Weekly Brief 11–17.07.2020

Obrazek posta

(Fot. Wikimedia)

 

COVID-19

W piątkowy wieczór liczba wykrytych przypadków SARS-CoV-2 na świecie przekroczyła 14,1 miliona; odnotowano ponad 600 tysięcy zgonów. Niezmiennie najwięcej zachorowań i zgonów miało miejsce w USA (odpowiednio 3,76 miliona i 141 tysięcy); w kraju tym w ostatnich trzech dniach odnotowywano ponad 70 tysięcy nowych przypadków dziennie. Nawiasem mówiąc, podczas I wojny światowej śmierć poniosło 116 tysięcy Amerykanów. Na drugim miejscu jest Brazylia (ponad dwa miliony zachorowań, niemal 80 tysięcy zgonów). Coraz bardziej niepokojąco przedstawia się sytuacja w Indiach; w kraju tym sukcesywnie rośnie liczba wykrytych zachorowań (w ostatnich trzech dniach ponad 30 tysięcy dziennie).

W piątek rozpoczęło się spotkanie unijnych przywódców poświęcone budżetowi UE na lata 2021–2027 oraz programowi PEPP. Zdaniem kanclerz Niemiec Angeli Merkel różnice pomiędzy poszczególnymi państwami „są wciąż bardzo duże, nie jestem w stanie przyrzec, że uda nam się osiągnąć pożądane rezultaty”. Przed rozpoczęciem szczytu przesadnego – a nawet jakiegokolwiek, ośmielimy się stwierdzić – optymizmu nie przejawiał również premier Holandii, Mark Rutte, który stwierdził, że nie jest co prawda optymistą, „ale nigdy nic nie wiadomo. Nikt nie ma ochoty spotykać się po raz kolejny”. Jeżeli wierzyć słowom austriackiego kanclerza Sebastiana Kurza, w piątek nie udało się wypracować porozumienia.

W porównaniu z lutym bieżącego roku gospodarka Wielkiej Brytanii skurczyła się o 25%, jak poinformował Jonathan Athow, zastępca głównego statystyka Office for National Statistics, a więc brytyjskiego odpowiednika GUS-u. Zdaniem brytyjskiej administracji PKB Zjednoczonego Królestwa skurczyć się może w 2020 roku o 14,3% – najwięcej od 300 lat.

 

CHINY VS USA

We wtorek Donald Trump podpisał Hong Kong Autonomy Act of 2020. Równolegle opublikowane zostało rozporządzenie wykonawcze, w którym prezydent Stanów Zjednoczonych stwierdza, że Hongkong nie jest już „wystarczająco niezależny” od Chin, a tym samym nie znajduje uzasadnienia dalsze utrzymywanie preferencyjnego statusu SAR w relacjach ze Stanami Zjednoczonymi.

W dalszej części dokumentu stwierdza się, że Stany Zjednoczone zamierzają usunąć jakiekolwiek przypadki preferencyjnego traktowania Hongkongu w zakresie dopuszczalnym przez prawo. Tworzący podstawę prawną preferencyjnego statusu SAR United States–Hong Kong Policy Act of 1992 przestał mieć zastosowanie do szeregu aktów prawnych umożliwiających specjalne traktowanie SAR i jego ludności (np. Immigration Act of 1990, Defense Production Act of 1950, umowa ekstradycyjna etc.). Warto także odnotować, że zlikwidowana zostanie wymiana studencka w ramach stypendium Fullbrighta.

Sekcja czwarta dokumentu tworzy z kolei ścieżkę do nakładania sankcji zarówno na jednostki, jak i przedsiębiorstwa (oraz współpracujące z nimi banki), które brały udział w realizowaniu zapisów ustawy o bezpieczeństwie narodowym Hongkongu, naruszaniu demokracji, stosowaniu cenzury czy godzeniu w autonomię SAR. O ewentualnym nałożeniu sankcji zadecydować ma sekretarz stanu USA.

