Czy Rosja ma tylko dwóch sojuszników: armię i flotę?

Obrazek posta

(Fot. picryl.com)

 

Czy słaba postawa wojska rosyjskiego (sił  powietrznych i floty) na Ukrainie, a przede wszystkim przekonanie emanujące w ostatnich latach z rosyjskiego wojska i ichniejszego MON-u, że jest ono wspaniałe, zmodernizowane i gotowe do zwycięskiej wojny na limitrofach imperium, sprowadziły zgubę na Rosję, po tym jak Putin postanowił rozpocząć największą wojnę w Europie po 1945 roku?

 

Z drugiej strony, czy Chiny nie okażą się sojusznikiem Rosji, ratując ją z uścisku sankcji nałożonych przez USA i Zachód? Sankcji, od których nie ma, jak się wydaje, ucieczki innej niż tylko w objęcia Pekinu poprzez zacieśnienie sojuszu w Eurazji przeciw oceanowi światowemu? No i czy Chiny podejmą taką decyzję i za jaką cenę (koncesji od Rosji)? Jak zatem taki sojusz by wyglądał? W tych właśnie dniach w Pekinie decydują się losy Rosji. Od tej decyzji może zależeć nie tylko jej los i los Ukrainy, ale także losy pokoju na świecie, i to już w 2022 roku – w razie kaskadowej reakcji państw Zachodu (w tym gospodarczej) na postawę Chin.

 

Znane dobrze wśród anglosaskich strategów twierdzenie Colina Graya znakomicie pasuje do Rosji: „Kultura strategiczna to zestaw założeń, które leżą u podstaw postępowania, na które składają się społecznie uwarunkowane i komunikowane przyzwyczajenia, jak i tradycja oraz preferowana metoda działania, czyli zachowanie, które jest mniej lub bardziej indywidualnie typowe dla danej społeczności zlokalizowanej w konkretnym miejscu geograficznym, która to społeczność stanowi jedną wspólnotę bezpieczeństwa i dzieli wspólny los”.

Kluczowym elementem kultury strategicznej Rosji jest wielka prawidłowość rzutująca także na Rzeczpospolitą. Jak wielokrotnie mówił Zbigniew Brzeziński, sworzniowa rola Ukrainy – której brak jest w granicach imperium – niczym drzwi na obrotowych zawiasach trzyma Rosję de facto poza Europą. Jeśli Ukraina znajdzie się w granicach imperium, wówczas Polska automatycznie przejmie tę rolę geopolitycznego sworznia na zawiasach.

Dlatego w rosyjskiej kulturze strategicznej tak wielką rolę odgrywają bufory. Są one niezmiernie ważne tak długo, jak długo kraj kontroluje możliwie największą przestrzeń oddzielającą go od potencjalnego przeciwnika na tyle mocnego, by pokonać Rosję. Bufor daje możliwość niszczenia komunikacji i logistyki przeciwnika poprzez ataki na jego coraz dłuższe linie zaopatrzenia. Bufor ma też jednak wadę: zamieszkująca go ludność najczęściej nie chce być buforem. Zatem utrzymanie buforu pod swoją dominacją wymaga zarówno dużych, dobrze zorganizowanych sił wojskowych, jak i całej sieci wywiadowczej. Ma to wpływ na stabilność sytuacji wewnętrznej tak bufora, jak i własnego obszaru rdzeniowego, zwłaszcza przy samej granicy. Wszystkie służby zajmujące się utrzymaniem kontroli tych obszarów są z tego powodu ważne dla zagrożonej stale Rosji i jako takie muszą być równie mocno poddane ścisłej kontroli władzy rosyjskiej. To archetypiczne postępowanie imperiów lądowych. Wskutek tego Rosja ma dwa wyzwania geopolityczne: utrzymanie jedności imperium oraz utrzymanie bezpieczeństwa wewnętrznego. Musi trzymać imperium i jednocześnie go bronić, a sukces w jednym podważa możliwość sprostania drugiemu, co stanowi niemal obezwładniający problem dla każdego władcy na Kremlu.

Rosja powiększała się tak szybko, że utrzymanie imperium z wojskowego i społecznego punktu widzenia stawało się coraz trudniejsze. Imperializm taki jak rosyjski – pisał w czasie ostatniej wojny światowej Wraga – czyli o charakterze kontynentalnym – zdradza skłonność do promieniowania z terenu wyjściowego, z tak zwanej „bazy ekspansji”. Zataczając coraz szersze kręgi, stopniowo oddala się ze swoimi wpływami od rdzenia, niezmiennie zdradzając chęć centralizacji, totalizmu administracyjnego, gospodarczego i społecznego, wszelkiego rodzaju kontroli nad ludźmi i przestrzenią, duchowej i światopoglądowej nietolerancji, niehumanitaryzmu, despotyzmu lub autorytaryzmu, premiując doktryny abstrakcyjne i kolektywne, takie jak faszyzm czy komunizm.

