Weekly Brief 7.12 – 13.12.2019

Obrazek posta

(Fot. static.kremlin.ru)

 

DONALD TRUMP DOBIJA TARGU Z KANADĄ I MEKSYKIEM

We wtorek przedstawiciele Meksyku, Kanady i Stanów Zjednoczonych podpisali nową trójstronną umowę handlową, zastępującą porozumienie NAFTA, znane pod oficjalną – i dość mało oryginalną – nazwą United States Mexico Canada Agreement (USMCA). Miało to miejsce kilka godzin po tym, jak Nancy Pelosi, przewodnicząca Izby Reprezentantów, stwierdziła, że USMCA jest dobrą umową, co z kolei znaczy, że najprawdopodobniej zostanie ona ratyfikowana przez Senat USA. Mieliśmy tutaj okazję obserwować rzadką, właściwie niespotykaną, koniunkcję – zarówno Nancy Pelosi, jak i Donald Trump mówili w tej kwestii jednym głosem (Trump nazwał poprzedniczkę USMCA, umowę NAFTA, „najgorszą umową w historii”).

Meksyk ratyfikował nową umowę już w czerwcu, będzie jednak konieczne powtórne głosowanie nad jej nowymi zapisami; mimo wszystko zarówno Meksyk, jak i Kanada (pomimo oporu na przykład lobby producentów produktów mlecznych) niemal na pewno przystąpią do nowego porozumienia. Co ciekawe początkowa jego wersja została przyjęta w listopadzie 2018 roku; jednak od tamtego czasu trwały dalsze negocjacje dotyczące szczegółów USMCA, w tym na przykład mechanizmu kontrolującego prawa pracownicze w Meksyku – obecna wersja porozumienia zakłada, że tak naprawdę będzie wobec nich funkcjonować zasada domniemania winy – to na nich spoczywać będzie ciężar udowodnienia niewinności.

W ramach ciekawostki, która pozwoli nam również płynnie przejść do kolejnego zagadnienia bieżącego „Weekly Brief”, dodajmy, że jednym z niewielu pojawiających się w dyskursie publicznym uzasadnień dla stanu zawieszenia, w którym jeszcze do czwartku znajdowały się negocjacje nad chińsko-amerykańskim porozumieniem handlowym, jest fakt, że przedstawiciele USA ze Stevenem Mnuchinem na czele skupieni byli właśnie na dopinaniu USMCA.

 

…I Z CHINAMI

Ostatnie dni upłynęły pod znakiem nerwowego wyczekiwania rynków (i nie tylko) na sygnały zwiastujące pozytywne zakończenie negocjacji nad pierwszym etapem umowy handlowej. Przypomnijmy, że początkowo podpisanie umowy miało mieć miejsce w listopadzie, podczas szczytu w Chile, odwołanego ostatecznie z powodu zamieszek. Potem z jednej strony oba państwa informowały, że negocjacje są na ukończeniu, ale z drugiej przyjęcie przez Senat i Izbę Reprezentantów USA ustawy wspierającej protestujących w Hongkongu oraz prawdopodobne przejście przez Kongres podobnego dokumentu dotyczącego sytuacji mniejszości ujgurskiej w Sinciangu, a także sugestia Donalda Trumpa, że być może lepiej będzie podpisać umowę z Chinami dopiero po wyborach prezydenckich, sprawiły, że kwestia podpisania pierwszego etapu umowy handlowej stanęła pod znakiem zapytania. Jednak wraz ze zbliżaniem się 15 grudnia – terminu wprowadzenia przez USA kolejnych sankcji – zaczęły się pojawiać informacje, jakoby administracja w Białym Domu miała odłożyć ich wprowadzenie. Był to znak, że podpisanie jakiejś formy porozumienia jest prawdopodobne. W czwartek poinformowano, że strony uzgodniły tekst porozumienia, który trafił następnie na biurko Donalda Trumpa. Jeszcze w piątek rano szczegóły umowy pozostawały tajemnicą; pojawiały się informacje, że porozumienie zawierać będzie obietnice zniesienia części ceł przez USA (oraz, rzecz jasna, czasową przynajmniej rezygnację z wprowadzenia nowych); według innych źródeł umowa miała przyjąć znacznie bardziej rudymentarną formę i dotyczyć jedynie odsunięcia w czasie wprowadzenia nowych ceł przez USA oraz zawierać obietnicę zwiększenia importu soi oraz innych produktów spożywczych przez Chiny –w gruncie rzeczy byłoby to przedłużenie negocjacji.

