(Fot. pixabay.com)
BREXIT
Wydaje się, że umowa handlowa pomiędzy Unią Europejską a Wielką Brytanią – a więc trzecią i piątą siłą ekonomiczną globu – rozbić się może o prawa do… połowu ryb. Prawa do bezterminowego prowadzenia połowu w wodach terytorialnych Wielkiej Brytanii domaga się prezydent Emmanuel Macron, który, jeżeli wierzyć doniesieniom mediów, postawił sobie za punkt honoru utrzymanie tego właśnie przywileju. Na to z kolei nie chce się zgodzić Londyn i pomimo nacisków Berlina na Paryż (w piątek Angela Merkel stwierdziła, że aby cała historia zakończyła się happy endem, „obie strony muszą ustąpić”), sprawa utknęła na razie w martwym punkcie. Po zakończeniu czwartkowego szczytu UE główny negocjator Londynu David Frost stwierdził, że „jest rozczarowany zarówno przebiegiem szczytu, jak i faktem, że unijni przywódcy nie dążą intensywnie do osiągnięcia porozumienia”. Michel Barnier, szef unijnego zespołu negocjacyjnego, podkreślił, że liczy na kontynuowanie dialogu w najbliższych dwóch tygodniach.
Tymczasem w piątek, dzień po zakończeniu szczytu, Boris Johnson oznajmił, że „negocjacje się zakończyły” i nie ma sensu ich kontynuować… no, chyba że Bruksela będzie gotowa prowadzić dalsze negocjacje w oparciu o spisany i formalnie ujęty dokument porozumienia. Downing Street 10 zdaje się sugerować, że to Bruksela powinna wykonać następny krok, przejąć inicjatywę w negocjacjach i zaproponować własne rozwiązania, a nie „oczekiwać, że to Wielka Brytania wykona wszystkie posunięcia”. Innymi słowy, brinkmanship.
USA I TECHNOLOGIE KRYTYCZNE
W czwartek Biały Dom opublikował narodową strategię dla nowych i krytycznych technologii (ang. National Strategy for Critical and Emerging Technologies). Strategia ma się opierać na dwóch filarach – promocji rozwoju owych technologii oraz ochronie przewag posiadanych przez USA przed zakusami rywali.
Celem pierwszego z dwóch filarów jest „wykształcenie najlepszej na ziemi kadry zajmującej się nowymi technologiami i nauką”. Środkiem do osiągnięcia tego celu jest natomiast zlikwidowanie regulacji i przeszkód biurokratycznych, utworzenie narodowej bazy innowacyjności, w której skład miałyby wchodzić instytucje badawcze i naukowe, laboratoria, fundusze kapitałowe czy przedstawiciele przemysłu, czy też „przywództwo w zakresie ustalania standardów technologicznych”. Rząd federalny ma również traktować priorytetowo wszelkie inwestycje w zakresie badań i rozwoju, kłaść większy nacisk na partnerstwo publiczno-prywatne oraz rozwijać współpracę z „myślącymi podobnie” sojusznikami.
Celem drugiego filaru jest natomiast „uniemożliwienie rywalom USA wykorzystania nielegalnych metod do wejścia w posiadanie amerykańskich technologii”. Środkiem do osiągnięcia tego celu ma być odpowiednia kontrola państwa nad eksportem nowych i krytycznych technologii (ang. critical and emerging technologies, C&ET) oraz „międzynarodowy” system eksportowy (zapewne więc Stany będą próbowały stworzyć środowisko regulacyjne uniemożliwiające eksport kluczowych technologii do państw „niepożądanych” również swoim partnerom). Rząd federalny planuje także „uświadomić” producentom C&ET, jak ważne jest chronienie przewagi Stanów Zjednoczonych na tym polu, oraz zapewnić bezpieczeństwo łańcuchom dostaw i produkcji owych technologii, „a także zachęcić do tego samego sojuszników i partnerów USA”. W strategii postuluje się wreszcie „analizę globalnych trendów panujących w sektorze C&ET oraz tego, jak mogą one wpłynąć na amerykańską przewagę lub ją osłabić”.
Rada Bezpieczeństwa Narodowego zidentyfikowała 20 w sumie tego rodzaju technologii, do których należą między innymi technologie kwantowe, sztuczna inteligencja, przechowywanie i analiza danych, mikroprocesory i układy scalone, technologie kosmiczne, systemy autonomiczne, biotechnologie, technologie produkcji silników odrzutowych (Motor Sicz!), zaawansowane sensory czy wreszcie technologie komunikacyjne.
Co godne odnotowania, w strategii zauważa się także, że „ChRL nie tylko poświęca znaczne środki (…) ale również dopuszcza się szpiegostwa w celu stania się światowym liderem w sektorze zaawansowanych technologii i badań naukowych”. Co więcej, zdaniem raportu od 40 lat „środki federalne przeznaczone na badania rozwojowe nowych i krytycznych technologii są mniejsze niż te wydawane przez sektor prywatny, w wyniku czego przewaga Stanów w zakresie C&ET się zmniejsza”, a rosnąca część wynalazczości w tym właśnie sektorze „odbywa się poza USA”.