W odpowiedzi chiński MSZ ustami rzecznika prasowego stwierdził, że „podejmowane przez USA próby zniweczenia implementacji ustawy o bezpieczeństwie narodowym nigdy się nie powiodą. Aby skutecznie bronić swoich interesów, Chiny odpowiedzą tak, jak będzie to konieczne, w tym nakładając sankcje na amerykańskich obywateli i przedsiębiorstwa”. Przypomnijmy, że w ubiegłym tygodniu Departament Stanu nałożył sankcje na przedstawicieli chińskiej administracji, którzy uznani zostali za winnych naruszeń praw człowieka w Sinciangu. W odpowiedzi w poniedziałek Pekin poinformował o nałożeniu własnych sankcji, w tym na senatorów Marco Rubio oraz Teda Cruza.

Tego samego dnia Chiny zareagowały również na ogłoszoną w ubiegłym tygodniu sprzedaż części zamiennych do systemu Patriot na Tajwan. Rzecznik prasowy chińskiego MSZ-u Zhao Lijian oznajmił, że „Chiny zdecydowanie sprzeciwiają się transakcji”, a Pekin nałoży sankcje na Lockheed Martin, a więc firmę, która te części dostarczy.

W czwartek prokurator generalny USA William Barr ostrzegał przed „ekonomicznym appeasementem” Chin, kierując swe słowa w szczególności do Hollywood czy firm z Doliny Krzemowej. Zdaniem Barra „ostatecznym celem rządzących Chinami nie jest handel ze Stanami Zjednoczonymi, a okradzenie ich (…) jeżeli jesteś amerykańskim biznesmenem, układanie się z Chinami może ci w krótkim terminie przynieść zyski – ale w długim KPCh będzie chciała cię zastąpić”. Barr oskarżył także gigantów z Doliny Krzemowej, w tym Google, Apple czy Microsoft, o „aż nazbyt gorliwą gotowość do kolaboracji z Chinami i stawanie się pionkami Pekinu”.

W środę natomiast światowe media informowały o możliwym zakazie wjazdu do USA, który miałby zostać nałożony na wszystkich członków liczącej 92 miliony głów Komunistycznej Partii Chin oraz ich rodziny; rozważany przez Biały Dom zakaz miałby również dotyczyć tych przedstawicieli KPCh, którzy przebywają już w USA. Jak informuje „The New York Times”, w sumie zakaz mógłby objąć nawet 270 milionów obywateli Państwa Środka.

W poniedziałek na stronie amerykańskiego Departamentu Stanu zostało opublikowane oświadczenie, zatytułowane: Stanowisko Stanów Zjednoczonych na temat roszczeń terytorialnych w regionie Morza Południowochińskiego. Już w pierwszym akapicie dokumentu dość jasno wyłuszczone jest stanowisko USA w zakresie (chińskich) roszczeń terytorialnych; brzmi ono tak: „Stawiamy sprawę jasno: roszczenia terytorialne Pekinu do znacznej większości zasobów morskich znajdujących się na wodach Morza Południowochińskiego są całkowicie nieuzasadnione, podobnie jak naciski wywierane przez Pekin w celu uzyskania nad nimi kontroli”. Reszta dokumentu – obok następnego podkreślenia, że roszczenia Chin nie znajdują uzasadnienia w prawie międzynarodowym – poświęcona jest szczegółowemu wymienieniu wszystkich spornych terytoriów na Morzu Południowochińskim oraz zaznaczeniu, że Pekin nie ma prawa do żadnego z nich.

Tym samym Stany Zjednoczone zmieniły swoją dotychczasową narrację dotyczącą sporów Chin i innych państw mających roszczenia terytorialne w basenie Morza Południowochińskiego. O ile wcześniej Stany Zjednoczone odrzucały zasadność roszczeń Chin wraz z ich uzasadnieniem (słynna linia dziewięciu kresek), to nie angażowały się bezpośrednio w ocenę sporów pomiędzy Chinami a konkretnymi państwami.

