Weekly Brief 1–7.02.2020

Obrazek posta

(Fot. belta.by)

 

POMPEO NA BIAŁORUSI…

W niedzielę 2 lutego do Mińska zawitał sekretarz stanu USA Mike Pompeo. Obok łatwych do przewidzenia komunikatów, takich jak zapewnienie ze strony Pompeo, że USA mogą dostarczyć Białorusi „tyle ropy, ile tylko zapragnie” (i to w konkurencyjnej cenie), pojawiły się również akcenty znacznie ciekawsze. Łukaszenko stwierdził na przykład, że on i Pompeo znają się jeszcze z czasów, gdy obecny sekretarz stanu piastował funkcję dyrektora CIA (czyli nie tak dawno temu, bo pomiędzy rokiem 2017 a 2018), a Białoruś i USA dzieliły się informacjami dotyczącymi przemytu materiałów radioaktywnych. USA i Białoruś mają także przygotować grunt pod przywrócenie ambasadorów; sama Białoruś podjęła starania zmierzające do zakwalifikowania jej przez Departament Handlu USA jako gospodarki rynkowej.

Ani sama wizyta Pompeo, ani w szczególności gotowość Amerykanów w kwestii sprzedaży ropy oraz reminiscencje Łukaszenki dotyczące jego kooperacji z CIA nie mogły z pewnością wzbudzić entuzjazmu Moskwy. Sam bat’ko jednak, w jakże typowym dla siebie stylu, stwierdził, że nie wie, dlaczego Moskwa „wpada z tego powodu w histerię”; zwłaszcza że jego zdaniem sam Władimir Putin miał zabiegać o poprawienie relacji białorusko-amerykańskich, a on jedynie wychodzi tym prośbom naprzeciw – a w związku z tym nie bardzo rozumie, skąd teraz całe zamieszanie i komu na Kremlu wizyta Pompeo przeszkadza.

Dwa dni później natomiast Łukaszenko przy okazji wizyty w zakładzie papierniczym stwierdził, że zaplanowane na 7 lutego rozmowy z Putinem będą dla nich obydwu „momentem prawdy”; zdaniem prezydenta Białorusi to on i Władimir Putin są architektami dobrych relacji pomiędzy dwoma krajami – a teraz to właśnie oni, „będąc u schyłku swych karier”, mogą doprowadzić je do upadku. Łukaszenko powiedział także, że jeżeli Rosjanie obawiają się, w którym kierunku spogląda Białoruś, powinni przyjrzeć się swemu godłu i znajdującemu się w nim dwugłowemu orłowi. „My jesteśmy w samym środku – nie jesteśmy ogromnym krajem jak Rosja, która może patrzeć jedynie na Wschód i na Zachód. Jeżeli nam powinie się noga, nasz orzeł straci głowę, a my trafimy do piachu. Musimy więc uważnie monitorować sytuację i polegać przede wszystkim na sobie”. Tymczasem Rosja, zdaniem Łukaszenki, patrzy na Białorusinów z góry i próbuje rzucić Mińsk na kolana, wykazując się przy tym „bizantynizmem”.

W chwili pisania tego „Weekly Brief” niewiele jeszcze wiadomo o przebiegu rozmów; wiadomo jedynie, że w przerwie pomiędzy pierwszą a drugą ich turą Putin wraz z Łukaszenką (i jego synem Kolą, którego, zdaje się, bat’ko chętnie widziałby jako swego następcę) oddawali się grze w hokeja.

Rzecznik prasowy Kremla Dmitrij Pieskow stwierdził, że Federacja nie dostrzega oznak raptownego zbliżenia pomiędzy Mińskiem a Waszyngtonem.

 

…I W AZJI ŚRODKOWEJ

Po byłych republikach ZSRS tournée Pompeo znalazło swój finał w stolicy Uzbekistanu Taszkiencie, gdzie sekretarz stanu spotkał się z ministrami spraw zagranicznych Kazachstanu, Kirgistanu, Tadżykistanu, Turkmenistanu oraz Uzbekistanu. I chociaż zarówno media rosyjskie, jak i polskie zdawały się skupiać na niepokojach wywołanych na Kremlu przez wycieczkę objazdową Pompeo, to zdaje się, że to Chiny mają co najmniej równie dużo powodów do obaw, co Moskwa.