COVID-19
Kolejno w środę, czwartek i piątek padały dzienne rekordy zarażeń COVID-19; w piątek w skali globu testy potwierdziły obecność patogenu u niemal 413 tysięcy ludzi. Ogółem od początku pandemii wirus SARS-CoV-2 wykryto u ponad 39,5 miliona ludzi; ponad 1,1 miliona z nich zmarło.
W ciągu ostatnich siedmiu dni spośród 27 państw członkowskich Unii Europejskiej jedynie Dania, Estonia, Grecja, Malta, Hiszpania i Szwecja nie odnotowały dnia z rekordową liczbą wykrytych przypadków wystąpienia wirusa SARS-CoV-2. Nie ma jednak w UE ani jednego państwa, w którym w ostatnim miesiącu nie miałby miejsca gwałtowny wzrost zachorowań albo w którym poprzedni szczyt zachorowań przypadający najczęściej na przełom marca i kwietnia tego roku byłby wyższy, niż ma to miejsce obecnie. Szczególnie niebezpiecznie wygląda sytuacja między innymi we Francji (w czwartek rekordowe ponad 30 tysięcy zachorowań, średnia za siedem ostatnich dni niemal 18 tysięcy), w Wielkiej Brytanii (rekordowe ponad 19 tysięcy nowych przypadków, średnia za siedem ostatnich dni 15,7 tysiąca), Belgii (w niedzielę rekord i niemal 8 tysięcy przypadków, średnia za siedem ostatnich dni ponad 5,5 tysiąca), Holandii (wtorek to niemal 7,4 tysiąca nowych zakażeń, średnia za siedem ostatnich dni 6,6 tysiąca), Czechach (9,5 tysiąca zachorowań w środę – najwięcej od początku pandemii. Średnia liczba zachorowań w ostatnich siedmiu dniach wyniosła u naszych południowo-zachodnich sąsiadów 6,3 tysiąca dziennie) i w Polsce (rekordowe 8,1 tysiąca zakażeń w czwartek). To, co, niestety, odróżnia dwa ostatnie kraje od tych wymienionych wcześniej, to liczba zgonów. O ile we Francji, Holandii, Wielkiej Brytanii czy Belgii jest ona znacznie niższa, niż miało to miejsce podczas szczytowego momentu „pierwszej fali”, to w przypadku Polski i Czech (czy też, na przykład, Rumunii) jest ona obecnie znacznie wyższa, niż ma to miejsce na zachodzie. Dla przykładu: w Belgii i Holandii w ostatnich siedmiu dniach średnia dzienna liczba zgonów wyniosła około 20 (w szczycie pierwszej fali odpowiednio 280 i 150), we Francji około 85 (w szczycie pierwszej fali 975), w Wielkiej Brytanii 91 (w szczycie pierwszej fali 943); dla porównania w Polsce średnia dzienna liczba zgonów w ostatnich siedmiu dniach to 74.
Jak informuje Światowa Organizacja Zdrowia, do czwartku na kontynencie europejskim potwierdzono testami ponad 7,4 miliona przypadków wystąpienia nowego patogenu u ludzi oraz więcej niż ćwierć miliona zgonów, których przyczyną był COVID-19.
Nic więc dziwnego, że kolejne państwa europejskie przywracają obostrzenia znane z pierwszych tygodni pandemii; Katalonia podjęła decyzję o zamknięciu barów i klubów nocnych na najbliższe dwa tygodnie, podobny mechanizm (warunkowany liczbą zarażeń w danym landzie) wprowadziły również Niemcy, Holandia i Czechy. Tu warto jednak wspomnieć, że całkowitych, „wyniszczających” lockdownów nie zaleca sama WHO, która doradza unikanie – na ile to możliwe – wprowadzania obostrzeń znanych z początków pandemii (i zalecanych wówczas przez tę samą WHO).
Tymczasem Singapur i Hongkong podpisały umowę o „travel-bubble” – a więc o wznowieniu połączeń lotniczych do obu polis. Podobne porozumienie – choć działające na razie tylko jednokierunkowo – zostało podpisane pomiędzy Australią a Nową Zelandią; od piątku Nowozelandczycy mogą bez ograniczeń podróżować do Australii.
W tygodniu zakończonym 10 października w Stanach Zjednoczonych zarejestrowanych zostało w sumie 1,27 miliona nowych wniosków o przyznanie zasiłku dla bezrobotnych. Wniosków powracających jest obecnie około 10 milionów, co sugeruje, że stopa bezrobocia w Stanach wynosi około 6,8 – są tu jednak dwa „ale”: po pierwsze, Kalifornia od dwóch tygodni nie przekazuje danych dotyczących nowych wniosków. Po drugie, z zasiłków dla bezrobotnych (np. z ubezpieczeń czy mechanizmów wsparcia dla weteranów) korzysta 25,2 miliona bezrobotnych. Nic nie zmieniło się w kwestii nowego pakietu stymulacyjnego dla amerykańskiej gospodarki; obie strony – Biały Dom i Demokraci – cały czas negocjują, obie strony oskarżają się o sabotowanie owych rozmów i obie są zdania, że do porozumienia może dojść dopiero po zaplanowanych na 3 listopada wyborach prezydenckich.