Wraz z poniedziałkowym oświadczeniem sytuacja uległa zmianie; Biały Dom oświadczył na przykład, że zarówno rafa Mischief, jak i drugiej płycizny Thomas (Thomas Shoal, na której, dodajmy, celowo osadzony został okręt filipińskiej marynarki wojennej) znajdują „się pod całkowitą jurysdykcją Filipin, a Chiny nie mogą wysuwać jakichkolwiek roszczeń terytorialnych wobec tych formacji”. Podobnie ma się sytuacja z rafą Scarborough (która od 2012 roku znajduje się pod faktyczną kontrolą Pekinu) oraz archipelagiem Spratly.

W ocenie Departamentu Stanu brak przedstawienia przez Pekin uzasadnienia dla roszczeń wobec wspomnianego wyżej archipelagu sprawia także, że Państwo Środka nie może rościć sobie praw do innych formacji, takich jak Vanguard Bank, płycizna Luconia, wody terytorialne znajdujące się w Wyłącznej Strefie Ekonomicznej sułtanatu Brunei czy płycizna James, którą Pekin (co zauważa się zresztą w opublikowanym w poniedziałek dokumencie) nazywa „najbardziej wysuniętym na południe skrawkiem Chin”. Dokument wieńczą następujące słowa: „Świat nie pozwoli Pekinowi na traktowanie Morza Południowochińskiego jak części swojego imperium morskiego; Ameryka stoi ramię w ramię z naszymi południowo-azjatyckimi sojusznikami w obronie ich suwerennych praw do zasobów morskich”.

Powstaje oczywiście pytanie (i jest ono głęboko niepokojące), jak zachowają się Stany Zjednoczone i VII Flota US Navy, gdy Chiny zdecydują się na przykład na szybką militaryzację wspomnianych wyżej wysp (tak jak miało to miejsce w wypadku na przykład Wysp Paracelskich czy też rafy Fiery Cross) lub też gdy Pekin podejmie próbę usunięcia żołnierzy filipińskich z terytorium drugiej płycizny Thomas.

 

US NAVY

À propos US Navy – w środę Marynarka Wojenna Stanów Zjednoczonych poinformowała o planach stworzenia liczącej 40 sztuk floty okrętów bezzałogowych (Medium Unmanned Surface Vessels, MUSV); prototypowa jednostka ma kosztować 34,9 miliona dolarów, kontrakt (zawarty z firmą L3 Technologies) zawiera opcję zamówienia kolejnych ośmiu, co w sumie kosztować ma 281 milionów dolarów. Jednostki klasyfikowane jako MUSV mają liczyć pomiędzy 14 a 45 metrów długości, przy wyporności na poziomie 500 ton, i pełnić przede wszystkim funkcję rozpoznawczą, ale także mieć możliwość prowadzenia wojny elektronicznej. Nacisk kładziony przez US Navy na rozwijanie technologii bezzałogowych podkreśla rosnącą świadomość wyzwań stojących przed USA w kontekście potencjalnego konfliktu toczonego na wodach przybrzeżnych Chin, a więc w warunkach wysokiego wysycenia środkami antydostępowymi; „USV są centralną części zdecentralizowanych operacji morskich (…) platformy te pozwolą na rozproszenie floty i na przeciwstawienie się chińskim ambicjom na Pacyfiku (…) USV będą mogły zarówno poruszać się przed grupami lotniskowcowymi, jak i prowadzić operacje ofensywne przy łatwiejszym do zaakceptowania poziomie strat”.

Co ciekawe, US Navy zdaje się nastawiona bardziej pozytywnie do użycia dronów niż Kongres, który zalecił ostrożniejsze prowadzenie prac nad rozwojem i zakupem dronów morskich, w tym większego kuzyna MUSV, nazwanego LUSV (Large Unmanned Surface Vessel). Zdaniem Breaking Defense ostrożność Kongresu ma mieć związek z szeroko komentowanymi niepowodzeniami we wdrażaniu podejmowanych w ostatnich latach projektów okrętów, takich jak niszczyciele klasy Zumwalt, LCS czy też lotniskowce klasy Ford.

