Wilno (fot. Pixabay)
W tym ujęciu historia Rosji była walką dominacyjną z regionalnymi konkurentami o kontrolę buforów – pograniczy. Do tego w dobie już nowoczesnej, gdy polityka międzynarodowa zaczęła dotyczyć kontynentalnych przepływów strategicznych i wielkich zasobów na obszarach o rozmiarach kontynentu, Rosję czekały globalne przesilenia z udziałem dominującej potęgi morskiej, gdy Rosja miała potencjał do zdominowania całej Eurazji i jej kluczowych ciągów komunikacyjnych (koniec XIX wieku i zimna wojna), bądź z udziałem dominującej na kontynencie europejskim lądowej siły francuskiej lub niemieckiej (wojny napoleońskie i obie wojny światowe), które to siły obawiały się użycia Rosji przez pierwszą potęgę morską świata do blokowania konsolidacji dominacji Francji lub Niemiec w Europie.
Mieszkają tam oczywiście ludzie, jakoś społecznie zorganizowani, hołduje się jakimś wartościom duchowym i etycznym, wyznaje religię itp., ale obszary te nie dysponują rdzeniem. Dzieje się tak ze względu na historyczny brak niezbędnej kombinacji kilku powtarzalnych czynników: dogodnej sieci rzecznej i wodnej umożliwiającej organizację przestrzeni, a także toczącego się w jej ramach życia gospodarczego i politycznego; należytego i trwałego zorganizowania politycznego i wystarczających aspiracji politycznych; dyscypliny społecznej, która przekłada się na możliwość zorganizowania państwa będącego w stanie realizować swoje interesy; zgodności ideologicznej i etycznej co do istnienia własnej organizacji państwowej, której się służy; wreszcie zdolności fiskalnych powiązanych z wystarczającym potencjałem gospodarczym przestrzeni.
Te wszystkie czynniki są potrzebne, by można było mówić o obszarze rdzeniowym państwa, takim, na jaki składają się na przykład doliny Wisły i Warty w Polsce – prawdziwe serce Rzeczypospolitej czy cieśniny Bosfor i Dardanele wraz z Konstantynopolem w Turcji. Obszary będące buforami tych cech po prostu nie mają, stanowią pogranicze, peryferie, a w rezultacie stają się polem bitwy, gdzie realizowane są ambicje innych podmiotów, posiadających własne obszary rdzeniowe i napędzanych odwieczną, naturalną dynamiką, aby inkorporować na przestrzeniach lądowych strefy buforowe do rdzenia własnych imperiów.
Innymi słowy bufor stanowią obszary pozostające w różnych odległościach pomiędzy dwoma rywalizującymi obszarami rdzeniowymi, budującymi wokół siebie „własną cywilizację” rozszerzającą się lub zwijającą, ponieważ inaczej nie jest to możliwe na obszarach lądowych, gdzie mieszkają ludzie i zachodzą codziennie ludzkie interakcje i zmienna dynamika sił i wpływów. Każdy rdzeń państwa graniczy ze swoim bezpośrednim buforem, potem z dalszym – tzw. pośrednim buforem, a czasem jeszcze z najdalszym buforem, który dla rywala jest już bezpośrednim, a zatem najbliższym mu buforem.
Dzieje się tak po wcześniejszym wyeliminowaniu kolejnych buforów stanowiących pole bezpieczeństwa przegrywającego. Na skutek ekspansji powstają dwie granice: strefa inkorporowana do obszaru rdzeniowego staje się już wewnętrznym pograniczem, pozostałe stanowią jeszcze bufor zewnętrzny.
W tym momencie w stolicy rosnącego imperium zawsze pada pytanie dotyczące „optymalnego” rozrostu imperium, powyżej którego ekspansja staje się kontrproduktywna. Dochodzi do tego zawsze, gdy wewnętrzna granica zaczyna stanowić czynnik rozpadu imperium, zamiast jego konsolidacji.
