O zabijaniu – czyli po co nam w ogóle strategia wojskowa

Obrazek posta

Radzyń Podlaski (fot. Wikipedia)

 

Muszą reprezentować wystarczającą klasę i jakość, by umieć podjąć szybko i stanowczo decyzje z tym związane: kiedy działać (reaktywnie czy może prewencyjnie; natychmiast czy dopiero kiedy coś się wydarzy?), kto ma działać (policja, wojsko, wojska specjalne, artyleria, lotnictwo, służby specjalne, a może nawet ktoś na terenie wroga zawczasu?), w jaki sposób ma działać (po cichu czy spektakularnie, zmasowanym ogniem z ryzykiem zniszczenia zabudowy i infrastruktury wschodniej Polski czy w drodze misternej i precyzyjnej akcji wojsk specjalnych?).

 

Może się nawet okazać, że warto przeprowadzić akcję zawczasu, po uzyskaniu informacji od służb specjalnych czy z nasłuchu elektronicznego, i działać stanowczo, bez oglądania się na swojego amerykańskiego patrona bezpieczeństwa, który miałby „autoryzować” taką decyzję i za którym nasi politycy mogli się do tej pory schować przed konsekwencjami własnych decyzji (taki chyba mają „instynkt”; czekam na dowody, że jest inaczej).

 

Czy nasi politycy są przygotowani na tego rodzaju działania wobec sił naruszających nasze bezpieczeństwo od wschodu i czy mają rozpisane szczegółowe scenariusze reakcji? Czy mają siły i środki do realizacji tych scenariuszy? To jest właśnie kluczowy element strategii wojskowej. Czy mają z Amerykanami wynegocjowane zawczasu, co mogą zrobić wobec takiego rajdu czy innych wrogich lub prowokacyjnych działań z terytorium Białorusi?

Co należałoby ustalić, aby Amerykanie uznali, że nasza odpowiedź jest wystarczająco proporcjonalna i nie ma ryzyka wybuchu wojny światowej, a jednocześnie jest na tyle silna i stanowcza, by odstraszyć wroga od dalszych wrogich wobec Rzeczypospolitej lub pozbawiających naszych obywateli życia działań? I czy zawsze będziemy musieli czekać, aż prezydent Biden obudzi się sześć godzin później wskutek różnicy czasu między Warszawą a wschodnim wybrzeżem USA, czy jednak sami podejmiemy w Warszawie stosowne decyzje, nawet jeśli po ustaleniu zawczasu protokołu „dopuszczanej proporcjonalności” z Waszyngtonem i z SACEUR, czyli wojskowym dowódcą NATO, także zresztą zawsze Amerykaninem?

 

Oczywistym celem strategii wojskowej Polski jest zapewnienie fizycznego bezpieczeństwa obywatelom państwa. Spełnienie tego warunku jest podstawą, bez której nie ma innych zadań państwa ani życia społeczeństwa: wszystkie interesy i wartości społeczeństwa zależą od bezpieczeństwa fizycznego, bez niego ludzie nie mogą prowadzić życia osobistego, realizować się zawodowo czy się bogacić.

 

Fizyczne bezpieczeństwo to zresztą nie wszystko. To niezbędne minimum. Nasze państwo winno mieć także ambicje, by posiadać jak największe pole sprawczości w stosunkach międzynarodowych, aby móc realizować swoje interesy i wybierać drogę rozwoju. W czasach załamania systemu międzynarodowego to wojsko i strategia wojskowa dają (jeśli strategia jest prawidłowa i inni to widzą, a wojsko jest sprawne i inni się z nim liczą) największą „manewrowość polityczną”.

Zapewne dlatego Jarosław Kaczyński instynktownie podjął decyzję o szerokiej rozbudowie wojska polskiego i jeszcze szerszych zakupach wojskowych, a społeczeństwo te decyzje co do zasady poparło, gdzieś na poziomie podświadomości rozumiejąc opisane przeze mnie wyżej zależności. Inną sprawą jest oczywiście, chociaż na dalszym etapie, jakie reformy i jakie zdolności pozwolą zamierzony efekt osiągnąć, ale to już jest dyskusja o ewolucji pola walki i przewidywaniu tego, co będzie skuteczne.

System międzynarodowy jest anarchiczny, a Polska musi w nim przetrwać, a nawet więcej – powinna się pysznie rozwijać, bo wszyscy chcemy dobrze żyć. System jest anarchiczny, bo nie ma na świecie suwerena czy sądu najwyższego, który rozsądzałby spory miedzy państwami, a potem na dodatek niczym komornik egzekwował swoje wyroki, podczas gdy inne państwa potulnie by je akceptowały. Tak może być w państwie dobrze rządzonym, ale nie między państwami.

 

To oznacza, że bezpieczeństwo, prosperity i wolności nie są dane z natury, naturalne jest bowiem akurat to, że państwa silniejsze, a tym bardziej imperia ograniczają wolność wyboru rozwoju i sojuszy państwom słabszym, narzucając im swoją wolę właśnie dlatego, że są silniejsze i tego chcą. To z tego powodu od zarania dziejów wybuchały wojny. By tak się nie działo, państwa dla własnego bezpieczeństwa i oddalenia takiego ryzyka wiecznie balansują na arenie międzynarodowej, zawierając sojusze, rozwijając swoje zdolności wojskowe czy poszukując przewag ekonomicznych i innych „gwarancji”, które mają im zapewnić „bezpieczną przestrzeń do rozwoju”.

 

Innymi słowy, zawsze trwa dynamiczna kalkulacja układu sił. W S&F wyjaśnialiśmy wiele razy, jakie są kluczowe interesy geopolityczne Polski: wypchnięcie Rosji poza system europejski i złamanie dominacji gospodarczej państw zachodniej części kontynentu względem nas. Reszta to tylko środki na drodze do realizacji tych dwóch celów.