Przez ponad cztery dni na pokładzie okrętu desantowego klasy Wasp Bonhomme Richard (LHD-6) szalał pożar. W momencie wybuchu pożaru okręt ten znajdował się w porcie w San Diego; według czwartkowego komunikatu US Navy pożar został ugaszony, ale nie jest dotychczas znany zakres zniszczeń; na opublikowanych w środę zdjęciach widoczne jest przechylenie się jednostki na bakburtę. W pożarze i akcji gaśniczej ranne zostały 63 osoby.

Co ciekawe, w środę podobny los spotkał także siedem irańskich jednostek, znajdujących się w porcie w Buszehr. Nie są znane przyczyny pożaru.

 

HUAWEI VS RESZTA ŚWIATA

We wtorek rząd Jej Królewskiej Mości, ustami Olivera Dowdena, ministra kultury, mediów i sportu, poinformował o zmianie podjętej w lutym decyzji o częściowym dopuszczeniu Huawei do współtworzenia sieci 5G w Wielkiej Brytanii. Nowe wytyczne przygotowane przez Downing Street 10 nakazują całkowite wyeliminowanie sprzętu sieciowego wyprodukowanego przez Huawei z infrastruktury 5G do roku 2027; warto zauważyć, że w ostatnich tygodniach mówiono o 2023 roku, opóźnienie jest najprawdopodobniej wynikiem lobbingu operatorów sieci komórkowych. Już od 31 grudnia brytyjskie telekomy mają zaprzestać kupowania komponentów wyprodukowanych przez firmę z Shenzhen. Zdaniem Dowdena decyzja spowoduje dwu-, trzyletnie opóźnienie we wprowadzaniu połączeń sieci piątej generacji; koszty mają wzrosnąć o około dwa miliardy funtów. Trzeba również zwrócić uwagę, że nie doszło do całkowitego wyeliminowania produktów Huawei z infrastruktury sieci komórkowych poprzednich generacji, a więc 2G, 3G i 4G.

Bezpośrednim powodem wtorkowej zmiany kursu miały być majowe sankcje nałożone na Huawei przez Waszyngton; w ich wyniku firma ta musiałaby nabywać części – w tym procesory – u nowych dostawców, co z kolei mogłoby mieć negatywny wpływ na bezpieczeństwo systemów sieci komórkowych. Warto dodać, że niedługo przed ogłoszeniem decyzji z pełnienia funkcji zrezygnował szef Huawei w Wielkiej Brytanii Lord Browne. Rzecznik prasowy Huawei w Wielkiej Brytanii Ed Brewster stwierdził, że decyzja „stwarza ryzyko spowolnienia implementacji nowych technologii w Zjednoczonym Królestwie oraz pogłębienia »cyfrowych podziałów« (…) niestety, nasza obecność w Wielkiej Brytanii została upolityczniona; tak naprawdę chodzi tu o politykę handlową USA, a nie bezpieczeństwo”.

Dłuższy „deadline” oznacza także, że Wielka Brytania będzie mogła grać na zwłokę, licząc być może na „zmianę wiatru” i poprawę relacji na linii Londyn – Pekin (bądź też Waszyngton – Pekin).

Warto również dodać, że w środę Departament Stanu USA poinformował o obłożeniu niektórych pracowników Huawei zakazem wjazdu na terytorium Stanów Zjednoczonych.

Swojej wcześniejszej decyzji, dopuszczającej Huawei do współtworzenia sieci 5G, nie zamierzają natomiast zmieniać Belgowie. „Nie ma uzasadnienia dla zaostrzenia przepisów (…) analiza ryzyka pokazuje, że jesteśmy bezpieczni”, stwierdził minister administracji, agendy cyfrowej, telekomunikacji i poczty Królestwa Belgii Philippe de Backer.

