S&F Hero: Wschodnia część polskiego teatru wojny

Obrazek posta

Mapa I Rzeczypospolitej, 1771 rok (fot. easteurotopo.org)

 

Ziemie na wschód od Niemna i Bugu aż po Dniepr i Dźwinę, a w części północnej również poza Dźwinę, są dla imperiów lądowych Rzeczypospolitej i Rosji odwiecznym terenem wojennym w strefie buforowej pomiędzy ich obszarami rdzeniowymi. Z punktu widzenia dawnej Rzeczypospolitej polski teatr wojny obejmował wschodnie tereny buforowe dawnego imperium lądowego, które dawały głębię strategiczną sercu państwa nad Wisłą i chroniły przed naporem rosnącego imperium carów.

 

Po traktacie ryskim w 1921 roku obszar ten na długości ponad tysiąca kilometrów przecinała granica państwa od ujścia Zbrucza do ujścia Dzisieńki. Skrzydło południowe obszaru starcia zamykały Karpaty i granice przedwojennej Rumunii, a na północy bieg Dźwiny na Łotwie.

 

Po obu stronach granicy z traktatu ryskiego nie było żadnych szczególnych różnic w fizjografii kraju. Jednolity był również układ komunikacyjny całej strefy. System dróg żelaznych idących ze wschodu, z dorzecza Dniepru i Dźwiny, od Petersburga po Odessę, zbiegał się koncentrycznie ku ziemiom środkowej Polski – do czołowego teatru wojennego dawnej przedrewolucyjnej Rosji.

Znaczenie wschodnich terenów Rzeczypospolitej doceniali dawni polscy stratedzy. Ludwik Mierosławski szukał koncentracji dla polskiego wojska nad Dnieprem i Dźwiną na bramie smoleńskiej – „grzbiecie oddzielającym Orszę od Witebska jako najwyższym kluczu geograficznym wschodnich prowincji”. Jak pisał, „jest to plac dozoru strategicznego dla Polski i stanowisko jej awangardy wobec Moskwy”. Następną linią obrony jest wklęsła linia Niemna i Bugu przedłużona linią Bohu i Dniestru. Na straży tej linii, wzmocnionej twierdzami Grodno i Brześć, stoi na południu wrzynający się w Wyżynę Podolską na kształt obronnego bastionu Lwów, a na północy odpowiednik Lwowa – Wilno, odgrywające rolę forpoczty wysuniętej na wschód od Niemna. Niemen jako strategiczna oś obszarów kresowych odgrywa na wschodzie kraju rolę analogiczną do tej, jaką gra Wisła wewnątrz kraju. W górnym biegu Niemen płynie wśród licznych zalesionych, a przez to trudnych do przejścia, błot, by następnie znaleźć się w kraju pagórkowatym, gdzie wyrzynając się w teren głęboko, bo nawet na 30 metrów, płynie wśród stromych i zwartych brzegów aż do Kowna, od którego nabiera cech rzeki wybitnie nizinnej. Na około 200 metrów szeroki w środkowym biegu – stanowi operacyjną barierę przecinającą w poprzek kierunki napadu rosyjskiego z bramy smoleńskiej. Od Niemna przez Puszczę Białowieską, też stanowiącą istotną przeszkodę, docieramy do środkowego Bugu osłaniającego wnętrze Polski. Bug, który od Drohiczyna płynie w kierunku północnym, zatacza następnie półkole, skręcając stopniowo na zachód, by po przejęciu swojego prawego dopływu Nurca płynąć już wyraźnie w kierunku zachodnim. Sunie leniwie w rozległej zabagnionej dolinie, która jest możliwa do sforsowania tylko w miejscach brodów, jest więc poważną przeszkodą terenową. Polesie i Niemen łączą się tutaj z Podlasiem, które przechodzi potem płynnie w Mazowsze położone po obu brzegach Wisły, z charakterystycznym przedmościem warszawskim i stołecznym węzłem komunikacyjnym. Podlaski teatr operacyjny, idący naturalnym korytarzem od Niemna, stanowi bardzo słabo pofałdowaną płaszczyznę, łagodnie nachyloną za Bugiem, sięgającą przez Dęblin i Chełm aż po błota augustowskie. Od wschodu jego granicą jest Bug i Niemen, od zachodu Orzyc i Narew, a dalej linia Brok–Kałuszyn–Żelechów–Dęblin. Za nią zaczyna się mazowiecki teatr operacyjny dzielący się na część środkową i północną. Część środkowa, oparta na południu na Wyżynie Małopolskiej, sięga na północy po Bug i Narew; część północna dochodzi do Warmii i Mazur oraz do rzeki Drwęcy.