Pompeo zarówno podczas rozmów w Nur-Sułtan, jak i Taszkiencie miał wezwać rządy państw Azji Środkowej do większego zaangażowania w ochronę praw mniejszości etnicznych w Sinciangu (sąsiadującym, nawiasem mówiąc, z Kazachstanem). Dodajmy, że pierwszym punktem wizyty w kazachskiej stolicy było spotkanie z rodzinami Ujgurów uwięzionych w chińskich obozach „reedukacji”. Warto tu zwrócić uwagę na replikę szefa uzbeckiego MSZ, który stwierdził, że zarówno Uzbekistan, jak i inne państwa w regionie „nie chciałyby na własnej skórze odczuć negatywnych skutków rywalizacji wielkich potęg w regionie”.

 

CHINY KICHAJĄ, RESZTA ŚWIATA ŁAPIE GRYPĘ

W sobotę liczba zarażonych koronawirusem 2019-nCoV przekroczyła 35 tysięcy; liczba ofiar śmiertelnych wynosi natomiast 719. Podczas czwartkowej konferencji prasowej przedstawiciele WHO stwierdzili, że niemożliwe jest określenie, kiedy wystąpi szczyt zachorowań – jest on jednak jeszcze przed nami.

Coraz drastyczniejsze stają się natomiast skutki ekonomiczne epidemii – nie tylko dla Chin, rzecz jasna, ale dla światowej gospodarki również. Ostrzegała o tym w piątek amerykańska rezerwa federalna, przewidując możliwe spowolnienie gospodarcze w USA, spowodowane właśnie sytuacją w Chinach. Skutki zarówno ścisłej kwarantanny w kilkunastu miastach prowincji Hubei, jak i czasowych zamknięć setek fabryk siłą rzeczy rozleją się na całe łańcuchy dostaw, zlokalizowane przecież w dziesiątkach krajów.

We wtorek na dwa tygodnie zamknięta została znajdująca się w prowincji Henan fabryka firmy Foxconn (produkującej podzespoły oraz składającej smartfony IPhone); prezes Apple Tim Cook zapowiedział, że sklepy Apple w Chinach pozostaną zamknięte. Nawiasem mówiąc, niemal połowa z 800 zakładów produkcyjnych Apple znajduje się w Chinach; państwo to jest również znaczącym rynkiem zbytu dla Apple. Prognozy finansowe zrewidował również producent układów scalonych Qualcomm.

Z powodu braku dostaw części z Chin Hyundai wstrzymał czasowo produkcję samochodów na taśmach montażowych w fabrykach znajdujących się w Korei Południowej. Zamknięte pozostają fabryki Volkswagena i Daimlera, a także 12 fabryk należących do Toyoty. Połowa wszystkich znajdujących się w Chinach Starbucksów i jedna trzecia restauracji należących do Yum! Brands (w tym KFC i Pizza Hut) również została czasowo zamknięta. Przez koronawirusa stracił nawet Disney; według przedstawicieli tej firmy zamknięcie na tydzień parków rozrywki w Szanghaju i Hongkongu ma wygenerować stratę w wysokości 175 milionów dolarów.

Boleśnie ucierpi także Australia; po pierwsze z powodu zmniejszonego zapotrzebowania na surowce, ale także, podobnie jak Wietnam, z powodu zmniejszonego ruchu turystycznego. Warto dodać, że turyści z Chin wydają w Australii więcej pieniędzy niż odwiedzający ten kraj przybysze z USA, Wielkiej Brytanii, Japonii i Nowej Zelandii razem wzięci. Do tego dochodzą jeszcze straty wynikające z odpływu studentów z australijskich uniwersytetów (ponad 160 tysięcy studentów z Chin nie będzie mogło kontynuować nauki; ma to spowodować stratę ocenianą na dwa miliardy dolarów – i to tylko z racji mniejszych wpływów z czesnego).

Stracić mogą również Niemcy, których gospodarka i tak od dłuższego czasu balansuje na granicy recesji; według opublikowanych w czwartek danych produkcja przemysłowa w tym kraju zmniejszyła się w grudniu o 6,8% w ujęciu rok do roku i o 3,5% w porównaniu z listopadem. Jest to najgorszy wynik od ponad dekady. Zmniejszenie popytu generowanego przez chiński rynek jeszcze bardziej zaszkodzi niemieckiej gospodarce – a wraz z nią całej Unii Europejskiej, w szczególności państwom ściśle sprzęgniętym z niemieckimi łańcuchami dostaw. Wietnam z kolei stracić ma ponad 7,7 miliarda dolarów przychodów z samego tylko spadku ruchu turystycznego generowanego przez Chińczyków.

