🟥 Zacząłem słuchać w Radiu TOK FM rozmowy z wiceministrem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji Maciejem Duszczykiem – pisze Marek Męczyński, ratownik humanitarny i Patron redakcji „Czaban Robi Raban”. – Zacząłem, i nie skończyłem – bo nie dało się tego słuchać – tak samo, jak wcześniej nie dawało się słuchać Wąsika, Kamińskiego czy Błaszczaka.
Już na samym wstępie wiceminister użył zwrotu, że podczas wczorajszego wysłuchania publicznego w sprawie rządowej strategii migracyjnej został „zgrilowany” (choć był na to gotowy) przez organizacje stosujące narrację „skrajnie prawoczłowieczą”, uważające, że prawo do składania wniosków azylowych (wiceminister powinien jednak używać prawidłowej nazwy „wniosków o ochronę międzynarodową” – wszak użycie zwrotu „I want asylum in Poland” zamiast „I want international protection in Poland” jest jednym z powodów odmowy przyjęcia takowego wniosku na przejściu granicznym w Terespolu) i zasada non-refoulement jest nienaruszalna.
Zastanawia mnie, od którego momentu ktoś jest „skrajnie prawoczłowieczy”, i czy „prawoczłowieczość” można jakoś stopniować. Czy „skrajnie prawoczłowieczym” jest ktoś, kto uważa, że prawa te – przyrodzone i niezbywalne – przynależą się faktycznie każdemu człowiekowi, zaś ktoś uważający, że owszem, przynależą, ale tylko białym chrześcijanom – też jest „prawoczłowieczy”, ale już nie skrajnie? Lub że niekoniecznie się należą kobietom (a przynajmniej nie w pełni), albo osobom o innej orientacji lub wyznaniu…
Nie wiem, jak wiceminister, ale ja wolę pozostać „skrajnie prawoczłowieczym” fanatykiem, niż rasistą, szowinistą, nazistą czy ksenofobem.
W dalszej części rozmowy Duszczyk starał się udowodnić, że to, co robi, jest słuszne. Bo prawa człowieka, owszem, ale jednak nie zawsze – bo bezpieczeństwo, bo okoliczności, bo ustanowiono je dawno i w innej sytuacji… Pewne prawa – przyrodzone i niezbywalne, przynależne każdemu człowiekowi – nie mogą zależeć od sytuacji i okoliczności, podobnie jak nie zależą od nich prawa fizyki.
Było też o tym, że azyl (ochrona międzynarodowa) nie musi być zawsze i dla każdego… Pełna zgoda. Tylko w jaki sposób chce Duszczyk zweryfikować – czy akurat „teraz i temu” się ona nie należy lub należy, skoro już od trzech lat (choć na razie bez legitymizacji w strategii i bez namaszczenia Premiera) Polska stosuje „czasowe i terytorialne” zawieszenia prawa do składania wniosków o ochronę? Jak stwierdzić, czy dana osoba stanowi lub nie zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa, skoro przed odesłaniem jej na Białoruś SG nawet nie rejestruje nazwiska? Jest to zresztą bardzo wygodne, bo na pytania z Biura Rzecznika Praw Obywatelskich zawsze mogą odpowiedzieć „w naszych rejestrach nie ma wzmianki, że taka osoba przebywała na terytorium RP”.
Polska jest sygnatariuszem Konwencji Genewskiej, jako członek UE zobowiązała się przestrzegać zapisów Karty Praw Podstawowych, niedawno ratyfikowano podpisaną 11 lat temu Konwencję o ochronie wszystkich osób przed wymuszonymi i przymusowymi zaginięciami…
Rząd Donalda Tuska i sam wiceminister Duszczyk pokazują nam, że wszystkie te dokumenty – z Konstytucją RP na czele – można umieścić w ustronnym pomieszczeniu i wykorzystać w celu wiadomym, bo ważniejsze jest zaspokojenie populistycznego pragnienia krwi i podniesienie wyborczych słupków – a praworządność może sobie poczekać…
Trwa ładowanie...