Z Solihull nad Wisłę i z powrotem

Obrazek posta

(Fot. Pixabay)

 

W Solihull, położonym w angielskim West Midlands, gdzie akurat przebywałem, wsiadłem przed północą do pociągu kursującego regularnie do pobliskiego Birmingham, a stamtąd jechałem dalej, drzemiąc, koleją do Londynu na tamtejsze lotnisko. Złapałem poranny samolot na kontynent i po zaledwie dwóch godzinach lotu byłem w Warszawie. Golenie, garnitur i mogłem przystąpić do zadania, dla którego przerwałem urlop. Zaraz po jego wykonaniu wsiadłem w taksówkę, dotarłem na lotnisko Chopina i bezpośredni tym razem samolot zaniósł mnie do Birmingham, skąd jest już bardzo blisko do Solihull. Zdążyłem akurat na wczesne śniadanie, właściwie w ciągu nieco ponad 24 godzin obróciłem w tę i z powrotem, spędzając przy tym w Warszawie cały roboczy dzień. Podczas podróży miałem w głowie uporczywą refleksję na temat potęgi komunikacji i sposobu, w jaki zmienia ona życie człowieka.

 

Dworzec kolejowy w Birmingham nocą (fot. ze zbiorów autora)

 

W czasie tej czerwcowej podróży system transportowy, węzły komunikacyjne i infrastruktura umożliwiły mi szybki przejazd. Środki transportu, takie jak samochód, kolej i samolot, w połączeniu z internetem ułatwiającym sprawne zaplanowanie i zorganizowanie podróży, pozwoliły połączyć przyjemność i pracę w ciągu jednej doby, podnosząc efektywność i jakość życia na nadzwyczaj wysoki poziom.

Cofnijmy się do lat mojego dzieciństwa w PRL-u. Wtedy taka wyprawa była oczywiście niemożliwa. Żelazna kurtyna sprawiała, że Wielka Brytania równie dobrze mogłaby się znajdować na drugim końcu świata, a dotarcie tam zakrawałoby na wyprawę życia, połączoną na dodatek z wielkim wysiłkiem finansowym, politycznym (paszporty, kontrola ruchu przez władze PRL i Wielkiej Brytanii, wizy itp.), organizacyjnym i czasowym.

 

Część mojej rodziny, która po „przygodzie” w Sowietach i doświadczeniach tułaczki II Korpusu została po wojnie w Wielkiej Brytanii, wydawała mi się niedostępna i oddzielona wielkimi przestrzeniami.  Tak oto Teheran, Jałta i Poczdam rozdzieliły Stary Kontynent, tworząc przeszkody i blokady dla naszych marzeń.

 

Gdy przed około 30 laty zniknęły przeszkody geopolityczne, okazało się, że w naszej geograficznie maleńkiej Europie Wielka Brytania leży bardzo blisko – śmieszne dwie czy dwie i pół godziny lotu. Po upadku systemu jałtańskiego pojawiła się swoboda podróżowania, co w połączeniu ze wzrostem możliwości komunikacyjnych i poszerzeniem wachlarza kierunków do wyboru zrewolucjonizowało nasze życia. Z czasem poprawiła się dostępność finansowa podróży. Trudno sobie obecnie wyobrazić, że ten błogostan nieograniczonej i ogólnodostępnej komunikacji mógłby w przyszłości zostać przerwany.

Zadanie, dla którego musiałem pojawić się w Warszawie tamtego dnia, dotyczyło również tego, co się będzie działo, jeśli USA podążą drogą konfrontacji wobec Chin, a cała Eurazja stanie się polem rywalizacji. Być może, jak kiedyś Europa przedzielona murem berlińskim, tak teraz Eurazja ulegnie regionalizacji zwalczających się obozów. Dokąd zaprowadzą nas w przyszłości sprawy geopolityki kształtujące losy narodów i poszczególnych ludzi? Czy skomunikowanie stanie się jeszcze sprawniejsze i jeszcze bardziej dostępne, na co wskazywałby rozwój technologiczny ludzkości i jej naturalne, wydawałoby się, pragnienia? Czy jednak stanie się tak, jak po upadku imperium rzymskiego albo po zakończeniu I wojny światowej, gdy komunikacja podupadła, a świat się podzielił. Wówczas geografia stałaby się znów „większa”, a w Europie – podobnie jak w XX wieku – powstałyby nowe polityczne mury i podziały, które zakłóciłyby możliwość nieskrępowanego podróżowania ludzi oraz, szerzej, osiągnięty stopień globalizacji.

 

Amerykanie wydają się obecnie poważnie myśleć o rozdzieleniu (decouplingu) łańcucha dostaw, technologii i norm gospodarki globalnej. To budzi niepokój wśród małych i średnich państw Eurazji, nie wiadomo bowiem, dokąd wkroczenie na tę drogę zaprowadzi nas wszystkich. Wielka Brytania była już kiedyś bardzo daleko, mimo że przecież nie zmieniła swojego położenia.

 

W tym kontekście ostatnie 30 lat było tak wspaniałe, że właściwie traktujemy je jako trwałe osiągnięcie cywilizacyjne. I dobrze, bo to prawda. Jednakże kruche mogą się okazać plany ludzkie oraz przekonanie o nieodwracalności dobrych zmian. Może to stosowny moment, by się pochylić nad własnym losem w szerszym kontekście procesów i zdarzeń dotyczących całego świata? Globalne trendy i związana z nimi geopolityka wyznaczają drogi naszego życia i to, jakie mamy w tym wszystkim realne pole manewru. W obliczu wielkich strukturalnych napięć – najczęściej niewielkie.

 

Autor

Jacek Bartosiak

Założyciel i właściciel Strategy&Future, autor książek „Pacyfik i Eurazja. O wojnie”, wydanej w 2016 roku, traktującej o nadchodzącej rywalizacji wielkich mocarstw w Eurazji i o potencjalnej wojnie na zachodnim Pacyfiku, „Rzeczpospolita między lądem a morzem. O wojnie i pokoju”, wydanej w 2018 roku, i „Przeszłość jest prologiem" z roku 2019.

 

Jacek Bartosiak Felieton

Zobacz również

Trump nie przyjechał do Warszawy, 14 niewypowiedzianych punktów wiceprezydenta Pence’a
S&F Hero: 5G, geopolityka i memorandum Crowe’a (Podcast)
S&F Hero: 5G, geopolityka i memorandum Crowe’a. Część 1: Technologia

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...