Zdaniem Banku Światowego globalne PKB skurczy się w tym roku o 4,4%; w Stanach Zjednoczonych o 5,8%, we Francji i w Wielkiej Brytanii o 9,8%, w Niemczech o 6%, we Włoszech o 10,6%, a w Hiszpanii aż o 12,8%. W Chinach wzrost PKB ma wynieść 1,9%. À propos wyników ekonomicznych Państwa Środka: we wrześniu eksport z Chin wzrósł o 9,9% w porównaniu z rokiem ubiegłym; w sierpniu było to 9,5%; import w ubiegłym miesiącu (w ujęciu rok do roku) zwiększył się natomiast aż o 13,2% – jednak import z USA spadł aż o 24,7%.
ANT GROUP VS TRUMP
Zdaniem mediów przedstawiciele Departamentu Stanu mieli przedstawić Donaldowi Trumpowi propozycję dodania Ant Group – spółki stowarzyszonej Alibaby (spółka należąca do Jacka Ma posiada 33% udziałów Ant Group) – do słynnej już za sprawą Huawei czarnej listy Departamentu Handlu USA. Gwoli wyjaśnienia: Ant Group jest spółką sektora fintech (ang. financial technologies), oferującą rozwiązania dla sektora finansowego (Alipay itp.). Ant Group planowała debiut na giełdzie – część komentatorów spodziewała się, że będzie to największa IPO w historii – licząc na zebranie w ten sposób środków rzędu 35 miliardów dolarów, o 10 miliardów więcej niż dotychczasowy rekordowy wynik uzyskany przez Saudi Aramco w grudniu ubiegłego roku. W tym momencie chcielibyśmy przypomnieć o ogłoszonym przez Nasdaq w maju planie wprowadzenia nowych ograniczeń dotyczących warunków składania IPO przez zagraniczne (czytaj: chińskie) podmioty.
XI, REFORMY, SHENZHEN I MORZE POŁUDNIOWOCHIŃSKIE
W poniedziałek chińskie media opublikowały projekt ustawy regulującej działanie Komitetu Centralnego KPCh, Biura Politycznego oraz liczącego siedmiu członków Komitetu Stałego politbiura – a więc gremiów, w których podejmowane są decyzje kluczowe dla przyszłości ChRL. Zdaniem komentatorów nowe przepisy zasadniczo zwiększają kontrolę Xi Jinpinga zarówno nad całym tym organem, jak i komitetem stałym politbiura KPCh. Jeżeli zostaną przyjęte – a najpewniej zostaną, i to już pod koniec miesiąca (26–29 października, precyzyjnie rzecz ujmując), podczas zjazdu KC – to gensek Xi będzie miał wyłączne prawo ustalać agendę posiedzeń politbiura i komitetu stałego.
Przemawiając we wtorek do żołnierzy piechoty morskiej stacjonujących w bazie niedaleko Shantou, prezydent Chin Xi Jinping stwierdził, że powinni oni „skupić swe umysły i energię na przygotowaniach do wojny i pozostać czujnymi”. Zdaniem Xi chińskiemu korpusowi piechoty morskiej „powierzona została wielka odpowiedzialność”, polegająca na „ochronie chińskiego terytorium i suwerenności, interesów morskich i interesów zagranicznych”.
À propos chińskich interesów morskich: w środę niszczyciel rakietowy US Navy USS Barry przepłynął przez Cieśninę Tajwańską, tradycyjnie prowokując w ten sposób gniewną reakcję Pekinu. Dodajmy, że ostatnio okręt amerykańskiej marynarki wojennej dokonał podobnej operacji w sierpniu; w kwietniu natomiast ten sam okręt – niszczyciel rakietowy klasy Arleigh Burke USS Barry – prowadził działania FONOPS w pobliżu Wysp Paracelskich. W czwartek natomiast, jak informuje dowództwo 7 Floty US Navy, na wody Morza Południowochińskiego wpłynęła CSG (ang. carrier strike group, grupa lotniskowcowa) skupiona wokół lotniskowca USS Reagan (CVN-76), w której skład wchodzą również m.in. krążownik klasy Ticonderoga i dwa niszczyciele klasy Arleigh Burke.
Wracając do Xi; dzień po wizycie w bazie koło Shantou uczestniczył on w uroczystościach 40. rocznicy ustanowienia pierwszej chińskiej specjalnej strefy ekonomicznej (ang. SEZ, special economic zone), położonej w Shenzhen. Ustanowienie SEZ przez Deng Xiaopinga jest uznawane za jeden z pierwszych kroków Chin ku uczestnictwu w zglobalizowanej gospodarce. Nawiasem mówiąc, Xi w swoim przemówieniu powołał się na Denga i na jego słynne „przekraczać rzekę, stąpając ostrożnie po kamieniach”, co oznaczało punktowe wprowadzanie zmian „na próbę”, w kontrolowanym paradygmacie. Autor „Weekly Brief” zawsze miał trudność w pogodzeniu tej ostrożnej w swej naturze teorii z szokująco szybkim postępem, jaki stał się udziałem Chin podczas ostatnich kilku dekad.
