Kuryer Dworski - Suraż 2.0

Obrazek posta

Kochany Pamiętniczku, Zośka to ma wielkie szczęście.  Sam zobacz. Ma mnie, wiernego kompana. Przy swej urodzie, jak mawiają niezbyt natrętnej, ma umysł nieprzeciętny. No i przysłowiowy dryg do wygrzebywania fajnych staroci. Bo jak nazwać to, co ostatnio na „gabeciu” znalazła? Gabeć to taki sklep typu grzebadło. Stare ciuchy, ponoć to teraz jest bardzo modne. Ona zaś jakąś wielce firmienną torebkę kupiła, w środki gazetami wypchaną by kształtu nie straciła. Znaczy torebka nie Zośka. Oczywiście mnie oddała gazety bym je do kosza wyrzucił. Ale jak je do kosza miałem ciepnąć, gdy w nich tyle fajnych znalazłem informacji. Przeczytam Ci słowo w słowo mój Pamiętniczku, byś nie uronił żadnej choćby literki. A to tak leciało...Skup się.

 

Kuryer Dworski

 

Kuuuuuuupujcie Kuryer Dworski, kuuuuuupujcie!!!! Kuuuuuupujcie Kuryer Dworski... kuuuuuupujcie!!!!!!

 

Jak to miał w zwyczaju szalony stary Skryba, po dłuższej przerwie wrócił z pełnokrwistą opowieścią z dworu książęcego, tym razem mazowieckiego. Trup ścielę się w tej opowieści gęsto, więc czytelników o słabym serduchu proszę przed dalszą lekturą zażyć jakieś proszki przeciwko nadmiernej nerwacji, tudzież dziabnąć sznapsa z domieszką walerianki. W każdem to razie, ostrzegałem szanowną publikę i nie zamierzam płacić ewentualnych odszkodowań z tytułu poniesionych uszczerbków na zdrowiu.

 

Zaczniemy jak to się mówią od początku, czyli od przedstawienia głównych bohaterów dzisiejszej opowieści.

 

Siemowit, najważniejszy gość na ziemi Mazowieckiej. Choleryk, raptus i zazdrośnik okrutny. Wyznawca zasady, że od wody biorą się choroby. Więc używał jej od wielkiego święta, najczęściej do przemycia zaropiałych oczów.

 

Heniu, jego syn, główny bohater, o którym dziś będę Wam bajdurzył.

 

Anna, żona Siemowita, córunia Bolka i co by nie mówić, też niezła z niej artystka rewiowa. Więc gdy dwa silne charaktery się zejdą, może być z tego niezłe darcie pierza.

 

Opowieść w trzech aktach rozegra się przed wami. Więc wygodnie się rozsiądźcie drodzy czytelnicy. Oto kurtyna idzie w górę, proszę więc o cisze i nie mlaskanie na widowni, gdyż może to rozpraszać bohaterów

 

Akt I

Pan zabił panią, gdyż go czoło non stop okropnie swędziało.

 

Łup, łup, łup, otwierać, książę u drzwi twoich stoi o Pani.

Ależ ja jestem dziś tak bardzo, bardzo zmęczona. Odejdźże mężu, może jutro do mnie załomoczesz? Dziś już maseczkę z gniazda raniuszka i jajek kukułczych na twarz nałożyłam, co byś mógł długo napawać się moją urodą.

Ależ pani, nalegam byś dziś mnie wpuściła. Mamy kontrakt i trzeba go dokładnie wypełniać.

Ależ mój książę, trzeba czytać to, co małymi literkami było napisane. A tam jak wół stoi, że w pewne dni nie przyjmuje Twoich namolnych odwiedzin. Kropka i basta, wypad mi spod drzwi i daj mi się wyspać, bo jutro będę miała worki pod oczami i wtedy na pewno nie zechcesz przyjść do mnie wieczorem.

Pani... nalegam. Bo mam wielki do ciebie interes.

Oj, nie przesadzaj książę z tą swoją wielkością.

 

A skąd to możesz wiedzie, jeśliś taka niewinna jak mi Twój tatulek to opisywał?

