Cel osiągnięty – recenzja planszówki Darkest Dungeon nadchodzi
Dzięki Waszemu wsparciu osiągnęłam – czy raczej to Wy osiągnęliście – drugi w historii mojego Patronite'a cel. Chciałabym, żebyście wiedzieli, że bardzo to doceniam, i z przyjemnością odpłacę się Wam recenzją planszowej wersji Darkest Dungeon.
Proszę tylko, byście uzbroili się w cierpliwość. Ostatni raz grałam w planszowy Najmroczniejszy loch jesienią zeszłego roku i zanim cokolwiek o nim napiszę, chciałabym odświeżyć sobie rozgrywkę, by nie walnąć żadnego merytorycznego błędu. Kampania w grze podzielona jest na dziesięć nawet kilkugodzinnych sesji, więc to nie takie hop-siup. Mam nadzieję, że uda mi się rozegrać fabułę ponownie jeszcze w tym roku (przynajmniej częściowo), a najpóźniej w pierwszym kwartale 2025. W tekście znajdą się moje wrażenia z podstawki, a także dodatku The Crimson Court, chyba że w międzyczasie dotrze do nas kolejne obiecane DLC – niestety to ostatnie prawdopodobnie nie nastąpi, bo firma zbankrutowała... Obiecuję natomiast mnóstwo zdjęć z figurkami, niektórymi nawet pomalowanymi! Tekst przeznaczony będzie jedynie dla Patronów i zostanie udostępniony na najniższym progu – od początku grudnia będzie to 9 zł.
Jeszcze raz przepięknie dziękuję za Wasze nieustające wsparcie!
Trwa ładowanie...