Podczas trwającej niemal godzinę przemowy Xi stwierdził, że Shenzhen to „cud rozwoju w skali globalnej, stworzony wspólnie przez Chińczyków” oraz wzór dla stref ekonomicznych mających powstać w przyszłości. Xi powiedział także, że „globalna architektura bezpieczeństwa, rozwój gospodarczy na świecie i system polityczny przechodzą zmiany. Świat wkroczył w okres chaosu i rewolucyjnych zmian”. Nawiązując do zaprezentowanej podczas majowej OZPL strategii „podwójnej cyrkulacji” (ang. dual circulation), Xi zaznaczył, że Chiny muszą polegać w większym stopniu na popycie wewnętrznym w zakresie konsumpcji, produkcji i dystrybucji dóbr i usług „i zaspokoić rosnący popyt krajowy wysokiej jakości podażą”. Co ciekawe, Xi stwierdził także, że Shenzhen powinno „wzbogacić” nowymi praktykami zasadę jednego państwa, dwóch systemów i objąć przywództwo nowego wysiłku modernizacyjnego, co ma wiązać się również ze wzmocnieniem „praw własności i ochroną przedsiębiorców”, a także z „zachęceniem młodych ludzi pochodzących z Hongkongu i Makao do osiedlania się na kontynencie”. Dodajmy, że szefowa hongkońskiej administracji Carrie Lam również była obecna na przemówieniu. Jeszcze na początku czerwca agencja Xinhua informowała, że Pekin zamierza uczynić z Guangdong-Hong Kong-Macau Greater Bay Area nowy klaster przedsiębiorczości; Xi zdaje się sugerować, że jeżeli stanie się to kosztem Hongkongu – tym gorzej dla niego.
(Fot. Wikipedia)
ARABIA SAUDYJSKA
Podczas konferencji prasowej podsumowującej wizytę w Waszyngtonie ministra spraw zagranicznych Arabii Saudyjskiej księcia Faisala bin Farhan Al-Sauda sekretarz stanu USA Mike Pompeo stwierdził, że podczas rozmów z szefem saudyjskiego MSZ-u „podniósł kwestię »porozumień Abrahama«” – a więc sierpniowej deklaracji ZEA i USA, dotyczącej normalizacji stosunków państw arabskich z Izraelem. Przypomnijmy: najpierw, w sierpniu, stosunki dyplomatyczne z Izraelem nawiązały Zjednoczone Emiraty Arabskie, a następnie, miesiąc później, ich drogą podążył Bahrajn. Pompeo stwierdził, że podpisanie porozumień Abrahama „znacząco przyczyniło się do osiągnięcia wspólnego celu, jakim jest osiągnięcie pokoju i dostatku w regionie, i jest odzwierciedleniem zmieniającej się dynamiki politycznej i rosnącej świadomości, że największym zagrożeniem dla tych celów są wpływy Iranu”. Sekretarz stanu wyraził wreszcie nadzieję, że „również KAS rozważy normalizację stosunków” – co „może tylko pomóc królestwu w osiągnięciu wyznaczonych sobie celów, wśród których jest promocja pokoju i dostatku w regionie”. Książe Faisal dyskretnie zignorował ów wątek, zgodził się jednak z Pompeo, że powstrzymywanie Iranu, który „wspierając bojówki Huti i prowadząc swój program rozwoju broni nuklearnej oraz inne szkodliwe działania, naraża na śmiertelne niebezpieczeństwo zarówno region, jak i cały świat”. Wydaje się jednak, że temat normalizacji stosunków Izraela i Arabii Saudyjskiej będzie powracać, środowa konferencja prasowa miała bowiem zainaugurować „dialog strategiczny” Rijadu i Waszyngtonu, a więc okazji do nakłaniania Domu Sauda do takiej właśnie decyzji nie zabraknie – szczególnie jeżeli wspomniana sprzedaż uzbrojenia będzie warunkowana podjęciem takich właśnie kroków. À propos – warto wspomnieć, że Mike Pompeo stwierdził, iż „Stany Zjednoczone wspierają znaczący program sprzedaży uzbrojenia KSA”; nadzieję, że współpraca obronna pomiędzy dwoma państwami będzie kontynuowana, wyraził również saudyjski minister.
Książe Faisal był nieco bardziej wylewny w czwartek, dzień po konferencji z Pompeo. Podczas webinarium zorganizowanego przez waszyngtoński Institute for Near East Policy szef saudyjskiego MSZ-u stwierdził, że jego kraj „zawsze wyobrażał sobie, że kiedyś dojdzie do normalizacji stosunków z Izraelem”, dodając jednak, że może do tego dojść jedynie pod warunkiem wypracowania planu pokojowego pomiędzy Izraelem a Palestyńczykami; jak wiadomo, firmowany przez ekipę Donalda Trumpa plan pokojowy realizowany obecnie konsultowany z Palestyńczykami nie był.
REE
Dwa tygodnie temu na łamach „Weekly Brief” informowaliśmy o „stanie wyjątkowym” w przemyśle wydobywczym, jaki ogłosiła administracja Białego Domu. Decyzja została podjęta, jak się wydaje, rychło w czas, „Asia Times Financial” informowała bowiem w poniedziałek, że Chiny planują utworzenie własnej czarnej listy firm, którym Pekin nie zamierza sprzedawać pierwiastków ziem rzadkich (rare earth elements, REE). Na liście miałyby się znaleźć firmy, które działają na szkodę Chin. Warto dodać, że zdaniem Nikkei zakaz eksportu ma dotyczyć nie tylko REE, ale również zaawansowanych technologii, tudzież innych „produktów strategicznych” (min. drony i elektronika).