Jak Niemen oddziela Litwę od Korony i Rusi Czerwonej, tak Boh odgranicza Ukrainę od Podola. Ludwik Mierosławski uważał, że ten łańcuch trójogniwowy sięgający od Królewca do Chersonia zakreśla zachodnią granicę pasa, którego wschodnim szlakiem są Dźwina i Dniepr. „Prostopadła do Dniepru dolina Prypeci odgradza Litwę od ziem ruskich i tworzy dwie szachownice – równe prawie co do objętości, ale jakże różne w przeznaczeniu”.

Również wybitny sztabowiec wojny listopadowej 1830–1831 Ignacy Prądzyński poświęcił sporą część rozważań wschodniemu wymiarowi polskiego teatru wojny w obszernym i ciekawym rozdziale swoich „Pamiętników”: „Dwa zawsze były zupełnie odrębne teatry między Polakami a Moskwą. Kto trzymał Polesie, mógł przenosić swoją masę sił z jednego na drugi”.

Cały obszar między „dalekim Dnieprem a rodzimą Wisłą” nazywał Władysław Sikorski rozległą Niziną Sarmacką, wymagającą stosowania na niej praw przestrzennego manewru na kształt systemu napoleońskiej wojny manewrowej.

 

Jego żelazną regułą jest to, że nie można się w manewrze oderwać od podstawy operacyjnej, tak jak zrobił to z fatalnym dla siebie skutkiem Michaił Tuchaczewski, odchodząc bez zabezpieczenia linii komunikacyjnych od bramy smoleńskiej.

 

Podobnie niepoprawnie uczynił Napoleon, odrywając się od podstawy operacyjnej, znajdującej się po zachodniej stronie bramy smoleńskiej i ogólnie od przesłaniającej tę podstawę linii Dniepru i Dźwiny. Pojawiająca się głębia strategiczna przeciwnika na obszarach buforowych między Rzecząpospolitą a Rosją po prostu „wciąga i wysysa” siły walczących.

 

Dniepr w Smoleńsku, w tle sobór Zaśnięcia Matki Bożej (fot. www.publicdomainpictures.net)

 

Napoleon Bonaparte, wybierając teatr działań jeszcze latem 1811 roku, omawiał plan wyprawy w Paryżu z Józefem Poniatowskim i Michałem Sokolnickim. Cesarz Francuzów odrzucił polskie propozycje rozwinięcia działań na południowo-wschodnich kresach dawnej Rzeczypospolitej, forsowane przez Polaków, by łatwiej można było odbudować dawne państwo, i w zamian wybrał strategiczny kierunek ofensywy na Moskwę. Po zajęciu Wilna podobno wybór ten skomentował słowami: Gdybym poszedł na Petersburg, chwyciłbym Rosję za głowę, gdybym poszedł na Kijów, chwyciłbym ją za nogi: ale jeśli pójdę na Moskwę, ugodzę ją prosto w serce”. Pierwotny plan Napoleona nie zakładał marszu w głąb Rosji. Zamierzał on bowiem dokonać gdzieś pomiędzy Niemnem a Dźwiną szybkiego, rozstrzygającego uderzenia, które doprowadziłoby do „kapitulacji politycznej” cara. Mimo że wkroczył do opuszczonego przez Rosjan Wilna, plan walnej bitwy w pobliżu granicy nie doszedł do skutku, ponieważ Rosjanie wycofali się w głąb kraju. Zmusiło to wojska sprzymierzone do rozpoczęcia pogoni. Wojska napoleońskie prowadziły następnie uderzenia kolejno na Witebsk i Smoleńsk, a celem tych działań było otwarcie drogi na Moskwę. Po sześciu tygodniach pobytu w zdobytej Moskwie Wielka Armia Napoleona została zmuszona do odwrotu w obliczu ogromnej głębi strategicznej państwa carów. Przegrana w bitwie pod Małojarosławcem zmusiła sprzymierzonych do powrotu tą samą drogą, którą wcześniej szli na Moskwę. Wielka Armia podczas ciężkiego odwrotu przeprawiła się przez Berezynę, ratując się co prawda przed zwinięciem w całości przez pogoń rosyjską, ale nie unikając straszliwego fiaska kampanii.