W procesie rozrostu własnej potęgi obszar rdzeniowy musi stale definiować swój stosunek do stref pogranicznych. Co do wewnętrznej granicy anektowanego pogranicza staje się ona szybko sprawą wewnętrzną imperium i trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, czy asymilować dany obszar, czy pozostawić mu autonomię.
Polityka wobec obszaru buforowego, która prowadzona jest w oparciu o zasadę bliskiej zagranicy, polega niemal dosłownie na narysowaniu na mapie tego obszaru przysłowiowej czerwonej linii, poza którą nie wolno działać siłom innego mocarstwa, dysponującego obszarem rdzeniowym; jest to sygnał: „zakaz wejścia” na konkretny obszar, żywotny z punktu widzenia mocarstwa, które tę czerwoną linię wytyczyło. Taka polityka ma na celu stworzenie niejako sztucznej granicy, oddzielającej interakcje ludzkie w danej przestrzeni buforowej od interwencji niepożądanych dla sygnalizującego mocarstwa. Jest to polityka wyłączenia, często stosowana przez gracza niewystarczająco silnego gospodarczo, cywilizacyjnie, a czasami demograficznie, ale za to silnego wojskowo, który jest w stanie destabilizować obszar buforowy, lecz nie potrafi cywilizacyjnie go zagospodarować.
Tak było i jest nadal często w wypadku Rosji. Tak było w wypadku Chin wobec interwencji amerykańskiej w Korei w latach 50. Tak jest w wypadku współczesnego Izraela wobec Libanu czy Syrii.
W środowisku morskim odpowiednikiem takiej polityki jest „strategia morskiego bastionu”. Zadaniem floty jest tu obrona linii wpływów imperium blisko własnego wybrzeża i własnych arterii handlowych, ale już nie projekcja siły na odległe morza. Stosowanie strategii morskiego bastionu nie ma na celu przebijania się przez cieśniny, które musi potem zdominować i kontrolować, po to, aby zdobyć wyjście na ocean światowy. Chodzi tu jedynie o blokowanie wejścia innych okrętów do własnej strefy imperium, by ją chronić i uczynić niewrażliwą na wpływy potęgi morskiej. Tak czynią obecnie Chiny na Morzu Południowochińskim: budują sztuczne wyspy i swoim rozlokowaniem wojskowym oraz postępowaniem chcą utworzyć strefę własnej kontroli tego arcyważnego dla handlu światowego akwenu morskiego, przy stopniowym wykluczaniu z niego dominującego mocarstwa morskiego – z jego potężną US Navy.
Inaczej jest w wypadku prowadzenia polityki aktywnej interwencji, która nie akceptuje istnienia linearnej granicy czy czerwonej linii na całym obszarze pogranicza. Celem takiej polityki jest dynamika ekspansyjna oraz neutralizacja wszelkich zagrożeń ze strony społeczności zamieszkującej obszar buforowy.
Mogą to być przyjacielskie stosunki z ludźmi władzy na obszarze buforowym, tak by ich uzależnić od siebie i od swoich możliwości, wpływów oraz dystrybucji akceptacji w elitach obszaru rdzeniowego, co przekłada się na ich siłę polityczno-społeczną, a czasem też i ekonomiczną na tym konkretnym obszarze buforowym (to zjawisko wyjątkowo charakterystyczne dla obszarów buforowych). Może to być wzięcie na siebie roli rozjemcy i arbitra w kwestiach wewnętrznych obszaru buforowego lub w kwestiach spornych między obszarami buforowymi, względnie między obszarem buforowym a innym obszarem rdzeniowym (mocarstwem). Może to być wreszcie wciąganie lokalnych elit do kohabitacji z zewnętrznym światem i do utrzymywania korzystnych dla określonych ludzi władzy w buforze relacji ze światem, by uniemożliwić im zachowania niepożądane, godzące w interesy mocarstwa sprawującego pieczę na obszarem buforowym. Albo wiązanie przedstawicieli elit interesem osobistym, który przesłaniałby interes całościowy ich własnej przestrzeni.