 

ARMENIA VS AZERBEJDŻAN

Od niedzieli trwają walki na granicy Azerbejdżanu i Armenii. O ile starcia graniczne pomiędzy tymi dwoma państwami mają długą historię, to trzeba zauważyć, że w powszechnej świadomości utarło się, że mają one miejsce w punkcie zapalnym, jakim jest Górski Karabach; tym razem jednak jest inaczej, bo do starć doszło w północno-wschodniej prowincji Tawusz (lub, jak wolą Azerowie, Tawuz). Miały miejsce pojedynki artyleryjskie; Ormianie mieli również zestrzelić azerskiego drona produkcji izraelskiej Heron 900. Nawiasem mówiąc, Izrael i Azerbejdżan cieszą się dobrymi relacjami (szczególnie w wymiarze wojskowym); w Azerbejdżanie znajduje się między innymi fabryka dronów Aeronautics Defense Systems, jednej z izraelskich firm zajmujących się produkcją BSP. W 2019 roku izraelska firma Elbit Systems sprzedała także azerbejdżańskim siłom zbrojnym drony kamikadze SkyStriker.

W starciach zginęło kilkunastu azerbejdżańskich żołnierzy, w tym przynajmniej dwóch wysokich rangą oficerów (pułkownik i generał, obaj zginąć mieli we wtorek) – intrygujący jest fakt, że według ormiańskich źródeł zabity generał miał zostać trafiony pociskiem wystrzelonym z drona bojowego. Tak więc może się okazać, że po Idlibie mamy do czynienia z kolejną odsłoną wojny dronowej. W reakcji na starcia doszło do wielotysięcznych demonstracji na ulicach Baku, których uczestnicy domagali się „wydania im broni” i rozpoczęcia pełnoskalowej wojny z Erywaniem. W walkach zginąć miało również co najmniej czterech żołnierzy ormiańskich.

Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdoğan stwierdził, że Turcja dalej realizować będzie misję, „którą nasi dziadowie prowadzili przez stulecia na Kaukazie (…) stanowczo potępiamy ormiańskie ataki na bratni naród azerski (…) Turcja nie zawaha się stanąć u boku naszych azerskich braci”. Rzecznik Kremla Dimitrij Pieskow zaapelował o powściągliwość i zadeklarował gotowość Moskwy do zorganizowania negocjacji w ramach będącej częścią OBWE Grupy Mińskiej, odpowiedzialnej za negocjacje pomiędzy Baku a Erywaniem z roku 1994. W podobnym tonie wypowiadał się także turecki minister spraw zagranicznych Mevlüt Çavuşoğlu.

Przy tej okazji warto wspomnieć o ubiegłotygodniowej decyzji prezydenta Turcji o przekształceniu świątyni Hagia Sophia na powrót w meczet. Hagia Sophia przestała pełnić funkcję religijną na mocy dekretu Kemala Atatürka z 1934 roku. Tu warto odnotować reakcję Trzeciego Rzymu na ową decyzję; otóż rosyjski wiceminister spraw zagranicznych Siergiej Wierszynin stwierdził, że zmiana statusu kościoła Mądrości Bożej to „wewnętrzna sprawa Turcji”. Zofia Paleolog nie byłaby zadowolona.

 

