Dni zadumy? W takim razie pomyślmy.

Obrazek posta

Ostatnie dni to gonitwa wielu milionów Polek i Polaków w celu przystrojenia grobów najbliższych. Zastanawialiście się, po co? Czy nie jest to przypadkiem bezmyślny pęd potocznie zwany tradycją? Przecież groby bliskich możemy odwiedzać codziennie. W każdej wolnej chwili, kiedy czujemy taką potrzebę. My czujemy potrzebę. Nie zmarli. Oni nie mają już żadnych potrzeb.

Kwesty? Świetna inicjatywa. Skoro już pędzimy w imię "tradycji" do wszystkich możliwych nekropolii, dajmy wsparcie finansowe na odnowienie pomników, które niejednokrotnie mają ogromną wartość historyczną.

A co z "tradycyjnym" strojeniem grobów? Po co? Nasi zmarli bliscy nie rozliczą nas z tego, kto jaki wieniec przytargał i czyj znicz jest bardziej okazały. Nawet ta ciotka, która zawsze musiała mieć wszystko z najwyższej półki, leży teraz 6 metrów pod ziemią i się rozkłada. Zgodnie z prawem natury. Wujek, który jeździł najlepszym samochodem, ma teraz do dyspozycji pudełko, w którym parkuje i robi to samo, co wyżej wspomniana ciotka. Po co więc stroimy ich groby? Wydajemy kasę na coś zupełnie zbędnego.

Żywi potrzebują wsparcia. Żywi ludzie, często biedni, nieradzący sobie z życiem. 

To, co wyprawiamy w pędzie zwanym ostatnio grobingiem, to nic innego, jak spełnianie oczekiwań innych. Tych, których Kościół katolicki przekonał, że tam po śmierci jest bozia. To marne życie nie jest końcem, więc nie martw się, żeś biedny, bo bozia wynagrodzi, a przecież ludzie są tak zajebiści, że niemożliwe jest, iż ich marny żywot skończy się z ostatnim oddechem.

Odwróć sytuację, jeden z drugą! A jeżeli tam nie ma nic? Żyj! Żyj dobrze i szczęśliwie tutaj! Bądź dobry dla innych, bo Cię żadna bozia za pośrednictwem watykańskiego agenta wywiadu z kiosku zwanego konfesjonałem, nie rozgrzeszy. Będziesz musiał/a żyć z tym co narobiłeś/łaś.

Tyle o grobingu. Jeszcze nie koniec o spełnianiu oczekiwań innych.

Przykłady z życia wzięte. Umieszczę je w jednej osobie. Nazwę ją Justyna, chociaż opisane sytuacje przydarzyły się zarówno kobietom, jak i mężczyznom.

Justyna się rozwiodła. Kiedy wyszło na jaw, że jest już wolna, pojawiły się tłumy adoratorów przekonanych, że Justyna spełni ich oczekiwania. Ale absztyfikanci nie widzą w Justynie Justyny, a kogoś, kogo sobie wymyślili. Justyna jest atrakcyjna, ale "imię mogłaby zmienić, bo do niej nie pasuje". Justyna ma plany na życie, które nie odpowiadają adoratorom. Jeden z nich kupił, bez pytania Justyny o zdanie, mieszkanie w Szczecinie, bo w jego głowie Justyna będzie tam z nim mieszkać, kiedy już upoluje ją na swoją żonę. Justyna myśli natomiast o zamieszkaniu w Krakowie, bo zawsze chciała właśnie tam. Nie spełnia oczekiwań amanta.

Justyna nie obchodzi katolickich świąt (od razu wiadomo, że moja koleżanka lub kolega). Natomiast adorator celebruje. Padają pytania, dlaczego nie świętuje? "Tak robili komuniści!", "To jakaś demonstracja!". Jaka tam demonstracja? Justyna nie biega z transparentem po ulicach "wsadźcie sobie wasze święta gdzieś", a nie stawia choinki i nie ogląda Kevina w  czasie, kiedy wielu to robi. Justyna wtedy wyjeżdża na wakacje pod palmy, bo akurat to lubi. Justyna nie spełnia oczekiwań.

Justyna jest żoną. Robi wszystko co zazwyczaj należy do obowiązków żony. Sprząta, robi zakupy, zarabia na życie, gra z dzieciakami w gry różne. Ale Justyna lubi czasem z koleżankami na piwo śmignąć, żeby pogadać, mecz obejrzeć. Justynie nie wolno, bo jest żoną. Mąż wtedy musi przejąć obowiązki w chałupie. Justyna nie spełnia oczekiwań. 

Justyna ma kolegę. Takiego przyjaciela od serca. Znają się długo. Zawsze byli tylko przyjaciółmi. Justyna ma męża, kolega ma żonę. Justyna, od kiedy ma męża, nie może mieć kolegi, bo według męża przyjaźń między kobietą, a mężczyzną nie istnieje, zawsze kończy się w łóżku. Na miejscu Justyny zastanowiłabym się jakiego męża sobie wybrała. On nie umie się przyjaźnić z kobietami, zawsze ląduje z nimi w łóżku. Justyna nie spełnia oczekiwań.

Justyna się zakochała, obiekt westchnień się nie zakochał. Mogło być pięknie i na boku (wg obiektu), bo obiekt żonaty, a Justyna wolna. Justyna nie chciała na boku, chciała być najważniejszą dla obiektu. Justyna poszła w cholerę, bo nie spełniła oczekiwań.

Większość z nas jest zmuszanych do spełniania oczekiwań. Kiedy dajemy z siebie cokolwiek, robimy coś, bo tego chcemy, to zupełnie inna historia. Nie wymuszajmy na sobie i innych spełniania oczekiwań. Tego Wam i sobie życzę.

Serdeczności przesyłam.

Zobacz również

Gdzie są teksty Pytalskiej?
Podziękowania
Motylem jestem!

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...