„Bachantki” Eurypidesa – o śmierci starego porządku

Obrazek posta

(Fot. ze zbiorów autora)

 

Podczas obchodów pito, tańczono, odprawiano nabożeństwa, wystawiano liczne sztuki, wreszcie – składano ofiary z byka w świątyni dionizyjskiej. Tylko bachantki mogły sobie pozwolić na więcej. Podobno upite winem, może nawet poddane działaniu narkotycznych oparów, biegały po szczytach greckich gór, po lasach i polach, w szale rozszarpując żywcem zwierzęta i oddając się wszelkiej rozpuście.

 

Hejże ku mnie

Tłumnie, szumnie,

Ty bachantek ciżbo mnoga,

Coś szumnego tutaj boga,

Którego sam spłodził bóg,

Od górzystej Frygii dróg

Do helleńskich wiodła smug!…

 

Niebezpieczna ekstaza bachantek z czasem pęczniała mitem. O ich dokonaniach Grecy szeptali często ze zgorszeniem i strachem. Mówiono, że podczas swych tajemnych orgii potrafią roznieść na strzępy nawet napotkanych mężczyzn. W antycznych opowieściach taki los spotkał chociażby Orfeusza, który po śmierci Eurydyki wyrzekł się kobiet i odmówił uczestnictwa w Bachanaliach – za co został rozszarpany, a jego krwawe resztki wyrzucono do rzeki. Poczynania bachantek, początkowo zaledwie obiekt soczystych, skandalizujących plotek, z czasem stały się źródłem przestróg i rozważań o naturze bogów, lecz również refleksji nad kondycją i przyszłością polis.

 

Lecz one, potrząsając tyrsowymi pręty, Niezwykłe pośród mężczyzn sprawiały zamęty — Zaiste, nie bez woli jakowegoś boga, Niewiasty do ucieczki przymuszały wroga, Huf mężów zbrojnych zmogły! Tak było!

 

Bachantki uwieczniano w rzeźbach, na malunkach sakralnych, na ścianach świątyń i ceramice, najżywszy ich obraz zachowała jednak najbardziej dionizyjska ze sztuk – teatr. Pamiętamy dziś o nich w dużej mierze dzięki dziełu jednego z wielkich dramaturgów starożytnej Grecji, Eurypidesa, którego „Bachantki” – powstałe około 405 roku p.n.e. – były zwieńczeniem bogatej, docenianej przez dwa tysiąclecia twórczości, przetwarzanej i adaptowanej przez kolejnych twórców.

Eurypides snuje opowieść o początkach bachicznego mitu, gdy kult Dionizosa nie był jeszcze rozpowszechniony w Helladzie. Początki kultu są niejasne – część badaczy uznaje Dionizosa za bożka importowanego ze Wschodu, z krain Azji Mniejszej (wymienia się ziemie Frygii, Lidii lub Tracji), inni widzą w nim bóstwo lokalne, jeszcze inni: połączenie obu. Według mitu Dionizos był dzieckiem Zeusa i córki tebańskiego króla Kadmosa – śmiertelniczki Semele. Po śmierci matki za nieprawy związek karę poniósł właśnie Dionizos, który zmuszony został do ucieczki i ukrycia się pośród lasów, gdzie jego sekretny kult rósł w siłę. „Bachantkiˮ Eurypidesa w symboliczny sposób ukazują przebicie się owego kultu do kultury greckiej, jednocześnie rozprawiając o konfliktach między wielkimi siłami zmagającymi się wewnątrz każdej cywilizacji: pomiędzy tradycją a nowością, porządkiem a wolnością, oczekiwaniami wspólnoty a jednostki.

 

Hadesowa cisza Powita go w ubraniu tym, gdy własna matka Rozszarpie swego syna! Uzna, choć z ostatka, Że bogiem Dionizos, syn Zeusa, okrutny Dla złych, a zaś dla dobrych w łaskach swych rozrzutny.

 

„Bachantkiˮ opowiadają o tebańskim królu Penteuszu, który ze względu na gorszące praktyki nowego nadchodzącego ze Wschodu kultu zakazuje kobietom uczestnictwa w uroczystościach na cześć Dionizosa. Pierwszą ofiarą narastającego konfliktu między zakrzepłym w swych tradycjach królem a rozkwitającym bóstwem staje się matka Penteusza, która podsycała syna do nieufności wobec nowego kultu. Mściwy Dionizos zsyła na nią – jak i na inne tebańskie kobiety – mistyczną ekstazę. Przeciwniczka Dionizosa staje się wbrew sobie jego wyznawczynią, przyjmując nawet rolę bachantki i oddając się sekretnemu szaleństwu, a jej zagubiony i omamiony syn przebiera się za kobietę, by móc podejrzeć prowadzone przez matkę misteria. Przyłapany na haniebnym uczynku Penteusz zostaje rozszarpany przez rozjuszone kobiety – z własną matką na czele. Za opór, który stawił dionizyjskiej sile, spotyka go makabryczna śmierć.