 

Na polskim  teatrze działań wojennych, a zwłaszcza jego części pomiędzy Wisłą a Dźwiną i Dnieprem, główną rolę odgrywa śmiały manewr, który w połączeniu z elementem zaskoczenia daje natychmiastowe efekty.

 

Zazwyczaj w wyniku takich działań nieprzyjaciel był zmuszony do pośpiesznego odwrotu. Doskonale o tym świadczą działania operacyjne na polskim teatrze wojny w 1919 roku oraz wiosną i późnym latem 1920 roku, zarówno w Bitwie Warszawskiej, jak i dorównującej jej rozmachem bitwie niemeńskiej. Z obserwacji i analizy działań zbrojnych w pierwszej połowie XX wieku wynika, że jedynym odpowiednim działaniem obronnym na północnym teatrze wojennym mogła być „obrona manewrowa” w oparciu o jedną z kilku strategicznych rubieży istniejących w tamtym okresie. Na kierunku wschód–zachód były to linie rzek Niemen–Kanał Ogińskiego–Szczara. Wschodnią rubież stanowiły linie Berezyny i Dźwiny. Jednak ze względu na długość linii, jaką tworzą owe rzeki, jest ona dość trudna do obrony przy ograniczonych siłach. Natomiast trzecią rubieżą była linia dawnych okopów niemieckich z I wojny światowej.

 

Analizując działania wojskowe na tym obszarze (z lat 1914–1918, 1919–1920, 1939–1945), można zauważyć kilka charakterystycznych zjawisk. W operacjach prowadzonych w tym rejonie dominuje szeroki i szybki manewr, w którym dąży się do pozbawienia jednostek przeciwnika zdolności bojowej.

 

Pozwalają na to w dużej mierze fizyczne uwarunkowania terenu. Podmokły charakter części terytorium, a także specyficzny układ rzek i lasów umożliwiają stronie posiadającej inicjatywę bojową i zdolność manewru sprawne zaskoczenie przeciwnika lub jego okrążenie nawet przy niewystarczającej – wydawałoby się – ilości sił i środków. Takie działania przeprowadzało wojsko polskie w okresie wojny polsko-sowieckiej z lat 1919–1920. Często przy wykorzystaniu uwarunkowań terenowych udawało się Polakom, dysponującym ograniczonymi siłami, pokonać znaczniejsze siły przeciwnika. Działania w tamtym okresie opierały się na szybkim manewrze na skrzydło nieprzyjaciela, którego zmuszano do wycofania się na obszar niesprzyjający działaniom militarnym. Tak było w wypadku operacji niemeńskiej, która zakończyła wojnę 1920 roku.

 

Dźwina w Rydze (fot. Wikipedia)

 

Ten typ działań został powtórzony w latach 1939–1945.

 

Manewrem charakterystycznym z tego okresu jest niemiecka operacja Barbarossa w roku 1941 i operacja sowiecka Bagration w roku 1944.

