Władze w Paryżu drastycznie ograniczą dostarczanie Ukrainie uzbrojenia, które znajduje się w posiadaniu francuskich sił zbrojnych lub zostało dla nich zamówione u producentów. Zapowiedział to francuski minister obrony Sebastien Lecornu w czasie wizyty w Kijowie. Jednocześnie poinformował o podpisaniu umów o współpracy z ukraińskimi firmami zbrojeniowymi. Francuzi zamiast przekazywać swój sprzęt Kijowowi, będą teraz zarabiać na jego produkcji i naprawie.
Władze w Paryżu sugerują, że w sferze uzbrojenia przekazały już Ukrainie prawie wszystko, co mogły. Teraz muszą zadbać o to, by sama Francja posiadała wystarczającą ilość uzbrojenia. Wielu obserwatorów sugeruje, że wypowiedz Sebastiena Lecornu bardzo przypominała niedawne oświadczenie polskiego premiera Mateusza Morawieckiego w sprawie dostaw broni dla Ukrainy, choć w przypadku francuskiego ministra obrony - paradoksalnie - prawie nie wywołała polemik.
Wielu obserwatorów podkreśla jednak, że władze w Paryżu muszą teraz poważnie zastanowić się nad jedną kwestią: które francuskie technologie niezbędne do produkcji i napraw sprzętu mogą przekazać Ukrainie. Ukraina może bowiem paradoksalnie stać się - po wojnie z Rosja - konkurentem Francji w sferze przemysł zbrojeniowego. Już w tej chwili władze w Kijowie nie kryją, że chcą w przyszłości eksportować część wyprodukowanej w swym kraju broni.
Coraz więcej paryskich obserwatorów sugeruje, że wypowiedź Sebastiena Lecornu o radykalnym ograniczeniu dostarczania Ukrainie sprzętu, które znajduje się w posiadaniu francuskich sił zbrojnych - podobnie jak wcześniej podobne oświadczenie polskiego premiera Mateusza Morawieckiego - jest logiczna. Francja znajduje się jednak w o tyle dobrej sytuacji, że posiada broń atomową, co w dużym stopniu gwarantuje jej bezpieczeństwo. W sferze broni konwencjonalnej i wojskowego wyposażenia kraj ten stoi jednak - według wielu specjalistów - prawie na skraju przepaści. Według Michela Goya’i, który jest znanym ekspertem ds. wojskowych i ekspertem francuskiej stacji telewizyjnej LCI, Francja teoretycznie dysponuje dosyć imponującą armią. Liczy ona bowiem ponad 200 tysięcy żołnierzy. W praktyce jednak, władze w Paryżu są w tej chwili w stanie w wystarczający sposób wyposażyć w sprzęt bojowy tylko 15 tysięcy żołnierzy.
W środę podczas sesji plenarnej PE w Strasburgu odbywała się debata pt. "Potrzeba szybkiego przyjęcia pakietu w sprawie azylu i migracji". Polski rząd sprzeciwia się zapisom paktu.
Debata została włączona do porządku obrad na wniosek frakcji EPL, w której skład wchodzą PO i PSL. Za debatą o takim tytule opowiedzieli się też socjaldemokraci, mający w swoich szeregach SLD i Nową Lewicę oraz liberałowie (Polska 2050). "Trzeba natychmiast wprowadzić wspólny europejski system azylowo-migracyjny" - naciskał wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Margaritis Schinas.
Manfred Weber, szef największej frakcji w Parlamencie Europejskim - EPL, do której należy PO i PSL, przekonywał do tzw. paktu migracyjnego. "Potrzebujemy mechanizmów solidarnościowych dotyczących rozdzielania migrantów. Potrzebujemy skończyć z zakłamaniem w UE. To jest moment prawdy. Potrzebujemy europejskiego rozwiązania. (...) To jest kwestia historyczna. To prawdopodobnie najważniejsza reforma tej kadencji. Powinniśmy ten temat zamknąć w tej kadencji. Jeśli się to nie uda, to otworzymy furtkę dla populistów i radykałów."
