„Wszystko jest wojną” Marka Budzisza. Wrażenia z lektury

Obrazek posta

Nie jest to łatwa lektura dla osoby nieprzywykłej do czytania analiz naukowych i tekstów obarczonych przypisami. Poza tym momentami jest dosyć depresyjna. Nie czyta się jej lekko i przyjemnie, ale od razu mówię, że warto. Warto, bo można się z niej sporo dowiedzieć i zorientować się, jak naprawdę jest tam, w Rosji.

Dlatego właśnie chciałabym się podzielić paroma informacjami, a raczej moimi impresjami dotyczącymi tej książki.

Kiedy w ogóle zainteresowałam się problematyką światowej polityki, a co za tym idzie – geopolityką, chciałam zrozumieć, o co chodzi z tą Rosją. Dlaczego ona jest „taka”? Co powoduje, że ciągle się rozpycha na świecie, a kompletnie nie dba o to, co się dzieje w kraju? Dlaczego tak się tam pomiata zwykłymi ludźmi, nie dba o infrastrukturę ani o zaspokajanie nawet podstawowych potrzeb ludzi, a większość to akceptuje…? I tak dalej, i tak dalej.

Zaczęło się od felietonów i dyskusji na grupach geo, ale ciągle brakowało mi zwykłych informacji i odpowiedzi na pytanie: po co im to? Dopiero po przeczytaniu tej książki można się zorientować, o co chodzi z tą Rosją; podkreślam: zorientować, bo jeśli chodzi o wiedzę, to daleka droga.

Najbardziej nieprzyjemne, a momentami przerażające jest stwierdzenie będące podtytułem samej książki, że wszystko jest wojną. Czyli to, co przywykliśmy nazywać pokojem, dla rosyjskich strategów, intelektualistów i ogólnie elit kierujących państwem jest pewnym etapem wojny. Że zasadniczo wszystkie zasoby państwa, zarówno materialne, jak i duchowe oraz intelektualne, są podporządkowane jednemu celowi: jak wygrać nadchodzącą wojnę.

Bo to, że ona nadejdzie, to pewnik.

I to jest nasz sąsiad, kraj, z którym mamy odwieczny konflikt polegający na tym, że my stanowimy dla niego przeszkodę w jego ekspansji do Europy. I nie ma litości. Tego się nie da zagadać, negocjować ani cokolwiek innego. Albo my, albo oni.

To nie jest miłe stwierdzenie, ale prawda rzadko bywa miła i sympatyczna; kłamstwo na ogół jest strawniejsze. Ale jeżeli myślimy na serio o naszej przyszłości, musimy prawdę poznać i się z nią zmierzyć. Jeżeli dalej będziemy chować głowę w piasek, nasze dzieci i wnuki znowu będą śpiewać w kościołach: „Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie”.

Autor pisze zarówno o sile Rosji, jak i o jej słabościach; nie ma tutaj odchylenia związanego z sympatią albo jej brakiem. Dodatkowo dużym plusem jest to, że nie ma w tej pracy irytującego poczucia wyższości połączonego ze strachem, tak często spotykanego u publicystów piszących i mówiących u nas o Rosji. Dlatego, jak wspomniałam na początku, warto przeczytać. Bo trzeba wiedzieć, jak tam jest.

 

Autor

Aleksandra Chojnacka

Absolwentka Politechniki Warszawskiej, obserwująca z perspektywy Radomia narodziny i wzrost III RP, matka Polka (i babcia też). Pracująca w różnych zawodach (ostatnio jako nauczycielka w szkole zawodowej). Od kilku lat fascynatka i entuzjastka geopolityki.

 

Aleksandra Chojnacka Now We Know - wasze eseje w S&F

Zobacz również

Mapy mentalne – czy one w ogóle podlegają zmianom?
„Gente Polonus natione Europae?” – głos jednego z subskrybentów. Część 2
Polska nad Morzem Czarnym

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...