 

Wehrmachtowi udało się zająć przeprawy na Bugu i wedrzeć się na 50 kilometrów w głąb terytorium nieprzyjaciela w ciągu pierwszego dnia walk. Główną operacją przeprowadzoną w czerwcu i lipcu 1941 roku było okrążenie wojsk sowieckich na obszarach dzisiejszej Białorusi dokonane przez grupę armii „Środek” feldmarszałka Fedora von Bocka. Założenie bitwy polegało na nowatorskim manewrze wielokrotnego okrążenia sił przeciwnika przy szybkich i głębokich uderzeniach zgrupowaniami zmotoryzowanymi. Silne zgrupowania pancerne przypuściły atak z dwóch rejonów. Z okolic Suwałk działania prowadziło zgrupowanie „Hotha” w ogólnym kierunku na Mińsk przez Wilno. Tymczasem oddziały dowodzone przez generała Heinza Guderiana miały wyprowadzić uderzenie z okolic Terespola na Brześć, a następnie przez Baranowicze na Mińsk. W ciągu pięciu dni oddziałom 2 i 3 Grupy Pancernej kilkakrotnie udało się przełamać linie frontu przeciwnika i szybkim marszem osiągnąć przedmieścia Mińska. Do 8 lipca operacja białostocko-mińska została zakończona. W rezultacie do końca lipca 1941 roku udało się osiągnąć linię Berezyny i górnej Dźwiny, a także zająć pozycję wyjściową na bramę smoleńską.

W efekcie późniejszych działań jesienią 1943 roku linia frontu się ustabilizowała i pozostawała bez większych zmian do wiosny 1944 roku. Wojska sowieckie zajęły linię frontu opierającą się od północy na bramie smoleńskiej i dalej ciągnącą się na południe wzdłuż Dniepru do Rogaczewa. Stąd front biegł, przecinając linie Dniepru i Berezyny i po stronie sowieckiej pozostawiając Żłobin, Kalenkowicze i Mozyrz, a następnie ciągnął się na zachód po linii Prypeci.

Przygotowania do działań ze strony sowieckiej rozpoczęły się w połowie kwietnia 1944 roku razem z opracowaniem planu operacji, której nadano kryptonim Bagration. Plan ten w dużej mierze był lustrzanym odbiciem manewru niemieckiego z czerwca 1941 roku. Główne uderzenia zostały wyprowadzone 22 czerwca 1944 roku na kierunkach: Witebsk, Orsza, Mohylew, Bobrujsk. W wyniku pierwszej fazy operacji wojska sowieckie rozbiły większość sił Wehrmachtu znajdujących się na pierwszej linii obrony. Oddziały Armii Czerwonej po zajęciu Mińska miały następnie skierować ofensywę na przedwojenne ziemie Rzeczypospolitej. Cele postawione przed dowódcami frontów zakładały zajęcie Brześcia, Grodna, Białegostoku, a także Kowna i Wilna. Oddziały Armii Czerwonej, choć wyczerpane pierwszym etapem operacji, 5 lipca 1944 roku przeszły do dalszej ofensywy. W jej wyniku Armia Czerwona uzyskała pozycję do poprowadzenia dalszej ofensywy na terytorium Prus Wschodnich i centralnej Polski.

 

Plan operacji Bagration (fot. Wikipedia)

 

O ile przez północny białoruski teatr wojenny przechodzą drogi z Warszawy do Moskwy i Petersburga łączące stolice państw na Nizinie Środkowoeuropejskiej i Wschodnioeuropejskiej, o tyle przez południowy teatr wojenny prowadzą one do pokrytych żyznym czarnoziemem prowincji ukraińskich i do zagłębia żelazowego oraz węglowego Krzywego Rogu i Donbasu, a dalej na Kaukaz i do systemu rzeki Wołgi, czyli Heartlandu i centrum rolniczego rdzennej części Rosji. Z kolei do Polski południowy teatr działań wojennych wiódł od razu do jej obszaru rdzeniowego – z najgęstszym zaludnieniem i niebezpiecznie blisko tyłów warszawskiego centrum dyspozycyjnego – mianowicie na Śląsk i do Wielkopolski – i dalej przez ziemię lubuską nawet do niemieckiego Berlina położonego przecież zaraz za Odrą.