Polski rząd sprzeciwia się zapisom paktu azylowo-migracyjnego. Uważa zawartą w nim obowiązkową solidarność za całkowicie niewłaściwą. Jest to związane zarówno z retoryką wyborczą (silnie antyimigrancka postawa PiS) oraz faktem, że o przewóz nielegalnych migrantów mają odpowiadać niemieckie organizacje pozarządowe (a więc kryzys miał zostać sztucznie wywołany)
Migranci ratowani na Morzu Śródziemnym przez niemieckie organizacje pozarządowe schodzą na ląd we Włoszech. Nie podoba się to władzom tego kraju, które uważają też, że obecność statków może wpłynąć na znaczne nasilenie wysyłania ludzi przez przemytników.
Sprawę nagłośniło m.in. działające w Ligurii Radio Genoa, które na Platformie X (przedtem Twitter) umieściło film z akcji przejęcia migrantów przez jeden ze statków. Do tego wpisu odniósł się Elon Musk, doczekał się nawet odpowiedzi niemieckiego MSZ. Resort wyjaśnił mu, że "to się nazywa ratowanie życia".
Wicepremier Włoch i szef MSZ Antonio Tajani wypowiadał się krytycznie o działaniach Niemców, podkreślając że nie można finansować statków, przewożących migrantów do Włoch. Dodał, że osoby znajdujące się na niemieckich obiektach powinny być transportowane do kraju skąd pochodzą statki.
Na spotkaniu z Tajanim, szefowa MSZ RFN Annalena Baerbock pozostała uparta: Niemcy będą nadal finansować statki organizacji pozarządowych, zajmujące się ratowaniem migrantów na Morzu Śródziemnym.
Włoski polityk stał się już celem dla mediów, które podkreślają, że "Antonio Tajani jest zbyt dyplomatyczny". Na konferencji prasowej ze swoją niemiecką odpowiedniczką Annaleną Baerbock podkreślał bowiem przyjaźń niemiecko-włoską.
Ambasador Węgier wręczyła dziś listy uwierzytelniające Alaksandrowi Łukaszence. To precedens. UE nie uznała wyników uznanych za sfałszowane wyborów prezydenckich w 2020 r. i kraje Unii nie wysyłają do Mińska nowych ambasadorów, lecz dyplomatów w randze chargé d’affaires.
Podczas szeroko relacjonowanej przez media państwowe ceremonii węgierska dyplomatka Zita Ilona Bencsik znalazła się w grupie 11 ambasadorów, którzy złożyli listy na ręce Łukaszenki. Byli to przedstawiciele Zimbabwe, Egiptu, Kazachstanu, Gwinei Równikowej, Angoli, Ugandy, Kambodży, Filipin, Jordanii i Kolumbii.
Jak pisze Zerkalo.io, Węgry to jedno z nielicznych państw zachodnich, które utrzymują kontakty z oficjalnym Mińskiem. W lutym 2023 r. w Mińsku był minister spraw zagranicznych Węgier, a wiosną z rewizytą udał się na Węgry Siarhiej Alejnik.
Kontakty dyplomatyczne krajów UE z Białorusią zostały ograniczone od czasu masowych protestów wyborczych i rozpoczęcia bezprecedensowej fali represji w 2020 r., a także w związku z poparciem Mińska dla Rosji w wojnie z Ukrainą.
Według obecnej praktyki do Mińska po zakończeniu misji dotychczasowych ambasadorów kraje UE wysyłają swoich przedstawicieli w randze charge d’affaires. W stolicy Białorusi pełnią jeszcze funkcje tylko ambasadorowie Włoch i Bułgarii, którzy przyjechali do kraju przed 2020 r.
Komisja Europejska zamierza odblokować kwotę 13 mld euro z funduszy UE przeznaczoną dla Węgier, jest ona zamrożona ze względu na obawy dotyczące przestrzegania przez Budapeszt zasad praworządności - przekazał dziennik "Financial Times". Jak podał, mogłoby to zapewnić wsparcie Węgier dla zwiększenia budżetu UE, a to z kolei umożliwiłoby przekazanie przez Wspólnotę większej pomocy Ukrainie.
Fundusze prawdopodobnie zostaną odblokowane przed końcem listopada - przekazał "FT", powołując się na trzech swoich rozmówców, którzy znają sprawę i chcą zachować anonimowość.