AUSTRALIA VS CHINY
W 2019 roku wartość chińskiego importu węgla szacowana była na niemal 19 miliardów dolarów, z czego połowa pochodziła z Australii. Wygląda na to, że wkrótce ten stan rzeczy się zmieni, ponieważ Chiny wprowadzają właśnie nieformalny zakaz importu węgla z antypodów. Jak informował Bloomberg, chińscy producenci energii i huty stali zostali poinstruowani przez Pekin, aby niezwłocznie zaprzestali kupowania węgla u australijskich dostawców; według informacji przekazywanych przez IHS Markit niektóre chińskie porty otrzymały zakaz przyjmowania statków transportujących węgiel pochodzący z Australii.
Canberra miała zwrócić się do Pekinu z prośbą o wyjaśnienia, nie jest jednak jasne, czy i jakie informacje zwrotne otrzymała. Wiadomo natomiast, że australijska BHP Group, największa firma sektora wydobywczego na świecie, potwierdziła, że jej chińscy kontrahenci anulowali wszystkie zamówienia na węgiel i koks. Eksport węgla stanowi 23,1% całkowitego eksportu Australii; 18,6% australijskiego węgla trafia do Chin, które są trzecim po Indiach i Japonii odbiorcą tego surowca.
Prośba o wyjaśnienia w sprawie topniejących zamówień na węgiel nie była jednak jedyną wystosowaną w tym tygodniu przez Canberrę. W piątek gabinet premiera Scotta Morrisona poprosił o wyjaśnienia w sprawie malejącego eksportu do Chin australijskiej bawełny, której eksport do Państwa Środka wyceniany jest na 800 milionów dolarów rocznie; w chińskie ręce trafia 48% bawełny wyprodukowanej przez australijskich producentów.
SPRZEDAŻ UZBROJENIA DLA TAJWANU
Administracja Białego Domu poinformowała w ubiegły piątek Kongres USA o zamiarze sprzedaży Tajwanowi trzech systemów uzbrojenia, a konkretnie systemów artylerii rakietowej HIMARS, rakiet powietrze-ziemia dalekiego zasięgu SLAM-ER oraz sensorów dla F-16. W niedalekiej przyszłości Biały Dom ma również poinformować Kongres o zamiarze sprzedania Tajpej pocisków przeciwokrętowych Harpoon, min podwodnych oraz dronów MQ-9.
EUROPEJSKO-AMERYKAŃSKIE WOJNY HANDLOWE
We wtorek Światowa Organizacja Handlu zezwoliła Unii Europejskiej na nałożenie ceł na pochodzące z Ameryki towary, w kwocie do czterech miliardów dolarów. Ma to związek z nielegalnymi subsydiami, które miał otrzymywać Boeing z amerykańskiego budżetu. W październiku ubiegłego roku, dodajmy, to USA obłożyły cłami europejskie produkty (warte 7,5 miliarda euro), na mocy analogicznego wyroku WTO dotyczącego subsydiów dla Airbusa.
Dzień później minister finansów Francji Bruno Le Maire poinformował, że od grudnia Paryż nałoży „podatek cyfrowy” na amerykańskie firmy sektora IT. Francja już raz ów podatek wprowadziła, w lipcu ubiegłego roku, został on jednak zawieszony w styczniu, na czas negocjacji pomiędzy USA a państwami europejskimi prowadzonych na łonie OECD. Ponieważ jednak przebieg negocjacji nie satysfakcjonował Francuzów, Pałac Elizejski podjął decyzję o „odwieszeniu” podatku.
W czwartek natomiast Holandia i Francja wezwała Brukselę do wzmożenia prac nad utworzeniem prawa antymonopolowego, wymierzonego w amerykańskie firmy big tech właśnie. Holenderska minister cyfryzacji Mona Keijzer zaapelowała o uwzględnienie możliwości rozbijania gigantów cyfrowych, znanych również jako GAFA (Google, Apple, Facebook, Amazon), na mniejsze spółki.
CHIŃSKI RÓJ CHYŻYCH DRONÓW
W mijającym tygodniu chińska firma CAEIT, spółka zależna Electronics Technology Group Corporation (CETC), opublikowała datowane na wrzesień nagranie przedstawiające wystrzelenie dronów uderzeniowych (najprawdopodobniej uderzeniowych, przypominały one bowiem z wyglądu produkowaną przez Poly Defense amunicję krążącą CH-901). Drony były wystrzeliwane za pomocą liczącej 48 oddzielnych luf wyrzutni (przypominającej z wyglądu wieloprowadnicową wyrzutnię rakietową).