NORD STREAM

Podczas środowego briefingu prasowego sekretarz stanu Mike Pompeo ostrzegł, aby wszystkie firmy biorące udział w tworzeniu gazociągu Nord Stream 2 „natychmiast zrezygnowały – albo poniosły konsekwencje”. Jak to ujęła rzecznik prasowa Departamentu Stanu, „firmy muszą wybrać – albo robimy interesy z Rosjanami i Gazpromem, albo ze Stanami Zjednoczonymi. Uważamy, że przedsiębiorstwa wybiorą bardziej lukratywne rozwiązanie i będą współpracować z nami”. Oświadczenie Pompeo otwiera drogę do nakładania na firmy mające dokończyć konstrukcję gazociągu sankcji na mocy CAATSA (Countering America’s Adversaries Through Sanctions Act), z którego Nord Stream 2 wcześniej był wyłączony. Sankcje będzie można nakładać na inwestycje warte więcej niż milion dolarów, co sprawia, że może nimi zostać objęty każdy większy projekt powiązany z budową NS2. Warto nadmienić, że w ubiegły poniedziałek Dania wyraziła zgodę na dokończenie części gazociągu przebiegającej przez jej terytorium. Do ukończenia gazociągu pozostał jedynie liczący sto kilkadziesiąt kilometrów odcinek. W reakcji szef niemieckiego MSZ-u Heiko Maas stwierdził, że Berlin „zdecydowanie odrzuca sankcje na eksterytorialne projekty (…) europejska polityka energetyczna kształtowana jest w Europie, a nie w Waszyngtonie”.

 

HONGKONG

Niemal 600 tysięcy ludzi wzięło udział w weekendowych prawyborach w Hongkongu, mających wyłonić wywodzących się z obozu prodemokratycznego kandydatów do wrześniowych wyborów do hongkońskiego LegCo. Warto dodać, że władze w Pekinie ostrzegły organizatorów i uczestników głosowania, że mogą oni naruszać ustanowione niedawno prawo o bezpieczeństwie narodowym SAR. W piątkowy wieczór, jeszcze przed rozpoczęciem prawyborów, hongkońska policja weszła do biur PORI, jednej z działających w mieście sondażowni, pod pretekstem możliwego wycieku wrażliwych danych.

 

BIAŁORUŚ

14 lipca Centralna Komisja Wyborcza na Białorusi podała listę kandydatów zarejestrowanych w nadchodzących wyborach prezydenckich. Wśród pięciu osób, które będą ubiegały się o urząd prezydenta, nie znaleźli się Wiktar Babaryka i Walery Capkała. Według komunikatu komisji Babaryka nie mógł zostać kandydatem ze względu na niespójności w jego oświadczeniu o dochodach oraz udział zagranicznej organizacji w jego kampanii przedwyborczej. Dodatkowo Komisja Kontroli Państwowej przesłała dokument, w którym stwierdzono, że Wiktar Babaryka kierował grupą przestępczą zajmującą się praniem pieniędzy. Choć nie zapadł jeszcze żaden wyrok w tej sprawie i nic nie zostało udowodnione, to szefowa komisji wyborczej powiedziała, że zasada domniemania niewinności nie jest stosowana w prawie wyborczym. Z kolei w wypadku Capkały CKW ostatecznie uznała mniejszą niż zapowiadano liczbę podpisów, co spowodowało nieprzekroczenie progu 100 tysięcy. Dodatkowo dopatrzono się nieprawidłowości w deklaracji o dochodach jego żony.

Obaj kandydaci przekazali już swoje poparcie zakwalifikowanej do startu w wyborach Swietłanie Cichanouskiej. Wieczorem po opublikowaniu informacji przez CKW we wszystkich głównych miastach odbyły się demonstracje trwające do późnego wieczora.

Białoruskie władze nie łagodzą retoryki, mówiąc o sytuacji w kraju. Sekretarz Rady Bezpieczeństwa Białorusi Andrej Raukou powiedział, że armia i inne struktury siłowe przygotowują się do przeciwdziałania zamieszkom. Stwierdził również, że w ciągu ostatnich lat wojny zaczynały się właśnie na ulicy, a zadaniem służb jest nie dopuścić do śmierci państwa.

