Cała kolumna, jak pogrzeb bez trumny, bez słowa, powoli, mimo listopadowej piździawy i deszczu poprzecznego, zeszła dostojnie schodami na przystanek w stronę Pragi. Stała i w milczeniu paliła papierosy wystające spomiędzy postawionych kołnierzy.
Cała kolumna, jak pogrzeb bez trumny, bez słowa, powoli, mimo listopadowej piździawy i deszczu poprzecznego, zeszła dostojnie schodami na przystanek w stronę Pragi. Stała i w milczeniu paliła papierosy wystające spomiędzy postawionych kołnierzy.
Aby zobaczyć ten materiał musisz być zalogowany
Zostań Patronem Zaloguj się