Ostatecznie w piątkowe popołudnie zarówno Pekin, jak i Waszyngton potwierdziły osiągnięcie porozumienia, w myśl którego Stany Zjednoczone nie wprowadzą ceł na produkty o wartości 156 miliardów dolarów oraz zmniejszą o połowę (z 15 do 7,5 procent) wprowadzone wcześniej cła na produkty warte około 120 miliardów dolarów. Co do sposobu, w jaki owe cła będą zmniejszane, pojawił się dwugłos; Chiny twierdzą, że USA zobowiązały się do wprowadzenia zmian w trzech etapach, tymczasem przedstawiciel ds. handlu Robert Lighthizer oznajmił, że Stany nie podjęły w tej kwestii konkretnych zobowiązań. Chiny natomiast zobowiązały się zwiększyć import produktów żywnościowych do poziomu 40 miliardów dolarów w ciągu dwóch lat; następnie import ma się zwiększyć o kolejne 10 miliardów dolarów. Chiny mają również zaostrzyć prawo własności intelektualnej (tu warto jednak zauważyć, że obecnie mówi się o mało istotnych w całkowitym rozrachunku kwestiach, takich jak znaki firmowe, podróbki itp., a nie najistotniejszych, takich jak na przykład wymuszony transfer technologii) oraz zwiększyć kontrolę nad rynkiem farmaceutyków. Nie jest jednak jasne kiedy nastąpi „oficjalne” podpisanie umowy.

Bardzo wiele o stanie relacji pomiędzy Chinami i USA oraz o rodzaju konfrontacji, z jaką mamy do czynienia, mówi fakt, że podpisanie umowy handlowej zostało skrytykowane nie tylko przez republikanów, lecz również demokratów – jak to ujął Chuck Schumer, „Trump sprzedał się w zamian za czasowe obietnice składane przez niegodne zaufania Chiny”. Widać wyraźnie, że szerokie spektrum amerykańskich elit zdefiniowało Chiny jako przeciwnika;

 

…KTÓRE PRZYGOTOWUJĄ PLANY ALARMOWE NA WYPADEK KRYZYSU

Obawę nie tyle o tempo wzrostu, ile o tąpnięcie gospodarki dało się wyczuć podczas corocznej Central Economic Work Conference, która odbyła się pomiędzy 10 a 12 grudnia w Pekinie. Wydaje się, że o ile Chiny świadome są, że w związku zarówno z problemami wewnętrznymi oraz wojną handlową, jak i – częściowo przez nią spowodowanym – globalnym spowolnieniem gospodarczym, ekonomia Chin zwolni. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że Chiny cały czas zdają się pokazywać, iż nie zdecydują się na przeprowadzanie bailoutów czy wykorzystanie wartych setki miliardów dolarów pakietów stymulacyjnych, Pekin daje sygnał, że zapewnienie stabilności ekonomicznej i uniknięcie raptownych kryzysów ekonomicznych stanie się priorytetem; natomiast wzrost gospodarczy zajmie nieco dalsze miejsce na liście celów. Sugeruje to także rewizja celu osiągnięcia wzrostu gospodarczego z 6,5% do 6% PKB. Najwyraźniej Pekin uważa, że zarządzanie niepokojami społecznymi w scenariuszu spowolnienia lub stagnacji ekonomicznej będzie prostsze niż w sytuacji nagłego kryzysu gospodarczego.