TURCJA I UKRAINA
W piątek rozpoczęła się wizyta prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego w Turcji, w trakcie której spotkał się z prezydentem Erdoğanem. Podczas spotkania miał zostać podpisany szereg porozumień dotyczących współpracy militarnej i gospodarczej. Te pierwsze miały dotyczyć przede wszystkim współpracy przy budowie samolotów transportowych An-178 (które miałyby być produkowane w Turcji) oraz dronów TB-2 Bayraktar, które z kolei miałyby być produkowane na Ukrainie – i być wyposażone w wyprodukowane u naszych wschodnich sąsiadów (prawdopodobnie przez Motor Sicz) silniki. Zełenski wspomniał również, że współpraca na linii Kijów – Ankara może także dotyczyć produkcji korwet, systemów obrony powietrznej czy budowy silników odrzutowych. Podczas konferencji prasowej po spotkaniu z ukraińskim prezydentem Recep Erdoğan oznajmił, że Turcja i Ukraina są zdeterminowane, aby podwoić wolumen wymiany handlowej pomiędzy obydwoma państwami – z 5 do 10 miliardów dolarów rocznie. Zełenski wyraził nadzieję, że Turcja „odegra poważną rolę w rozwiązaniu kryzysu humanitarnego na Krymie oraz problemów, z którymi borykają się obecnie Tatarzy krymscy”. Prezydent Ukrainy stwierdził również, że „celem Kijowa jest opracowanie rozwiązań, które pozwolą na powrót Krymu do Ukrainy tak szybko, jak to tylko możliwe”; Kijów liczy w tej kwestii na pomoc Ankary, bo przecież „czy w naszym regionie można rozwiązać jakikolwiek problem bez współpracy z Turcją? Z pewnością nie”.
KOREA POŁUDNIOWA I USA
Podczas poniedziałkowej sesji komisji spraw zagranicznych południowokoreańskiego Zgromadzenia Narodowego (czyli, innymi słowy, koreańskiego parlamentu) ambasador Seulu do Stanów Zjednoczonych Lee Soo-hyuck stwierdził, iż „sam fakt, że Korea Południowa 70 lat temu wybrała Stany Zjednoczone, nie oznacza od razu, że pozostanie sojusznikiem USA przez następnych siedem dekad”. „Sojusz Korei i USA dotyczy nie tylko obrony, jest również całościową współpracą ekonomiczną, społeczną i kulturową (…) jednocześnie widzimy, jak poprzednie spory z Chinami [takie jak umieszczenie systemów THAAD na terytorium Korei Południowej] wpłynęły na wymianę handlową z Chinami”.
Warto przybliżyć tło całej wypowiedzi: mianowicie podczas niedawnej podróży do Tokio, podczas której Pompeo spotkał się z ministrami spraw zagranicznych państw Quad, sekretarz stanu miał również odwiedzić Koreę Południową (i Mongolię) – jednak do wizyty ostatecznie nie doszło, co miało być podyktowane zachorowaniem Donalda Trumpa na COVID-19.
Warto tu jednak pamiętać o sporze pomiędzy Japonią a Koreą Południową, dotyczącym polityki historycznej i zbrodni wojennych, których dopuszczali się żołnierze Cesarskiej Armii Japonii na mieszkańcach Półwyspu Koreańskiego (oraz, prawdopodobnie, obaw Seulu związanych ze wzrostem wydatków Tokio na japońskie siły samoobrony i z potencjalnym powrotem Japonii do statusu potęgi regionalnej); w związku z tym wizyta wysokiego przedstawiciela administracji USA w Japonii przy jednoczesnym ominięciu Korei nie mogła być dobrze odebrana przez Seul. Po drugie, Seul i Waszyngton są uwikłane w spór dotyczący finansowania kosztów stacjonowania żołnierzy USA na terytorium Korei; w ramach ciekawostki: w piątek dowództwo sił USA w Korei (ang. US Forces Korea, USFK) poinformowało, że jeżeli Błękitny Dom nie zgodzi się płacić Białemu Domowi więcej, w przyszłym roku pracę straci dziewięć tysięcy Koreańczyków zatrudnionych w amerykańskich bazach w Korei.
Riposta Waszyngtonu przyszła niemal natychmiast; tego samego dnia w wypowiedzi dla radia Free Asia urzędnicy Departamentu Stanu stwierdzili, że USA „są niezwykle dumne z 70-letniego sojuszu i osiągniętego dzięki niemu pokoju i zasobności”. Co godne odnotowania, wypowiedź JE Soo-hyucka miała miejsce na trzy dni przed wizytą południowokoreańskiej delegacji w Waszyngtonie.
KARABACH
Po podpisaniu zawieszenia broni w ubiegłą sobotę zmniejszyła się intensywność działań wojennych prowadzonych na terytorium Górskiego Karabachu. Obie strony dalej prowadzą jednak ostrzał artyleryjski; Ormianie użyli między innymi pocisków SCUD do ataku na azerbejdżańskie miasto Gandża (w poniedziałek i piątek, jeżeli wierzyć doniesieniom Azerbejdżanu), siły azerbejdżańskie zniszczyły wyrzutnie rakiet Toczka stacjonujące na terytorium Armenii. Baku i Ankara naciskają również na rozpoczęcie rozmów pokojowych w formacie czterostronnym, z udziałem Turcji, Armenii, Rosji i Azerbejdżanu. W piątek azerbejdżański MON poinformował, że 15 października siły armeńskie przeprowadziły atak rakietowy na terytorium Nachiczewańskiej Republiki Autonomicznej; Ormianie zaprzeczyli.
W środę i czwartek rozmawiali ze sobą prezydenci i szefowie MSZ Rosji i Turcji. Środowa rozmowa Putina i Erdoğana zaowocowała oświadczeniem Kremla, w którym wyrażony został „niepokój związany z uczestnictwem w konflikcie bojowników Syrii”, i analogicznym komunikatem Ankary, która podkreśliła, że Erdoğan jest zwolennikiem „trwałego” rozwiązania konfliktu. Obie strony zaapelowały o przestrzeganie zawieszenia broni i przerwanie dalszego rozlewu krwi.