 

NIEMCY I CHINY

W środę minister gospodarki Niemiec Peter Altmaier udzielił wywiadu dla Politico, w którym był pytany o stanowisko Niemiec wobec chińskich działań związanych z Hongkongiem. Minister w chłodny sposób odniósł się do stwierdzenia części krajów, które krytykują podejście Berlina, mówiąc, że ci, którzy domagają się ostrej reakcji, ignorują ekonomiczne konsekwencje konfrontacji z Pekinem. Zauważył również, że Niemcy utrzymują relacje z wieloma krajami, w których istnieje inne zrozumienie dla kwestii praw człowieka. Powiedział też, że od zawsze wierzył i ciągle jest przekonany, że zmiana może być osiągnięta poprzez handel. Na koniec podkreślił jednak, że przestrzeganie praw człowieka oraz dotrzymywanie zawartych umów jest podstawą dobrych relacji gospodarczych.

Kończąc wątek współpracy chińsko-niemieckiej warto dodać, że w piątek Lufthansa poinformowała o podwojeniu liczby połączeń z Chinami kontynentalnymi.

 

ROSYJSKIE ĆWICZENIA

W piątek rosyjski minister obrony narodowej Siergiej Szojgu poinformował o rozpoczęciu nieplanowanych wcześniej ćwiczeń wojskowych. Ćwiczenia mają sprawdzić gotowość bojową armii oraz zapewnić o bezpieczeństwie na południowym zachodzie kraju. Zaskoczenie budzi skala manewrów, w których ma wziąć udział ogółem blisko 150 tysięcy żołnierzy, 414 samolotów i 106 okrętów. Teren ćwiczeń również jest dosyć rozległy, ponieważ obejmuje południowy i zachodni okręg wojskowy, obszary podległe Flocie Pacyfiku i Flocie Północnej. Według słów ministra test gotowości jednostek ma posłużyć przygotowaniom do zaplanowanych na wrzesień ćwiczeń Kaukaz 2020. W odpowiedzi na ten niespodziewany ruch ukraińskie ministerstwo obrony narodowej poinformowało, że pod koniec września przeprowadzi ćwiczenia wojskowe, na które już teraz zaprasza państwa NATO.

 

LIBIA

Coraz mocniej zagęszcza się atmosfera między Turcją, Egiptem i obiema stronami wojny domowej w Libii. W ostatnich dniach parlament w Tobruku wydał zgodę na egipską interwencję militarną w kraju. W oświadczeniu napisano, że parlament wzywa do wspólnego wysiłku w celu pokonania okupanta i zapewnienia bezpieczeństwa i stabilności w regionie. Zgodnie z wcześniej ogłoszonym przez Egipt stanowiskiem, jeśli siły GNA zaczną walki o Syrtę lub Al-Jufrę, będzie to oznaczać przekroczenie czerwonej linii i zbrojną interwencję. Wydanie zgody przez parlament jest interpretowane przez władze w Kairze jako legalne z perspektywy prawa międzynarodowego źródło dla działań wojsk.

Choć do interwencji jeszcze nie doszło, to egipska armia wciąż pozostaje w pełnej gotowości, w ciągu tego tygodnia na egipskich wodach odbyły się niezapowiedziane wcześniej ćwiczenia wojskowe, na których „symulowano wybuch wojny”. Ćwiczenia były odpowiedzią na zapowiedziane wcześniej przez Turcję ćwiczenia wojskowe Naftex.

W czwartek do Kairu przylecieli przedstawiciele libijskich plemion. W trakcie spotkania z prezydentem as-Sisim wyrazili oni swoje poparcie dla decyzji, jaką podjął parlament w Tobruku, i wyrazili swój sprzeciw wobec tureckiej inwazji i terroryzmu. Również prezydent Francji Emmanuel Macron w rozmowie telefonicznej z prezydentem as-Sisim wyraził swoje poparcie dla Egiptu. Prezydent Egiptu wydaje się zbierać poparcie dla możliwej eskalacji konfliktu w Libii, szczególnie że siły GNA w żaden sposób nie sygnalizują, jakoby miały zrezygnować z próby oblegania Syrty.