W czasach dominacji sowieckiej nad naszą częścią Europy polityka aktywnej interwencji polegała na przekazywaniu zasobów geopolitycznych z rdzenia do obszarów buforowych, by transformować cały ten obszar buforowy w zewnętrzną linię obrony własnego obszaru rdzeniowego. Jako środka ostatecznego używano karnych ekspedycji, by pokazać potęgę obszaru rdzeniowego imperium wszystkim lokalnym władcom obszarów buforowych – stąd Budapeszt w 1956 roku, Czechosłowacja w roku 1968 i inne sowieckie interwencje i pokazy siły po roku 1945.
Używa się wówczas metody zróżnicowania peryferii lub pogranicza i jego faktu współzależności od innych obszarów, po to by obszary te destabilizować i inkorporować jeden po drugim.
To musiało w praktyce prowadzić do polityki włączenia, godzenia się na społeczną interakcję i integrację lokalnych elit z rządząca elitą obszaru rdzeniowego i stopniowe podkopywanie niezależności obszarów peryferyjnych, które stawały się najpierw strefą wpływów, potem protektoratem, następnie satelitą, wreszcie wewnętrzną strefą pogranicza już w środku imperium. W ten sposób wcześniejszy pośredni obszar buforowy stawał się później bezpośrednim obszarem buforowym i tak dalej.
Na morzu polityka aktywnej interwencji miała swój odpowiednik w polityce „floty stanowiącej zagrożenie” (po angielsku fleet in being). Polityka ta polegała na koncentracji przeważających sił morskich w morskiej strefie bezpośrednio buforowej (wokół Rimlandu Eurazji) między potęgą morską a potęgą aspirującą, po to by zawsze uchwycić cieśniny i inne przejścia na pełne morze i ocean światowy i uniemożliwić skomunikowanie przeciwnika ze światem. W tym wypadku morze przybrzeżne staje się dynamiczną strefą buforową, a nie tylko ostatnią, najdalszą już strefą mocarstwa lądowego. Jest to strategia wyjątkowo ofensywna i często stosowna przez dominujących na morzu Anglosasów: od blokady kontynentalnej wobec Francji Napoleona przez blokadę Niemiec w I i II wojnie światowej po powstrzymywanie Związku Sowieckiego, blokadę Wietnamu czy obecną koncepcję wojny powietrzno-morskiej przeciw Chinom na zachodnim Pacyfiku.
Części Inflant z dolnym biegiem Dźwiny oraz Rygą, Kurlandii, bramy smoleńskiej między górną Dźwiną a górnym Dnieprem – wszystko to były bufory najdalsze lub pośrednie dla obszaru rdzeniowego Rzeczypospolitej. Kolejnym elementem tego pogranicza była Litwa właściwa z doliną Niemna – jako bezpośredni bufor osłaniający już sam rdzeń państwa na Wiśle i Warcie. Pozostałe obszary buforowe, położone na południe od bagien prypeckich to: Wołyń, Podole, Kijowszczyzna, czyli prawobrzeżna Ukraina, wreszcie Ukraina zadnieprzańska, lewobrzeżna, aż do wschodniego perymetru przedpola bezpieczeństwa Rzeczypospolitej, graniczącego bezpośrednio z obszarem rdzeniowym Rosji (dosłownie w bezpośrednim sąsiedztwie rdzenia rosyjskiego wokół dorzecza rzek Oki i Moskwy). Perymetru wyznaczonego między biegiem rzek Worskli i Desny, do wysokości okolic Staroduba. Jeszcze w roku 1645 całość tych terenów stanowiła wschodnią część terytorium imperium lądowego Rzeczypospolitej.