 

Niezmiennym przejawem imperializmu kontynentalnego jest zamiennie podporządkowywanie, posiadanie i niszczenie buforów (w wypadku Ukrainy w czasie obecnej wojny jej denuklearyzacja, deindustrializacja i demilitaryzacja) oraz kompletne podporządkowanie woli Moskwy. Imperializm tkwi w podświadomości Rosjan, a oni go po prostu aprobują.

 

Szacunek poddanych, obywateli i wyborców najwyraźniej zdobywają ci carowie i politycy, którzy imperialne cele Rosji realizują bez względu na koszty, przy czym nie ma znaczenia to, jakimi są ludźmi lub w jakim stylu tę władzę sprawują. Tacy byli Piotr Wielki, Katarzyna Wielka, Aleksander I i Mikołaj I, Stalin, taki jest zapewne Putin. To wszystko są pozytywne postaci historiozofii rosyjskiej, zarówno tej naukowej, jak i popularnej.

Kolejną prawidłowością jest fenomen istnienia wewnętrznego napięcia w państwie rosyjskim. Trudno się rządzi tym olbrzymim krajem w razie wahnięcia zhierarchizowanych stosunków społecznych i struktury władzy w wyniku porażki wojennej lub prowadzenia głębokich reform. Świadczą o tym kolejne wydarzenia od połowy wojny światowej poprzez cały długi rok 1917 z jego obiema rewolucjami – lutową i październikową – aż po zamęt kilkuletniej wojny domowej, utratę części imperium i destabilizację pozostających formalnie w jego ramach obszarów peryferyjnych, jak Ukraina czy Kaukaz. Gdy w Rosji panuje chaos, następuje kryzys jedności państwa ze względu na jego naturalną skłonność do dezintegracji. Najbardziej peryferyjne regiony ciążą na zewnątrz, „uciekając” od Moskwy.

Upadek geopolityczny imperium po rozpadzie państwa sowieckiego był spektakularny: nastąpił spadek PKB w Rosji o 43% w 1998 roku w porównaniu do roku 1990. Z wewnętrznego imperium na kierunku zachodnim Rosja straciła Ukrainę i Mołdawię oraz państwa bałtyckie, niejasny jest wciąż status Białorusi. Na Nizinie Środkowoeuropejskiej Rosja cofnęła się spod Łaby do mniej niż 150 kilometrów od przedmieść dawnej stolicy – Petersburga. Z bramy smoleńskiej na granicy z Białorusią do Moskwy jest zaledwie nieco powyżej 400 kilometrów.

Na południowym kierunku strategicznym Rosja straciła po 1991 roku Zakaukazie. Gdyby do tego straciła Czeczenię przed pasmem Wielkiego Kaukazu, jej wschodnia flanka zostałaby prawdopodobnie zrolowana z Kaukazu, co skończyć by się mogło utratą tej wielkiej bariery i otwarciem Powołża na penetrację z południa. Należy bowiem pamiętać, że kluczowa przerwa dolnego Powołża położona pomiędzy Kazachstanem a Ukrainą ma tylko około 500 kilometrów szerokości i znajduje się tam przy okazji serce komunikacyjne i przemysłowe Rosji południowej – rejon Wołgogradu, czyli dawnego Stalingradu – bramy na Powołże, Kaspian i Kaukaz.

Odwrót geopolityczny Rosji po 1991 roku zapiera dech w piersiach. Zostały utracone wszystkie obszary buforowe między Rosją a Rzecząpospolitą – z wyjątkiem Białorusi, nad którą kontrolę rosyjską przywrócono dopiero od rządów Putina – położone w rejonie przesmyku polskiego i bramy smoleńskiej. Dojście do Morza Czarnego zostało utracone lub przynajmniej znacznie utrudnione, wpływ na ujście Dunaju utracony. Zakaukazie utracone. Stracono też silny bastion w górach i na pustyniach Azji Środkowej. Co prawda Rosja nadal posiada Syberię, ale to nie ma istotnego znaczenia z kierunku azjatyckiego. Szeroki perymetr obronny Powołża został poważnie osłabiony, a południowa flanka Rosji jest eksponowana od Donbasu i otwarta kierunkowo na Kursk i Rostów.

Gdyby Ukraina była krajem potężnym wojskowo i gospodarczo albo gdyby przystąpiła do NATO, wtedy wraz z wcześniejszą utratą Mołdawii (Besarabii) pojawiłyby się automatycznie wpływy państw położonych za Karpatami na sytuację Rosji na Powołżu. A co dopiero mówić o szerszych celach rosyjskiej wielkiej strategii – jak sięgnięcie po ciepłe porty na oceanie światowym? Które nie były chyba nawet w zasięgu Sowietów, a  na pewno są poza zasięgiem Rosji.