W tym kontekście za interesujące można uznać doniesienia o wycofaniu z miasta najemników Grupy Wagnera; zostali oni przeniesieni na teren bazy lotniczej Al-Jufra, tej samej, w której stacjonują rosyjskie myśliwce.

Na zbliżającą się ofensywę wskazują również częstsze w ostatnim czasie lądowania tureckich samolotów C-130 Hercules w bazie lotniczej Al-Watiya. Według informacji dostarczonych przez lokalną ludność na pokładzie maszyn w ciągu ostatnich dni przetransportowano blisko 1400 najemników mających walczyć po stronie GNA.

To nie jedyne działania Turcji w Libii; w ostatnich dniach głośno zrobiło się na temat możliwego przetransportowania przez Turcję świeżo zakupionych systemów S-400 właśnie do Libii. Rakiety pozostałyby formalnie w rękach Turcji, co wyeliminowałoby problem, który uniemożliwił wykupienie systemów przez armię USA, ale ich obecność w Libii umożliwiłaby realizację wielu scenariuszy: od zwykłego zniszczenia przez przechwycenie ich przez US Army po podzielenie się z Rosją strefami wpływów w kraju. Na pewno obecność rakiet pozwoli Turcji na stworzenie bąbla antydostępowego, który będzie skutecznie bronił lotniska Al-Watiya przed takimi atakami, jakie miały miejsce w zeszłym tygodniu.

 

BULGARIA

Od 10 dni na ulicach bułgarskich miastach trwają uliczne demonstracje, gromadzące nawet do 80 tysięcy ludzi. Protestujący domagają się dymisji premiera Bojko Borysowa i jego rządu oraz prokuratora generalnego Iwana Geszewa. Bojko Borysow znajduje się w trudnym położeniu od co najmniej miesiąca kiedy to do opinii publicznej wyciekły zdjęcia z sypialni premiera, na których obok śpiącego polityka leżał pistolet, a w szafce nocnej znajdowały się  pliki banknotów o wartości 500 euro oraz biżuteria. O przygotowanie nagrania premier oskarżył wtedy swoich przeciwników politycznych, w tym prezydenta Rumena Radewa.

Czarę goryczy przelała jednak sprawa związana z kontrowersyjnym politykiem i biznesmenem Ahmedem Doganem. Jeden z opozycyjnych polityków ujawnił, że Dogan nie tylko że posiada państwową ochronę, ale dodatkowo za zgodą władz zawłaszczył plaże publiczne w okolicy swojej willi, do których dostępu bronią państwowi ochroniarze. To kolejny skandal związany z korupcją i niejasnymi powiązaniami łączącymi rząd i bułgarski biznes. Również wobec samego Borysowa jest aktualnie prowadzone śledztwo w Hiszpanii.

Bardzo krytycznie odniósł się do sprawy prezydent będący jednocześnie głównym rywalem politycznym. W dwa dni po wybuchu skandalu i ostrych komentarzach prezydenta do jego biura weszli cieżko uzbrojeni urzędnicy prokuratora generalnego i zatrzymali dwóch pracowników. Od tego momentu sprzeciw społeczny jest wymierzony również w prokuratora Iwana Geszewa.

W poniedziałek ambasada USA w Sofii wydała oświadczenie w którym popiera bułgarską ludność pokojowo opowiadają się za systemem demokratycznym oraz rządami prawa. Dodatkowo ambasada podkreśliła, że nikt nie stoi ponad prawem.

W środę w bułgarskim parlamencie głosowany wniosek o wotum nieufności, jednakże aktualny układ sił w parlamencie zapewni najprawdopodobniej premierowi wystarczające poparcie aby odeprzeć ten wniosek.

Weekly Brief Albert Świdziński

Zobacz również

Weekly Brief 11–17.07.2020 (Podcast)
Widziane z zachodniego Limitrofu. Sprawy wojskowe na Wschodzie. Przegląd za okres 10–17.07...
„Geografia historyczna” – recenzja Jacka Bartosiaka (Podcast)

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...