Po kilku cowieczornych cmoknięciach drzwi sypialni swej żony zaczął Siemowit podejrzewać, że to swędzenie czoła może mieć coś wspólnego z plotkami na temat adoratorów Księżnej. Gdy więc wyszło szydło z worka i brzuszek zaczął u jaśnie Księżnej rosnąć, raptus Siemowit dostał małpiego rozumu. Wysłał ją do Rawy by mu zeszła z oczu. Kilku zaś adoratorów puścił wpław Wisłą do Gdańska, z kamiennymi żarnami do nóg uwiązanymi.

 

Księżna Anna zaś powoli ciałka nabierała i koniec końców za nic nie mogła przez drzwi się przecisnąć. Biodra dość szerokie, brzuch też ograniczał swobodę poruszania, a ciasta i frykasy, no cóż, swoje też zrobiły. Gdy więc Siemowit swą żonę zobaczył, nie poznał jej. On ciemnej karnacji, ona ruda. A dziecię się zrodziło blondasek z piegami. Dziecko, jako nie jego kuchcie oddał, a żonę na czas odchudzania w wieży pozostawił. Dietę dość drastyczną jej jednak zaordynował. Dwa placki zbożowe na tydzień plus szklankę marchwiowego soku.

 

Anuś niestety zbyt głodna bywała i koniec końców zjadła kacoperza. Jak się kończy taka swoista degustacja już dziś mamy przykład. Wtedy też jej na zdrowie nie wyszło, bo się zakrztusiła. Wieść w świat zaś poszła, że Siemowit choleryk zadusił swą niewierna żonę.

 

A to tylko potrawka z niedogotowanego kacoperza sprawiła, że księżna Anna Ziębicka po mężu Piastowska w kalendarz kopyrtnęła. Więc drogie Panie do Was kieruję te słowa... Jak głód Was przyciśnie, nie czepiajcie się tego, co swobodnie lata lub na drzewo ucieka.

 

Heniu biedne dziecię, przez ojca odesłane, postradał też Mamuś kochaną.

Na dziś już kończę opowieść swą lekko mało romansową. Siemowit raptus i choleryk zamiast się o względy żony starać a nie awanturować. Mógł też od czasom do czasu i łeb swój wyszorować. A tak drobny inwentarz czoło mu podrażniał i się chłopina przez to często drapał. Kilka pechowych zbiegów okolicznościowych sprawiło, że Heniu półsierotą został.

 

 Co się z nim działo i jak mu się wiodło, tego się dowiecie w akcie drugim.

 

Kuuuuuuupujcie Kuryer Dworski... Kuuuuuupujcie!!!!! Kuuuuuupujcie Kuryer Dworski, kuuuuuupujcie!!!!!! Dziś się wyjaśni sprawa pochodzenia sierotki bożej o imieniu Heniu.

 

Krótkie przypomnienie poprzedniego odcinka. Książę mazowiecki Siemowit, ze względu na sporadyczny kontakt z wodą, nabawił się tak zwanego drobnego inwentarza. Zamiast ściąć kołtuny, a przede wszystkim je umyć, podejrzewał swą żonę o przyprawianie mu rogów. Bo non stop swędziała go głowa jakby coś w niej rosło. Uwięził małżonkę będącą przy nadziei. Po porodzie, syna nie uznał, a żonę poddał dietetycznemu rygorowi. Żona będąc okropnie wygłodzona, spożywa zupę z niedogotowanego nietoperza. Prawdopodobnie był to pacjent zero obecnej cholery, jaka nas nawiedza.

Syn Henio trafił do kucharki, a co się z nim działo, to już za chwilkę na pewno przeczytacie.

 

Akt II

Być, albo nie być synem Siemowita

 

Heniek, mazgaju rozpal pod kominkiem. Leć leniu przebrzydły po wodę do studni.

Heniek, nie jedz tyle, bo Ci brzuch pęknie. Zostaw sobie tej trawy na jutro do następnej wieczerzy.

Nie miał życia lekkiego Heniu przybłęda. Bo trudno było go ot tak po prostu zagłodzić, a kilka dukatów, jakie kuchta brała z socjalu na jego utrzymanie też piechota nie chodziły jak się mówiło.