Ów przestój szczególnie boleśnie odbije się na Hongkongu, który z kolei jest kluczowy dla utrzymania poziomu inwestycji zagranicznych w Chinach kontynentalnych. Na przykład linie lotnicze Cathay Pacific zwróciły się z prośbą do wszystkich pracowników (w sumie 27 tysięcy ludzi) o wzięcie trzytygodniowego bezpłatnego urlopu pomiędzy marcem a czerwcem. Ograniczenia ruchu pasażerskiego w Hongkongu doprowadziły do sytuacji, w której dostanie się do miasta i wydostanie z niego staje się coraz trudniejsze.

Mocno obniżyła się również cena ropy; pomiędzy szczytem napięć związanych z zabiciem generała Solejmaniego cena tego surowca spadła o 20% (pięć kolejnych tygodni spadków). Doprowadziło to do rekomendacji dalszego zmniejszenia przez państwa należące do grupy OPEC+ wydobycia ropy – tym razem o 600 tysięcy baryłek dziennie. Podobnie ma się sytuacja z gazem; chińskie przedsiębiorstwo zajmujące się wydobyciem i dostarczaniem gazu ziemnego China National Offshore Oil Corporation (CNOOC) zadeklarowało, że z powodu epidemii nie przyjmie trzech zakontraktowanych wcześniej dostaw LNG. Zarówno Shell, jak i Total odmówiły uznania deklaracji „siły wyższej” przez CNOOC i będą najprawdopodobniej domagać się kompensacji.

Zdaje się, że epidemia koronawirusa staje się tym rodzajem „black swan event”, którego obawiały się Chiny (i o którym mówił Xi Jinping w styczniu zeszłego roku), a więc niemożliwym do przewidzenia wstrząsem ekonomicznym i społecznym grożącym zarówno destabilizacją społeczną, jak i ekonomiczną – przy czym oba te zjawiska napędzają się wzajemnie. Fakt, że globalne łańcuchy dostaw są tak splątane, a Chiny odgrywają w nich tak istotną rolę, będąc jednocześnie ogromnym rynkiem zbytu, powoduje, że skutki epidemii (pandemii?) nowego koronawirusa rozlewają się na cały świat.

A wszystko to przecież jedynie przedsmak trzęsienia ziemi, jakie wywołałoby prawdziwe rozerwanie łańcuchów dostaw spowodowane eskalacją rywalizacji pomiędzy USA a Chinami. Ta z kolei trwa w najlepsze, szczególnie na najbardziej wyeksponowanym jej odcinku, czyli technologii…

 

…5G

W piątkowym przemówieniu prokurator generalny USA William Barr stwierdził, że Stany Zjednoczone powinny poważnie zastanowić się and wykupieniem pakietu kontrolnego Ericssona i Nokii – jedynych firm konkurujących z Huawei na rynku 5G (a właściwie jedynych będących w stanie stworzyć pełną lub niemal pełną infrastrukturę 5G). Przemawiając w Waszyngtonie na konferencji zorganizowanej przez CSIS, Barr stwierdził, że przez pewien czas po rozpadzie Związku Sowieckiego świat pozwalał sobie na akceptowanie iluzji końca historii. Jednak zdaniem prokuratora generalnego wraz ze wzrostem potęgi Chin i wynikającej z niego rywalizacji geopolitycznej Państwa Środka z USA czas ten dobiegł końca. Barr uważa, że Chiny dążą do odzyskania utraconej niegdyś pozycji i mandatu niebios – a droga to tego celu wieść ma właśnie przez uzyskanie dominacji technologicznej w tworzeniu sieci piątej generacji. Mimo wrodzonej skromności dodamy, że Barr słowo w słowo powtórzył tezy stawiane w jednym z pierwszych artykułów opublikowanych przez Strategy&Future , dotyczącym właśnie 5G; mianowicie, że piętno, jakie technologia 5G odciśnie na globalnej gospodarce, jest nieporównywalnie większe od tego, jakie mogło powodować użycie sieci komórkowych poprzednich generacji. Barr zauważa również, że kluczową cechą łączności 5G będzie jej zastosowanie w przemyśle, które ma wygenerować dodatkowe 23 biliony dolarów do roku 2025. Barr, najwyraźniej uważny czytelnik S&F, zwrócił również uwagę na 50 tysięcy zatrudnionych przez Huawei zagranicznych naukowców oraz na niespotykaną skalę inwestycji rządu Chin w firmę z Shenzhen. Przede wszystkim jednak Barr stwierdza wyraźnie, że Chiny zdecydowanie przewodzą w wyścigu o 5G – i stąd właśnie propozycja wykupienia Nokii i Ericssona, jawiąca się zdaniem Barra jako jedyna realna droga do dogonienia Chin i zniwelowania przewagi, która może dorowadzić Chiny z powrotem do odzyskania statusu Syna Nieba – a ten, jak wiadomo, może być tylko jeden.