 

O ile zatem los stolic Polski i Rosji rozstrzygał się na północnym, białoruskim, teatrze wojennym, o tyle wynik ewentualnej długotrwałej wojny – można powiedzieć: zdolność do prowadzenia wojny zasobowej – mógł zostać rozstrzygnięty także na południe od bagien Prypeci.

 

Józef Piłsudski tak wspominał znaczenie bramy smoleńskiej w swoim „Roku 1920”: „Tuchaczewski stwierdza, że przedsiębiorąc operacje o daleko wytyczonym celu miał do wyboru dwa główne kierunki dla swych głównych sił. Jeden z nich nazywa kierunkiem ihumeńskim, prowadzącym prosto do Mińska, drugi – jak sam określa – «Polacy nazywają smoleńskimi wrotami». Tuchaczewski dla swych operacji wybrał ten drugi kierunek. Jak już zaznaczyłem, nasze określenie oznacza całkiem inny, bardziej zbliżony do samej nazwy szmat ziemi. Istotnie, dwie główne rzeki pogranicza, istniejącego niegdyś pomiędzy Rzeczpospolitą Polską a państwem carów, Dźwina i Dniepr, formują swym górnym biegiem względnie wąski korytarz, zamknięty u swego wyjścia ku wschodowi największym miastem w tamtym kraju – Smoleńskiem. Toteż wszystkie najazdy i wyprawy, czy to ze strony polskiej, czy rosyjskiej, z konieczności o Smoleńsk zawadzały, robiąc zeń jak gdyby wrota, do których pukano przede wszystkim, gdy chodziło o operacje w większych rozmiarach. Smoleńsk był zdobywany przez tę czy przez inną stronę w przeciągu wieków za każdym razem, gdy szło o większe wojny toczone w owych czasach. W nowszych czasach podczas marszu Napoleona na Moskwę znowu jedna z większych bitew stoczona została o panowanie na tymi istotnymi wrotami”.

W kontekście strategicznym rozłożenie wschodniej części polskiego teatru wojny w terenie przysparzało Rzeczypospolitej raz siły, raz słabości. Pogranicze wschodnie znajdowało się mimo wszystko zbyt blisko jądra państwa. Na północnym, białoruskim, teatrze działań wojennych krótki czas nie pozwalał na skoncentrowanie większości armii w wypadku wojny nadchodzącej z bramy smoleńskiej, w razie gdyby Rosjanom miało się udać rozegrać na swoją korzyść efekt zaskoczenia. Oczywiście ta prawidłowość jest tym bardziej niepokojąca w dniu dzisiejszym, i to nie tylko ze względu na brak kontrolowania przez Rzeczpospolitą samej bramy smoleńskiej, ale nawet ze względu na to, że węzły komunikacyjne Brześcia i Grodna znajdują się na obecnej Białorusi, która w sensie wojskowym znajduje się pod kontrolą Rosjan, co skraca czas na reakcję wojskową Polski na kierunku warszawskim i czyni tę reakcję znacznie trudniejszą. W wypadku ofensywy z kolei immanentną słabością Rzeczypospolitej pozostawał fakt, że armie polskie wychodzą z obszaru „20-milowego na 200-milowy”, mając przed sobą układ dróg o kształcie wachlarzowatym. W miarę ich odsuwania się od rdzenia państwa przestrzeń, na której muszą operować, zwiększa się nie tylko na długość, lecz także na szerokość.

Rosjanie także doskonale rozumieli znaczenie bramy smoleńskiej, o czym świadczą wspomnienia Tuchaczewskiego, a także Siergiejewa z wojny 1920 roku. Tuchaczewski wprost wspomina o znaczeniu pozostawania wrót smoleńskich w rękach sowieckich do czasu rozpoczęcia drugiej – lipcowej – ofensywy i przełamania polskiej obrony.

