Reformy i innowacje w Wojsku Polskim. W kierunku Armii Nowego Wzoru. Część 2: O kulturze strategicznej

Obrazek posta

(Fot. pixabay.com)

 

Wojna to w końcu sytuacja ostateczna albo, jak pisał Sun Tzu, najpoważniejsza sprawa, którą może zajmować się państwo. W takich ekstremalnych okoliczności jedne narody i państwa upadają, inne z kolei opanowują sztukę wojny według metod, które są im dostępne.

Wielkie narody, które natrafiają na okoliczności dotychczas nieznane lub rzadziej spotykane, potrafią się zebrać i opracować nieznane wcześniej metody prowadzenia wojny. I wygrać. Legiony rzymskie wobec greckiej falangi hoplitów, Napoleon przeciwko wojskom kolejnych koalicji, Rosjanie w wojnie 1812 roku z Napoleonem i 130 lat później z Hitlerem, chińska partyzantka Mao Zedonga w wojnie partyzanckiej z Japonią, Wietnamczycy z północy bijący przykładnie kolejno Francuzów i Amerykanów…

Podobnie jak to jest z wielką sztuką w trakcie jej tworzenia, narody nader często nie mają pojęcia, że właśnie dokonują radykalnej transformacji pola walki. W obliczu jego wyzwań każdego dnia myślą tylko o tym, jak rozwiązać następny wyłaniający się problem i jaki zrobić kolejny krok. W ten sposób, nie zdając sobie z tego sprawy, wymyślają i opanowują nowy sposób prowadzenia wojny, który przetrwa dekady.

 

Rzeczpospolita, z powodu geografii wciśnięta między ocean światowy, źródło siły Zachodu, który będzie bronił swojego stanu posiadania, a mocarstwa kontynentalne Eurazji, znajdzie się na szpicy rodzącego się obecnie napięcia. Naszym obowiązkiem jest sprostać temu wyzwaniu i opracować własny sposób skutecznego prowadzenia wojny. Wszystko wskazuje na to, że nasz region będzie poligonem nowego typu wojny, łączącego tradycyjny wymiar kinetyczny walki z rewolucją digitalną i coraz ważniejszą dominację informacyjną z tradycyjnymi i najnowszymi domenami działalności człowieka, gdzie poszukuje się przewag. W wiecznej walce o sprawczość lub jej pozbawienie oraz o kontrolę zachowań strony przegrywającej.

 

Państwa prowadzą wojny w sposób dla nich charakterystyczny, który wynika z ich kultury strategicznej. Rzymskie legiony – budując drogi i fortyfikacje; jeźdźcy mongolscy – poruszając się błyskawicznie po terenie i zaskakując rozproszonego przeciwnika tempem manewru operacyjnego, a nawet strategicznego; niemieckie jednostki pancerne czasów wojny światowej – atakując po starannym planowaniu i przygotowaniach, jak to było w zwyczaju u metodycznych Niemców.

Wojna, podobnie jak sztuka, jest pochodną duszy narodu. Większość walczy w sposób, którego nie zapamiętujemy. Czy walczą dobrze, czy źle, po prostu powielają działania innych, imitują. Niektóre narody, znajdując się na skrzyżowaniu historii i geografii, są zmuszone przez okoliczności do innowacji na polu walki, w obliczu przeciwności muszą dokonać transformacji swoich metod wojowania.

Dawna Rzeczpospolita nie imitowała sztuki wojennej. Stworzyła swoją własną, szczególną. Owszem, stosowała obce elementy – jak na przykład zapożyczony od Węgrów atak zwężonym szykiem w pełnym cwale wywołujący szok uderzeniowy czy walka w obronnym obozie taborowym (Wagenburg) na wzór czeski. Jednakże mieliśmy naszą polską (staropolską) sztukę wojenną, która pod pewnymi względami przewyższała tak zachodnią, jak wschodnią konkurencję, a już na pewno było tak, jeśli chodzi o stosunek koszów do efektów i o sprawność pętli decyzyjnej dostosowanej do naszej konkretnej geografii wojskowej.

 

Jaki jest zatem i jaki będzie nasz sposób działania w wojnie nowej generacji w XXI wieku? Czy będziemy tylko imitować rozwój i reformy, jak robiliśmy to w PRL, czerpiąc wzorce od Związku Sowieckiego? Czy może tak, jak to było w III RP, kiedy wzorowaliśmy się głównie na Amerykanach i szykowaliśmy wojsko zawsze gdzieś u boku Amerykanów i korzystając z ich systemów i elementów pętli decyzyjnej, w tym z sensorów i systemu logistycznego do utrzymania sprawności sprzętu?