Dorastał więc Heniu na podgrodziu, poznawał zaułki cuchnące, a jak trzeba było to i świnie pasał. Trzeba było mu przyznać, że wśród całej hałastry, sprytem się wyróżniał. Umiał wnet dostrzegać, kto jest silny, a głupi, a z kim warto trzymać. Teraz więcej czasu spędzał na "doliniarstwie" niż w kuchni swojej madki od socjalu.

Pewnie z czasem wyrósłby na jakiegoś szemranego gostka, lecz oto pojawiła się w mieście pewna białogłowa.

Kazała go sprowadzić na dwór książęcy, wyszorować, przyodziać i do Słupska wysłać. Kimże ona była, i czemu jego chciała? A może to jaka handlara żywym i młodym towarem? Ze trzy razy po drodze uciekał, aż związanego jak dzikiego zwierzaka dowieźli go nad Bałtyckie Morze. Już się Heniu z żywotem swym żegnał, w myślach widział co najgorsze. Jakiś dom uciech w Hamburgu, albo kompania janczarów w jakieś tureckiej Anatolii, ewentualnie Legia Cudzoziemska…….

 

Gdy więc wszedł za próg książęcej komnaty kopara mu opadła i gotów był zbierać mleczne zęby z pięknych parkietów. Piękna księżna Małgosia, ciut jakby do niego podobna, z uśmiechem na twarzy i łzami w swych oczach przytuliła go do swego obfitego biustu i rzekła mu...

- witaj mój kochany mały braciszku!!!!!

Fiu, fiu, fiu, to się narobiło. Nie raz sobie myślał, że lepszy żywot jest mu na pewno pisany. Ale stawiał, że skończy, jako budowniczy zamków, a może zarządca książęcych jakiś nieruchomości. Znaczy cieć jakiś, a nie kasztelan przecież. Ale brat Księżnej Pomorskiej, no to się chłopaki z podwórka zadławią się ze śmiechu.

Małgośka to córka Siemowita z pierwszego małżeństwa. Przez swych umyślnych w końcu najmłodszego swego brata odnalazła. Mąż Kaźko nie za bardzo widział go na dworze i po dwóch latach odesłał do teścia z listem motywacyjnym.

Heniu Mazowiecki. Imię ojca Siemowit, Matki Anna. Stan cywilny kawaler.

Znajomość łaciny w piśmie i w mowie. I nie chodzi o tą w kościele używaną.

Umie działać w grupie pod dość dużym stresem. Widziałbym go w korpusie duchownych, lecz proponuję trzymać go z dala od mniszek. Może być pylący, przez co kilkanaście już tym sposobem nabawił macierzyństwa.

 

Gdy Heniu stanął przed oblicze swego Tatka, jak wiadomo niezłego choleryka, oczów nie spuścił, a piorunami strzelał. Na widok wyrodnego rodzica skoczył z pazurami i trzeba przyznać, że trzeba go było we trzech wojów od gardła odciągnąć. Siemowit na Henia popatrzył i się uśmiechnął od ucha do ucha.

 

-Synek, Tyś na pewno jest z krwi mojej i z kości moich. Bo żadna cholera by tak mi nie pokiereszowała mojej tak pięknej facjaty. Hej woje, ściągnijcie z niego kubrak. Jeśli ma na łopatce znamię w kształcie czorsztyńskiego smoka to nie ma wątpliwości, że to moje dziecię.

Zdjęli i faktycznie było tam podobne przebarwienie.

Od tej już pory Heniu stał się pełnoprawnym członkiem rodziny Mazowieckich. Jak Kaźko Słupski do teścia napisał, Heńka pod piecze kościoła oddali. Dostał biskupstwo w samym Płocku i na dodatek szefem książęcej dyplomacji został.

Często z poczucia obowiązku bywał na krzyżackich i litewskich dworach

 

Na tym zakończę opowieść o Henryku Mazowieckim, biskupie płockim, synu Siemowita III księcia Mazowieckiego.

 

Co się z nim działo i jak zszedł z tego padołu, o tym w następnym i ostatnim jednocześnie odcinku.