W rosyjskich działaniach ofensywnych, wychodzących z rosyjskiego obszaru rdzeniowego, występuje z kolei zjawisko przeciwne: pogranicze buforowe między Moskwą a Warszawą jest obszarem bardziej odległym niż z punktu widzenia Warszawy i wszelki ruch wojskowy wymagał tutaj długiego czasu oraz sporych przygotowań. Za to zmniejszała się szerokość frontu, bo wraz z powodzeniem wojny z Polską kanalizował się coraz węziej ruch na Warszawę.

 

W tym sensie przy równych siłach na początku wojny przewagę może osiągnąć strona polska, która przy należytej mobilizacji i koncentracji może szybciej wykonać swoje zadania. Tym można tłumaczyć skłonność strony polskiej do ofensywnych zachowań w wojnie polsko-sowieckiej z lat 1919–1921.

 

W tym kierunku szkolono też wojsko polskie w czasach II Rzeczypospolitej.

Zachodnia granica opisywanego teatru działań wojennych jest tylko częściowo wzmocniona naturalnymi przeszkodami. Jest to krótki odcinek Bugu w okolicach Brześcia, a także dwa odcinki Niemna. Pierwszy z nich ciągnie się niedaleko Grodna, drugi zaś – to dolny bieg rzeki pokrywający się częściowo z dzisiejszą granicą Litwy i obwodu kaliningradzkiego. Z kierunku zachodniego istnieją najdogodniejsze warunki do przeprowadzenia operacji wojskowej ze względu na wspominane już nizinne ukształtowanie terenu i brak poważnych przeszkód terenowych. Obszar charakteryzuje się łagodnym pofałdowaniem z małą jedynie liczbą znaczniejszych wzniesień. Dwa najwyżej położone punkty mają po około 300 metrów. Jedno z tych miejsc znajduje się na południowy wschód od Wilna. Jest to wzniesienie Juozapines, które należy do Garbu Oszmiańskiego, a jego wysokość wynosi 294 metry. Kolejny taki obszar o podobnej wysokości znajduje się na Mińszczyźnie (Wysoczyzna Mińska). Są tam dwie góry – Łysa (342 metrów) i Dzierżyńska (345 metrów). Kontynentalny dział wodny przebiega przez terytorium Białorusi i ciągnie się z północnego wschodu na południowy zachód. W przybliżeniu podział ten zaczyna się w okolicach Orszy, następnie ciągnie się w kierunku Mińska i kończy na zachodnim Polesiu. Najdłuższą rzeką płynącą przez Litwę i Białoruś jest Niemen. Ciągnie się od źródeł na Białorusi i kończy bieg w wodach Morza Bałtyckiego.

 

Rzeki Europy Środkowo-Wschodniej (fot. worldbank.org)

 

