- Trzeba wierzyć. Wierzyć. Cóż innego nam pozostaje?
- W co?
- W Boga. I w dobro, które tkwi w ludziach.
- Czy pan nigdy nie wątpił?
- Owszem, często. Jakżebym inaczej mógł wierzyć?
''Czas życia i czas śmierci'', Erich Maria Remarque
Wielka Wojna zaczęła się niedawno, w sierpniu. Wówczas wszyscy jeszcze byli przekonani, że konflikt potrwa najwyżej kilka tygodni i żołnierze będą mogli wrócić do domów.
Fakt, wojna przedłużyła się do Świąt ale nikt jeszcze nie spodziewał się, że konflikt, w ten zamieni się w hekatombę milionów, podczas której w walkach o zdobycie kilku kilometrów ziemi ginąć będą setki tysięcy żołnierzy.
24 grudnia 1914 roku zaczął padać śnieg. Była to miła odmiana po kilku dniach ulewy, która zamieniła ziemię niczyją, a tym bardziej okopy, w błotnistą breję.
Śnieg przypomniał żołnierzom, że właśnie nadchodzą Święta.
Niewiele wcześniej żołnierze Ententy otrzymali wiadomość, że muszą zachować szczególną ostrożność. Mówiło się, że Niemcy planują ofensywę w okresie Bożego Narodzenia lub Nowego Roku.
Stało się odwrotnie i stopniowo atmosfera zaczęła się zmieniać.
Żołnierze zaczęli świętować Boże Narodzenie we własnych okopach.
Postawiono choinki i rozpalono ogniska.
W pewnym momencie, na jednym odcinku frontu, niemieccy żołnierze zaczęli śpiewać kolędę. Anglicy, Walijczycy, Szkoci i Francuzi po drugiej stronie ziemi niczyjej nie znali słów po niemiecku ale każdy z nich doskonale znał tę melodię.
Niemcy śpiewali “Stille Nacht” - Cichą noc.
Nie trzeba było długo czekać i ta sama kolęda wybrzmiała z drugiej strony.
W tej właśnie chwili było coś, co połączyło tych, którzy jeszcze chwilę wcześniej walczyli ze sobą.
Do pierwszych prób bratania się oddziałów doszło w noc wigilijną między oddziałami niemieckimi oraz walijskich fizylierów z inicjatywy tych pierwszych. Początkowo brali w tym udział jedynie szeregowi żołnierze i podoficerowie.
Najpierw żołnierze niemieccy dekorowali swoje okopy lampkami i ozdobami bożonarodzeniowymi. Potem rozpoczęło się wspólne śpiewanie kolęd i wykrzykiwanie życzeń.
Obie strony zgodziły się na zebranie i pogrzebanie zabitych leżących na ziemi niczyjej. Szkocka jednostka 6th Gordon Highlanders pogrzebała zwłoki zebranych towarzyszy we wspólnym grobie z Niemcami. Po czym przy akompaniamencie dudziarza odśpiewano razem psalm 23.
Do pierwszego kontaktu oficerów doszło między kapitanem Stockwellem ze strony fizylierów walijskich oraz jednym z dowódców niemieckich. Uzgodniono wówczas rozejm do godziny 8:30 drugiego dnia świąt. Oficerowie wymienili się symbolicznymi podarkami, Niemcy sprezentowali Brytyjczykom beczkę piwa.
Kapitan Stockwell odwdzięczył się śliwkowym puddingiem. Ustalono, że żołnierze obu stron mieli pozostać w okopach. To ustalenie pozostało jednak martwe. Do godziny 12 blisko połowa brytyjskiego frontu spontanicznie zawarła rozejm z niemieckimi oddziałami na swoich odcinkach.
Żołnierze grali w karty, pili i dobrze się razem bawili. W jednym miejscu frontu rozegrano nawet mecz piłki nożnej pomiędzy Anglikami, a Niemcami zakończony wynikiem 3:2 dla Niemców.
W niektórych miejscach rozejm trwał dłużej, przeciągając się do 31 grudnia i Nowego Roku. Szkoci utrzymali rozejm aż do 3 stycznia. Ostatecznie rozejm zakończyli snajperzy z obu stron, strzelając do tych żołnierzy, którzy wciąż próbowali przechodzić na drugą stronę okopów. Wkrótce po niemieckiej stronie front obsadziły inne, świeże oddziały z Prus.
Kilka słów od uczestników serii wydarzeń na Froncie Zachodnim w Wigilię Bożego Narodzenia 1914 roku, które dziś znane są jako Rozejm Bożonarodzeniowy:
"Niemiec krzyknął: 'Wesołych Świąt, Angliku. Dziś nie strzelamy.' Odpowiedzieliśmy podobnym przesłaniem... Gdy walki ucichły, obie linie wyglądały jak oświetlone święto... mieliśmy wszelkie świeczki i światła, jakie mogliśmy znaleźć, przypięte do naszych bagnetów ponad okopem."
Strzelec Ernest Morley ze Wschodniego Londynu.
"Matko, piszę z okopów. Jest jedenasta rano. Obok mnie jest palony węgiel, naprzeciwko mnie jest 'dół' (mokry) z sianem. Teren jest błotnisty w rzeczywistym okopie, ale gdzie indziej zamarznięty. W moich ustach jest fajka podarowana przez księżniczkę Mary. W fajce jest tytoń. Oczywiście, powiesz. Ale poczekaj. W fajce jest niemiecki tytoń. Haha, powiesz, od jeńca czy znaleziony w zdobytych okopach. O nie! Od niemieckiego żołnierza. Tak, od żywego niemieckiego żołnierza, z jego własnego okopu. Wczoraj Brytyjczycy i Niemcy spotkali się, uścisnęli sobie dłonie na ziemi między okopami, wymienili pamiątki i uścisnęli sobie dłonie. Tak, przez cały dzień Bożego Narodzenia, i w chwili, gdy to piszę. Cudowne, prawda?"
Henry Williamson, 19 lat, szeregowy w London Rifle Brigade, piszący do matki pierwszego dnia po Bożym Narodzeniu.
Przez te kilka dni Froncie Zachodnim, Boże Narodzenie zwyciężyło nad panującą każdego dnia śmiercią.
Wszystkim Wam, którzy przeczytają ten wpis, kiedy znajdziecie czas podczas tych Świąt - dziękuję za to, że jesteście.
Życzę Wam wszystkim spokojnych, radosnych i pełnych szczęścia Świąt Bożego Narodzenia. Niech będą miłym oderwaniem od codziennych nerwów, pośpiechu i obowiązków.
Wesołych Świąt!
Trwa ładowanie...