 

Kuuuuuuupujcie Kuryer Dworski, kuuuuuupujcie. Kuuuuuupujcie Kuryer Dworski, kuuuuuupujcie. Tylko u nas niesamowite opowieści z książęcych gabinetów. Kuuuuuupujcie Kuryer Dworski, kuuuuuupujcie.

 

 

Tragedia na dworze mazowieckim!!!! Czy to zabójstwo, czy tylko zwykła niestrawność?

O tym, co się wydarzyło w biskupiej alkowie przeczytacie w relacji naszego starego i lekko walniętego Skryby.

 

Najpierw przypomnę w dużym skróci, o czym było w poprzednich odcinkach.

Książę Mazowiecki Siemowit po kilku latach szczęśliwego małżeńskiego pożycia powziął podejrzenia, co do wierności swej pięknej i dużo młodszej małżonki Anny, która była akurat w kolejnej już ciąży. Ponoć w pijackim widzie zaczął Andzi robić wyrzuty, jakoby miał sen, że go zdradzała z... Murzynem. Więc uwięził ją w małej izdebce na zamku, "bękarta" oddał kuchcie, a żonkę próbował zagłodzić

Heniu, to nieszczęsne dziecię, został zabrany od kuchty przez swą przyrodnią siostrę. Nad morzem nabrał ogłady i został przyuczony do księżowskiego zawodu. Tak, tak, nie przesłyszeliście się. Księżowskiego.

 

Gdy po latach Siemowit zobaczył Henia na oczęta własne to uświadomił sobie, że sen miał naprawdę bardzo głupi. Synalek był jakby wierną kopią jego samego, nawet znamię miał podobne do niego.

Ponoć dostał książę takiego po tym szmergla, że trzeba go było w kaftanie trzymać, co by sobie czego nie zrobił. Płakał po swej Andzi, a Henia gotów ptasim mleczkiem karmić.

Teraz już wkraczamy w ostatnią odsłonę naszego przedstawienia.

 

Akt III

 

Wesołe jest życie biskupa.

 

-Heniu, syneczku mój najukochańszy, a może byś chciał jakiegoś rumaka, a może wyślę Ci do posługi kilka mniszek młodych. Heniu, a co byś powiedział na wczasy na Capri? Heniu...

-Ociec... Daj sobie na wstrzymanie. Już mi ta twoja słodycz zaczyna ropą w oczach odkładać się i miewam od niej porannych mgłości. Jeszcze parę takich lepkich pogadanek, a zaczną mi pięty pękać od tego słodzenia.

Weź się Ty ode mnie odpitagorasuj i przez wzgląd na moją Mamuś, nie waż się do mnie zbliżać na odległość kija. Wyjeżdżam ja z dala od Ciebie, a jak przyjedziesz do mnie to uwierz, klamkę tylko cmokniesz. Nie znamy się staruszku, i nie graj skruszonego. Zaciukałeś złotą kobietę ze swej pijackiej głupoty. Powinieneś nogi jej myć i wodę pić ty stary gamoniu, a nie podejrzewać ją o romans z Otellem.

 

Oziębłość synalka dobiła Siemowita. Dość szybko zgryzota sprawiła, że poszedł na spotkanie ze swą lubą, którą tak bardzo przed światem oczernił.

Henio zawinął sutannę, wsiadł na rower i pognał na plebanię do swoich gospoś. Bo w myśl niepisanej zasady gosposia powinna być czterdziestoletnią kobietą. Ale Heniu dobrze interpretował przepis zatrudniając dwie dwudziestolatki.

Po śmierci Ojczulka władzę na Mazowszu przejęli jego starsi przyrodni braciszkowie. Ci z kolei nie darzyli go już taką sympatią jak to czyniła ich wspólna siostra Małgośka i godny pożałowania Ojciec. Ale, że na łożu śmierci wymógł na nich złożenie przysięgi, że nie dadzą zrobić Heniowi krzywdy i zadbają o niego to nie mieli innego wyjścia jak tolerować wesołe życie młodego księżulka.

