Decoupling Polska-Niemcy. Część 2

Obrazek posta

Jan Karol Chodkiewicz (fot. Wikimedia Commons)

 

Federalizacja UE nie wypchnie Polski ze wspólnego rynku

Czym będzie skutkować brak współpracy przy konsolidacji Unii Europejskiej oraz jednoznaczna orientacja proamerykańska w obliczu napięć na linii Bruksela–Waszyngton? Podejście „in or out”, marginalizujące niechętne wobec projektu federacyjnego kraje, jest całkiem prawdopodobne. Jednak nie oznacza ono wypychania poszczególnych państw z Unii Europejskiej, a raczej tworzenie nowych korzyści wyłącznie dla akceptujących konsolidację. Od strony gospodarczej może to dotyczyć kooperacji (lub jej braku) na poziomie długu publicznego, dotacji, regulacji, wspólnej waluty, technologii, polityki socjalnej i podatkowej – nie zaś uzależniania powiązań handlowych od stosunku do integracji.

Ich odcinanie oznaczałoby bowiem podważenie pierwotnego, najbardziej podstawowego celu istnienia Unii Europejskiej. Demontaż wspólnego rynku byłby krokiem wstecz, a nie w przód, pod względem konsolidacji projektu. A jeżeli na decouplingu traciłyby również kraje dotychczas pokorne wobec rdzenia UE, mogłyby zacząć balansować przeciwko Brukseli, rozsadzając system odśrodkowo. Czy Niemcy zaczną piłować gałąź, na której siedzą?

 

Decoupling – i co dalej?

Dopóki dla Niemiec priorytetem są interesy gospodarcze, nie zdecydują się na blokowanie powiązań handlowych z Rzecząpospolitą. Pamiętajmy, że berlińska dyplomacja służy w pierwszej kolejności zabezpieczaniu pozycji przemysłu – co widać na wspomnianym przykładzie brexitu, ale także w relacjach z Chinami. Istnieje jeszcze możliwość, że środkowoeuropejska potęga zerwie z dotychczasowymi schematami i będzie gotowa na zaakceptowanie własnych strat, by realizować cele polityki mocarstwowej. Nawet w tym pesymistycznym i dość nieprawdopodobnym scenariuszu chłodna kalkulacja nakazuje patrzeć sceptycznie na opcję surowego ukarania Polski.

Żeby sankcjonowanie nieposłuszeństwa miało sens, musiałby zostać spełniony jeden z dwóch warunków. Pierwszy, optymalny dla Berlina, to zmiana orientacji geostrategicznej Warszawy. Jeśli zaś nie jest to możliwe, konsekwencje gospodarcze powinny na tyle osłabić Polskę, aby nie była w stanie prowadzić skutecznej polityki antyniemieckiej. Spełnienie choć jednego z warunków jest trudne, ponieważ oznaczałoby najpierw wydalenie adwersarza z Unii Europejskiej i EOG, a dopiero po ewentualnym podporządkowaniu politycznym – ponowny akces lub umowę handlową. To jednak może sprzyjać głębszemu wepchnięciu Warszawy w objęcia Waszyngtonu, z perspektywą bilateralnego porozumienia gospodarczego. Taki deal tworzyłby znaczną konkurencję dla wpływów Niemiec nad Wisłą, a jeśli Berlin wybrałby twarde odcięcie Polski – umowa mogłaby ostatecznie uczynić Warszawę protektoratem USA, jednocześnie chroniąc ją (choćby częściowo) przed katastrofą ekonomiczną. Powyższe rozwiązanie ucina Berlinowi pole manewru na wschód od Łaby, a jednocześnie tym mocniej zaprasza Amerykanów na Stary Kontynent. Jego implementacja w rzeczywistości jest więc nieprawdopodobna.