Dlatego państwo polskie balansuje Rosję i jej żądanie dominacji w Międzymorzu (z naszej perspektywy o to toczy się wojna na Ukrainie) i kontestuje (choć ciszej) przekonanie Niemców o tym, że zawsze będą rządzić Europą, a w szczególności Europą Środkowo-Wschodnią, i określać parametry gospodarczo-rozwojowe naszej części świata. Dlatego cieszymy się z obecności USA w Polsce i z sukcesów Ukrainy w wojnie. Dlatego też rozbudowujemy siły zbrojne bez oglądania się na Niemców (za to prowadząc konsultacje z Amerykanami). Innymi słowy chcemy się uchować przed hegemonią Rosji i Niemiec, nawet jeśli odmiennie te pragnienia Moskwy i Berlina są realizowane.

Przemoc fizyczna, w szczególności zdolność do zabicia drugiego człowieka, jest – jak to ujął Elbridge Colby w swojej książce „Strategy of Denial” – najwyższą formą przemocowej zależności wobec drugiego człowieka. Są inne źródła wpływu na zachowanie ludzi: bogactwo, perswazja, charyzma, ale one zawsze ustępują pola zdolności do zabicia drugiego człowieka, zwłaszcza zabicia bezkarnego.

 

Dlatego, a to nam pokazała okupacja niemiecka i sowiecka, posiadanie zdolności do bezkarnego zabicia pozwala temu, kto te zdolności posiada, szybko eskalować każdy spór czy konflikt o sprawczość do poziomu zabijania i tym sposobem umożliwia mu wygranie zaistniałego sporu nawet bez uciekania się do fizycznego zabijania, czasem bowiem wystarczy pogrożenie temu, kto nie ma na tę groźbę odpowiedzi, czyli nie ma dobrej strategii wojskowej, która byłaby kompatybilna z realnymi i ćwiczonymi zdolnościami i wolą polityczną ich stanowczego użycia. Innymi słowy wobec wagnerowców powinna obowiązywać zasada „ząb za ząb”, a nawet – osobiście uważam – „ząb za przygotowywanie się do pozbawienia nas zęba”.

 

Twarda siła dominuje bowiem miękką siłę, czy nam się to podoba, czy nie. Gdy przemoc jest bezkarna, depcze sprawiedliwość, słuszność czy piękno. Dlatego państwo polskie musi mieć wojsko z prawdziwego zdarzenia, strategię wojskową z prawdziwego zdarzenia i decydentów politycznych z prawdziwego zdarzenia. Jest nam to potrzebne jako państwu frontowemu NATO, położonemu w punkcie ciężkości wschodniej flanki w czasie transformacji systemu światowego, gdy nie ma sądu najwyższego rozstrzygającego spory, jednobiegunowa chwila dominacji USA odeszła do historii, Waszyngton nie zdołał zapobiec wojnie na Ukrainie i stracił w 2021 roku Afganistan, a w powietrzu wisi wojna na Pacyfiku pomiędzy USA a Chinami.

Przemoc wojskowa nie jest najbardziej widocznym elementem siły państwa. I dobrze. Inne źródła siły: handlowe, gospodarcze, walutowe, innowacyjne, a nawet ideowe bywają na co dzień bardziej namacalne, świadcząc o sile danego państwa. Ale w czasach chaosu to nie wystarczy, dlatego Unia Europejska jest teraz taka bezsilna i wygląda na taką bezbronną i nieistotną, aż szkoda patrzeć. Żeby wymienione elementy siły miały znaczenie, musi być położony fundament: zdolność do zabicia i odpowiedzi na groźbę zabicia, którą kieruje wobec nas wróg.

Polska musi mieć takie zdolności wojskowe, aby Rosja czy Białoruś nie mogły jej do niczego zmusić (także poprzez nacisk na nas za pośrednictwem naszych sojuszników w NATO czy UE) i aby nie mogły doprowadzić do sytuacji, w której zabijanie obywateli RP będzie łatwe lub – nie daj Boże – bezkarne. Nasza odpowiedź wobec dyslokacji Grupy Wagnera na Białorusi nie powinna zatem pozostawiać jakichkolwiek wątpliwości w kwestii determinacji Warszawy. Chodzi o to, żeby uchronić wschodnią Polskę przed różnego rodzaju wrogimi akcjami. A gdyby do nich doszło, ręka państw polskiego powinna być bardzo ciężka.

 

 ROZMOWA JACKA BARTOSIAKA Z ELBRIDGE’EM COLBYM (23.05.2023)

 

RECENZJA „THE STRATEGY OF DENIAL” (AUDIO)

 

Autor

Jacek Bartosiak

Założyciel i właściciel Strategy&Future, autor książek „Pacyfik i Eurazja. O wojnie”, wydanej w 2016 roku, traktującej o nadchodzącej rywalizacji wielkich mocarstw w Eurazji i o potencjalnej wojnie na zachodnim Pacyfiku, „Rzeczpospolita między lądem a morzem. O wojnie i pokoju”, wydanej w 2018 roku, i „Przeszłość jest prologiem" z roku 2019.

 

Jacek Bartosiak NATO Polska Polska&Europa S&F Hero strategia wojskowa USA

Zobacz również

Jacek Bartosiak czyta swój najnowszy tekst „O zabijaniu – czyli po co nam w ogóle strategi...
„Now you know” – Geopolitical Insight by S&F. Jacek Bartosiak & Albert Świdziński. Episode...
Dr Phil Karber and Albert Świdziński discuss evolution of NATO Strategy, strategic stabili...

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...