A on z długonogą gosposią do Zakopca na rekolekcje jeździł. Albo na Monciaku nawracał grzeszników. Częściej był na gościnnych występach, tfu, tfu, tfu w pielgrzymce niż siedział u siebie na plebanii. W końcu braciszkowie uradzili wspólnie, że dostanie biskupstwo to może się ustatkuje.

Warunek. Odstawi od piersi te dwie młode żmije, a biskupstwo płockie będzie już jego dożywotnią dzielnica.

 

Biskupstwo przyjął z lekkim oporem. Dziewuszek nie odstawił, a nawet dwie kolejne przyjął do swojej kancelarii.

Zaś podczas wizyty rekolekcyjnej na Podlasiu spotkał Jagiellona będącego w podróży. Przy kwaterce pogadali jak dwa stare wafle. A gdy mieli w czubie nieźle to Władek się zwierzył, że ma mały problem.

 

Ma otóż kuzyna Witka, co to na arbajt wyjechał i nie daje znaków życia. A jak to usłyszał, Heniu często do komturów jeździ i ponoć nówki karety od Prusów sprowadza. Wszystko ponoć legalne, bo przez kurię puszcza, a jakby tak Władka wkręcił w interes to, kto wie może kilka, a może kilkanaście takich karoc dwór krakowski od niego by kupił. Warunek- Witka od Niemiaszków odciągnąć i sprowadzić na łono rodzinki. A jakby będąc u komtura jakieś też plany sfocił to, kto wie czy prymasem go by i nie zrobił. Już wielu tam wysyłałem, lecz mało, kto wrócił. Kilku a i owszem, lecz w dębowych jesionkach. Jeden, co go Jurand zowią, to nawet bez ręki, oczu i języka wrócił, więc nie wiem Heniu czy temu podołasz. Tyś młody i niezbyt jesteś w tych sprawach wyrobiony.

-Czy ja podołam Władziu? Ja? Weź potrzymaj kwaterki. W trzy niedziele z Wicią wracam i całą szafą krzyżackich zapisków. A te karawany, co chcesz kupić ode mnie to musisz górką zapłacić po tysiąc złotych dukatów od sztuki. Lubię Cię i normalnie po kosztach Ci je puszczam. Bo Krzyżak tylko do kościoła tą fura jeździł i to od wielkiego święta. Normalnie płakał jak mi je sprzedawał.

Drogo się cenisz Heniu, ale jak to mi załatwisz, to cena nie gra roli, w końcu rodzina jest mi najważniejszą.

 

Na północ pomknął rączy Henio. Witka otumanił, Konrada w manowce wyprowadził. Trzydzieści lśniących bryczek na fałszywych papierach, pod komendą Witolda pomknęło do Krakowa. A wszystkie z papierami z tajnej kancelarii malborskiego zamku. Wnet się Krzyżaki zorientowali, że ktoś im koło pióra zrobił, Heniek już w Surażu się bawił ze swymi gosposiami.

Gdy się w bani prażył i masaże brał sobie, wpadł zziajany goniec, że bracia zakonni już o jedno stajanie są i jadą po niego. Ponoć chcą go pojmać i na rynku w Surażu powiesić za poślednie ziebro, jako królewskiego szpiega o kryptonimie Hy23.

Pomknął, więc Heniu, w samym tylko ręczniku, do swojego braciszka, co to Wiznę z żoną na ten czas wizytował.

Wpadł na dziedziniec i krzyczy od progu.

-Bracie kochaniutki ukryj mnie przed Niemcem. Jakby się pytali, to nie znasz, nie widziałeś i nic nie słyszałeś.

Latał przy tym w tym skąpym ręczniczku. Księżna Anna oraz jej siostra Ryngałła wodziły ślepkami za nim i się rumieniły.

Młoda Ryngałła rzekła tak do szwagra, księcia Janusza.

-Wezmę ja go do swej sypialni i go tam ukryję. Krzyżaki nie wejdą do komnat kobiecych, a jak odjadą to się pomyśli, co z nim dalej możemy zrobić.