 

Wspólny rynek pozostaje kluczem do rozwoju

Nie możemy jednak ulec pokusie, aby wobec powyższych wniosków samodzielnie zdecydować się na rozwód z Unią Europejską, licząc na zachowanie pełnej korzyści z wymiany gospodarczej. Wspólny rynek to nie tylko Niemcy, ale także inne kraje zachodnie oraz państwa na osi północ – południe. O ile Niemcy dążyłyby do utrzymania handlu z Polską, to mogłyby jednocześnie naciskać na zastosowanie barier dla usług lub towarów przetworzonych, które eksportujemy lub moglibyśmy eksportować w przyszłości do krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Jeśli myślimy poważnie o integracji obszarów Międzymorza lub Trójmorza, pamiętajmy, że opuszczenie projektu unijnego znacząco osłabi nasze pole manewru.

Ograniczenie polskich wpływów w regionie, w połączeniu z brakiem polityki wschodniej i słabym stopniem współpracy z Azją, skazywałoby nas ponadto na bezalternatywne, jednostronne uzależnienie się od Stanów Zjednoczonych. Już nie tylko w zakresie wojskowym, politycznym i energetycznym, ale także gospodarczym. Polska na takim ruchu by straciła, a nie zyskała, gdy chodzi o jej podmiotowość.

Na to wszystko nakłada się kwestia modelu rozwoju, opartego na handlu z krajami wspólnoty. Eksport do UE stanowi ponad 40% polskiego PKB (ogromny udział), w tym ponad 15% idzie do Niemiec. O ile głównym celem tekstu jest wykazanie, że zależności są obustronne, nie zapominajmy, że to Polska jest junior partnerem gospodarczym Niemiec, nie odwrotnie. Dlatego nierozważne, desperackie ruchy mogą się skończyć zaprzepaszczeniem szans, jakie Polacy dostali od losu w XXI wieku. Należy postępować w myśl słów, które usłyszał od swoich komisarzy Jan Karol Chodkiewicz przed bitwą pod Chocimiem w 1621 roku: „Nie wolno grać w kości o Rzeczpospolitą. Kierujmy się środkującą drogą między bojaźliwością, a zuchwalstwem”.

Nie oznacza to jednak, że tak silna jednokierunkowość polskiego eksportu (80% UE, w tym 30% Niemcy) jest zaletą. Przeciwnie – powinniśmy, obok zwiększania obrotów z Niemcami w wartości absolutnej, dążyć do zmniejszenia ich procentowego udziału w eksporcie i PKB Polski. Temu może służyć chociażby infrastruktura łącząca nas z partnerami na innych kierunkach, współpraca z USA w zakresie handlu lub wspieranie budowy silnego rynku wewnętrznego. Pozwoli to na zwiększenie bezpieczeństwa ekonomicznego, zmniejszenie siły potencjalnych nacisków z zachodu, dając pole manewru, a długoterminowo ułatwi drogę ku wyższemu miejscu w podziale pracy.

 

Skazani na współpracę

Polska i Niemcy są wzajemnie zależne. Świadczy o tym wielkość naszej wymiany handlowej oraz jej przewidywalny dalszy wzrost. Co więcej, charakter powiązań, uzależniający przemysł niemiecki zarówno od eksportu na nasz rynek, jak i importu polskich podzespołów, a także omówiony kontekst polityczny z Unią i USA w tle, czynią decoupling tym mniej prawdopodobnym. Jesteśmy skazani na współpracę, ponieważ jej zerwanie przyniesie negatywne skutki obu państwom.

 

Autor

Maksymilian Skrzypczak

Studiuje Międzynarodowe Stosunki Gospodarcze na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu. Zajął 57. pozycję w Polsce, a zarazem miejsce wśród 1% najlepszych uczestników prestiżowej olimpiady ekonomicznej OWE. Pracuje jako copywriter i korepetytor języka angielskiego. Dawniej mówca i aktywista, obecnie jeden z liderów projektu społecznego Postaw na Przedsiębiorczość. Interesuje się geopolityką, przedsiębiorczością oraz doskonaleniem ciała, umysłu i duszy.

 

Maksymilian Skrzypczak

Zobacz również

Widziane z zachodniego Limitrofu. Sprawy wojskowe na Wschodzie 20–27.09.2020
Strategy&Future. Kryzys amerykańskiej potęgi morskiej
Jacek Bartosiak w Strategy&Future – pamięci żołnierzy polskiego września 1939 roku. Część ...

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...