 

…ORAZ DOBIJA WTO

Oczywiście prowadzenie przez Biały Dom tego rodzaju negocjacji handlowych co z Chinami, ale też z Francją czy Brazylią, może się spotkać z krytyką organizacji regulujących globalną wymianę ekonomiczną – takich jak Światowa Organizacja Handlu (WTO). Niechęć Trumpa do WTO ma długą historię; wielu uważało, że WTO „umarło” już w marcu 2018 roku, a więc w momencie, gdy Stany Zjednoczone nałożyły cła na stal i aluminium, stojące w sprzeczności z normami organizacji. W sierpniu tego roku Trump zagroził, że „albo WTO zacznie się zachowywać”, albo USA z niego wystąpią. Zdaje się jednak, że najskuteczniejszy cios administracji w Waszyngtonie wymierzony został w Organ Apelacyjny WTO, a więc ostateczną instancję rozsądzania sporów pomiędzy państwami. Po tym jak USA zablokowały nominację sędziów, to liczące zazwyczaj siedmiu członków gremium zostało zredukowane do zaledwie jednego. Ponieważ do wydawania orzeczeń potrzebnych jest trzech sędziów, Organ Apelacyjny jest w praktyce sparaliżowany. To z kolei sprawia, że poniedziałkowa zapowiedź skargi do WTO w sprawie zapowiedzianych przez USA ceł na francuskie produkty (LINK) traci jakby na ciężarze gatunkowym.

Zaniepokojenie sprawą wyraziła ustami Komisji Europejskiej Unia Europejska; komisarz ds. handlu Unii nazwał sytuację wynikłą z obstrukcji USA „niebezpieczną dla multilateralizmu i międzynarodowego sytemu handlu”. Co więcej Unia zapowiedziała prace nad utworzeniem alternatywnego dla Organu Apelacyjnego WTO mechanizmu rozwiązywania sporów handlowych.

 

TARGU NIE DOBIJAJĄ NATOMIAST ŁUKASZENKO I PUTIN

Siódmego grudnia w Soczi miało miejsce spotkanie prezydentów Białorusi i Rosji. Oczekiwania wobec jego wyników były znaczne; spodziewano się między innymi podpisania serii „map drogowych” wyznaczających kolejne etapy integracji obydwu państw w ramach Związku Białorusi i Rosji (ZBiR). Ostatecznie jednak wyznaczony na 8 grudnia termin podpisania dokumentów nie został dopełniony – po zakończeniu rozmów wieczorem 7 grudnia Łukaszenko wrócił do Mińska; nie udzielił przy tej okazji wypowiedzi mediom. Kolejne spotkanie przywódców odbędzie się 20 grudnia w Petersburgu, podczas szczytu państw Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej.

Dodajmy również, że w przededniu spotkania Putina i Łukaszenki odbyły się w Mińsku demonstracje przeciwko dalszemu zbliżeniu z Rosją – i chociaż nie zostały one zgłoszone, policja nie rozwiązała zgromadzeń. W dniach poprzedzających szczyt miała również miejsce swego rodzaju wojna na sondaże; najpierw rosyjski „Kommiersant” opublikował sondaż według którego 90 procent Białorusinów jest zwolennikami sojuszu bądź partnerstwa z Moskwą. Odpowiedź przyszła szybko – Instytut Socjologii Białoruskiej Akademii Nauk opublikował własny sondaż, z którego wynikało, że 49 procent Białorusinów jest zwolennikami utrzymania partnerskich relacji pomiędzy ich państwem a Rosją, 36 ustanowienia wspólnych organów państwowych, a jedynie niecałe osiem procent – włączenia Białorusi do Rosji.