 

Kimkolwiek ci jest bóg ten, ty go na swym łanie

Powitaj, wwiedź do miasta, gdyż i w innym względzie

Potężny jest, jak głosi powszechne orędzie:

Winograd dał on ludziom, co uśmierza troski,

A kiedy nie ma wina, nie ma też i boskiej

Miłości ani innej pociechy na świecie.

 

Dla Eurypidesa koniec Penteusza jest nie tylko końcem samego króla Teb, lecz również całego starego porządku, który ten symbolizował. Bachanalia stają się zatem procesem politycznym, buntem przeciw stagnacji i zaśniedziałej moralności, okazją do uwolnienia się z tego, co pętało wyobraźnię społeczeństwa tebańskiego. Symbolizowana przez Dionizosa ekstatyczna wolność przynieść ma oczyszczenie – choć jej nadmiar zdaje się równie niebezpieczny, jej brak oznacza jedynie bezruch, społeczny paraliż, marazm. Społeczeństwo nie może się rozwijać pośród niekończących się restrykcji i kulturowej tyranii, sugeruje Eurypides – na dłuższą metę nie jest w stanie przetrwać. Dionizos, wraz z tym, co ze sobą niesie – sztuką, zabawą, poluzowaniem obyczajów – potrzebny jest, by zachować równowagę i wyzwolić społeczną kreatywność. Jedynie przyjmując dionizyjskie dary, grecka kultura może się posuwać naprzód.

Opowieść snuta przez „Bachantkiˮ wynikała bezpośrednio z sytuacji politycznej, którą rozpoznawał wokół siebie ich autor – sztuki sceniczne były ważnym narzędziem ekspresji społecznej i retorycznej, oferowały bieżący komentarz odnoszący się do konkretnych zdarzeń i postaci. Przekaz „Bachantekˮ, eksplorujący temat kontestacji władzy i religii, zagwarantował jednak dziełu wyjątkową żywotność, ponadczasowość. Widownie wychowane w kolejnych epokach dopasowywały rozumienie utworu do własnej rzeczywistości; kolejne kultury i twórcy adaptowali go do swych potrzeb – i swej propagandy. W adaptacji Owidiusza, Rzymianina z krwi i kości, Penteusz dostrzega w pojawieniu się bachantek próbę zbrojnej inwazji, zamiast zaś przebierać się za kobietę, rusza przeciw nowemu bogu na porywczym koniu, ut fremit acer equus, tak jak wyruszyłby obywatel Rzymu.

 

Kto żyw, do ostatka

Pamiętaj: gdybyś bluźnił, nie chciał wierzyć w Boga,

Wnet wierzyć cię nauczy śmierć Pentheja sroga.

 

Trudno nam dziś w pełni zrozumieć kontekst historyczny, w którym osadzone były oryginalnie „Bachantkiˮ – zrozumieć prawdziwie, w sposób wykraczający poza ostałe po tamtym czasie ścinki i narracje. Nawet jednak pobieżna lektura dzieła Eurypidesa błyskawicznie uświadamia nam, że siły zmagające się w ludzkiej duszy, rzutujące na wszystkie ludzkie projekty i zamiary, pozostają niezmienne od tysięcy lat. Choć nasze państwa zorganizowane są w inny sposób niż greckie polis, a ich obywatele skupiają się na innych, zdawałoby się, elementach codzienności – rządzą nimi te same żywioły, szukające wolności lub bezpieczeństwa, przyjemności lub cnót.

Według znanego cytatu, przypisywanego Markowi Twainowi, „historia się nie powtarza, ona się rymujeˮ. Być może jest tak dlatego, że pisana jest przez stworzenia, które od tysięcy lat pozostają w swej istocie niezmienne. Nawet jeśli czasem lubią pomyśleć o sobie jako o czymś całkiem nowym.

 

Autor

Olga Kowalska

Filolog literaturoznawca. Ukończyła filologię polską I stopnia oraz filologię romańską II stopnia na Uniwersytecie Gdańskim. Twórczyni bloga literackiego i towarzyszącego mu kanału YouTube http://WielkiBuk.com, który prowadzi od 2012 roku. Recenzentka i promotorka literatury. Prowadzi spotkania autorskie, wywiady z pisarzami oraz warsztaty związane z promowaniem marki osobistej w sieci. Na co dzień pracuje w małej firmie zajmującej się usługami multimedialnymi.

 

Olga Kowalska Recenzje

Zobacz również

Jacek Bartosiak o sytuacji na Białorusi i polityce jagiellońskiej w XXI wieku (Wideo)
Polityka jagiellońska w XXI wieku
Dlaczego?

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...