Izabella Starzec: Nagrałeś płytę z inwencjami dwugłosowymi i sinfoniami Bacha, a więc utworami, które wchodzą w kanon edukacyjny każdego ucznia klasy fortepianu. Pozornie mogą wydawać się prostymi utworami, ale przecież kryją się w nich podstawy kształtowania myślenia polifonicznego i stawiają określone wymagania. Co sprawiło, że akurat ten materiał znalazł się na kolejnym twoim krążku?
– Michał Michalski, pianista: Historia tego nagrania sięga roku 2017, kiedy miałem okazję wykonać komplet inwencji i sinfonii na Międzynarodowym Festiwalu „Bach u Cystersow” w Wąchocku. Później powstał pomysł, by ten materiał posłużył za doktorat wraz krytyczną analizą różnych edycji dzieła. W końcu udało się to nagranie sfinalizować pod kierunkiem mojej promotorki, prof. Aleksandry Rupocińskiej z wrocławskiej Akademii Muzycznej im. Karola Lipińskiego.
W każdym razie, jak pani wspomniała, te utwory tylko pozornie są proste i niosą w sobie wiele problemów wykonawczych. Bach pisał je dla swoich synów i są też one wprowadzeniem do zasad kompozycji. Taką funkcję kiedyś pełniły. Dziś pozostały wyłącznie w sferze doskonalenia gry. A szkoda. W każdym razie tak ogólnie mówiąc, uczą prowadzenia głosów w polifonii.
A ty kiedy pierwszy raz miałeś te nuty na pulpicie?
– W trzeciej klasie szkoły muzycznej I stopnia, ale miałem za sobą już wcześniejsze przygotowanie pianistyczne. W każdym razie to był etap poznawania sztuki baroku, a moja pani profesor Irena Maciukiewicz-Schmidt przywiązywała szczególną uwagę do świadomego wykonawstwa. Na przykład rozmawiała ze mną na temat różnych wydań, kryjących się tam niuansów, interpretacji. To było dla mnie niesłychanie inspirujące, zwłaszcza że byłem przecież tylko dzieckiem, a już poznawałem takie tajniki. Do dziś jestem wdzięczny swojej nauczycielce za tę wnikliwość.
Porównywaliśmy wiele wersji, czy to PWM, czy Petersa, czy Breitkopfa. Nie mieliśmy wtedy Bärenreitera. Zawsze kluczowym pytaniem było, które wydanie najlepiej brzmi. Zawsze też był położony akcent na odpowiedzialność w grze – w jaki sposób mam to wykonać świadomie.
Z jakiego w takim razie wydania korzystałeś przy nagraniu płyty?
– Podstawą był Bärenreiter, ponieważ te wydania są „czyste” i mają tylko te oznaczenia, które odnaleziono w rękopisach, bądź kopiach powstałych za życia Bacha. Są świetne, wygodne do grania, inspirują do kreowania własnych rozwiązań wykonawczych. Oprócz tego korzystałem z ponad trzydziestu wydań, porównując je pod tym właśnie kątem.
A miałeś w uszach może jakiś punkt odniesienia? Nagranie, interpretację, która mogłaby być też dla ciebie inspiracją? Nie wzorem do powielania, ale raczej prezentujące pewnego ducha.
– Jest takie nagranie, które było pewną inspiracją – swobodne, takie wolne od napięć, należące do Andreasa Schiffa. On to konstruował w bardzo przemyślany sposób, w którym nie ma żadnego przypadku. Trochę takiego konstruowania utworu tu i teraz, choć nie wszystkim ta interpretacja odpowiada.
W jaki sposób podszedłeś do nagrania utworów? Dużo było cięć?
– Jestem zwolennikiem nagrywania całości, a nie montowania utworów z różnych fragmentów. Takie nagrania mają swój wyraz. Może nie we wszystkich utworach udało się dokonać takiego zapisu jeden do jeden, ale tych drobnych poprawek nie ma wiele.
Też preferuję ten sposób przekazu. Podczas koncertu na żywo przecież nikt nie tnie utworu na fragmenty i skleja je w całość.
– Też jestem tego samego zdania.
Kilka lat pracowałeś nad tym projektem, a ile czasu trwało nagranie?
– Dwa dni.
Błyskawicznie! Jak rozumiem, było to wynikiem już przemyśleń, prezentacji i takiej pewności, że to jest właśnie ten moment, by utrwalić utwory.
– Tak właśnie było. Przychodzi taki czas, gdy trzeba już się uwolnić od nagromadzonych emocji, wiedzy, przemyśleń, a atmosfera pracy podczas nagrania, o którą oprócz prof. Rupocińskiej zadbała moja żona i realizator nagrania Paweł Ożga, była niesamowita i inspirująca.
Pomijając sprawę twojego doktoratu, bo taka była zasadnicza intencja nagrania, czy sądzisz, że płyta mogłaby być również pewną pomocą dydaktyczną dla pianistów?
– Czułbym się bardzo zaszczycony, gdyby ktoś chciał po nią sięgnąć w tych właśnie celach. Poza tym chciałem przekazać, że nie ma jednego sposobu na granie Bacha. Inspiracje można czerpać z wielu źródeł. Gdyby więc jeszcze to nagranie mogło przyczynić się to tego, że ktoś lepiej zrozumie Bacha, to byłaby dla mnie największa radość jako pianisty, wykonawcy i pedagoga.
Najbliższy twój koncert promujący płytę odbędzie się w środę 2 października w Klubie Muzyki i Literatury we Wrocławiu. Warto dodać, że to właśnie KMIL oraz prowadzący instytucję Ryszard Sławczyński wydali twoją płytę. Czy zamierzasz zaprezentować całość?
– Nie, to nie będzie cały materiał, tylko wybór około 10 – 12 utworów, inwencji i sinfonii, aby wzbudzić wśród słuchaczy ciekawość, niejako zaintrygować tym, co się kryje w pozostałej części materiału. Nie chciałbym obciążać zbytnio publiczności, raczej poprowadzić to spotkanie w stronę rozmowy ilustrowanej muzyką. Wieczór poprowadzi Joanna Kołodziejska.
Materiały foto pochodzą ze strony Klubu Muzyki i Literatury. Więcej o koncercie: https://www.klubmil.pl/2102024-premiera-plyty-m-michalskiego
Trwa ładowanie...