 

NIEZMIENNIE TRWA „WOJNA O 5G”…

…i zaczyna wyglądać na to, że o ile wciąż nie można mówić o masowym rezygnowaniu europejskich państw z Huawei, o tyle naciski Stanów Zjednoczonych mimo wszystko zaczynają przynosić jakieś efekty. Brytyjskie Narodowe Centrum Cyberbezpieczeństwa (National Cyber Security Centre, NCSC) na przykład zażądało od Huawei wprowadzenia serii zmian (zarówno w sprzęcie, jak i w oprogramowaniu) mających zminimalizować niebezpieczeństwa związane z korzystaniem ze sprzętu produkowanego przez firmę z Shenzhen. Huawei miało zgodzić się na żądania Brytyjczyków. Co więcej w zeszłym tygodniu największy brytyjski operator sieci komórkowych EE zadecydował nie tylko o wykluczeniu Huawei z tworzenia infrastruktury sieci 5G, lecz również o usunięciu komponentów wyprodukowanych przez tę firmę z infrastruktury sieci 3G i 4G.

Podobnych rozterek nie przeżywa natomiast niemiecki operator O2, znany również jako Telefonica Deutschland, który w czwartek wybrał Huawei (i fińską Nokię) jako partnera w budowie sieci 5G. O2 jest jednym z trzech operatorów sieci komórkowej w Niemczech, z których każdy kontroluje mniej więcej równą część rynku.

Decyzja O2 z pewnością nie wzbudziła entuzjazmu u ministra Mariusza Kamińskiego. Oto we wtorkowym przemówieniu wygłoszonym w Wilson Center szef MSWiA oraz koordynator służb specjalnych stwierdził, że Polska, „w przeciwieństwie do wielu innych państw”, dostrzega niebezpieczeństwo płynące z wykorzystania chińskiej technologii, z której korzystanie jest zdaniem ministra „ogromną nieodpowiedzialnością i potwornym ryzykiem”. I chociaż ministra Kamińskiego „ogarnia przerażenie”, gdy słyszy, że część państw uważa Chiny za „atrakcyjnego partnera przy tworzeniu sieci 5G”, to Polska, choć w swych obawach odosobniona, jest owych zagrożeń świadoma.

Od tematu 5G nie da się jednak uciec, nawet będąc Farerem. Oto w środę media poinformowały, że Chiny zagroziły anulowaniem umowy o wolnym handlu, jeżeli Huawei nie otrzyma kontraktu na budowę sieci 5G w tym państwie.

 

IZRAEL CZEKAJĄ TRZECIE WYBORY PARLAMENTARNE W TYM ROKU

W związku z brakiem porozumienia pomiędzy premierem Benjaminem Netanyahu a liderem opozycji Benim Gancem Kneset 22. kadencji rozwiązał się; kolejne wybory odbędą się 2 marca. Dodajmy, że na premierze Netanyahu ciążą zarzuty korupcyjne – a tego rodzaju batalie lepiej oczywiście toczyć z pozycji premiera.

 

STANY ZJEDNOCZONE PIĘTNUJĄ LUDOBÓJSTWO ORMIAN I NAKŁADAJĄ SANKCJE NA TURCJĘ…

W czwartek Senat USA jednogłośnie przyjął ustawę uznającą prześladowania Ormian za ludobójstwo. Mordy i prześladowania mniejszości ormiańskiej przez imperium osmańskie i Turcję podczas I wojny światowej (oraz po jej zakończeniu) kosztowały życie ponad półtora miliona Ormian. Kongres przez lata unikał przyjęcia tego rodzaju ustawodawstwa i nazwania działań Turcji ludobójstwem; ostatnio tego rodzaju ustawa została zablokowana w listopadzie, niedługo przed wizytą prezydenta Erdoğana w Waszyngtonie. Najwyraźniej jednak brak rezultatów wspomnianej wyżej wizyty oraz seria konfrontacyjnych posunięć Ankary sprawiły, że blokujący przyjęcie ustawy senaccy republikanie zmienili zdanie.