 

Czy może jednak nareszcie przygotujemy się do wyzwań naszej własnej geografii, naszego własnego położenia geopolitycznego, naszych własnych uwarunkowań strategicznych, by zrealizować słuszne ambicje pełnej kontroli pętli decyzyjnej, w której podejmowane decyzje będą wynikać z kilkusetletniej kultury strategicznej Rzeczypospolitej, jej interesów i własnego rozeznania sytuacji strategicznej i operacyjnej? Czy odszukamy w sobie, w swoim DNA, w zasobach, którymi dysponujemy, przewagi asymetryczne, aby wokół nich zbudować Armię Nowego Wzoru, która zabierze nas w przyszłość? W Armii Nowego Wzoru nie chodzi bowiem wyłącznie o wojsko, a nawet nie tylko o klasę polityczną i system odporności państwa.

Chodzi o całe społeczeństwo. Zasługuje ono na to, by się pozytywnie przekonać, że transformacja naszego systemu obronnego dokonuje się na poważnie, ludzie w systemie dobierani są według klucza, który jest wzorcem akceptowanym dla szybko modernizującego się społeczeństwa. Że w Armii Nowego Wzoru panują zasady moralne dające szansę na sukces i dominuje wiara, że jest ona wielką sprawą. Ma to oznaczać nowoczesność i szansę, w tym szansę rozwojową dla gospodarki cywilnej. Bo tym charakteryzuje się zazwyczaj transformacja wojska w kierunku nowego paradygmatu, czyli nowego sposobu funkcjonowania, że przestaje ono ciążyć gospodarce cywilnej, a zaczyna ją ciągnąć, także technologicznie i organizacyjnie, stając się jej kołem zamachowym, nawet – można powiedzieć górnolotnie – aspiracją obywateli. Nowe sposoby organizacji i technologie mogą wówczas być absorbowane przez gospodarkę cywilną, zwłaszcza w nowych dziedzinach.

Naszą przyszłością mogłyby się stać drony (tanie, nie musiałyby być ultranowoczesne, tak by można je było tracić bez zbędnych emocji); to mogłoby wygenerować wysyp inżynierów w każdym „garażu” i instytucie. Moglibyśmy rozwijać takie dziedziny, jak robotyka, sztuczna inteligencja, amunicja precyzyjna. I oczywiście produkcja elementów technologicznych zapewniających sprawną pętle decyzyjną.

Przydałaby się zmiana modelu zamawiania (teraz obarczonego szwankującą kulturą organizacyjną), co wymagałoby złamania feudalnego systemu zależności, w którym chodzi o budowę wpływu polityka (i „jego ludzi” szukających siły politycznej do własnych rozgrywek lub „renty” w łańcuchu zlecenia), czyli zamiany „wschodniego” kryterium otępiającej lojalności na zachodnie podejście kompetencyjne.

Armia Nowego Wzoru ma oznaczać nowoczesność. Po 30 latach transformacji, gdy społeczeństwo musiało poddać się forsownej modernizacji i rozejrzało się po świecie, zasługujemy na prawidłowy i nowoczesny system zamówień na potrzeby wojska i państwa przy okazji promujący wysyp polskich inżynierów oraz podtrzymujący sprawny organizm odporności państwa i wojsko, z których moglibyśmy być dumni.

Kto się sprawdzi w Armii Nowego Wzoru, musi zapewne  być także świetnym fachowcem   na rynku cywilnym, z doświadczeniem pracy w profesjonalnych zespołach. Niech to stanie się celem celem zespołu odpowiadającego za reformę.

 

To nie jest bajka o żelaznym wilku. Wystarczy spojrzeć na armię izraelską. Ten sam proces statusowy dokonuje się obecnie w Siłach Kosmicznych USA.