Na tym tle tym bardziej dziwić mogły raczej koncyliacyjne wypowiedzi sekretarza Pompeo, wygłoszone podczas jego zeszłotygodniowej wizyty w Londynie (który, przypomnijmy, odmówił wykluczenia Huawei z przetargów na infrastrukturę) – i tym mniej dziwi napad szału, którego doznać miał prezydent Donald Trump na wieść o decyzji Londynu. Media, opisując przebieg rozmowy telefonicznej prezydenta Trumpa z premierem Wielkiej Brytanii Borysem Johnsonem, używały słowa „apopleksja”, nie w terminie medycznym, rzecz jasna – chociaż kto wie, ile takich rozmów zdoła jeszcze odbyć Trump i jaki będzie ich ostateczny skutek.

Generalnie rzecz biorąc, atmosfera wokół 5G, i tak już dość napięta, dalej się zagęszcza. Oto w piątek pojawiły się informacje, że Deutsche Telekom miał zażądać podwyższenia jakości produktów przez Nokię, co ma być warunkiem wykorzystania przez tę firmę produkowanego w Finlandii sprzętu. Według wewnętrznych dokumentów Deutsche Telekom uważa obecnie Nokię za najsłabszego dostawcę technologii 5G, a jedynym powodem, dla którego firma ta jest jeszcze przez Niemców brana pod uwagę, są uwarunkowania geopolityczne. Dodajmy, że obecnie osprzęt produkowany przez Nokię jest używany przez Deutsche Telekom wyłącznie w jednym kraju – w Polsce (w infrastrukturze współdzielonej z Orange). Huawei ma dostarczyć 70% sprzętu użytkowanego przez Deutsche Telekom w sieciach piątej generacji, Ericsson 30%.

 

ERDOĞAN NA UKRAINIE

W poniedziałek w Kijowie odbyło się spotkanie utworzonej w 2011 roku ukraińsko-tureckiej rady strategicznej wysokiego szczebla. Gościem honorowym owej rady był turecki prezydent Recep Tayyip Erdoğan, a owocem jego wizyty jest podpisanie szeregu porozumień o współpracy, a także wspólnej deklaracji o współpracy pomiędzy oboma państwami. W rozmowie z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim Erdoğan nie tylko obiecał przekazanie ukraińskiej armii 200 milionów lir tureckich (około 33 milionów dolarów) wsparcia, ale także potwierdził brak woli uznania aneksji Krymu przez Rosję. Ponadto prezydenci obydwu krajów wyrazili chęć utworzenia strefy wolnego handlu, która z kolei miałaby umożliwić osiągnięcie wyznaczonego celu zwiększenia wymiany handlowej pomiędzy tymi dwoma państwami do 10 miliardów dolarów rocznie. Ukraińska administracja wyraziła również zainteresowanie kupnem gazu płynącego z Azerbejdżanu rurociągiem TANAP (przepustowość 16 miliardów metrów sześciennych gazu rocznie, z czego sześć miliardów trafia do Turcji).

Warto zauważyć, że wizyta Erdoğana na Ukrainie miała miejsce w czasie rosnących napięć pomiędzy Rosją a Turcją na tle interwencji w Syrii, a w szczególności w okolicach miasta Idlib, gdzie wspierane przez Rosję jednostki Syryjskiej Armii Arabskiej ścierają się z wojskami tureckimi. W poniedziałkowym ataku na wojska tureckie w rejonie Idlibu zginęło ośmiu żołnierzy tureckich; w ataku odwetowym natomiast śmierć poniosło 15 członków sił reżimu. Turcja wysłała również do Idlibu dodatkowe siły (w tym konwój składający się z 400 pojazdów wojskowych), a także przerzuciła ciężki sprzęt pod granicę z Syrią. We wtorek zawieszone zostały wspólne turecko-rosyjskie patrole, ustanowione w październiku jako część porozumień pomiędzy dwom państwami w następstwie tureckiej operacji Źródło pokoju. Na sobotę i niedzielę zaplanowane zostały negocjacje pomiędzy Moskwą i Ankarą, mające doprowadzić do deeskalacji. Swą pomoc w tym zakresie zaoferował również Iran.