Z kolei w środę senacka komisja spraw zagranicznych zaaprobowała i przekazała pod głosowanie uchwałę nakładającą sankcje na Turcję, będące karą za podjętą przez Ankarę jednostronnie operację w Syrii oraz kupno systemów przeciwlotniczych S-400 od Rosji. W odpowiedzi Turcja zagroziła USA odcięciem dostępu do dwóch amerykańskich baz lotniczych – Kurecik oraz Incirlik. W tej ostatniej znajdują się bomby jądrowe B-61.

 

…ORAZ NA IRAN

W środę sekretarz stanu USA Mike Pompeo poinformował, że Stany Zjednoczone nałożą sankcje na największe irańskie linie lotnicze Mahan Air oraz linię żeglugową IRSIL (Islamic Republic of Iran Shipping Lines); prezydent Iranu Hasan Rouhani zapowiedział, że Teheran „obejdzie” amerykańskie sankcje. Dodajmy również, że 20 grudnia Rouhani ma spotkać się w Tokio z premierem Japonii Shinzō Abe. Pomysł ma się cieszyć poparciem USA, tematem rozmów ma być – przewidywalnie – próba nakłonienia Iranu do przestrzegania JCPOA oraz sytuacja w zatoce Perskiej, na której wody Japonia wysłała wcześniej swoje okręty.

 

TURCJA I TRYPOLIS

Po przyjęciu umowy o wyznaczeniu granicy morskiej pomiędzy Turcją a przedstawicielami rządu tymczasowego w Trypolisie (który cieszy się uznaniem międzynarodowym) konkurencyjny ośrodek władzy w Libii (reprezentowany przez parlament w Tobruku) ustami przewodniczącego tegoż parlamentu Aguili Saleha oznajmił, że umowa ta jest „nieważna”. Czwartkowa deklaracja miała miejsce w Grecji, a więc kraju, któremu szczególnie nie podoba się turecko-libijska umowa, całkowicie ignorująca zapisy konwencji ONZ o prawie morza (UNCLOS) – a tym samym prawo do kontrolowania wód terytorialnych i wyłącznych stref ekonomicznych nie tylko Grecji, ale i Egiptu czy Cypru. Gwoli sprawiedliwości przyznać trzeba, że Turcja nigdy UNCLOS nie podpisała – a Libia konwencji nie ratyfikowała. W tle całej sytuacji są złoża gazu, które już wcześniej stały się przyczyną sporów pomiędzy Turcją i Cyprem. Oprócz Grecji również USA, Rosja, Egipt, Izrael oraz Unia Europejska potępiły turecko-libijską umowę.

Abstrahując od deklaracji Saleha, sprzymierzony z rządem w Tobruku generał Chalifa Haftar zapowiedział w czwartek 12 grudnia przeprowadzenie ofensywy mającej na celu zdobycie Trypolisu i odsunięcie od władzy Rządu Porozumienia Narodowego (Government of National Accord). We wtorek natomiast prezydent Erdoğan zadeklarował gotowość do wysłania sił zbrojnych do Libii, jeżeli rząd w Trypolisie zwróci się do niego z taką prośbą.

 

NORMANDZKA CZWÓRKA

W Paryżu odbyło się pierwsze od trzech lat spotkanie przywódców Francji, Niemiec, Rosji oraz Ukrainy w ramach tzw. formatu normandzkiego. Na wstępie zauważyć trzeba, że stało się ono możliwe dzięki październikowej zgodzie prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego na przyjęcie tak zwanej formuły Steinmeiera, zaproponowanej w roku 2014 przez ówczesnego ministra spraw zagranicznych Niemiec, która nakazuje przeprowadzenie wyborów w Donbasie i nadanie mu „specjalnego”, autonomicznego statusu.