 

Żyjemy w czasie głębokich zmian technologicznych wynikających z rewolucji digitalnej i technologicznej. To dotyczy równie mocno pola bitwy i konfliktu, których granice poszerzają się, zamazują. Punktem ciężkości konfliktu staje się zarządzanie jego dynamiką eskalacyjną we wszystkich jego fazach, w tym w coraz istotniejszej fazie przedkinetycznej. Eskalacja sterowana jest ruchem przepływów strategicznych: ruchem ludzi, wojska, systemów bojowych, wymianą danych, w tym danych digitalnych, ruchem towarów, kapitałów, pieniędzy, informacji, propagandy itp. To te przepływy stają się najważniejsze, generując konflikt polityczny w walce o sprawczość. To kontrola skomplikowanej i bardzo wrażliwej manetki z przepływami strategicznymi wyznaczy sprawność Armii Nowego Wzoru i sprawność państwa. Liczą się aktywna obrona, coraz więcej elementów pozakinetycznych, mniej zajmowania terytorium, a więcej oddziaływania na punkt ciężkości przeciwnika. Obecny kierunek rozwoju sztuki wojennej jest idealny do stosowania asymetrii, a zatem jest dla nas, według wszelkich tradycyjnych wskaźników – strony słabszej od Rosji.

Można sobie wyobrazić, jak diametralnie inaczej wyglądałyby dziś dymitriady z XVII wieku albo kontrola zachowania Rzeczypospolitej stosowana przez Rosję w XVIII wieku, gdyby można wtedy było zarządzać przekazem informacyjnym na dzisiejszą skalę. Nasz król Stefan Batory dobrze to rozumiał i wyprzedzał swą epokę, gdy zabierał na wojny z Moskwą drukarnię polową, która miała odpowiadać za domenę informacyjną i propagowanie informacji zgodnych z interesem Rzeczypospolitej.

Dlatego obecnie nie ma nic ważniejszego w systemie odporności państwa i sztuce wojennej niż ustanowienie i utrzymanie sprawnej pętli decyzyjnej, o czym pisałem szczegółowo w poprzedniej części cyklu. Umożliwia ona zintegrowanie systemu. Same efektory w ostatniej sekwencji pętli są mniej znaczące. Przykład Afganistanu w 2021 pokazuje to dobitnie. Ale nie tylko. Świetnie jak na warunki afrykańskie wyposażona armia somalijska (odrzutowce itp.) rozpadła się, jak tylko rozpadły się Sowiety, pozbawiając Somalijczyków logistyki i wsparcia technicznego. Nie wolno nam iść taką drogą, to surowe memento, przed którym niniejszym przestrzegam naszych decydentów.

 

Innowacja wojskowa (trudno o ogólnie akceptowaną definicję) to zmiana, dzięki której wojsko tak się przygotowuje i walczy, że wygrywa wojnę. Wynika ona ze zmian koncepcyjnych, kulturowych, organizacyjnych i technologicznych. W tej kolejności.

 

Reform i innowacje wojskowe to proces, a nie stan ani nawet wynik. Zawsze znajdą się przeciwnicy reform. Poza tym może pojawić się imitacja, która niszczy innowację – jak na przykład gonienie Rosjan pod względem liczby czołgów albo kupowanie sprzętu od Amerykanów, „bo u nich się sprawdził”, i grzeczne pełnienie funkcji wojska „uzupełniającego” armię mocarstwa dominującego. To błąd. Rozumienie asymetryczności i dynamiczne zarządzanie asymetrycznością jest źródłem innowacji, a w rezultacie wygranej i transgresji w kierunku „nowego sposobu wojowania”. Przede wszystkim kiedy mamy do czynienia z realną innowacją, nigdy nie dotyczy ona samej technologii, ale zawsze sposobu organizacji i dzięki temu nowego sposobu użycia siły.

Na sposób reformowania wpływa kultura strategiczna, na którą składają się ocena aktualnego zagrożenia, wielka strategia państwa, kultura ogólna (w tym materialna) społeczeństwa, doświadczenie bojowe, zasoby, moce produkcyjne i wytwórcze, technologia oraz kompetencje organizacyjne. Sam sposób wojowania może wynikać z ambicji i otoczenia geopolitycznego – wojna może być ofensywna, morska, defensywna, obrona aktywna, prewencyjna itd.

Reformy uruchamiane są wskutek zmian w aktualnym środowisku bezpieczeństwa. Środowisko bezpieczeństwa wynika ze zmiany w równowadze sił w regionie. Na przykład w S&F widzimy potrzebę szykowania się na wojnę nowej generacji z Rosją, bo widzimy strukturalne słabnięcie USA w naszej części świata, erozję spójności politycznej oraz zdolności wojskowych NATO, a także rozwój sztuki wojennej faworyzującej siły kontynentalne w relacji do potęgi amerykańskiej. To wszystko skutkować będzie turbulencjami.