Lwów (fot. Pixabay)
Charakterystyczne dla geopolitycznych sąsiadów napięcie objawiło się podczas próby podwojenia przez Moskwę daniny od Nowogrodu, który w roku 1332 oddał się pod opiekę sąsiedniej Litwy, zapoczątkowując tym samym rywalizację litewsko-moskiewską, potem z udziałem Korony Polskiej. W dobie samodzielności politycznej Wielkiego Księstwa Litewskiego oraz w początkach federacyjnych z Koroną granicą panowania litewskiego i moskiewskiej strefy politycznej była rzeka Ugra na wschód od Smoleńska płynąca między Wiaźmą a Kaługą, całkiem blisko Moskwy. Z czasem też stała się ta rzeka granicą kultury łacińskiej, zachodnioeuropejskiej – klasycznej. Jeśli chodzi o drugą stronę nurtu w tym czasie w sensie cywilizacyjnym – jak pisał Feliks Koneczny – „coś tam się na wschód od Ugry gotowało i wyrabiało, lecz kultura ta nie miała jeszcze gotowego oblicza”.
Nad Ugrą znajdował się bowiem wśród wojska litewskiego także oddział polski pod wodzą Zbigniewa z Brzezia; Polacy byli tu kontraktowymi żołnierzami Wielkiego Księstwa Litewskiego.
Litewskie ambicje ekspansji na wschód i południe zakończyła klęska Witolda nad Worsklą w roku 1399, co pozostawiło Moskwie ogromną przestrzeń do rozwoju. Historia mogłaby się inaczej potoczyć, jak zresztą kilka co najmniej razy na wschodzie, gdyby Litwa bitwę tę wygrała.
Hetman Jan Tarnowski podczas oblężenia Staroduba w 1535 roku (fot. Wikipedia)
Kolejnym punktem zapalnym stały się Inflanty, czyli kraina historyczna położona nad Dźwiną i Zatoką Ryską organizująca się w średniowieczu w obrębie posiadłości zakonu kawalerów mieczowych, ryglująca Bałtyk dla wpływów Moskwy, a zamieszkana przez plemiona bałtyckie (przodków obecnych Łotyszy) i ugrofińskie (przodków obecnych Estończyków), na których kulturę w ciągu wieków wpływała głównie kultura niemiecka, a także w mniejszym stopniu skandynawska i polska (szczególnie w tzw. Inflantach polskich).
Inflanty polskie to część południowo-wschodnia Inflant, która została przy Polsce po walkach polsko-szwedzkich. Północno-zachodnia część całych Inflant przypadła Szwecji (1621), co zostało potwierdzone rozejmem altmarskim (1629) i następne pokojem oliwskim (1660). W 1721 roku Szwedzi stracili swoją część Inflant na rzecz Rosji. Po I rozbiorze Polski w roku 1772 Inflanty polskie przyłączono do imperium rosyjskiego. Całość Inflant znalazła się pod panowaniem Rosji w wyniku III rozbioru w roku 1795.
Dawne Inflanty obejmują terytoria dzisiejszej Estonii i Łotwy. Moskwa miała w Inflantach interes z dwóch względów: po pierwsze chciała móc korzystać z idących tamtędy szlaków handlowych na zachód, których zamknięcie byłoby dla niej ciosem. Po drugie chciała osiągnąć tam takie wpływy polityczne, aby uniemożliwić zdominowanie Inflant przez Litwę oraz aby nie stały się one terenem wojennym do otoczenia i wzięcia w dowolnym momencie wojsk moskiewskich w dwa ognie – zarówno z Inflant, jak i z bramy smoleńskiej. Dokładnie tym samym mogłyby się stać Inflanty dla Moskwy przeciw Litwie! Zatem Inflanty stanowiły języczek u wagi w grze o dominację w Europie Wschodniej, a do tego jeszcze położone były nad komunikującym Moskwę, Rzeczpospolitą i Szwecję Bałtykiem.
Jeśli Inflanty byłyby przy Rzeczypospolitej, to zarysowałaby się jej strategiczna przewaga nad Moskwą na całym wielkim łuku pomostu bałtycko-czarnomorskiego, od ziemi czernichowskiej i Siewierszczyzny przez bramę smoleńską aż do Inflant w kierunku Nowogrodu Wielkiego ku podstawie linii rzek Wołchow i Łować. A zatem z trzech kierunków jednocześnie: południowo-zachodniego, zachodniego i północno-zachodniego. To z pewnością paraliżowałoby zapędy Moskwy w innych kierunkach, na przykład do Kazania, na Ural czy w kierunku Astrachania.