Dolina Niemna jest zabagniona i porośnięta lasem, szczególnie w okolicach ujścia Szczary. W białoruskiej części biegu rzeki najważniejszym węzłem komunikacyjnym jest Grodno i jego okolice. Mieści się tutaj znacząca przeprawa drogowa i kolejowa, a na północ od Grodna biegnie Kanał Augustowski, łączący działy wodne Wisły i Niemna. Na litewskim odcinku rzeki główne przeprawy kołowe znajdują się w większości leżących nad nią miast. Największym węzłem komunikacyjnym jest tutaj Kowno, w którym łącznie znajduje się ponad 30 przepraw przez Niemen i Wilię (kołowych, pieszych i kolejowych). Dolina Niemna na całym biegu rzeki z militarnego punktu widzenia stanowi znaczną barierę. Gęste zalesienie doliny i jej podmokły charakter, a także obfita sieć dopływów powodują trudności z koncentracją wojsk i ich przeprawą. Ze względów strategicznych największe znaczenie mają przeprawy w Grodnie i Kownie. Drugą co do długości rzeką na Litwie jest Wilia (Neris), której długość wynosi 510 kilometrów. Jej źródło znajduje się na północ od Mińska, a rzeka kończy swój bieg, wpływając do Niemna w Kownie. Na odcinku białoruskim jej bieg jest nieregularny – kilkakrotnie zmienia ona swój kierunek, natomiast od granicy litewsko-białoruskiej płynie równoleżnikowo. Duże znaczenie strategiczne ma oczywiście także Dniepr razem ze swoimi dwoma głównymi dopływami na Białorusi (Berezyną i Prypecią). Na Dnieprze znajduje się kilka stałych przepraw w okolicach większych miast – Orszy, Rzeczycy, Mohylowa. Berezyna jest prawym dopływem Dniepru przebiegającym równolegle. Długość całkowita Berezyny wynosi 613 kilometrów. Rzeka ta na całej swojej rozciągłości jest pocięta starorzeczami i odnogami. Dolina Berezyny w dużej mierze jest zalesiona i podmokła, wręcz bagnista. Istnieje tylko kilka odcinków, na których dolina ta ma charakter suchy i łatwo dostępny. Znajdują się one w okolicach Bobrujska. Prypeć rozciąga się na obszarze Polesia. Ogólna długość Prypeci wynosi 761 kilometrów, z tego 495 kilometrów przypada na terytorium Białorusi. Źródła i ujście Prypeci znajdują się na Ukrainie. W okresie roztopów dolina tej rzeki poza stałymi przeprawami staje się całkowicie niemożliwa do przebycia. Dniepr, Berezyna i Prypeć stanowią białoruskie drogi śródlądowe i odgrywają ważną rolę z punktu widzenia przydatności do działań militarnych, bo oprócz tego, że mogą być naturalnymi granicami działań wojennych, można nimi także transportować oddziały wojskowe, przy czym Dniepr i Berezyna są drogami rokadowymi obsługującymi zaplecze frontu na całej jego szerokości, natomiast Prypeć może stanowić drogę dofrontową.

Między Polesiem a źródłami Niemna ciągnie się żyzny lessowy korytarz słucki, biegnący przez Bobrujsk na Berezynę i Rohaczew na Dnieprze, który dalej wiódł nawet na Starodub (jak w wypadku najazdu tatarskiego w 1506 roku czy podczas wyprawy hetmana Tarnowskiego w roku 1535). Najważniejsze znaczenie miał jednak oczywiście szlak z Wilna i Mińska na Moskwę przez bramę smoleńską, stanowiący międzyrzecze górnego Dniepru i Dźwiny, o szerokości około 80 kilometrów z malutkimi rzeczkami Łuczosą i Kasplą – dopływami górnej Dźwiny, jedynymi przecinającymi w poprzek to suche i wyniesione miejsce, niezwykle dogodne do skoncentrowanego marszu masami wojsk bez konieczności zawsze ryzykownego ich dzielenia. Na samej bramie smoleńskiej główna droga wiodła jej południowym zawiasem wzdłuż Dniepru wygodną trasą z Orszy do Smoleńska. Ten odwieczny szlak w Wielkim Księstwie Litewskim przecinały błotniste doliny Świsłoczy pod Mińskiem, Berezyny pod Borysowem i Druci pod Druckiem. Trzecie przejście na wschód prowadziło z Wilna do Pskowa i Nowogrodu, wiodąc przez Dźwinę pod Połockiem wzdłuż rzek Łowatii i Wielikiej.

Potęga Rosji przełamała system obronny Wielkiego Księstwa Litewskiego na bramie smoleńskiej w roku 1514, a na połockiej w roku 1560. Zmusiło to elity Księstwa do ostatecznego zwrócenia się ku Koronie polskiej. Oprócz rosnącej siły imperium moskiewskiego także przewrót w technice artyleryjskiej zmieniał zasady fortyfikacji i sztuki oblężniczej, osłabiając strategiczną linię obronną Rzeczypospolitej na Dnieprze i Dźwinie.

 

Od Inflant polskich po Polesie i od brzegów Bałtyku aż poza Dniepr sięgają obszary oddziaływania północno-wschodniego „półwyspu polskiego”, decydujące o przeniesieniu wojny w dorzecze Wisły lub w dorzecze Dniepru i Dźwiny.