Trwające dwie godziny spotkanie zakończyło się konferencją prasową oraz publikacją komunikatu oficjalnie nazwanego „wspólnie uzgodnionymi konkluzjami”. Zawarto w nim dwa postulaty przedłożone przez stronę ukraińską, mianowicie doprowadzenia do zawieszenia broni (nadzorowanego przez OBWE), które ma zacząć obowiązywać przed końcem 2019 roku, oraz wymiany jeńców pomiędzy Kijowem i Moskwą. Z drugiej jednak strony duża część owych konkluzji była dla Ukrainy niekorzystna, w tym na przykład potwierdzenie, że wszystkie strony są zainteresowane uzgodnieniem i uregulowaniem prawnym specjalnego statusu Doniecka i Ługańska oraz uznają za konieczne umieszczenie formuły Steinmeiera w ukraińskim prawie. Uzgodniono również orientacyjną datę kolejnego szczytu, który ma się odbyć w kwietniu 2020 roku w Berlinie. Miałyby na nim zostać omówione warunki przeprowadzenia wyborów na terenach Donieckiej i Ługańskiej „Republiki Ludowej”. Podczas konferencji prasowej Zełenski stwierdził, że warunkiem przeprowadzenia wyborów będzie wycofanie z Donbasu obcych wojsk i rozwiązanie bojówek – do wypowiedzi tej nie ustosunkował się jednak żaden z pozostałych przywódców.

 

ESPER: STANY ZJEDNOCZONE POWINNY PRZEMIEŚCIĆ ZNACZNĄ CZĘŚĆ SIŁ NA WODY INDO-PACYFIKU

… i musi nadganiać Chiny i Rosję w zakresie broni hipersonicznej, w której jeszcze do niedawna miały przewagę, ale pozwoliły się wyprzedzić swoim strategicznym rywalom.

Zdaniem Sekretarza Obrony Stany Zjednoczone muszą wypracować nowa doktrynę wojenną, która obejmowałaby nie tylko cyberprzestrzeń, ale również przestrzeń kosmiczną (Esper mówił na przykład o konieczności prowadzenia prac nad bronią antysatelitarną).

W swym sobotnim wystąpieniu Esper zauważył, że jego zdaniem region Indo-Pacyfiku stał się kluczowym z punktu widzenia interesów Stanów Zjednoczonych, w związku z rosnącym zagrożeniem ze strony Chin – i chociaż wspomniał również o Rosji, to trudno było pozbyć się wrażenia, że to Chiny są traktowane przez USA priorytetowo; zresztą mówiąc o konieczności realokacji żołnierzy Mark Esper stwierdził jasno, że zamierza wycofać wojska nie tylko z Afganistanu, ale patrzy też w kierunku Europy, Afryki, czy Bliskiego Wschodu – i chciałby wycofać żołnierzy z tych teatrów, i wysłać ich na wody Indo-Pacyfiku.

 

SKORO MÓWIMY O ZBROJENIACH W USA

w czwartek opublikowano projekt przyszłorocznego budżetu Pentagonu, znany jako National Defense Authorization Act (NDAA), który został określony na 738 mld. dolarów. Przeznaczono w nim środki między innymi na dziewięć okrętów podwodnych klasy Virginia (22 mld. dolarów), utworzenie forowanej przez Donalda Trumpa Space Force (która znajdzie się w strukturach US Air Force), trzy niszczyciele Arleigh Burke, oraz trzy bezzałogowe okręty nawodne. Nie wyrażono natomiast zgody na przekazywanie środków Departamentu Obrony na wspieranie kampanii wojsk saudyjskich w Jemenie, czy budowę muru na granicy z Meksykiem.

 

Autor

Albert Świdziński

Dyrektor analiz w Strategy&Future.

 

Albert Świdziński Weekly Brief

Zobacz również

Amerykanie od zawsze myśleli geografią. Zakup Luizjany
S&F Hero: Interesy Rzeczypospolitej a 14 punktów Pence’a. Część 2 (Audio)
Koncepcja wojny nielinearnej (Podcast)

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...