Dlatego wojny o Inflanty były takie ważne. Z czasem Inflanty stały się „boiskiem”, na którym mierzyły swe siły wszystkie liczące się potęgi północnej i wschodniej Europy, w tym nawet morska potęga bałtycka – Dania, szukające regionalnej dominacji, niczym na dzisiejszym obszarze buforowym Syrii i Lewantu, gdzie mierzą swe siły potęgi Wielkiego Bliskiego Wschodu z udziałem Rosji i potęgi morskiej USA.
Od roku 1569, po zawarciu unii lubelskiej, Korona Polska bezpośrednio zaczęła graniczyć z carstwem moskiewskim. Do tamtego czasu ograniczała się do roli państwa wspomagającego Litwę w wojnach z Moskwą. Z czasem wobec narastania wojskowej przewagi Moskwy nad Litwą i z powodu bliskości bramy smoleńskiej względem rdzenia państwowości litewskiej – ziemi wileńskiej i nowogródzkiej –Korona zaczęła wspierać swoją siłą geopolityczną słabnący wysiłek obronny Litwy na kierunku najważniejszym – na bramie smoleńskiej.
Mianowicie oddawano Rosji najważniejsze miejsce strategiczne Europy Wschodniej, czyli twierdzę Smoleńsk ryglującą bramę smoleńską, w zamian utrzymując przy Rzeczypospolitej północne zawiasy tej bramy – Połock i Witebsk oraz otrzymując zwrot części Inflant polskich. Dalej na południu, w dolnym biegu Dniepru, Ukraina została podzielona wzdłuż tej rzeki; lewobrzeżna część przypadła Rosji z rosyjską załogą w samym Kijowie, która miała pozostać jedynie dwa lata. Wiadomo, że jak Rosjanie tam weszli, to już nie wyszli.
W ten sposób Rzeczpospolita straciła dwa arcyważne, choć dalsze, obszary buforowe oraz utraciła inicjatywę strategiczną na swoim przedpolu bezpieczeństwa, nie miała bowiem możliwości szachowania obszaru rdzeniowego państwa rosyjskiego z obu tych kierunków naraz (z zachodniego – Smoleńsk nad Dnieprem i południowo-zachodniego – Starodub nad Desną). Można to zaniedbanie strategiczne uzasadnić jedynie utratą sił w wyniku wojny zwanej potopem szwedzkim z lat 1655–1660, która spustoszyła obszar rdzeniowy państwa i omal nie zakończyła się jego rozbiorem.
Potem było już tylko gorzej. Wojna północna toczona na ziemiach Rzeczypospolitej między Rosją a Szwecją doprowadziła do zrujnowania kraju. Całe pogranicze polsko-rosyjskie pozostawało na łasce Rosjan, co umożliwiało wejście wojsk i wpływów rosyjskich od wschodu. Zakończyło się to utratą podmiotowości naszego państwa w XVIII wieku, wasalizacją na rzecz Rosji, a w końcu ostatecznym akordem rozbiorów.
Osiągano to chociażby przez rozgrywanie kwestii dysydentów, którzy uzyskiwali poparcie Moskwy dla swojej agendy w kraju. Do tego dochodzili od czasu do czasu magnaci, którzy posiłkowali się zewnętrznym wpływem Rosji we własnych politycznych rozgrywkach. Sojusz lokalnych ludzi władzy i lokalnych polityków otwierał drogę wpływom rosyjskim.
O ile jednak można było rozbierać posiadłości Szwedów w Inflantach czy Finlandii, o tyle nie dało się tego zrobić z Rzecząpospolitą bez udziału innych mocarstw, a to ze względu na znaczenie Rzeczypospolitej i jej przestrzeni dla równowagi w głównym trzonie lądowym Europy na Nizinie Środkowoeuropejskiej.