Ponoć tak się Krzyżaki w tej Wiźnie zasiedzieli, że Heniu z Ryngałłą przez trzy miesiące z komnaty nie wychodzili. Po ich wyjeździe coś trza było zrobić, bo młodzi chcieli wspólnie rodzinkę założyć. Heniu niby biskup. Rympałka za to niby dziewica, do ołtarza szli w purpurach i bielach jakby nic im na drodze nie stało. 

Młoda przed ślubem wymogła na Heniu, że sutanna jej nie przeszkadza, a nawet ją kręci, ale młódki ze swej świty to ma już odprawić. Bo jak ją, kiedy zdradzi to ona mu ślepia wydrapie, a kto wie, co i gorszego by nie zrobiła.

Wzięli ślub bez zapowiedzi, bo Heniu, jako biskup dał sam sobie dyspensę na tą okoliczność. Poza swą żonką świata nie widział. Młódki odesłał, nawet się lekko ustatkował.

 Krzyżaki mu nie darowali, i dawaj Ryngalle do ucha niestworzone historie sączyć. A że to widziano jak Heniu na łowach był z piękną Heleną, a to z jakąś Anią ma płomienny romans. Ktoś go widział w towarzystwie grzybiarek, co to przy drogach stały.

 

Ta jak szału dostała, dawaj Henia patelnią okładać, na zmianę z kandelabrem ciężkim i pogrzebaczem czerwonym. Heniu padł na kolana i w pierś się dawaj walić.

-Rympałka kochana, ja miałbym Cię zdradzić? Ja poza Tobą świata nie chcę widzieć. Owszem jeździłem w delegacje z Heleną, ale osobne pokoje w hotelach braliśmy. Spytaj swego braciszka Witolda, że to dla niego i króla Władka robiłem szpiegowskie przechery. Helenka to była dla innych podpuchą i nic mnie z nią nie łączy tylko służbowa zależność.

Ja Ci dam zależność. Ślepia Ci wydrapie. A tą szantrapę Helenę każę pod pręgierz postawić.

Heniu swój urok osobisty włączył. Ryngałła wnet zmiękła i w łóżku z nim się pojednała.

Lecz za dni kilka Heniu nagle pomarł. Czy to sprawka Krzyżaków, co mu nie darowali, a może Ryngałła coś w kieszeniach znalazła i czarną polewkę Heniowi do łoża podała? Śledztwo wyciszono. Akta utajniono. Henio w Płocku spoczął, Ryngałła zaś na Mołdawię obrała kierunek. Dziwnym też to trafem trzech jej małżonków szybko zeszło z tego świata po spożyciu jej firmowej czarnej polewki. Może faktycznie to ona palce swe maczała, w nagłym zgonie Henryka Mazowieckiego.

Ten od świniopasa do bohatera polskiej dyplomacji i służb wywiadowczych przeszedł krętą drogę. Jemu możemy zawdzięczać sukces pod Grunwaldem. Nie było by go gdyby to nie Heniu Witolda skłoniłby powrócił na łono Jagiellońskiej rodziny.

Szkoda, że nie mam czasu by o Heniu opowiadać jeszcze niestworzonych rzeczy. Fleming mógłby się uczyć od niego, jak szpiegować można.

 

To już koniec losów biskupa płockiego Henryka Mazowieckiego. Był on faktycznie bardzo barwną postacią godna opowieści. Może jeszcze kiedyś do niego wrócimy. A teraz Panie i Panowie....

 

Kuuuuuuupujcie Kuryer Dworski, kuuuuuupujcie. Kuuuuuupujcie Kuryer Dworski, kuuuuuupujcie. Tylko u nas znajdziecie opowieści z pierwszej ręki o tym, co się dzieje na książęcych dworach.

 

Jak myślisz Pamiętniczy, może by jakieś przedstawienie w teatrzyku podwórkowym zrobił? Scenariusz prawie gotowy, Ja mógłbym za Henia robić a Zośka ze swym charakterkiem, to wypisz wymaluj narwana Rympałka.  Muszę to przemyśleć.

 

 

 

 

Zobacz również

Zwykły przydrożny krzyż?
Żelazna droga na szczyt
Żelazna droga na szczyt. Odcinek 2

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...