W ramach ciekawostki: kilkunastu deputowanych francuskiego zgromadzenia narodowego zaapelowało do Pałacu Elizejskiego o „niezwłoczne” uznanie dyplomatyczne Górskiego Karabachu. Minister spraw zagranicznych najstarszej córy Kościoła wykluczył jednak taką możliwość, podkreślając, że Francja musi „pozostać bezstronna”.
TAJLANDIA
Od wtorku w Tajlandii trwają protesty antyrządowe; w czwartek na ulicach Bangkoku zgromadził się tłum liczący ponad 200 tysięcy osób. Dzień później władze w Bangkoku ogłosiły mający potrwać 30 dni stan wyjątkowy. Demonstracje wymierzone są przede wszystkim w premiera Prayuth Chan-ocha, który był przywódcą puczu z 2014 roku. Protestujący demonstrują jednak również niezadowolenie wobec króla Tajlandii Maha Vajiralongkorn, który w przeciwieństwie do swego ojca nie tylko nie cieszy się szacunkiem przynajmniej części swych poddanych, ale był również uwikłany w serię skandalów obyczajowych.
KOREA PÓŁNOCNA
Podczas mającej miejsce w ubiegłą sobotę parady wojskowej, zorganizowanej w 75. rocznicę założenia Partii Pracy Korei, władze w Pjongjangu zademonstrowały światu nowy interkontynentalny pocisk balistyczny. Nowy północnokoreański ICBM zdaje się zauważalnie większy od swego poprzednika, rakiety Hwasong-15 i zdaniem komentatorów może być napędzany paliwem stałym – a nie ciekłym, jak Hwasong-15 (co upraszcza logistykę, a to z kolei czyni eliminowanie tych pocisków uderzeniami counter force trudniejszym), oraz może być zdolny do przenoszenia wielu głowic jednocześnie (tzw. MIRV-ów). Pocisk był również transportowany na TEL-ach – a więc wyrzutniach mobilnych. To wszystko należy jednak traktować jako domysły – równie dobrze nowy pocisk Pjongjangu może być wykonany z papier mâché.
BIAŁORUŚ
W sobotę prezydent Aleksandr Łukaszenka spotkał się w więzieniu KGB z 10 członkami opozycji. Niespodziewane spotkanie trwało cztery i pół godziny, a wśród tematów miały się znaleźć reforma konstytucji i możliwość wypuszczenia części więźniów na wolność. Wśród opozycjonistów obecnych na spotkaniu byli między innymi Wiktar Babaryka, Maksim Znak czy Witalij Szklarow. Na spotkaniu był również Siarhiej Cichanouski, choć nie było go widać na zdjęciu opublikowanym przez kanał Pol Pierwogo, bo jak podaje część dziennikarzy, sam nie chciał być na nim widoczny. Nieobecna była natomiast Maria Kalesnikowa, która nie zgodziła się wziąć udziału w rozmowach. Rozpoczęcie rozmów z opozycją pochwaliła Moskwa; Dmitrij Pieskow powiedział, że Kreml popiera tego typu kontakty i jest zadowolony z rozpoczęcia rozmów.
Rozmowy przeprowadzone z opozycją, a przynajmniej jej bardziej prorosyjską częścią, nie oznaczają bynajmniej ogólnego rozluźnienia sytuacji w kraju. Można wręcz odnieść wrażenie, że Łukaszenka działa dwutorowo. Z jednej strony rozpoczyna dialog z opozycjonistami, aby z drugiej nasilić represje wobec protestujących. W minionym tygodniu aż z dwóch różnych rządowych źródeł popłynął komunikat o możliwym użyciu broni palnej i ostrej amunicji wobec demonstrantów. Dochodziło już w tym tygodniu do sytuacji, w których funkcjonariusze, czując się zagrożeni przez napierający tłum, wyciągali broń.
Dopełnieniem całego obrazu jest jeszcze ultimatum, które ogłosiła Swiatłana Cichanouska. Do 25 października Łukaszenka ma ogłosić, że odejdzie z urzędu, mają zostać uwolnieni więźniowie polityczni, a służby mają zaprzestać brutalnych interwencji. Jeśli żądania nie zostaną spełnione, to kolejnego dnia na terenie całego kraju ma dojść do ogólnonarodowego strajku połączonego ze strajkami w zakładach pracy i blokadami ulic. Trudno ocenić, na ile tak duży strajk ma szansę faktycznie się odbyć oraz czy zakłady pracy zdecydują się do niego przyłączyć, biorąc pod uwagę trudności, jakie pojawiały się w tym kontekście w pierwszych tygodniach po wyborach. Należy jednak zwrócić uwagę na niesłabnącą mobilizację społeczną oraz wzmacniające się przekonanie, że przeciwne Łukaszence są wszystkie grupy społeczne. Pokazały to dobitnie poniedziałkowe marsze emerytów, grupy, która była uważana za najbardziej sprzyjającą prezydentowi.
Na koniec należy dodać, że Litwa wycofała z Białorusi sześciu swoich dyplomatów, których w zeszłym tygodniu zostawiła na miejscu mimo polecenia wydanego przez białoruski MSZ. Tym samym podobnie jak Polska wypełniła żądania Mińska.
