Historia różowego kontenerka - cz. 37

Obrazek posta

Ależ to są emocje! Nadszedł wreszcie ten dzień, w którym Rita musiała opuścić ukochanego Polo, jego gościnny dom, znajome ulice, tropikalne, gwarne miasto Leticię i udać się z podróż swojego życia do stolicy Kolumbii. Polo wstał rano, nakarmił ją, a ona... zwymiotowała! Napisał mi o tym, a ja zareagowałam jak pewnie zrobiłaby każda osoba - przerażeniem! "Oh, no!" - napisałam mu, a on natychmiast zaczął mnie pocieszać: nie martw się, to po jedzeniu wymiotowała, to nic złego, już biega i szaleje i na dowód tego przesłał mi film oraz usunął wiadomość o wymiotowaniu. :) Mam do niego wiele wdzięczności i widzę jak dobry jest to człowiek. Prosty, dobry człowiek, któremu wyjazd Rity łamał w tamtym momencie serce, ale wciąż pocieszał mnie. 

Na filmikach jakie mi wysłał tego ranka 26.06.2023 widać wesolutką, rozrabiającą, bawiącą się sama ze sobą Ritunię. Jako zabawka służy jej kołnierz który dostała po kastracji, taki miękki, pluszowy. Widząc to myślę, że u mnie miałaby milion zabawek, wciąż nowe smycze, legowiska, miseczki, a tam tę jedną zabawkę, starą smycz, a o żadnym legowisku nie słyszałam... Czy to jej wyszło na gorsze? Jestem pewna, że absolutnie nie. Tamtejsze realia są inne, ale to my - Europejczycy jesteśmy często przesadni w traktowaniu zwierząt jak własnych dzieci. 

Teraz, gdy oglądałam przygotowania Polo i Rity do wyjazdu płakałam cały czas: płakałam myśląc o tej jej jedynej zabawce, łkałam widząc jak Polo ciągnie ją do wyjścia, a potem wynosi z domu (głowę dam, że zawiózł ją na lotnisko na motorze i to bez żadnego transportera), do łez wzruszyła mnie wyprawka Ritki: stare, obdrapane miseczki, brudna, stara smycz i szelki, zapakowana w torbę foliową karma, a to wszystko spakowane razem do kolejnej foliowej torby. Ta smycz... Nie przypuszczałam, że wróci do mnie. Kupiłam ją tamtego dnia (07.11.2022), gdy dotarliśmy łodzią do Leticii wioząc Ritkę w różowym transporterku. To ta sama "witariańska" smycz w avocado. Wróci do mnie... To niesamowite! 

Majątek Ritki, chlip, chlip...

 

Ritunia i jej zabawka

Wychodzą z domu...

Środek lokomocji już czeka... 

Polo zawiózł Ritunię na lotnisko na godzinę 9:00 ichniejszego czasu. Tam przekazał ją w ręce pracownika firmy od transportu. Pracownik ten szybko wykazał się równie wielkim talentem do kręcenia filmów i robienia zdjęć co Polo, ale co tam! Rita przeżyła podróż, która sama w sobie nie trwała długo - 2 godziny, ale z formalnościami na lotnisku z jednej i drugiej strony zajęła trzy razy tyle...

Na lotnisku w Leticii

Ostatnia chwila ze swoim pańciem, buuu...

Od razu na lotnisku Eldorado w Bogocie wzięto Ritę na jakieś przesłuchania, przeszukania, mierzenia i ważenia, tak, żeby mogła uzyskać pozwolenie na wyjazd z Kolumbii. To niestety nie koniec, bo wiem już, że następnego dnia jej obecność na lotnisku była również konieczna. Horror! W takich momentach dziękuję sobie, że pozwoliłam sobie zaufać jakiejś obcej firmie i nie do mnie należały te kopania się z koniem, czyli formalności z kolumbijskimi celnikami. Wrr... Biedna Ritunia!

Martwiliśmy się wszyscy jak zachowa się Rita po tych uciążliwościach, a ona... od razu wesolutka i miła jak zawsze! Kolejne zdjęcia i filmy ukazują, że Rita żyje, ma się dobrze, ogonek jej pracuje jak śmigło.

Polo też się martwi. On, taki oszczędny w słowach, nie wpuszczający mnie do świata swoich uczuć w końcu pęka i wypowiada niezwykłe jak na niego słowa, mocno pokazujące jak bardzo w tym momencie cierpi z powodu rozstania; na pytanie Axela czy tęskni odpowiada "oczywiście, Rita jest WYJĄTKOWA!" Jakże miło mi było to przeczytać i znowu poleciały mi łezki...

Pytanie Axela

 

Rita jest wyjątkowa!

 

Jakby tego wszystkiego było mało pojawił się znowu w tej historii pan Axel, który to, ponieważ mieszka w Bogocie zaproponował, że zwizytuje miejsce, gdzie Ritka przebywa i jeśli cokolwiek będzie nie tak to od razu on i jego dziewczyna zabiorą ją do siebie na te dwa dni! Pytał mnie czy się zgadzam, co uczyniłam z wielką radością, bo kompletnie nie wyobrażałam sobie w jakich warunkach będzie przebywał piesek. Łańcuszek ludzi dobrej woli działał dla mnie i dla niej! Axel wrócił z cudownymi wieściami! Przez dawne kontakty dobrze znał ludzi z formy transportowej i od razu wiedział, że tam obowiązuje pełen profesjonalizm i suczka jest pod wspaniałą opieką. Mimo wszystko miał ją odwiedzić kolejnego dnia. Tego, było to niemożliwe, bo trwały kolejne formalności na lotnisku...

 

Ale emocje!! To już niedługo... Jestem mega szczęśliwa! 

CDN.

Zobacz również

Historia różowego kontenerka - cz. 35
Historia różowego kontenerka - cz. 34
Historia różowego kontenerka - cz. 38

Komentarze (9)

Trwa ładowanie...