….AKCJA!!!!
Krwawej jatki nie będę wam opisywał, gdyż może nieletnia młodzież sięgnie po tą kronikę. W każdem to bądź razie lew się zatchnął świętego aureolą. Jak ją capnął, tak mu w pysku została. Nie mógł, przeto kłapać paszczą, stał jak wiejski głupek z rozdziawioną gębą. Zrobił się czerwony jak bolszewicki sztandar, ni wypluć ją z pyska, ni pogryźć na drobne. Walenie w plecy też nie bardzo pomogło. Zrobił się lekko czerwonawy na gębie, z oczętami na tak zwanym wytrzeszczu. Gdy ją w końcu przełknął, fiknął z powodu nieżytu czy też innej cholery.
Konsul nie miał wyboru i Androida uwolnił, lecz jako banitę na północ cesarstwa wygonił. Ten zaś do Sarmatów szczęśliwie dotarłszy, stał się głównym doradcą księcia Jarosława.
Ten poznawszy historię wędrowca z południa, pierwej za dziwadło po jarmarkach kazał obwozić i pokazywać jak to u niego w księstwie jest fajnie i wspaniale, gdyż nawet największych zbrodniarzy przeciwko majestatu władzy, nie rzuca się na pożarcie lwom, a jedynie nie dziadkom.
Z czasem jednak dał się poznać ze strony dawnego bankiera i stał się pierwszym z zawiadujących książęcym skarbcem. Za jego wkład naukowy i wierną mu służbę, nadał herb czcigodny po prawdzie trochę ozdobny. Na nim mur miejski z blankami, widać nawiązujący do sponsora wspomnianej już walki, a nad nim na tle błękitnego nieba lew czerwony, wiadomo z aureolą w łapie.
Taka to jest legenda herbowa Prawdzica. Dodać też należy, że długo się Android nie cieszył jego posiadaniem,. Gdyż następca Jarosława odkrył niedobory w skarbcu i przez to nie mógł już tak swawolnie rządzić jak jego znamienity poprzednik. Androida nie rzucono na żer lwom czy też niedźwiedziom, a za karę miał z niewielką ręciną żyć od pierwszego do pierwszego następującego miesiąca. Długo nie pociągnął na tej swej wypracowanej pensyji, po tygodniu rzucił się z zamkowych murów do przepływającej w pobliżu strugi.
Potomkowie Androida rozpierzchli się po dawnej Sarmacji i czasem, któryś się w czymś tam wybił. Kilku swe zasługi na dworze lub na polu bitwy, ziemie na wschodzie Mazowsza do karczowania mieli w nagrodę dostać. I tak z dalekiej egipskiej Aleksandrii do wsi malej pod Zambrów zawędrowali. Herb Prawdzic pozostał u niektórych z mieszkańców wsi Goski. Czym się szczycą i dumnie go przy każdej okazji też noszą.
Trwa ładowanie...