W grudniu 2022 roku Rada UE przyjęła węgierski Krajowy Plan Odbudowy, jednak uzależniła wypłaty od spełnienia 27 warunków, określanych jako "super kamienie milowe". Wiosną 2023 roku rząd w Budapeszcie wprowadził część wymaganych przez KE zmian w zakresie sądownictwa, lecz - jak dotychczas podkreślano - strona węgierska wciąż uczyniła zbyt mało, by odblokowanie środków stało się możliwe. Wymagane przez KE reformy dotyczą m.in. zwiększenia uprawnień Krajowej Rady Sądownictwa oraz niezależności Kurii (sądu najwyższego).
Jak przekazał, "Financial Times", decyzja Brukseli wynika z dążenia do jak najszybszego uzyskania poparcia wszystkich państw UE dla zwiększonego budżetu Wspólnoty. KE chciałaby uzyskać takie zapewnienie ze strony rządów do końca 2023 roku.
Sprawa jest pilna szczególnie w kontekście sytuacji w Stanach Zjednoczonych: środki finansowe przeznaczone na wsparcie Ukrainy nie zostały uwzględnione w tymczasowym budżecie tego państwa - wyjaśnił "FT".
Jak podkreślono, decyzja KE o odblokowaniu płatności dla Budapesztu może wywołać sprzeciw Parlamentu Europejskiego, który wielokrotnie domagał się utrzymania przez UE zdecydowanego stanowiska wobec rządu Viktora Orbana. Uwolnienie zamrożonych środków oznaczałoby zwycięstwo węgierskich władz. Orban zapowiedział, że nie zgodzi się na zwiększenie budżetu UE, dopóki Budapeszt nie otrzyma pieniędzy z unijnych funduszy - zauważył "FT".
Przewodnicząca KE Ursula von der Leyen zapowiedziała przed wakacjami, że UE przekaże 50 mld euro na odbudowę Ukrainy w latach 2024-27. Obecny kształt unijnego budżetu na lata 2021-27 uniemożliwia jednak Brukseli przekazanie tych środków na rzecz Kijowa.
W ramach Międzynarodowego Forum Przemysłu Obronnego ukraińskie firmy podpisały 20 dokumentów z partnerami zagranicznymi, a do Sojuszu Przemysłu Obronnego przystąpiło 38 firm z 19 krajów – wśród nich nie ma Polski. Jest to efekt braku przedstawiciela Polskiej Grupy Zbrojeniowej na spotkaniu.
„W ramach forum ukraińskie firmy podpisały z partnerami zagranicznymi 20 dokumentów. Są to umowy i memoranda dotyczące produkcji dronów, naprawy i produkcji pojazdów opancerzonych oraz amunicji. Do formatów współpracy zalicza się wspólna produkcja, wymiana technologii i dostawy podzespołów”.
Prezydent Ukrainy poinformował, że do “Sojuszu” przystąpiły firmy z USA, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Szwecji, Danii, Kanady, Bułgarii, Bułgarii, Australii, Belgii, Litwy, Łotwy i Estonii.
Jak podała ukraińska agencja prasowa Ukrinform, Polska i Ukraina chcą wspólnie stworzyć wojskowe centrum medyczne. Placówka ma służyć wymianie doświadczeń polskich i ukraińskich medyków, a także praktycznej pomocy w leczeniu ukraińskich żołnierzy. Centrum ma powstać w ciągu najbliższych 3-5 lat.
Kancelaria premiera nie wywiązała się należycie ze swoich obowiązków - wynika z kontroli NIK dotyczącej realizacji zadań finansowanych z Funduszu Przeciwdziałania COVID-19. Ministerstwo Zdrowia nieprawidłowo oszacowało zapotrzebowanie na szczepionki, a straty państwa z tego tytułu to daleko idącą niegospodarność - mówił prezes NIK Marian Banaś.
Chaos, brak jawnych i przejrzystych procedur oraz nieefektywne gospodarowanie środkami publicznymi – tak NIK opisuje wydatkowanie miliardów z Funduszu Przeciwdziałania COVID-19. NIK wskazała, że gdy zakontraktowano ponad 100 milionów dawek szczepionek przeciw COVID-19, które umożliwiały kilkukrotne zaszczepienie całej populacji Polski, minister zdrowia zawarł kolejne umowy na zakup jeszcze 92 milionów dawek o szacunkowej wartości 8 miliardów 400 milionów złotych.