 

US NAVY

W poniedziałek Biały Dom ma przedstawić budżet Pentagonu na rok 2021; według dostępnych informacji ma on wynieść 740,5 miliarda dolarów – o trzy procent więcej niż ubiegłoroczny, ale również o 5,5 miliarda mniej, niż pierwotnie zakładano. To z kolei coraz bardziej uwypukla nierozwiązywalne problemy wokół planu utworzenia „355 ship navy” – bo przy tym poziomie wydatków chcąc modernizować marynarkę, trzeba jednocześnie ograniczyć liczbę okrętów pozostających w służbie czynnej. Biały Dom natomiast chciałby zarówno utrzymać obecnie istniejące okręty, jak i wybudować nowe – co jest zwyczajnie niemożliwe. Zdaniem analityków CSIS US Navy w żaden sposób nie będzie w stanie rozwiązać tego problemu, szczególnie w sytuacji, gdy administracja prezydenta Trumpa nie jest skłonna zrewidować planu utworzenia 355 okrętów (co proponowała podobno sama US Navy). W desperacji marynarka wojenna USA próbowała nawet zmieniać definicje (na przykład liczyć jednostki bezzałogowe jako „pełnoprawne” okręty) – jednak i na to nie wyraziła zgody administracja prezydencka.

Tymczasem w obawie o poziom finansowania US Navy senator Roger Wicker, sponsor przyjętej w 2017 roku ustawy nakazującej utworzenie „355 ship navy”, zaproponował przyjęcie kolejnej, tym razem nazwanej SHIPS Act (Securing the Homeland by Increasing our Power on the Seas Implementation Act). Ustawa ta miałaby zabezpieczyć US Navy przed obcięciem środków przeznaczonych na budowę nowych okrętów. SHIPS Act postuluje budowę następujących jednostek:

  • 12 niszczycieli klasy Arleigh Burke,
  • 10 okrętów podwodnych klasy Virginia,
  • dwóch okrętów podwodnych klasy Columbia,
  • trzech okrętów desantowych klasy San Antonio,
  • jednego okrętu desantowego klasy America (utworzonego na bazie okrętów klasy Wasp, na których mogą również stacjonować samoloty VTOL, takie jak na przykład F-35).

Przy czym trzeba zauważyć, że SHIPS Act ma jedynie charakter niewiążącej rekomendacji.

Skoro omawiamy US Navy, warto wspomnieć o kilku istotnych wydarzeniach z ostatniego tygodnia. We wtorek poinformowano, że marynarka wojenna Stanów Zjednoczonych zamierza przystosować używane przez siebie samoloty P-8 Poseidon do przenoszenia opracowywanych obecnie rakiet przeciwokrętowych LRASM po ujawnieniu planów zakupu rakier NSM przez Marine Corps oznaka, że siły zbrojne USA z coraz większą ostrożnością podchodzą do kwestii rywalizacji z ChALW, szczególnie na wodach przybrzeżnych Chin – godząc się jakby z faktem, że wygranie otwartej wojny na wodach Morza Południowochińskiego może okazać się niemożliwe.

W piątek natomiast media poinformowały o wprowadzeniu do służby nowej wersji pocisku balistycznego Trident II wyposażonego w głowicę jądrową o zmniejszonej mocy (W76-2). Ta konkretna wersja pocisku międzykontynentalnego jest realizacją postulatu zawartego w opublikowanym na początku roku 2018 Nuclear Posture Review, nakazującego utworzenie i wprowadzenie do wyposażenia ładunków nuklearnych o niskiej mocy, co ma być odpowiedzią na rozwój tego rodzaju pocisków przez potencjalnych adwersarzy USA (głównie przez Rosję). Jest to jednak rozwiązanie ad hoc i jako takie ma ograniczony walor odstraszający, przede wszystkim dlatego, że ładunek przenoszony jest przez pociski strategiczne, przeznaczone przede wszystkim do wykonywania zmasowanych uderzeń odwetowych (second-strike capability). To z kolei zwiększa ryzyko, że użycie go może zostać błędnie odczytane jako zmasowany atak nuklearny, a nie wykorzystanie ładunków o małej mocy w celach „taktycznych”. To natomiast zmniejsza prawdopodobieństwo, że pocisk ten zostanie w ogóle użyty – a tym samym ogranicza jego rolę jako narzędzia odstraszania.

 

Autor

Albert Świdziński

Dyrektor analiz w Strategy&Future.

 

Albert Świdziński Weekly Brief

Zobacz również

Interesy Ameryki są wieczne. Doktryna Monroego
Louis-Vincent Gave o rywalizacji chińsko-amerykańskiej i o decyzji geostrategicznej, którą...
Jacek Bartosiak o pilnej potrzebie rewizji doktryny Mieroszewskiego i Giedroycia (Podcast)...

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...