Przecież Rzeczpospolita była po Rosji największym państwem kontynentu, a jej obszar rdzeniowy graniczył bezpośrednio z Prusami przez Warszawę i Poznań oraz z Austrią przez Kraków. Obserwujący rozpadającą się państwowość Rosjanie mieli dylemat, czy zachować Rzeczpospolitą jako protektorat, czy dokonać rozbiorów wraz z jej germańskimi sąsiadami. Zachowanie jej jako protektoratu oznaczało trzymanie wojsk w Polsce do linii Wisły w zasięgu operacyjnym aż do Odry, która łączyła Prusy i Austrię, co dawałoby silny „lewar” na interesach żywotnych obu tych państw oraz przy okazji dalszą pełną kontrolę poczynań rządu w Warszawie. Rozbiór oznaczałby konieczność odsunięcia się na wschód z nowego pogranicza oraz transformowanie ogromnych obszarów wschodniej Rzeczypospolitej w wewnętrzne obszary pogranicza imperium rosyjskiego, ze wszystkimi tego konsekwencjami.
Oznaczałby on jednocześnie oddanie rdzeniowych, bogatych i zorganizowanych obszarów Rzeczypospolitej położonych nad Wisła i Wartą Prusom i Austrii, a zatem wycofanie się wpływów rosyjskich z linii Wisły nawet poza Niemen. Stąd rosyjskie wahanie w sprawie rozbiorów i na samym końcu ciąg zdarzeń wokół reform Sejmu Wielkiego. Dylemat rosyjski został rozwiązany w trzech częściach w latach 1772, 1793 i 1795. Był to swoisty kompromis mający mitygować rosnący antagonizm zaborców. Cały obszar buforowy Rzeczypospolitej stał się częścią imperium rosyjskiego, a obszar rdzeniowy przypadł Prusom i Austrii.
Ustanowione decyzją Napoleona oraz wysiłkiem żołnierza polskiego w wojnie z Austrią Księstwo Warszawskie obejmowało prawie całość obszaru rdzeniowego Rzeczypospolitej z ziem zabranych Prusom i Austrii, ale bez jakichkolwiek stref buforowych za Niemnem i Bugiem wobec Rosji, które to strefy po pokoju w Tylży pozostały przy Rosji.
Upadek Napoleona oznaczał koniec marzeń o odbudowie. Polski obszar rdzeniowy stał się autonomiczną (przez pewien czas) częścią imperium lądowego Rosji jako Królestwo Polskie. W rezultacie relacje polsko-rosyjskie przestały być tematem międzynarodowym i stały się sprawą wewnętrznego pogranicza imperium z imperium na następne sto lat – aż do końca I wojny światowej.
Zmorą strategii rosyjskiej było i pozostaje to, że na wschód od linii Elbląg–Kraków fizyczna przestrzeń regionu ma kształt trójkąta, którego podstawa się rozszerza, im dalej posuwamy się w głąb imperium rosyjskiego, a rosyjskie siły kordonowe do jego obrony stają się siłą rzeczy coraz cieńsze i cieńsze. Daje to przeciwnikowi Rosji możliwość wyboru kierunku uderzenia i wyzyskania przewagi na wybranych kierunkach. Ta wielka przestrzeń polskiego teatru wojny od linii Elbląg–Kraków, zanim osiągnie obecne granice Rosji, ma już tysiące kilometrów szerokości, teren jest tam płaski jak stół, a za bramą smoleńską samym układem terenu „zaprasza” do zajęcia Moskwy.
Jednocześnie jednak pojawia się w kontekście ofensywy z zachodu kwestia coraz dłuższych linii komunikacyjnych na całym obszarze od doliny Wisły do przedpola Smoleńska i dalej Moskwy. Na tym obszarze poległy potęgi Napoleona i Hitlera. Przez ten obszar do Moskwy dotarli Polacy w latach 1605, 1610 i 1812 oraz Szwedzi po roku 1708 i Francuzi w roku 1812. Niemcy napierali tamtędy w latach 1914–1917 i 1941–1942.