ARTEMIS ACCORDS
Pierwsze siedem krajów podpisało historyczne porozumienia dotyczące programu Artemis ze Stanami Zjednoczonymi. Wśród krajów, które złożyły swój podpis pod Artemis Accords, są zarówno te, które już wcześniej podpisywały dokumenty dotyczące współpracy z USA, tj. Japonia, Australia, Włochy i Kanada, jak i nowe, a więc Wielka Brytania, Luksemburg i Zjednoczone Emiraty Arabskie. Na stronie NASA został opublikowany dokument będący częścią porozumienia, choć, jak zaznaczono, opinii publicznej nie przekazano pełnej treści umowy. Pierwotnie dokument miał dotyczyć jedynie Księżyca i Marsa, ale Japonia wniosła o rozszerzenie umowy o komety i asteroidy. W treści wyraźnie zaznaczono, że zapisy dotyczą zarówno powierzchni tych ciał niebieskich, jak i tego, co znajduje się pod ich powierzchnią, oraz punktów libracyjnych systemu planetarnego Ziemia – Księżyc.
Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami umowa przewiduje utworzenie „stref bezpiecznych”, które mają obejmować obszary objęte pracami przez jedno z państw lub zagrożone niebezpiecznymi zdarzeniami. Państwa zobowiązały się również do ograniczania produkcji kosmicznych odpadków oraz zapewniły, że wydobywanie surowców z powierzchni i spod powierzchni ciał niebieskich odbywać się będzie z korzyścią dla całej ludzkości.
W treści dokumentu strony wielokrotnie odwołują się do istniejących traktatów międzynarodowych oraz podkreślają swoje związki z ONZ. Pojawia się również zaproszenie wystosowane do innych państw chcących się przyłączyć do tego projektu. Urzędnik NASA, pytany, czy skoro umowa jest otwarta dla innych państw, istnieje możliwość, aby Chiny przyłączyły się do programu Artemis, odpowiedział, że nie ma takiej możliwości. Wynika to z faktu, iż Artemis Accords są serią umów bilateralnych podpisanych między krajowymi agencjami kosmicznymi a NASA, która na mocy obowiązującego prawa ma zakaz zawierania jakichkolwiek umów z ChRL.
EAST MED
Grecja zamroziła rozmowy z Turcją po tym, jak w poniedziałek z portu w Antalyi na kolejne badania wyruszył statek Oruç Reis. Statek przepłynął w pobliżu greckiej wyspy Kastellorizo będącej częścią archipelagu Dodekanez, o którą między innymi toczy się spór pomiędzy Ankarą i Atenami. W odpowiedzi na wznowienie badań przez Turcję Ateny poinformowały, że linia sześciu mil morskich od brzegu jest traktowana jako linia narodowej suwerenności, której przekroczenie będzie oznaczało przekroczenie „czerwonej linii”. Wydaje się więc, że po chwilowym załagodzeniu sporu konflikt odżył na nowo. Badania prowadzone przez Turcję mają trwać dziesięć dni, a już 19 października mają się zacząć ćwiczenia tureckiej marynarki wojennej.
Badania prowadzone przez Ankarę stawiają w stan gotowości jednostki wojskowe obu krajów. Oprócz samego badania dna trwa również wzajemne badanie się wojsk greckich i tureckich. Jak podają media, podczas poprzedniej eskalacji Grecja dowiodła swojej przewagi na morzu, szczególnie za sprawą swoich łodzi podwodnych typu 214. Marynarka doprowadziła do rozdzielenia Morza Egejskiego od reszty wschodniego Medyteranu, dzieląc potencjalny teatr działań na dwie części. Dodatkowo flocie udało się „uwięzić” tureckie łodzie podwodne i sprowokować jedną z nich do wynurzenia. Z kolei strona turecka może pochwalić się przewagą w powietrzu. Głównym osiągnięciem Ankary jest utrzymanie bardzo dobrego rozpoznania dzięki wykorzystaniu samolotów CN-235, E-7T Wedgetail oraz dronów. Uważa się, że pozwoliło to tureckiej armii na otrzymywanie zdjęć i danych z basenu Morza Egejskiego bez przerwy, 24 godziny na dobę.
KIRGISTAN
W poniedziałek władze w Biszkeku ogłosiły stan wyjątkowy, nie doprowadziło to jednak do zaprzestania protestów, trwających od ubiegłotygodniowych wyborów parlamentarnych. Moskwa poinformowała, że wstrzymuje pomoc finansową dla Biszkeku do momentu ustabilizowania się sytuacji.
W środę powołany na premiera został Sadyr Dżaparow, zastępując na tym stanowisku Kubatbeka Boronowa, który podał się w zeszłym tygodniu do dymisji. W czwartek natomiast do dymisji podał się prezydent Kirgizji Sooronbaj Dżeenbekow. Sadyr Dżaparow do ubiegłego tygodnia (tj. do początku protestów) odsiadywał wyrok za porwanie. Z więzienia odbili go protestujący, podobnie jak byłego prezydenta Ałmazbeka Atambajewa, którego, notabene, aresztowano w międzyczasie ponownie. Miłego weekendu!
Autor
Albert Świdziński
Dyrektor analiz w Strategy&Future.
Trwa ładowanie...