 

Obszar dzieli się na kilka pasów. Pierwszy to pojezierza ze zbiorowiskiem wzgórz i jezior, niecek i bagnistych szerokich dolin rzecznych, mniej więcej pomiędzy Połockiem nad Dźwiną a Wilnem i obszarem na południe od Suwałk. Drugi pas to wyżyny – mniej w nim stromości, raczej brak jezior, tam znajduje się Wyżyna Mińska, Oszmiańska, Nowogrodzka i Wołkowyska. Trzeci pas to niziny – wciskające się zatokowo pomiędzy płaty wyżynne i ciągnące się smugami wzdłuż dolin rzecznych: na Żmudzi wzdłuż Niemna, dalej na wschód wzdłuż Dniepru i Berezyny. Często występują tam opady, latem niekiedy długotrwałe – od kilku dni do kilku tygodni nawet. Na tej osi znajdują się ważne miasta pogranicza: Kowno, Mińsk, Wilno, Grodno, Brześć. Ogólnie charakterystyczną cechą tego terenu jest słaba sieć komunikacyjna. Wszelkie starcia na tych przestrzeniach aż do II wojny światowej miały charakter pieszy, oddziały do walki dochodziły, a nie dojeżdżały.

 

Dźwina w Połocku (fot. Иван Бай , Wikimedia)

 

Ciekawostką jest to, że porządną sieć drogową urządzili na tym obszarze Niemcy w czasie I wojny światowej na potrzeby logistyki i służby etapowej. Sieć ta jednak zanikała szybko w latach II Rzeczypospolitej ze względu na zbyt małą liczbę ludności niezbędnej do obsługi infrastruktury i brak kapitału do utrzymania jej w przyzwoitym stanie. Ludność zimą jeździła „na wprost” przez zamarznięte ugory, rozlewiska i błota, całkiem inaczej niż latem, gdy przestrzenie bezdrożne i drogi nieutwardzone stawały się trudniejsze do przebycia ze względu na opady. Często więc zimowe drogi były zupełnie sprzeczne z dostępną maszerującym wojskom mapą rejonu.

 

Obecnie obszar ten jest niezwykle dogodny do przemieszczania się, lekko falisty, lecz bez poważnego ograniczenia widzenia linii horyzontu, idealny do ruchu i walki czołgowej. Niewielkie pagórki łamią horyzont akurat na tyle, by zniwelować potencjalną przewagę zasięgu siły ognia piechoty wyposażonej w kierowane pociski przeciwczołgowe.

 

Z drugiej strony nie zasłaniają horyzontu na tyle, by uniemożliwić czołgom zwalczanie środków przeciwczołgowych z dogodnych odległości, i ogólnie stwarzają świetne warunki do walki czołgowej z charakterystyczną dla niej dynamiką, manewrem i siłą oraz częstotliwością ognia.

To jest również obecnie najbardziej niebezpieczny kierunek operacyjny dla polskich strategów, który grożąc szybkim manewrem przez Brześć, Grodno i Wołkowysk na Warszawę odciąga nasze myślenie od przesmyku suwalskiego i konsolidacji pomocy sojusznikom natowskim w państwach bałtyckich.

 

Wschodnia część polskiego teatru wojny – artykuł czyta Jacek Bartosiak

 

Autor

Jacek Bartosiak

Założyciel i właściciel Strategy&Future, autor książek „Pacyfik i Eurazja. O wojnie”, wydanej w 2016 roku, traktującej o nadchodzącej rywalizacji wielkich mocarstw w Eurazji i o potencjalnej wojnie na zachodnim Pacyfiku, „Rzeczpospolita między lądem a morzem. O wojnie i pokoju”, wydanej w 2018 roku, i „Przeszłość jest prologiem" z roku 2019.

 

Jacek Bartosiak

Zobacz również

STRATEGIA I PRZYSZŁOŚĆ
Weekly Brief 26.10 – 1.11.2019
Jacek Bartosiak o „Clash of Empires: Currencies and Power in a Multipolar World” (Podcast)...

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...