(Fot. pixabay.com)
Świat jest dziś inny. Mniej i bardzie groźny jednocześnie. Mniej, ponieważ według wymogów traktatu New START ani USA, ani Rosja nie mogą mieć więcej niż 1550 strategicznych głowic jądrowych. Bardziej – bo pojawiły się nowe potęgi nuklearne, wciągając świat w wielobiegunową nową erę nuklearną.
O ile broń jądrowa została z sukcesem usunięta z republik postsowieckich, co należy uznać za skuteczne ograniczenie proliferacji zasobów tego rodzaju broni, o tyle „klub nuklearny” mimo wszystko się poszerzył i obejmuje dziś (co najmniej) Indie, Pakistan, Izrael i Koreę Północną. Jeśli Iran posiądzie technologię nuklearną, za nim podąży zapewne Arabia Saudyjska i Turcja, a także chyba Egipt i być może Zjednoczone Emiraty Arabskie.
Potencjał eskalacyjny prowadzący do lokalnej wymiany atomowej jest większy niż w czasie zimnej wojny, bo więcej jest po prostu graczy w „klubie”, w tym graczy rywalizujących ze sobą, jak Pakistan oraz Indie, a w przyszłości być może Iran i Izrael czy Iran i Arabia Saudyjska.
Aż się prosi o przykład takiej wymiany pomiędzy Izraelem a Iranem. Kolejnym elementem podwyższającym ryzyko eskalacji jest różnica w stosunku do okresu zimnej wojny wyrażająca się w odległości między przeciwnikami. Wówczas, aby dolecieć do USA lub Związku Sowieckiego, rakieta potrzebowała około 20-30 minut. Dawało to duże szanse na stworzenie w miarę skutecznego systemu wczesnego ostrzegania, a to z kolei dawało przestrzeń czasową na odpowiedź nuklearną, co samo w sobie zapewniało stronom równoważenie strachem wzajemnego zniszczenia.
Zainstalowanie w Europie w roku 1983 systemów Pershing II skutkowało uruchomieniem przez Sowietów półautomatycznego systemu odpalania rakiet, po to by zminimalizować ryzyko braku możliwości ataku odwetowego. System ten, przypominający mechanizm ze sławnego filmu Stanleya Kubricka, zwany był Perymetrem.
Nowe kraje nuklearne są także znacznie mniejsze niż USA czy Związek Sowiecki, co może kusić do niszczącego wyprzedzającego ataku nuklearnego stosunkowo niewielkimi ładunkami. Tak jest na pewno w wypadku Izraela, zwanego w żargonie fachowym całkiem nie na żarty krajem „na jedną bombę”.
Poza tym pomiędzy państwami tymi znajdują się inne, postronne państwa, które nie będą wiedziały na sto procent, czy wystrzelona właśnie z zestawu mobilnego rakieta nuklearna jest wymierzona w nie, czy może jednak w kogoś innego. W trakcie zimnej wojny tylko Kanada była położona na drodze wymiany nuklearnej USA – ZSRS. Dziś jest inaczej: na przykład na trasie przelotu rakiet między Chinami a USA znajduje się Rosja. Jeśli tego rodzaju starcie miałyby prowadzić Iran i Izrael, to rakiety leciałyby nad Turcją i państwami arabskimi.
Wchodzimy w drugą erę nuklearną. Strategy&Future będzie się temu bacznie przyglądać.
Autor
Jacek Bartosiak
Założyciel i właściciel Strategy&Future, autor książek „Pacyfik i Eurazja. O wojnie”, wydanej w 2016 roku, traktującej o nadchodzącej rywalizacji wielkich mocarstw w Eurazji i o potencjalnej wojnie na zachodnim Pacyfiku, „Rzeczpospolita między lądem a morzem. O wojnie i pokoju”, wydanej w 2018 roku, i „Przeszłość jest prologiem" z roku 2019.
Trwa ładowanie...