 

Bardzo ważny jest kontekst socjopolityczny. Chodzi o to, by odpowiedzieć sobie na pytanie, czy społeczeństwo zgadza się na reformy. Zgoda potrzebna była na wojsko kwarciane, na piechotę wybraniecką, na wojsko Sejmu Wielkiego czy na potężne reformy Batoriańskie. Niestety, wieczne niedofinansowanie wojska stanowiło przez wieki stały element kultury strategicznej Rzeczypospolitej. Wyjątkiem była II RP i dlatego tym większym szokiem dla społeczeństwa był tak negatywny przebieg wojny wrześniowej 1939 roku.

 

Często nowego paradygmatu nie chce zaakceptować samo wojsko. Na przykład w 2021 roku z jakiegoś powodu nie można wprowadzić dużej liczby tanich dronów dla sekcji bojowych obu istniejących brygad lekkiej piechoty (6. i 25.) zamiast bezcelowego zrzucania słabo uzbrojonych żołnierzy na spadochronach czy w desancie. Taka prosta zmiana rewolucyjnie zwiększyłaby zasięg oddziaływania i skokowo poprawiłaby siłę bojową lekkiej piechoty. Byłoby to wykorzystanie asymetrii. Żołnierz lekkiej piechoty ma nikłą sygnaturę emisyjną, nie używa ciężkiego sprzętu. Po proponowanej zmianie organizacyjnej i koncepcyjnej rozproszone sekcje z relatywnie tanimi i licznymi dronami rozpoznawczymi lub stanowiącymi amunicję krążącą miałyby ogromne oddziaływanie na przeciwnika, w tym psychologiczne. Mogłyby nasycić ogromny teren lub kanalizować ruch przeciwnika. Taka stosunkowo niewielka i wcale nie kosztowna zmiana ogromnie zwiększyłaby skuteczność tego samego żołnierza, z tym samym uposażeniem. Nowa technologia nie może być używana w stary sposób, więc trzeba przełamywać stare przyzwyczajenia i zmienić koncepcję użycia lekkiej piechoty. Słabość zamienić w siłę. To, o czym tutaj napisałem, nadaje się do zmiany od razu, dzisiaj.

Zatem prawdziwa zmiana i reforma nie jest łatwa do imitowania, bo nie wynika z samej technologii, jest raczej splotem kultury i organizacji. I dlatego zazwyczaj pojawiają się tzw. inkubatory nowoczesności, gdzie testuje się nowy sposób działania. W Polsce siły specjalne mogłyby być świetnym miejscem testowania nowej pętli decyzyjnej Armii Nowego Wzoru, w tym w ramach działań wojny nowej generacji czy wobec zagrożeń poniżej artykułu 5 NATO.

Dima Adamsky uważa, że relacja między technologią a innowacją wojskową to konstrukt społeczny. To rozbudza grę statusową przeciw zmianie, bo godzi we wpływy tzw. ludzi Saula. Odsyłam do mojego felietonu w S&F o Dawidzie i Goliacie.

To wartości społeczne determinują, jak walczymy – Amerykanie lubią na odległość i z dużą przewagą własną. Rosjanie lubili tradycyjnie w zwarciu, a Afgańczycy metodą partyzancką. W przeszłości polska sztuka wojskowa stawiała na manewr, jego swobodę w każdych okolicznościach operacyjnych i taktycznych. Byliśmy też znacznie lepsi w ataku niż w obronie. A jak jest teraz? Czy namiętna akcja ofensywna wymagana naturą wojny hybrydowej i rywalizacją w cyberprzestrzeni (gdzie łatwiej atakować, niż się bronić) może odpowiadać naszemu DNA?

 

Część 1.

 

Autor

Jacek Bartosiak

Założyciel i właściciel Strategy&Future, autor książek „Pacyfik i Eurazja. O wojnie”, wydanej w 2016 roku, traktującej o nadchodzącej rywalizacji wielkich mocarstw w Eurazji i o potencjalnej wojnie na zachodnim Pacyfiku, „Rzeczpospolita między lądem a morzem. O wojnie i pokoju”, wydanej w 2018 roku, i „Przeszłość jest prologiem" z roku 2019.

 

Jacek Bartosiak ANW Działania militarne Polska Rosja USA Wojsko polskie

Zobacz również

Jacek Bartosiak i Leszek Sykulski rozmawiają o sytuacji Polski latem 2021 roku (Wideo)
Reformy i innowacje w Wojsku Polskim. W kierunku Armii Nowego Wzoru. Część 1
„Smuga cienia” Joseph Conrad − w stronę dorosłości (Audio)

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...