MOJE ŻYCZENIA NA 2025 ROK!

Obrazek posta

Drodzy Państwo, szanowni Patroni!

Piszę te słowa w ostatnich godzinach 2024 roku z pełną świadomością, że wpis przeczyta zaledwie kilka osób, o ile w ogóle ktokolwiek. Dlaczego? Mamy sylwester, więc ludzie nie mają głowy do czytania długich tekstów. Mimo wszystko muszę Wam się pochwalić moją małą "Victorią", czyli niewidocznym dla nikogo poza mną zwycięstwem w wychodzeniu z potwornych zaległości. Przez ostatnie trzy dni jedno pomieszczenie w moim mieszkaniu dosłownie zamieniłem w mały urząd pocztowy.

Wszędzie były rozłożone listy, koperty, jakieś przysłane przez ludzi pamięci typu flash czy płyty DVD, zdjęcia, ale także moje przeróżne pieczątki, a ja skwapliwie każdy list czytałem, skanowałem, umieszczałem skany w odpowiednim katalogu, ale przede wszystkim pisałem odpowiedzi. Tradycyjnie - ręcznie, a list do koperty.

Wiele osób będzie mocno zaskoczonych w pierwszych dniach stycznia 2025, bo nagle po nawet 7 i więcej miesiącach od wysłania listu dostaną odpowiedź napisaną osobiście przeze mnie. Tak., wiem - krótką, ledwie kilka zdań, ale jednak... myślę, że to mimo wszystko będzie bardzo ważne dla autorki/autora korespondencji do mnie. Ta sterta listów rosła z tygodnia na tydzień.

Zapewniam, że była przez ostatnie pół roku dla mnie wielkim wyrzutem sumienia. Źle się z tym czułem, bo miałem dziwne wrażenie, że tym brakiem odpowiedzi bardzo tych ludzi zawodzę. Nie uwierzycie, ile razy przewoziłem tę górę listów (w gigantycznej torbie sportowej) na trasie "moje mieszkanie - Baza FN". Liczyłem, że wreszcie będzie dzień, kiedy odpowiem na nie, przeczytam, umieszczę w archiwum. Mijały tygodnie, a potem miesiące, a sterta tej korespondencji rosła i rosła. Zrozumiałem, że jeśli nie uda mi się tej sprawy zakończyć szczęśliwie w 2024 roku, to po prostu nie wyjdę z tej pułapki zaległości już nigdy.

Ostatnie trzy dni tego roku były niczym wielka i ostateczna bitwa na polach Śródziemia z armią Mordoru w ramach... wojny z zaległościami, którą na koniec triumfalnie wygrałem zanosząc imponującą liczbę zaadresowanych do przeróżnych ludzi kopert na Pocztę Główną w Warszawie. Wzbudziłem tym nawet szacunek miłej pani w okienku, która musiała przynieść więcej znaczków od koleżanki obok, bo u niej było za mało. Co było w tych listach do mnie? Wszystko, dosłownie wszystko. Rzecz jasna obserwacje UFO, opisy spotkań z duchami czy przypadków reinkarnacji, kolejne zgłoszenia znaków na ludzkim ciele czyli słynnych już "kół sterowych", ale także wyznania bardzo osobiste, które były napisane tylko dla mnie. No i książki - dużo książek, które natychmiast umieszczałem na różnych półkach w mojej bibliotece, w tym także na tej najważniejszej, z małym nalepionym napisem "PRZECZYTAĆ JAK NAJSZYBCIEJ". Kilka opisanych ze szczegółami historii było naprawdę mocnych.

Zwłaszcza zapamiętałem relację pewnego pana pracującego jako handlowiec, który w lipcu b.r. jechał jak co dzień samochodem do przedszkola po córkę i przejeżdżając przez las zobaczył dziwny pojazd stojący na polanie, wokół którego latały małe kule. Już po lekturze pierwszych 2-3 zdań listu zorientowałem się, że ten człowiek pisze prawdę. Niestety poprosił mnie o dyskrecję ze względu na to, aby jego córka nie stała się obiektem drwin i tzw. hejtu. Szkoda wielka, ale go rozumiem. Dobrze... nie będę Was katował dłużej moim wpisem, bo i tak chyba będzie za długi. Wśród zadań na 2025 rok w działce "YouTube" napisałem sobie takie zdanie: WIĘCEJ AUDYCJI MÓWIONYCH, MNIEJ WPISÓW.

Zdradzę Wam bowiem, że ja wolę tak z tysiąc razy bardziej pisać niż mówić, choć pewnie wielu myśli, że jest inaczej. A ja takie wpisy jak ten mógłbym pisać nawet codziennie i to o wiele dłuższe, a audycje... wymyślam tysiąc powodów, aby ich nie robić, albo aby zrobić je choćby jutro. Jutro, czyli nigdy jak wszyscy dobrze wiemy. Moje zadanie na 2025 jest takie, aby to zmienić, bo w przypadku YouTube to śmiertelna pułapka. Pamiętajcie jednak, że ja przez ponad 20 lat codziennie pisałem teksty do serwisu FN. Anonimowo, tak po prostu, bo sprawiało mi to przyjemność. Tyle lat, dzień w dzień i to przez 5-6 godzin!!!

Czego Wam życzę w 2025 roku? Na pewno tego (Wam i sobie także), aby nie zrealizował się ten upiorny scenariusz jakiegoś ogólnoświatowego dramatu, przed którym cały czas przestrzega mnie w rozmowach telefonicznych mój serdeczny przyjaciel z Człuchowa, znany jasnowidz. ;-) Oby nadchodzący rok okazał się lepszy niż ten, który właśnie się kończy. I trzymam kciuki za 2025 licząc, że nas wszystkich pozytywnie zaskoczy.

Niech MOC będzie z Wami! Robert Bernatowicz (31 grudnia 2024, godziny późnowieczorne)

Robert Bernatowicz bernatowicz

Zobacz również

Jeszcze słowo o "dronach nad USA"
ŚMIERĆ UFO
Zagadkowe "coś"

Komentarze (12)

Trwa ładowanie...