Odnosząc się do kontroli w Ministerstwie Zdrowia ustalono, że minister zdrowia podjął decyzję o przystąpieniu do siedmiu umów zakupu szczepionek przeciw COVID-19, co pozwoliło na zakontraktowanie 201 milionów dawek szczepionek o szacunkowej wartości niespełna 14 miliardów złotych - powiedział Michał Jędrzejczyk, radca prezesa NIK.
Na konferencji NIK w czwartek podkreślono, że decyzję o zakupie zakwestionowanych dawek szczepionek minister zdrowia podjął samodzielnie, to jest po zakończeniu prac zespołu ds. zakupi szczepionki COVID-19 oraz pomimo dysponowania informacjami, że tempo szczepień ulega zmniejszeniu.
Do grudnia zeszłego roku Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych przekazała do innych państw ponad 27 milionów dawek szczepionek o szacunkowej wartości miliarda 400 milionów złotych.
Na dzień 31 grudnia 2022 r. zgodnie z postanowieniami zawartych umów do odbioru pozostało jeszcze ponad 69 milionów dawek szczepionek na COVID-19.
„Polskie i niemieckie służby podejmą ściślejszą współpracę w zakresie zwalczania nielegalnej migracji; w tym celu powstanie specjalna polsko-czesko-niemiecka grupa zadaniowa” - poinformował szef MSWiA Mariusz Kamiński po rozmowie z niemiecką odpowiedniczką, minister Nancy Faeser.
Kamiński w komunikacie wyjaśnił, że podczas czwartkowej rozmowy telefonicznej omówił z Faeser sytuację na granicy polsko-niemieckiej oraz zwiększenie presji migracyjnej na szlaku bałkańskim.
Minister przypomniał też, że z uwagi na wzrastającą presję migracyjną na tzw. szlaku bałkańskim - prowadzącym m.in. przez Węgry, Słowację, Polskę do Niemiec - polski rząd zdecydował zintensyfikować działania służb na granicach ze Słowacją i z Czechami. Chodzi o doraźne sprawdzanie busów i innych pojazdów mogących przewozić migrantów. W takie kontrole zaangażowane są m.in. Straż Graniczna, Policja oraz Inspektorat Transportu Drogowego.
W środę niemieckie MSW ogłosiło plany dotyczące wzmocnienia patroli na granicach z Czechami i Polską, ponieważ z tych dwóch kierunków w ostatnim czasie przybywa do ich kraju szczególnie duża liczba osób ubiegających się o azyl.
Szef MSWiA ogłosił tę decyzję na konferencji w siedzibie resortu. Podkreślił, że względem minionego roku nielegalna migracja i liczba ujawnionych migrantów na terenie Słowacji wzrosła niemal o tysiąc procent. Dodał, że część cudzoziemców przez Polskę trafia do Niemiec i innych państw Unii Europejskiej. - Tylko w ciągu dwóch tygodni ujawniliśmy i zatrzymaliśmy 551 nielegalnych migrantów – wyjaśnił. Dlatego rząd podjął decyzję o wznowieniu tymczasowej kontroli granicznej na granicy ze Słowacją. Poinformowane zostało o tym MSW Słowacji, Niemiec, Austrii i Czech, a także Komisja Europejska zgodnie z kodeksem Schengen.
Wyrywkowe kontrole na granicy ze Słowacją wprowadzają także od północy w środę Czechy. Poinformował o tym we wtorek premier Czech Petr Fiala. - Działania są koordynowane z Polską - napisał w sieci społecznościowej. Dzięki kontrolom będziemy w stanie jeszcze lepiej zapewnić bezpieczeństwo naszych obywateli. W szczególności aktywnie zwalczamy przemytników i handlarzy ludzkim nieszczęściem – oświadczył Fiala.
Kontrole w Czechach zaplanowano do 13 października. Ich ewentualne przedłużenie będzie zależało od bieżącej sytuacji.
Trwa ładowanie...