100 lat minęło
Z powodu zbrodniczej działalności dwóch osób, nie będę wymieniać z imienia, trzymam w ręce prawie stuletnią fotografię mojego dziadka-ułana. Ma na niej 27 lat i ładny z niego z niego chłopiec, a i samo zdjęcie fajnie zrobione: z uwagi na obecność rzucanego cienia, twarz staje się bardziej realna i wygląda, jakby żył. Myślę o tym, że za 10 lat zmajstruje mi ojca. Ale wtedy jeszcze o tym nie myśli, nie zna babci, a zresztą ona ma zaledwie 16 lat.
Na rogatywce dostrzegam dwie gwiazdki, więc jest już porucznikiem lub podporucznikiem - nie potrafię znaleźć wiążącej wykładni. To II Rzeczpospolita, wrócił z wojny i z niewoli. Ma za sobą nawet brawurową ucieczkę z CK Armii Najjaśniejszego Pana Franza Jozsefa I. Gdyby urodził się dokładnie 100 lat później, pewnie miałby właśnie pierwszą pracę po studiach i narzekał na brak możliwości zakupu własnego kąta. Wtedy mieszkali w jedenastu w jeziorze, ale za to w samym centrum Krakowa, na starym mieście. Nie mam pewności, czy mieli już kibel w mieszkaniu. Za to jego matka była pokojówką u Potockich, bo w rodzinie mam sporo silnych kobiet.
Czasem myślę o tej prababci, której zdjęcie mam chyba tylko jedno. Albo nawet żadnego - bo to, gdzie byli uwiecznieni we czwórkę (moi pradziadkowie i dziadkowie) zostało w domu rodziców. Jak to było być matką tylu żołnierzy? I bynajmniej nie malowanych paniczyków, tylko np. takich, którzy na zawsze zostali w Katyniu. Dziękuję więc, że jestem tu i teraz, nie muszę przeżywać jej rozterek i smutków. Nie poświęcamy wystarczająco wielu myśli temu, w jak szczęśliwych okolicznościach przyszło nam żyć.
Trwa ładowanie...