Można sobie wyobrazić, jak stratedzy i planiści rosyjscy mają dobrze opanowaną geografię wojskową polskiego teatru wojny.
Na Nizinie Środkowoeuropejskiej Rosja ma trzy opcje. Pierwszą jest użycie głębi strategicznej, wynikającej z przestrzeni i klimatu, by wessać siły przeciwnika do wnętrza bezmiarów zachodnich obszarów buforowych imperium, a potem zniszczyć (Napoleon, Hitler, Szwedzi i ich klęska połtawska). Ale wtedy zachodzi ryzyko, że przeciwnikowi się jednak uda pobić Rosję. Do tego dochodzi problem najczęściej totalnego zniszczenia zachodnich prowincji imperium objętych wojną.
Druga opcja to zmierzyć się z wrogiem dużymi siłami zaraz na granicy i wykrwawić te siły. Strategii tej próbowano w roku 1914; wówczas wydawało się to dobrym pomysłem, zważywszy na korzystniejszą demografię Rosji niż Niemiec i Austro-Węgier, ale okazało się to jednak pułapką ze względu przede wszystkim na chybotliwe warunki społeczne wewnątrz imperium, gdzie słabnięcie aparatu przymusu i kontroli może spowodować upadek reżimu, jak się to w rzeczywistości stało w roku 1917.
Wreszcie trzecią opcją jest przesunąć granice tak daleko na zachód, jak się tylko da, tworząc kolejne obszary buforowe, jak uczyniono podczas zimnej wojny. Polska została w ten sposób po II wojnie światowej ograniczona do swojego obszaru rdzeniowego bez żadnych buforów na wschodzie oraz z dodanym jej terenem poniemieckim na zachodzie i północy, który czynił ją zależną od Związku Sowieckiego jako gwaranta bezpieczeństwa wasalnego PRL. Ta strategia długo wydawała się Sowietom atrakcyjna ze względu na wielką głębię strategiczną i szansę na zwiększanie zasobów ekonomicznych imperium pochodzących z wyzysku i eksploatacji podbitych obszarów buforowych. Ale rozproszyła ona jednocześnie zasoby imperium na cały pomost bałtycko-czarnomorski i dalej, aż do Łaby i Dunaju, zwiększając koszty wojskowej obecności tak daleko od obszaru rdzeniowego państwa. To ostatecznie złamało Sowietów i skończyło się porozumieniem w Białowieży dekretującym rozpad imperium w 1991 roku.
Po okresie smuty Borysa Jelcyna Rosja za panowania Putina ponownie „zbiera” kluczowe dla siebie miejsca geostrategiczne, używając instrumentów wojny nowej generacji i prowadząc kolejne wojny i demonstracje wojskowe na obszarach, które decydują o odbudowie wschodniego imperium, takich jak Kaukaz i jego przełęcze, Krym i jego wybrzeże, Donbas z przemysłem, brama mołdawska dająca wyjście do doliny Dunaju i na Bałkany, Białoruś otwierająca politykę rosyjską na zachód Europy, państwa bałtyckie, co podważa obecną niekorzystną dla Rosji architekturę ładu międzynarodowego, Morze Czarne i Bałtyk – które stanowią wyjście Rosji na ocean światowy.
Rzeczpospolita znów znajduje się w wielkiej grze o przyszłość tych obszarów i nie może z niej abdykować. Nikt jej w tym także ostatecznie nie zastąpi: ani Amerykanie, ani Unia Europejska.
Autor
Jacek Bartosiak
Założyciel i właściciel Strategy&Future, autor książek „Pacyfik i Eurazja. O wojnie”, wydanej w 2016 roku, traktującej o nadchodzącej rywalizacji wielkich mocarstw w Eurazji i o potencjalnej wojnie na zachodnim Pacyfiku, „Rzeczpospolita między lądem a morzem. O wojnie i pokoju”, wydanej w 2018 roku, i „Przeszłość jest prologiem" z roku 2019.
Trwa ładowanie...