Z tych wszystkich powodów Rosjanie musieli po upadku Sowietów uważać, że ich położenie strategiczne jest arcytrudne, do tego dochodziła fatalna sytuacja gospodarcza, wszystko to nie pozostawiało dużego pola manewru. Co gorsza, z punktu widzenia Moskwy inicjatywa strategiczna pozostawała w rękach „przeciwnika” – dokonywało się rozszerzanie NATO, instalowanie wpływów Zachodu na Bałkanach, wybuchały kolejne rewolucje w krajach dawnego Związku Sowieckiego, Stany Zjednoczone oraz Polska wspierały Ukrainę i Gruzję. To wszystko najprawdopodobniej stworzyło w Moskwie przekonanie, że Rosja jest w trudnej sytuacji, gdyż nie ma zabezpieczonych elementarnych określonych punktów w przestrzeni, niezbędnych w mniemaniu strategów rosyjskich do ochrony swojego obszaru rdzeniowego i realizacji sprzęgniętych z nim dalszych już ofensywnych celów geopolitycznych.

Zaledwie miesiąc po rozpadzie Sowietów minister spraw zagranicznych Rosji Andriej Kozyriew musiał pojąć, jakie siły oddziałują na tę przestrzeń po zwinięciu się imperium zewnętrznego oraz po utracie jego wewnętrznych prowincji pogranicznych, gdy stwierdził, że „szybko zaczynamy rozumieć, iż geopolityka zastępuje ideologię”. Z kolei przywódca komunistów w parlamencie rosyjskim – Dumie, Giennadij Ziuganow, najwyraźniej znający dorobek Mackindera, oznajmił, że „Rosja musi przywrócić kontrolę Heartlandu.

Należy dodatkowo pamiętać, że prognozy demograficzne dla Rosji są ponure: według niektórych z nich rosyjska populacja może spaść do zaledwie 111 mln w roku 2050, przy czym muzułmanie stanowią być może już nawet 20% populacji na Kaukazie, Powołżu czy Uralu. Stanowią też ogromne mniejszości w wielkich miastach kraju – Moskwie i Petersburgu. Wszystko to w połączeniu z problemami gospodarczymi Rosji i trudnościami z obsłużeniem infrastruktury tego ogromnego państwa może doprowadzić do dalszych tendencji dezintegracyjnych.

Wielkim „lewarem” jest w szczególności polityka energetyczna, która poza tym, że przynosi dochody, bez wątpienia służy interesom geopolitycznym Rosji. Monopolizuje dostawy do Europy, z docelowym pomijaniem buforowego z punktu widzenia przesyłu pomostu bałtycko-czarnomorskiego między Rosją a obszarem rdzeniowym Europy kontynentalnej – Niemcami, Francją i Włochami. Wszystko po to, by uzależnić ten obszar i uczynić go stale peryferyjnym, a następnie rozgrywać interesy na tym obszarze razem z Niemcami kuszonymi perspektywą taniej energii oraz „lewara” politycznego nad Mitteleuropą, który daje taka niemiecko-rosyjska monopolizacja. Z punktu widzenia Rosji miało to w dłuższym terminie doprowadzić do odseparowania Niemiec od wspólnoty interesów ze światem atlantyckim.

 

Polskie inicjatywy dotyczące uniezależnienia się od energii rosyjskiej czy przesyłów rosyjsko-niemieckich nie były na rękę Rosji i Niemcom; obrazuje to istotę gry geopolitycznej, która odbywa się na pomoście bałtycko-czarnomorskim.

 

Istnienie niepodległej Ukrainy, która prowadziłaby samodzielną politykę i nie byłaby już obszarem buforowym (nie wspominając o sytuacji, w której Ukraina należałaby do NATO), było w Moskwie najwyraźniej nie do zaakceptowania. Skutkiem takiego rozumowania jest wojna w 2022 roku.  Przy czym okazuje się, że wojskowo Rosja ma trudności z wyegzekwowaniem swoich żądań, relegując się sama (przy pomocy wojska ukraińskiego) z pozycji wielkiego mocarstwa. Status wielkiego mocarstwa może ona utrzymać tylko przy manipulacji zagrożeniem bronią jądrową lub dzięki daleko idącej pomocy Chin.

Dlatego co zrobią Chiny, będzie kluczem do kierunków rozwoju sytuacji światowej w 2022 roku.

 

Autor

Jacek Bartosiak

Założyciel i właściciel Strategy&Future, autor książek „Pacyfik i Eurazja. O wojnie”, wydanej w 2016 roku, traktującej o nadchodzącej rywalizacji wielkich mocarstw w Eurazji i o potencjalnej wojnie na zachodnim Pacyfiku, „Rzeczpospolita między lądem a morzem. O wojnie i pokoju”, wydanej w 2018 roku, i „Przeszłość jest prologiem" z roku 2019.

 

Jacek Bartosiak Chiny Działania militarne Polska&Europa Rosja S&F Hero Świat

Zobacz również

Jacek Bartosiak, Waldemar Skrzypczak, Rafał Zaorski, Karol Żbikowski – dyskusja o globalne...
Jacek Bartosiak, Radosław Domagalski i Sławomir Majman rozmawiają o scenariuszach „dzień p...
Wojna informacyjna na Ukrainie

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...